The Great Pretender
Wydawnictwo Literackie, które w maju 2013 roku przedstawiło czytelnikom osławiony Kronos Witolda Gombrowicza, postanowiło po raz kolejny wydać gombrowiczowskie opus magnum, tym razem w postaci jednej książki. Dziennik 1953 – 1969 prezentuje się wprost przepięknie – twarda oprawa, prawie 1000 stron uczty literackiej, którą przez swoje rozmiary trudno pewnie uchwycić w dłonie, a do tego patronujący lekturze sam Witold G. popatrujący w dal, gdzieś poza nami. Nie sposób się nie skusić.
Ale na samym początku odrobina faktów na
temat powstania Dziennika. Gombrowicz rozpoczął pisanie swojego dzieła w
Buenos Aires w 1953 roku, zakończył zaś w
Vence w 1969. Ujrzał światło dziennie głównie dzięki Kulturze,
która jako jedyne pismo nie wieszała psów na Gombrowiczu oraz Jerzemu
Giedroyciowi – wydawcy, który uwierzył w moc Dziennika. Choć pierwotnie
wydawany był w trzech tomach, przede wszystkim ze względów edytorskich, Dziennik
1953 - 1969 jest jednym ogromnym, spektakularnym przedsięwzięciem
literackim i jako takie został wydany przez Wydawnictwo Literackie.
Czym jest Dziennik Gombrowicza?
Na to pytanie można by odpowiadać w nieskończoność. To wspaniałe dzieło
literackie, które zawiera w sobie wiele dzieł. Nie da się bowiem rozpatrywać Dziennika
jako utworu nakierowanego wyłącznie na jedną formę. Znajdziemy tu wszystko
czego tylko dusza zapragnie – eseje krytycznoliterackie i filozoficzne,
anegdoty z życia pisarza i Argentyńczyków, klucze do interpretacji jego utworów
i jego samego. Gombrowicz zdawał sobie sprawę z tego, że czytelnik może czuć
się powalony ogromem jego dzieła, a samego siebie nazywa „wieśniakiem z
Sandomierskiego [który] wszedł do fabryki roztrzęsionej, wibrującej i spaceruje
po niej, jakby chodził po własnym ogrodzie”. Prawdopodobnie niejeden czytelnik
zrezygnuje z lektury po kilku, może kilkunastu stronach, gdy całe to
monumentalne dzieło spadnie na jego biedną, nieprzystosowaną do wielkości
głowę. Warto jednak zagryźć zęby i brnąć dalej w te gombrowiczowskie
rozważania. Jest to wyzwanie intelektualne, na które warto odpowiedzieć.
Dziennik to
również zabawa formą, która przez całe życie nie opuszczała Gombrowicza. The Great Pretender – z całą pewnością jest to miano, które doskonale określa tego
autora. Ukrywający się za wieloma maskami Gombrowicz nie potrafił ich zdjąć,
choć sam pisze, że Dziennik jest jego własnością prywatną, to zdawał
sobie sprawę z tego, że ta prywatność jest tylko grą przeznaczoną dla
czytelnika: „Piszę ten dziennik z niechęcią. Jego nieszczera szczerość męczy
mnie. Dla kogo piszę? Jeśli dla siebie, dlaczego to idzie do druku? A jeśli dla
czytelnika, dlaczego udaję, że rozmawiam ze sobą? Mówisz do siebie tak, żeby
cię inni słyszeli?” Odnalezienie Gombrowicza w tym labiryncie jest niezwykle
trudne. Dla współczesnego czytelnika może okazać się możliwe, choćby w połowie,
dzięki Kronosowi, który w przeciwieństwie do Dziennika nie jest
dziełem literackim lecz suchym zapisem faktów. Czy jednak wielki mistyfikator
kiedykolwiek ukaże swoim czytelnikom prawdziwą twarz? Nie sądzę.
Dziennik jest
w końcu głosem pisarza o innych pisarzach. W wielu tekstach dotyczących polskich
i zagranicznych autorów znajdziemy ironię, zarzucanie braku talentu czy
kiczowatość. Nie raz uśmiechniemy się lub nawet zaśmiejemy się w głos.
Rozprawia się z sobie współczesnymi ale także ze starszym pokoleniem, które już
wtedy (a co dopiero teraz) uznawane było za geniuszy. Wytyka przywary pisarzy i
czytelników, którzy nierzadko łykają wszystko co tylko pięknie im się przedstawi.
Jego pokłon (oczywiście w krzywym zwierciadle) w stronę Sienkiewicza, do tej
pory wywołuje mój uśmiech: „Potężny geniusz! i nigdy chyba nie było tak
pierwszorzędnego pisarza drugorzędnego. To Homer drugiej kategorii, to Dumas
Ojciec pierwszej klasy”. Uczta dla miłośników literatury wszelakiej, którzy nie
przyjmują wszystkiego za pewnik i nie uwielbiają tylko dlatego, że robią to
wszyscy.
Na sam koniec warto wspomnieć o posłowiu
Wojciecha Karpińskiego, który stara się pomóc czytelnikowi w pojęciu ogromu Dziennika.
Oczywiście bez woli odbiorcy marne są jego szanse. Karpiński wskazuje nie tylko
na historię powstania Dziennika, ale także na inspiracje Gombrowicza,
jego próbę czerpania z wielu i zmieniania wszystkiego co zna, na swoją własną,
niepowtarzalną modłę. Ten krótki, przemyślany tekst może odrobinę oświetlić
drogę przez Dziennik Gombrowicza.
Dziennik 1953 – 1969 to
niewątpliwie jedno z ważniejszych dzieł w polskiej literaturze, nie tylko
współczesnej! Zachwyca swoim ogromem i formą, pięknem myśli i sarkastycznym
humorem. Zachwyca również sam Gombrowicz:
Poniedziałek – Ja.
Wtorek – Ja.
Środa – Ja.
Czwartek – Ja.
Autor: Witold Gombrowicz
Tytuł: Dziennik 1953 – 1969
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: maj 2013
Liczba stron: 1004
Oprawa: twarda
Gatunek: dziennik
Mam dwa wielkie marzenia - dwa wyzwania literackie. To właśnie Dziennik Gombrowicza oraz Dziennik Maraiego... Pięknie opisałaś, chcę sięgnąć jeszcze bardziej...
OdpowiedzUsuńRzeczywiście wielkie marzenia, zważając na objętość obu dzieł :) Chciałoby się powiedzieć- czytaj! jednak wiem, że do niektórych utworów trzeba wewnętrznie dojrzeć (nie wiem czy kiedykolwiek przeczytam "Ulissesa"). Mam jednak nadzieję, że kiedy już sięgniesz po "Dziennik" Gombrowicza, nie zawiedzie on Twoich wielkich nadziei :)
UsuńCzuję się zachęcona do przeczytania tej książki:) Dzięki!:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że przyniesie Ci tyle literackich zachwytów, co mnie :)
UsuńŚwietny blog, zapraszam do siebie jestem tu nowa. http://morningdew99.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń