wtorek, 26 stycznia 2016

"Mapa i terytorium" Michel Houellebecq - recenzja





Śmierć Michela H.


Kolejne spotkanie z kontrowersyjnym Houellebecqiem mam już za sobą. „Kontrowersyjny” jest jednak określeniem niejako na wyrost, skierowanym do tych czytelników, którzy uwielbiają outsiderów świata literackiego lub wręcz odwrotnie, do tych, którzy pozbawieni są żyłki ryzykanta, którzy boją się tematów niewygodnych i wolą, by autorom przypinać łatki mogące ich ostrzec przed niebezpieczeństwem. Czy Houellebecq mógłby stanowić dla nich zagrożenie? Jak najbardziej – dla tych wszystkich, którzy nie oczekują przeżyć intelektualnych i estetycznych, którzy szukają prostej rozrywki. Mówiąc wprost: dla tych, którzy literaturę traktują użytkowo.




Jed Martin jest artystyczną duszą – ni to malarzem, ni fotografem. Jemu samemu trudno określić, kim w rzeczywistości jest, choć od czasu do czasu, w przypływie odwagi, wypowiada cicho to górnolotne słowo: artysta. Choć sam bohater zdaje się być  całkowicie wycofany z życia społecznego i artystycznego, ten świat próbuje go wchłonąć, zawłaszczyć. Jedowi udaje się bowiem osiągnąć ogromny sukces – najpierw dzięki serii zdjęć map Michelin, później dzięki portretom, na których przedstawia osoby wykonujące przeróżne zawody: od biznesmena po call girl. W pewnym momencie w życiu Jeda pojawia się sam autor powieści, Michel Houellebecq, wycofany i depresyjny. To Houellebecq stanie się drugim po Martinie najważniejszym bohaterem Mapy i terytorium. Aż do czasu, gdy zostanie zamordowany.



Tym razem Houellebecq zwraca wzrok w stronę sztuki, szeroko pojmowanego artyzmu ale także, a może nawet przede wszystkim, w stronę francuskiej bohemy, która na sztukę patrzy przez pryzmat formy, nie zaś treści, tego co się w niej zawiera. Autor niejednokrotnie przytacza nam fikcyjne eseje pisane na temat prac Jeda Martina, w których erudycyjność zdaje się dużo ważniejsza od próby zrozumienia, o czym rzeczywiście świadczy tworzona przez niego sztuka. W upadku sztuki, lub też braku umiejętności odnalezienia jej znaczenia, można doszukać się powolnej degradacji człowieczeństwa. W świecie, w którym twórczość artysty staje się jedynie formą pozbawioną treści, a jej użytkowość świadczy o wartości, człowiek zastanawiający się nad ideą piękna i dobra traci możliwość istnienia, wypada poza margines, staje się reliktem tak samo, jak namalowana przez Jeda Maya Dubois, asystentka ds. obsługi technicznej na telefon.



W Mapie i terytorium ogromne znaczenie ma także samotność bohaterów, która niekiedy przybiera wręcz patologiczną formę. Jed Martin, podobnie jak książkowy Houellebecq, stanowi nieuleczalny przypadek samotnika, pozbawiony umiejętności interpersonalnych tak potrzebnych w wykonywanym przez niego zawodzie. Czytelnika nie dziwi zatem, jakie kobiety wybiera (lub jakie wybierają jego). Choć wiemy o kilku romansach, najważniejszymi okazują się młodzieńczy związek z dorabiającą jako dziewczyna do towarzystwa Geneviéve oraz obserwowana przez nas relacja z rosyjską pięknością, Olgą, pracującą dla Michelin. To kobiety zdecydowane i władcze – jedna z nich zajmuje znaczącą pozycję w firmie, druga zaś zdaje sobie sprawę z ogromnej siły swojego ciała.  Obie stanowią ideał (jeden z nich osiągalny) dla Jeda, który nie potrafi przyjąć ani dać miłości lub jakiegokolwiek silniejszego uczucia. Jedyną „przymiarką” do większego uczucia są jego myśli dotyczące Houellebecqa, wobec którego odczuwa kiełkującą powoli przyjaźń. Ich odmienność, obcość i dobrowolne odsunięcie się od świata, stanowi siłę ich podobieństwa a jednocześnie wyraźnej niemożności powiązania ich losów na stałe.



O tym przekonujemy się w ostatniej części, którą autor ubrał w szaty kryminalne. Wykorzystanie tego szablonu gatunkowego pozwala na niesamowicie cyniczny ciąg dalszy rozprawy o formie i treści. Tym razem treścią jest śmierć – śmierć bohatera i autora, człowieka brutalnie pozbawionego życia. Korzystając z wzorca powieści kryminalnej Houellebecq oddala samo pytanie o istotę śmierci, jej społeczny wydźwięk i, znowu, o samotność w jej obliczu, kierując czytelnika w stronę rozrywki, zagadki, którą siłą rzeczy każdy z nas spróbuje rozwiązać. Zagadka, jak można się domyślić, okaże się jednak zupełnie nieistotna. Istotnym będzie jedynie fakt, przed którym zostaliśmy postawieni.



Mapa i terytorium to z pewnością niesamowicie mocna i sugestywna powieść. Jednak można tak o niej powiedzieć jedynie wtedy, gdy zagłębi się w jej sens. Sama treść, ciąg liter spisanych przez Houellebecqa, niejednego może znudzić lub zniechęcić – bohaterowie bowiem snują się jakby pozbawieni celu, rozprawiają o rzeczach  na pozór nieistotnych. Doskonale jednak wiemy, że pozory mylą.


Moja ocena: 7/10
 
Za możliwość przeczytania książki dziękuję
 


Autor: Michel Houellebecq 
Tytuł: Mapa i terytorium
Data wydania: 09.2015 (wznowienie)
Wydawnictwo: W.A.B
Liczba stron: 384

poniedziałek, 18 stycznia 2016

"Ginekolodzy" Jürgen Thorwald - recenzja





 Rzeźnicy w obronie moralności


Książki Jürgena Thorwalda – niemieckiego pisarza i dziennikarza – czytane są przez czytelników na całym świecie. Autor doskonale znany jest ze zbeletryzowanej historii odkryć w dziedzinie chirurgii, Stulecia chirurgów, która, tak samo jak Triumf chirurgów, powstała na podstawie zapisków jego dziadka. Tym razem dziennikarz pozwala nam zapoznać się z mniej chlubną dziedziną medycyny, ginekologią. Jak czytamy we wstępie: czasy, kiedy Thorwald podziwiał pionierów medycyny (...) już minęły.





Ginekolodzy to książka brutalna – to chyba najlepsze słowo, które może oddać treść znajdującą się w dziele o tak znaczącej, krwistoczerwonej okładce. Thorwald ukazuje niesławne początki ginekologii, która, pomimo upływu lat, nie stawała się wcale bardziej przełomowa, a co ważniejsze bardziej otwarta na pacjentki. Postępowe metody zachowań, badania i operacji lekarzom przychodziły z bólem porównywalnym do bólu narodzin. Na nich jednak nierzadko czekała chwała, pieniądze i uznanie potomnych. Na operowane przez nich kobiety, będące królikami doświadczalnymi, czekał tylko ból i komplikacje, które bardzo często doprowadzały do śmierci.



Chociaż doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że niełatwo jest wprowadzić innowacyjne rozwiązania, które kłócą się z ogólnie przyjętymi zasadami (niech Kopernik posłuży za przykład), niezmiernie trudno jest zrozumieć, z punktu widzenia osoby żyjącej w XXI wieku, w jakim ciemnogrodzie musiały żyć kobiety i lekarze, próbujący odmienić ich los. Tyczy się to nie tylko średniowiecza, ale także XVII, XVIII a nawet XX wieku. Zresztą do tej pory musimy borykać się z co najmniej dwoma problemami, które Thorwald poruszył w swojej książce – podejściem do antykoncepcji i aborcji. Jednak po kolei. Na samym początku Ginekologów autor wprowadza nas w świat medycyny poprzez przywołanie historii ginekologii w ogromnym skrócie, który zostanie rozwinięty w dalszej części książki. Dowiadujemy się o zatrważającej liczbie kobiet zmarłych podczas porodów i nieudanych operacji, o wyścigach w wycinaniu mięśniaków wraz z macicą, o mężczyźnie, który został spalony na stosie dlatego, iż chciał odebrać poród (początkowo tylko kobiety, które już rodziły mogły być akuszerkami) o rozerwanych kroczach, pochwach i przetokach, sprawiających, że te kobiety, którym udało się przeżyć, do końca życia cierpiały katusze podczas chodzenia, uprawiania seksu i oczywiście podczas rodzenia (czego nie mogły odmówić). I crême de la crême okropieństw i zacofania opisanego przez autora, które to będą ciągnąć się przez kolejne wieki – władza kościoła.



Kościół i szeroko rozumiane pojęcie moralności odgrywają ogromną rolę w książce Thorwalda i  nie skłamię jeśli powiem, iż były głównym czynnikiem opóźniającym dokonania w zakresie ginekologii. Biblia stała się najważniejszym wykładnikiem tego co można, a czego nie można robić w ramach medycznej opieki nad kobietą. Dlatego też wszelkie operacje oraz porody odbywały się pod pierzynami, by mężczyzna nie mógł zobaczyć grzesznego podbrzusza, które z całą pewnością seksualnie pobudzi jego myśli. Jeszcze przez dziesiątki lat lekarze, którzy odważyli się zbadać kobietę bez przykrycia nazywani byli zboczeńcami, którzy nie myślą o moralności, lecz o własnych żądzach. Przyświecający wielu mężczyznom odpowiedzialnym za zdrowie swoich pacjentek biblijny cytat w bólu będziesz rodziła dzieci był dla nich ważniejszy od zdrowia i życia kobiet, które uważało się przecież za największe źródło grzechu. Społeczeństwo było zaślepione religijnymi prawdami, świętym gniewem skierowanym w  stronę co odważniejszych lekarzy i kobiet, które próbowały zyskać chociaż odrobinę wolności.



Thorwald postarał się, by jego książka była barwna a czasem nawet dowcipna (choć zwykle jest to czarny humor). Od Ginekologów trudno się oderwać pomimo tematyki, która niejednokrotnie sprawiała, że zaciskałam zęby ze złości. Wszystko to dzięki stylowi autora, jego umiejętności łączenia faktów i płynnego przechodzenia z jednej kwestii na drugą. Thorwald obszernie omówił najważniejsze zagadnienia związane z ginekologią, od samego porodu, przez operacje jajnika i cesarskie cięcie, aż po antykoncepcję, aborcję i bezbolesne rodzenie. Odczuwam jednak mały niedosyt, który – w przypadku tego typu publikacji – jest dla mnie dość sporym zarzutem. Chociaż autor niejednokrotnie odsyła nas do źródła, książka nie zawiera bibliografii, co znacznie utrudnia czytelnikowi głębsze zainteresowanie się problemem a także sprawdzenie kompetencji pisarza.



Thorwald w niesamowicie wciągający sposób zaserwował nam kawałek bolesnej, brutalnej historii, która trwa nadal – nie bez powodu ostatni rozdział Ginekologów poświęcony jest zagadnieniu bezbolesnego, bo świadomego rodzenia. Z pewnością można wyciągnąć z tego jedną myśl: kobiety nie powinny patrzeć w przeszłość i dziękować za teraźniejszość. Medycyna musi iść do przodu, a myślenie o dobrodziejstwach współczesności może ją tylko zastopować. Kobiety muszą być nastawione na krytykę, na udoskonalenia, które pomogą im, nie lekarzom, które sprawią, że będą szczęśliwe, spełnione i wolne. 


Moja ocena: 8/10
 
Za możliwość przeczytania książki dziękuję
Autor: Jürgen Thorwald 
Tytuł: Ginekolodzy 

Data wydania: 13.01.2016 
Wydawnictwo: Marginesy 
Liczba stron: 392