W dzikim nurcie życia
Nie dajcie zmylić się niewielką objętością eseju Jankowicza. Autor doskonale wykorzystuje te niepozorne 150 stron, by opowiedzieć nie tyle o samym Gombrowiczu i jego Kronosie, co właśnie o tytułowej formie życia.
Esej Jankowicza jest pierwszym tomem
serii poczekalnia.O – przedsięwzięciem Wydawnictwa Książkowe Klimaty i
Teatru Polskiego we Wrocławiu. Na stronie wrocławskiego teatru czytamy: Inspiracją
dla proponowanych książek będą spektakle – jako punkt wyjścia do poruszenia
najciekawszych zjawisk teatralnych, ale także problemów współczesnego świata,
polityki, ekonomii, kultury. Gombrowicz – loading doskonale
wpasowuje się w założenia serii, wychodząc od spektaklu Krzysztofa
Garbaczewskiego i płynnie przechodząc w
rozważania nad tekstem Gombrowicza rozpatrywanym w kontekście dwóch greckich
pojęć – zoē oraz bios.
Pytanie, od
którego autor eseju rozpoczyna swój wywód jest proste i jak najbardziej
zrozumiałe w świetle wydania prywatnych zapisków Gombrowicza – Kronosa
(choć w wydanym przez Wydawnictwo Literackie dziele Gombrowicza Jerzy
Jarzębski proponuje odmianę Kronosu [jako abstraktu], Jankowicz od
początku odczytuje tytuł jako odwołanie do mitologicznego tytana, dlatego używa
odmiany Kronosa). Autor pragnie dowiedzieć się w jakim celu Gombrowicz skrupulatnie notuje
wszystkie swoje seksualne ekscesy, choroby, zakupy, lektury czy wizyty w
kawiarniach? Czym jest ów Kronos, który wywołał taką burzę w kręgach
literackich? Oczywiście Jankowicz nie odpowiada wprost, lecz obudowuje istotę
zapisków kolejnymi odwołaniami kulturowymi, zaczynając od powieści Dickensa Nasz
wspólny przyjaciel, a właściwie jednym epizodem, w którym ledwie żywy
oszust, Rogal Riderhood, przyniesiony zostaje do gospody przez niegdyś
pogardzających nim rybaków. Złączeni w chęci pomocy mieszkańcy zdają się nie
łączyć iskierki życia z ciałem Rogala, lecz z czymś znacznie większym, nagim
życiem. Autor eseju wychodzi od tej metaforycznej sceny, by przejść do
dwóch pojęć, które zajmują go najbardziej, a mianowicie zoē i bios.
Pierwsze odnosiło się do wszystkich
istot żywych, niezależnie od ich gatunku czy rodzaju(...) Istnienie takie
postrzegane było jako pozbawione cech dystynktywnych. Było to życie „bez
właściowości”. (...) Dla odmiany słowo bios odnosiło się do
konkretnej egzystencji, np. osoby, która ma określoną tożsamość(...)
Bios przyrównane
zostaje do formy, ubrania narzucanego na istnienie – czy też, co możemy dopowiedzieć sobie sami, do
gombrowiczowskiej gęby. Zoē jest zaś anty-śmiercią, bezkresnym rozszalałym oceanem,
czarną tonią bez końca i początku. Choć autor eseju rozpatruje te dwa pojęcia
szeroko, czytelnikowi sam narzuca się dramat, jaki wyłania się z twórczości
Gombrowicza – utonąć w oceanie niepojętego, czystego życia czy przybrać zbyt
ciasny, nie pasujący strój formy.
Gdzie w tym
wszystkim znajduje się Kronos? Dokładnie po środku. Jankowicz sięga po metaforę wprost z Dziennika,
która zdaje się idealnie określać zapiski Gombrowicza: łyżka, którą
próbujemy zaczerpnąć zupy życia, dziurawy czerpak zanurzany w oceanie zdarzeń i
doświadczeń. Widzimy więc wyraźnie, że pomimo próby odseparowania formy (Dziennika)
od czystego życia (Kronosa), zapiski autora Kosmosu nadal
pozostają zapośredniczone w owej znienawidzonej formie, w języku, tekście, który,
jak mówi Jankowicz, może być tylko mediacją pomiędzy tymi dwoma
rzeczywistościami.
Moja ocena:
Za możliwość przeczytania eseju dziękuję wydawnictwu:
Autor: Jankowicz
Grzegorz
Tytuł: Gombrowicz –
loading. Esej o formie życia
Wydawnictwo:
Książkowe klimaty
Liczba stron: 152
Gatunek: esej
Grzegorza Jankowicza miałam już przyjemność poznać w jego książce "CMONO. Rozmowy z pisarzami. Książka wywarła na mnie wrażenie. "Dziennik" Gombrowicza zamierzam poznać w najbliższym czasie. Zabieram się do tego dzieła dość długo. Mam mieszane uczucia co do potrzeby publikacji "Kronosa", trochę wydawało mi się, że żona bardziej zaszkodziła Gombrowiczowi wydając tę książkę... Ale być może będę musiała zrewidować poglądy. Być może obydwa dzieła stanowią całość, a prawda o człowieku, jak zwykle, leży gdzieś pośrodku, między nimi, między dwoma rzeczywistościami...
OdpowiedzUsuńCzytając "Kronos" sama do końca nie wiedziałam, w jakim celu Rita Gombrowicz w ogóle wywleka to na światło dzienne. Jednak myśląc o tym dziele jako o pewnym tworze istniejącym obok "Dziennika", wszystko nabrało sensu. Zwłaszcza, że "Dziennik", pomimo tej intymnej formy, jest kolejnym dziełem literackim, w którym Gombrowicz nakłada maskę. "Kronos" daje możliwość spojrzenia na nagiego autora, chociaż jak twierdzi Jankowicz, nie do końca. Jeśli już będziesz czytać "Dziennik" skuś się też na "Kronos" - czytane obok siebie robią tym większe wrażenie.
Usuń