U nas w St. Cloud's
Regulamin tłoczni win to jedna z tych powieści, która potrafi rozbawić i doprowadzić do łez, zostawić nas w smutku, który trudno uzasadnić – przecież to tylko książka. To powieść, która wzrusza, zastanawia, wciąga tak mocno, że trudno zauważyć upływ tych ponad siedmiuset stron. Wreszcie jest to powieść, o której się pamięta, która zostawia pewnego rodzaju ślad (być może bliznę), gdzieś głęboko, w bliżej niesprecyzowanym miejscu.
Homer Wells jest jednym z wychowanków
sierocińca doktora Larcha, dzieckiem, któremu nie udało się trafić do dobrej
rodziny – w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Homer odnalazł bowiem rodzinę w
St. Cloud’s, ma wielu braci i ojca – Wilbura Larcha – dobrego i troskliwego,
choć zbyt często korzystającego ze środka nasennego, jakim jest eter, a także
dwie ciotki, siostrę Ednę i siostrę Angelę. Homer wydaje się szczęśliwy w swoim
domu, w którym stara się być jak najbardziej pożyteczny. Pomaga doktorowi
Larchowi w opiece nad młodszymi chłopcami, a gdy dorasta, zauważa, że nie
wszystkie kobiety przybywające do szpitala sierocińca mają duże brzuchy. Te nie
zostają w nim nawet na noc.
Dzieło Boże to kupa roboty – ale skoro
już człowiek w zadufaniu swoim się na nie porywa, musi wypełnić je do końca
skrupulatnie.
Problem aborcji jest jednym z najsilniej
zaznaczonych na kartach powieści. Dowiadujemy się o praktykach doktora Larcha,
który pragnął ratować kobiety zarzynane na stołach przez „specjalistów”
sprzedających swoje usługi w najpodlejszych miejscach miasta. Wspomnienia tej
postaci ukazują, jak brutalny jest świat dla kobiety, która chce lub też musi
pozbyć się swojego dziecka. Wykorzystana, cierpiąca nie tylko fizycznie ale
także psychicznie, nie raz zostawiona na pastwę losu – krwawiąca, ledwie żywa.
Irving dodatkowo wzbogaca problematykę aborcji dzięki skomplikowanej relacji
doktora Larcha i Homera, który początkowo nie jest w stanie zrozumieć dzieła
Bożego, a także wyboru, którego dokonuje kobieta decydując się na oddanie
dziecka lub aborcję. Autor nie ucieka od trudnych zagadnień, wkładając w usta
chłopca słowa, które nadal zastanawiają wielu z nas: Czy aborcja jest
zabójstwem? Irving nie daje odpowiedzi, choć rozbudowuje problem na wielu
stronach, pokazując pracę Larcha, jego stosunek do kobiet a także sierot, które
skazane są na życie bez matek. Misja Świętego Larcha jest zupełnie
niemożliwa do wykonania, pomimo ogromu dobroci, jaką doktor wkłada w dzieło
Boże.
Choć w sierocińcu chłopcy traktowani są
jak Książęta Maine, Homer rozpoczyna poszukiwanie samego siebie poza St. Cloud’s.
Opuszcza jedyny dom, jaki do tej pory poznał, w poszukiwaniu samego siebie.
Dalsza część książki, przetykana wizytami w sierocińcu i fragmentami z
dziennika doktora Larcha, skupia się przede wszystkim na Homerze – człowieku,
który nadal próbuje być użyteczny, w innym miejscu, poznając jednocześnie smak
pracy fizycznej, ale także smak przyjaźni i miłości. Choć uczucia te nie były
mu obce, dopiero po opuszczeniu domu są w stanie rozkwitnąć a także ukazać
Homerowi cały emocjonalny bagaż, jaki jest z nimi związany.
Czyżby tym właśnie była miłość? Czyżby
właśnie nachodziła człowieka – nie dając żadnych szans na ciąg dalszy?
W Regulaminie tłoczni win to
bohaterowie są najważniejsi i to właśnie oni zostali najdokładniej ukazani.
Psychologiczna głębia to nie wszystko. Irving sprawił, że rzeczywiście
zaczynami coraz mocniej wsiąkać w powolny rytm sierocińca w St. Cloud’s, w
pełne trudnych wyborów życie Homera i heroiczną pracę doktora Larcha. Każda z
postaci nakreślona na kartach tej powieści zdaje się na tyle żywa, że czytelnik
jest w stanie cieszyć się jej radością i płakać w chwilach prawdziwego
załamania. Nie brakuje jednak chwil uśmiechu (a nawet serdecznego, głośnego
śmiechu nad lekturą), które nadają tej powieści lekkości, pomimo poruszania tak
trudnych tematów.
Regulamin tłoczni win,
pomimo innych, fantastycznych powieści Irvinga, jest chyba moim ulubionym
dziełem tego autora. To cudownie opowiedziana, wielowątkowa historia, w której
czytelnik znajdzie dosłownie wszystko – ciepło rodzicielskiego oddania, miłość,
przyjaźń, i tragedię. Warto, choćby po to, by poznać Świętego Larcha z St.
Cloud’s, by potowarzyszyć Homerowi w jego poszukiwaniach domu, stabilizacji i
samego siebie. By płakać i cieszyć się z bohaterami a następnie odłożyć książkę
na półkę i wspominać ją z uczuciem rozlewającego się po ciele ciepła.
Dobrej nocy, Książęta Maine! Dobrej
nocy, Królowie Nowej Anglii!
Moja ocena: 9/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu
Autor: John Irvinh
Tytuł: Regulamin tłoczni win
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 752
Tytuł: Regulamin tłoczni win
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 752
Irving...Uwielbiam styl autora :) Tej książki jeszcze nie czytałam, ale to na pewno się zmieni. I ta wielowątkowość w jego wydaniu...Zachęca! :)
OdpowiedzUsuńTa książka jest wręcz gawędziarska, trudno mi ją porównać do innej powieści Irvinga - jest po prostu jedyna w swoim rodzaju. Jestem ciekawa czy przypadnie Ci do gustu :)
UsuńZe wstydem przyznaję, że nie znam książek tego autora. Tytuł tej pozycji jest całkiem oryginalny. :)
OdpowiedzUsuńA żeby poznać znaczenie tego tytułu, trzeba przebrnąć przez połowę książki ;) Jeśli jeszcze nie znasz Irvinga, to serdecznie polecam. Sama rozpoczęłam przygodę z tym autorem od "Świata według Garpa" i to było cudowne przeżycie :)
Usuńuwielbiam wzruszające i refleksyjne książki, a ta wydaje się idealnie wpasowywać w ten schemat :)
OdpowiedzUsuńTo jedna z tych książek, po których długo się wzdycha, a na samą myśl o niej wilgotnieją oczy. Mam nadzieję, że kiedyś się na nią skusisz i zachwyci Cię tak, jak mnie :)
UsuńTak bardzo w moim guście!
OdpowiedzUsuńPotrafisz zachęcić :)
Cieszę się, że Cię zachęciłam :) Jestem pewna, że jeśli po nią sięgniesz, trafi do Ciebie tak, jak do mnie - trudno jest nie wsiąknąć w świat Irvinga :)
UsuńNie znam innych książek tego autora, ale mam na jego twórczość wielką chrapkę :)
OdpowiedzUsuńNie dziwię się:) sama mam ogromną ochotę na jego powieści - dobrze, że jeszcze jedna nieprzeczytana została na półce :)
UsuńBardzo lubię takie wielowątkowe historie. Zainteresowała mnie ta książka i to bardzo.
OdpowiedzUsuńW takim razie mam nadzieję, że kiedyś się na nią pokusisz :)
UsuńCzytałam ją parę lat temu i mimo tego, że jej akcja toczyła się przez chyba nawet kilkadziesiąt lat, co mnie trochę przytłaczało, to podobała mi się ;)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, autor pokazuje praktycznie całe życie Homera - od młodości w sierocińcu po dorosłość. Ma to jednak swój urok, możemy poznać bohatera od podszewki :)
UsuńAutora jeszcze nie znam, ale z przyjemnością nadrobię zaległości ;-)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że pierwsze spotkanie z Irvingiem będzie przyjemne i skłaniające do kolejnych:)
UsuńKiedyś temat aborcji bardzo mnie poruszał, może warto wrócić do tego zagadnienia. Chętnie bym przeczytała :)
OdpowiedzUsuńAutor podchodzi do tego tematu bez zbędnego moralizowania i nachalności, więc rzeczywiście warto. Zwłaszcza, że nie jest to jedyny trudny temat, który go zajmuje :)
UsuńNie jest to książka, którą przeczytałabym teraz, ale na pewno jej nie skreślam i kiedyś do niej powrócę.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kiedy już się na nią zdobędziesz, nie zawiedzie ona Twoich oczekiwań:)
UsuńPrzeczytam i to na pewno. Do Irvinga mam sentyment. Od niego się wszystko zaczęło. Mam na myśli moje własne spotkania z literaturą... Przeczytałam "Hotel New Hapshire" i pomyślałam, że tak mógł napisać tylko człowiek, którego dotknęły bezpośrednio opisane sytuacje. Zaczęłam szukać informacji (które się potwierdziły) i zaczęłam inaczej spoglądać na przygody z książkami. Otwarły się wtedy jakieś drzwi...
OdpowiedzUsuńOlu, w takim razie ta książka jest przeznaczona dla Ciebie - również dlatego, że ten Irving jest zupełnie inny (w książce nie ma żadnego zapaśnika, a jedynym pisarzem jest dr Larch tworzący swoją kronikę). Nie czytałam jeszcze "Hotelu...", choć słyszałam, że jest to jedna z lepszych powieści tego autora. Na razie na półce czeka "Metoda wodna".
UsuńUwielbiam Irvinga, najwięcej wzruszeń dostarczyła mi "Modlitwa za Owena". Czytam każdą jego książkę i każda mnie zadziwia : fabułą, wielowątkowością, znajomością środowiska /ludzi cyrku, dziennikarzy, drwali itd /. Jest to dla mnie jeden z pisarzy, którego każdą książkę kupię i przeczytam. "Regulamin.." jest zadziwiający, spowodował że po latach sięgnęłam po niego jeszcze raz, aby przejrzeć ulubione fragmenty :)
OdpowiedzUsuńJa mam jeszcze sporo Irvinga do narobienia. Ten pisarz ciągle mnie zaskakuje i chciałabym sobie dozować jego powieści tak, by starczyły do wydania następnej ("W jeden osobie" wydano w 2012 i pewnie jeszcze trochę poczekamy na kolejne dzieło Irvinga). "Regulamin..." nadal jest u mnie na pierwszym miejscu, ale zobaczymy co czas przyniesie :)
UsuńTemat aborcji to temat kontrowersyjny i godny uwagi, nie znam twórczości Irvinga, chociaż jego książki są już na mojej liście, dodaję kolejny tytuł, myślę, że ta powieść bardzo przypadnie do mojego gustu czytelniczego :) Cieszę się, że trafiłam na tę recenzję, myślę, że ona zmobilizuje mnie, aby wreszcie mocniej zainteresować się twórczością tego pisarza :) Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńKontrowersyjny - owszem, ale przede wszystkim trudny do ugryzienia. Żeby nie było zbyt nachalnie i moralizatorsko, a dodatkowo z pomysłem. Tu autor radzi sobie świetnie, no i dodaje jeszcze sporo wątków od siebie. Mam nadzieję, że w końcu sięgniesz po Irvinga, a jeśli moja recenzja chociaż trochę Cię do tego skłoni, będę tym bardziej uradowana :) Pozdrawiam również :)
Usuń