W poszukiwaniu duszy
Kiedy w zeszłym roku, nakładem wydawnictwa W.A.B., ukazała się pierwsza przetłumaczona na język polski książka Blanci Busquets, postanowiłam sobie, że poznam twórczość tej pisarki. I choć nie miałam jeszcze okazji przeczytać Półsłówek, niedawno w moje łapki trafiła kolejna, świeżo wydana powieść katalońskiej autorki, Dom ciszy.
Czwórka bohaterów, cztery historie i
cztery drogi, które ostatecznie splatają się ze sobą w tytułowym domu ciszy,
nazwanym tak pomimo wiecznie rozbrzmiewającej w nim muzyki. Dwie skrzypaczki –
nauczycielka i uczennica – dyrygent i służąca, wszyscy połączeni dzięki osobie
ekscentrycznego muzyka, który w Barcelonie odnalazł azyl, choć nie znalazł spokoju
ducha. W tle tej opowieści pobrzmiewają echa historii, rozpacz dziecka, miłość,
seks i dźwięk pewnych niesamowitych skrzypiec.
Busquets prowadzi narrację wielotorowo –
każdemu z bohaterów pozwala się wypowiedzieć, każdy z nich ma możliwość
przedstawić swój punkt widzenia. Zwykle ta technika niesamowicie ubarwia
powieść, a dla mnie jest swojego rodzaju testem umiejętności pisarskich. Jeśli
autor potrafi stworzyć w swoim dziele kilka wyrazistych, choć dopełniających
się głosów, jestem w stanie przymknąć oko na ewentualne niedoskonałości. W
przypadku powieści Busquets nie wyszło jednak tak, jak powinno. Głównie ze
względu na bolesną nijakość bohaterów, którzy, prawdę mówiąc, nie mieli nic
ciekawego do powiedzenia. Co najmniej jedna z postaci (Mark – dyrygent i mąż
jednej ze skrzypaczek) mogłaby być pozbawiona głosu. Nie wnosi on zupełnie nic
do fabuły, choć jego spojrzenie na wrogą relację dwóch artystek i, co
ważniejsze, na życie artystyczne za żelazną kurtyną, mogło być czymś
odświeżającym i ciekawym. Niestety autorka nie wykorzystała tej okazji.
Główną wadą Domu ciszy są, jak już wspomniałam, bohaterowie powieści. Autorka w
sposób wręcz niemożliwy do pojęcia przechodzi od postaci bezbarwnych i
całkowicie wyzutych z emocji (Mark i Teresa), do nieznośnych i, co gorsza,
boleśnie przewidywalnych (Anna). O ile jestem w stanie znieść nijaką dwójkę
bohaterów, tak Anna – patologiczna, egoistyczna i przy tym tak mało oryginalna
– dobijała mnie za każdym razem, gdy Busquets rozpoczynała jej partię. Aż
chciałoby się zapytać: czy naprawdę niekochana przez matkę dziewczyna musi stać
się rozmemłanym, biadolącym nad swoim losem potworem? W wizji autorki
najwyraźniej tak. Jedyną pociechą jest Maria, służąca przyglądająca się bujnemu
życiu swojego pracodawcy, jednocześnie ucząca się gry na skrzypcach. Busquets
zawarła w tej postaci ciekawość świata, prostotę światopoglądu i ogromną miłość
do muzyki. Postać Marii stanowi najjaśniejszy punkt tej powieści. To
niestety nie wystarcza, by uratować Dom
ciszy od klęski.
Styl Busquets niestety dalece odbiega
nawet od tego, co nazywam mianem ‘dobry’. Autorka stworzyła swojego rodzaju
hybrydę prostego i patetycznego języka, jakby nie była w stanie zdecydować się
czy powinna dopuścić do głosu swoich bohaterów, czy może ścisnąć czytelników za
gardło zdaniami o braku duszy i głębokiej rozpaczy. Wychodzi nieciekawie,
również zważywszy na to, że każda z postaci wypowiada się w przybliżony sposób,
pomimo różnicy wieku i wykształcenia. Być może gdybym nie oczekiwała po
Busquets powalającego stylu i umiejętności wprawnego grania na ludzkich
emocjach, mój zawód nie były aż tak wielki. Nie zmienia to jednak faktu, że
momentami książka była dla mnie całkowicie niemożliwa do strawienia.
Jedyną zaletą, po sprawnie wykreowanej
postaci Marii, jest bardzo luźne (tak luźne, że mam wrażenie, iż sama sobie to
wymyśliłam) nawiązanie do mitu dotyczącego paktu z diabłem, oddania duszy
nieczystej sile w zamian za muzyczne umiejętności. Najbardziej nieznośna
bohaterka, Anna, pozbawiona jest duszy – tak przynajmniej mówią wszyscy, którzy
się z nią zetknęli. Ona sama z rozrzewnieniem wypatruje cząstki w każdej tafli
jeziora (co doprowadzało mnie do szewskiej pasji) przekonana, że jej dusza
opuściła ją w momencie największej rozpaczy. Jest za to doskonałą skrzypaczką,
wirtuozem, który zaskakuje swoją szybkością i umiejętnościami. Nie jest jednak
w stanie, tak jak Teresa czy Maria, oddać pełni uczuć, które kryją się w
muzyce. Nagminne przypominanie o braku uczuć Anny i jej wirtuozeria przywodzą
na myśl opowieść o Paganinim, który rzekomo sprzedał duszę diabłu, by stać się
muzycznym geniuszem. Nie mam pojęcia czy był to zabieg autorki, czy też moje
zamiłowanie do rozbierania utworów literackich na czynniki pierwsze. Nie
zmienia to faktu, że ta drobnostka odrobinę podnosi ocenę Domu ciszy.
Niestety te maleńkie zalety nie są w stanie uratować Domu ciszy. Ta nijaka, kiepsko napisana i pozbawiona wyrazistych bohaterów opowieść wędruje na moją półkę, by popaść w zapomnienie.
Moja ocena:
Za możliwość przeczytania książki dziękuję
Autorka: Blanca Busquets
Tytuł: Dom ciszy
Data wydania: 13.04.2016
Wydawnictwo: W.A.B
Liczba stron: 304