piątek, 29 kwietnia 2016

"Dom ciszy" Blanca Busquets - recenzja

 

W poszukiwaniu duszy




Kiedy w zeszłym roku, nakładem wydawnictwa W.A.B., ukazała się pierwsza przetłumaczona na język polski książka Blanci Busquets, postanowiłam sobie, że poznam twórczość tej pisarki. I choć nie miałam jeszcze okazji przeczytać Półsłówek, niedawno w moje łapki trafiła kolejna, świeżo wydana powieść katalońskiej autorki, Dom ciszy.




Czwórka bohaterów, cztery historie i cztery drogi, które ostatecznie splatają się ze sobą w tytułowym domu ciszy, nazwanym tak pomimo wiecznie rozbrzmiewającej w nim muzyki. Dwie skrzypaczki – nauczycielka i uczennica – dyrygent i służąca, wszyscy połączeni dzięki osobie ekscentrycznego muzyka, który w Barcelonie odnalazł azyl, choć nie znalazł spokoju ducha. W tle tej opowieści pobrzmiewają echa historii, rozpacz dziecka, miłość, seks i dźwięk pewnych niesamowitych skrzypiec.



Busquets prowadzi narrację wielotorowo – każdemu z bohaterów pozwala się wypowiedzieć, każdy z nich ma możliwość przedstawić swój punkt widzenia. Zwykle ta technika niesamowicie ubarwia powieść, a dla mnie jest swojego rodzaju testem umiejętności pisarskich. Jeśli autor potrafi stworzyć w swoim dziele kilka wyrazistych, choć dopełniających się głosów, jestem w stanie przymknąć oko na ewentualne niedoskonałości. W przypadku powieści Busquets nie wyszło jednak tak, jak powinno. Głównie ze względu na bolesną nijakość bohaterów, którzy, prawdę mówiąc, nie mieli nic ciekawego do powiedzenia. Co najmniej jedna z postaci (Mark – dyrygent i mąż jednej ze skrzypaczek) mogłaby być pozbawiona głosu. Nie wnosi on zupełnie nic do fabuły, choć jego spojrzenie na wrogą relację dwóch artystek i, co ważniejsze, na życie artystyczne za żelazną kurtyną, mogło być czymś odświeżającym i ciekawym. Niestety autorka nie wykorzystała tej okazji.



Główną wadą Domu ciszy są, jak już wspomniałam, bohaterowie powieści. Autorka w sposób wręcz niemożliwy do pojęcia przechodzi od postaci bezbarwnych i całkowicie wyzutych z emocji (Mark i Teresa), do nieznośnych i, co gorsza, boleśnie przewidywalnych (Anna). O ile jestem w stanie znieść nijaką dwójkę bohaterów, tak Anna – patologiczna, egoistyczna i przy tym tak mało oryginalna – dobijała mnie za każdym razem, gdy Busquets rozpoczynała jej partię. Aż chciałoby się zapytać: czy naprawdę niekochana przez matkę dziewczyna musi stać się rozmemłanym, biadolącym nad swoim losem potworem? W wizji autorki najwyraźniej tak. Jedyną pociechą jest Maria, służąca przyglądająca się bujnemu życiu swojego pracodawcy, jednocześnie ucząca się gry na skrzypcach. Busquets zawarła w tej postaci ciekawość świata, prostotę światopoglądu i ogromną miłość do muzyki. Postać Marii stanowi najjaśniejszy punkt tej powieści. To niestety nie wystarcza, by uratować Dom ciszy od klęski.



Styl Busquets niestety dalece odbiega nawet od tego, co nazywam mianem ‘dobry’. Autorka stworzyła swojego rodzaju hybrydę prostego i patetycznego języka, jakby nie była w stanie zdecydować się czy powinna dopuścić do głosu swoich bohaterów, czy może ścisnąć czytelników za gardło zdaniami o braku duszy i głębokiej rozpaczy. Wychodzi nieciekawie, również zważywszy na to, że każda z postaci wypowiada się w przybliżony sposób, pomimo różnicy wieku i wykształcenia. Być może gdybym nie oczekiwała po Busquets powalającego stylu i umiejętności wprawnego grania na ludzkich emocjach, mój zawód nie były aż tak wielki. Nie zmienia to jednak faktu, że momentami książka była dla mnie całkowicie niemożliwa do strawienia.



Jedyną zaletą, po sprawnie wykreowanej postaci Marii, jest bardzo luźne (tak luźne, że mam wrażenie, iż sama sobie to wymyśliłam) nawiązanie do mitu dotyczącego paktu z diabłem, oddania duszy nieczystej sile w zamian za muzyczne umiejętności. Najbardziej nieznośna bohaterka, Anna, pozbawiona jest duszy – tak przynajmniej mówią wszyscy, którzy się z nią zetknęli. Ona sama z rozrzewnieniem wypatruje cząstki w każdej tafli jeziora (co doprowadzało mnie do szewskiej pasji) przekonana, że jej dusza opuściła ją w momencie największej rozpaczy. Jest za to doskonałą skrzypaczką, wirtuozem, który zaskakuje swoją szybkością i umiejętnościami. Nie jest jednak w stanie, tak jak Teresa czy Maria, oddać pełni uczuć, które kryją się w muzyce. Nagminne przypominanie o braku uczuć Anny i jej wirtuozeria przywodzą na myśl opowieść o Paganinim, który rzekomo sprzedał duszę diabłu, by stać się muzycznym geniuszem. Nie mam pojęcia czy był to zabieg autorki, czy też moje zamiłowanie do rozbierania utworów literackich na czynniki pierwsze. Nie zmienia to faktu, że ta drobnostka odrobinę podnosi ocenę Domu ciszy.

Niestety te maleńkie zalety nie są w stanie uratować Domu ciszy. Ta nijaka, kiepsko napisana i pozbawiona wyrazistych bohaterów opowieść wędruje na moją półkę, by popaść w zapomnienie.

 
Moja ocena:
 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję
 


Autorka: Blanca Busquets
Tytuł: Dom ciszy
Data wydania: 13.04.2016
Wydawnictwo: W.A.B
Liczba stron: 304