Freak show?
Tokarczuk od lat konsekwentnie zachwyca swoich czytelników – w tym mnie. Choć nie zawsze jestem na bieżąco, podchodzę do jej książek z niesłabnącą ciekawością. Wiem bowiem, że to właśnie jedna z tych autorek, które po prostu nie zawodzą. Opowiadania bizarne, w których Tokarczuk po raz kolejny pochyla się nad tym co dziwne, inne, ale jednak wpisane w doskonale nam znaną rzeczywistość, nie sprawiły mi przykrej niespodzianki. Zgodnie z oczekiwaniami.
Dziesięć opowiadań, różne miejsca, a nawet czasy. Różni ludzie, których łączy jedno – doświadczenie bizarności. Choć i to nie jest tak proste do określenia. Dla jednego bohatera niepojęte są skarpetki z pionowym szwem, które nie dziwią jednak nikogo innego, dla drugiego zaś to życie z nowym sercem i ciągłe poczucie obcego mu wcześniej chcenia staje się źródłem owej nienormalności. Czasem prowadzi ona do kompletnego zagubienia, innym razem do doświadczenia niemalże magicznego, bliskiego marzeniom sennym. Zawsze jednak bezpowrotnie zmienia tych, którzy jej doświadczają.
Dziwność w prozie Tokarczuk to nie pierwszyzna – motyw ten powraca pod różnymi płaszczykami, cały czas doskonale widoczny nawet dla niewprawnego oka. Jednak tym razem autorka mówi nam wprost, że mamy wyglądać tego, co niecodzienne. Bizarność nie pojawia się przecież w tytule tylko dla samego kaprysu, by zachęcić czytelników obcobrzmiącym słowem. Skupiamy się zatem na wszelkich anomaliach w skonstruowanych przez pisarkę mikroświatach i, choć nie zawsze są nam one bliskie z punktu widzenia czasu (Tokarczuk odwołuje się zarówno do przeszłości jak i futurystycznych wizji), opierają się na tym, co pojmujemy bez większego zastanowienia: na lęku, poczuciu osamotnienia bądź zagubienia, chęci odnalezienia odpowiedzi na dręczące kwestie, także te natury moralnej, wielkie pytania o życie i śmierć, miejsce na ziemi. To doskonale znane problemy, jednak pojawiające się w sytuacjach niespotykanych, niecodziennych, a zatem w pewnym sensie groźnych, gdyż wyciągających nas ze strefy komfortu.
Idealnym tego przykładem jest opowiadanie Szwy, w którym starszy mężczyzna odkrywa wcześniej niezauważany szew na skarpetach. Zaczyna się niewinnie, jednak w momencie, w którym zmiany dotykają kolejnych sfer codzienności, coś w bohaterze zaczyna pękać. Mierzenie się z nieprzyjazną rzeczywistością, która stała się obca w przeciągu zaledwie kilku godzin, jest ponad siły człowieka przyzwyczajonego do drobnych rytuałów, niezmiennych prawd. Bo czyż prostokątne znaczki lub kieliszki bez dzióbków nie stały się dla nas pewnego rodzaju dogmatami? Gdy drobnostki zaczynają się zmieniać, łatwo pomyśleć, że cały świat oszalał.
W tekstach Tokarczuk nietrudno znaleźć humor czy ironię (pod tym względem opowiadanie Przetwory z pewnością króluje nad pozostałymi), jednak nie one wybijają się na pierwszy plan. Celem autorki nie jest ośmieszanie, lecz przybliżenie owej dziwności, ukazanie jak niewielka bariera dzieli nasz znany, poukładany świat od tego obcego, innego. Śmiało narusza tę barierę i pozwala tytułowej bizarności przenikać wygodną codzienność, naszą małą stabilizację.
Chociaż Opowiadania bizarne to zbiór bardzo równy, dwa teksty – te najbardziej rozbudowane – wyróżniają się na i tak niesamowicie udanym tle. Mowa o Górze Wszystkich Świętych i Kalendarzu ludzkich świąt, w których dziwność nierozerwalnie łączy się z religią, niczym w opowieści o świętej Kummernis z Domu dziennego, domu nocnego. Oba opowiadania przywołują kwestię odwołania do absolutu w sytuacjach skrajnych, oswajania się z kruchością ciała. Jednak, jak to bywa u Tokarczk, absolut wcale nie jest jedynym, wszechmogącym bogiem, a sprzedawanymi przez kościół relikwiami (w Górze Wszystkich Świętych) i słabym bóstwem, utrzymywanym przy życiu, by każdego roku można było złożyć z niego ofiarę (w Kalendarzu ludzkich świąt). To igranie z religią, obnażanie jej okrucieństwa i wyrachowania, ale także wskazywanie na słabość człowieka, próbującego nadać swojemu istnieniu jakikolwiek sens, dzięki dziwności wybrzmiewa jeszcze silniej. Bo chociaż światy kreślone przez autorkę wydają się obce, wiemy doskonale, że w fundamentalnych sprawach do złudzenia przypominają naszą rzeczywistość.
Moja ocena: 7/10
Za festiwal bizarności dziękuję
Tytuł: Opowiadania bizarne
Autorka: Olga Tokarczuk
Wydawnictwo: Literackie
Data wydania: kwiecień 2018
Liczba stron: 256
"..nie sprawiły mi przykrej niespodzianki.." Mnie tak samo ;)
OdpowiedzUsuńKolejna recenzowana przeze mnie pozycja, którą już znasz... Oj chyba w najbliższym czasie niczym Cię nie zaskoczę ;). Ale cieszę się, że Tokarczuk Cię nie zawiodła :).
UsuńNo co Ty ? Bardzo często przedstawiasz mi książki o których nie miałabym pojęcia, że istnieją, że o wydawnictwach nie wspomnę /Książkowe klimaty/, a Sarah Waters moją ukochaną ? no kto mi ją pokazał ? A wracając do Olgi Tokarczuk - według mnie to już taka narodowa klasyka - wstyd nie przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńOj, ogromną radość mi sprawiłaś tymi słowami :D. I cieszę się, że jednak nie zawodzisz się na moim guście.
UsuńA Tokarczuk? Tak, masz rację, chociaż nie wiem, czy od razu wstyd ;). Ja w każdym razie dziwnie bym się czuła, gdybym nie przeczytała. Zwłaszcza że stoi u progu Nagrody Bookera :).
Mhm, brzmi dobrze. Jako że to Tokarczuk, to na pewno przeczytam. Wprawdzie najpierw pewnie sięgnę po jakąś jej powieść, ale zrobiłaś mi tak dużą ochotę na te opowiadania, że po tej powieści to pewnie będzie ten tomik, a nie tak jak zwykle, że opowiadania zostawię sobie dopiero na koniec, gdy skończą mi się powieści danej osoby i zostaną tylko krótkie formy. W ogóle ostatnio jakoś bardzo kręci mnie dziwność i wszelkie nieprzystawanie, aczkolwiek bardziej w wymiarze człowieka, który czuje, że nie pasuje do świata, niż odkrycia, że to ten świat jest bizarny.
OdpowiedzUsuńPS. Mam nadzieję, że ten komentarz jest składny, ponieważ jestem niewyspany i mam kaca :P.