To, co pozostaje w ukryciu
Tym, co znajduje się w cieniu, kryje się z dala od ludzkich spojrzeń, zwykle zajmują się twórcy horrorów. To temat, który niesamowicie mocno działa na psychikę, zwłaszcza delikatnych czytelników, wyobrażających sobie stwory spoglądające na nich spod łóżka czy z głębi szafy. Tym razem jednak to proza obyczajowa zainteresowała się motywem wyciągniętym rodem z powieści grozy.
Damián stracił pracę. Czuje się zagubiony
i nieszczęśliwy, choć nie wiadomo czy można to przypisać zwolnieniu, czy może
nieudanemu, samotnemu życiu, które wiedzie z dala od nawet drobnych
przyjemności. Pewnego dnia, jakby za podszeptem swojego drugiego „ja”, Damián
dokonuje kradzieży na targu staroci. Zabiera spinkę do krawata z inicjałami
S.O. Choć to irracjonalne, ma ona być prezentem dla człowieka, z którym Damián
rozmawia… w swojej wyobraźni. Jednak zostaje przyłapany na kradzieży, a w
odruchu paniki ucieka i chowa się w starej szafie. Niebawem antyk zostaje
zabrany do nowej właścicielki, razem z Damiánem ukrywającym się w środku. Choć
mężczyzna niejednokrotnie ma okazję, by opuścić swoje tymczasowe lokum,
postanawia w nim pozostać. Z ukrycia obserwuje nieświadomą rodzinę, z którą
mieszka.
Z
cienia Juana José Millása jest powieścią zaskakującą, choć
niektóre fabularne rozwiązania nasuwają się czytelnikowi same, bez większych
problemów. Pierwszym czynnikiem, który wzbudził we mnie pewnego rodzaju
zdziwienie, był początek powieści. Bohater, jak gdyby nigdy nic, przeprowadza
ze sobą wywiad, rozważając rosnące słupki statystyk czy przerwy na reklamy.
Zdaje sobie sprawę z tego, że Sergio O’Kane jest wytworem jego wyobraźni,
jednak nie przeszkadza mu to w najmniejszym stopniu opowiadać wyimaginowanemu
prowadzącemu talk-show o seksualnych doświadczeniach z przyrodnią siostrą czy
chłodzie, z jakim przez całe życie spotykał się ze strony ojca. Początkowe
zdziwienie przerodziło się w rozbawienie, współczucie a później, niestety, w
irytację. Autor wymyślił dość ciekawy sposób na to, by przedstawić nam swojego
dziwnego, zamkniętego w sobie bohatera. Jednak im dalej w las, tym bardziej denerwował
mnie wywiad z O’Kanem, dlatego wznosiłam modły do bogów literatury, by ten sposób
narracji zakończył się najszybciej, jak się da. Wysłuchali moich modlitw i dalej
było już tylko lepiej.
Millás, wykorzystując motywy zaczerpnięte
z literatury grozy (stworzenia kryjące się w mroku, duchy), by zadać czytelnikowi
pytanie o istotę człowieczeństwa – nie w sensie moralnym, lecz społecznym. Czy osoba
mieszkająca we wnęce, niewidoczna dla mieszkańców, choć pomagająca im każdego
dnia, nadal pozostaje istotą ludzką? Potrzeby Damiána ograniczone są do
minimum, kontakt z resztą społeczeństwa wydaje się całkowicie niepotrzebny,
ciało zaś stopniowo staje się elementem ograniczającym swobodę. Mężczyzna nie
czuje się w żaden sposób związany ze światem. Przynależy jedynie do szafy i
rodziny, u której zamieszkał. Jego siostra, która zawsze była dla niego
wyznacznikiem atrakcyjności i symbolem seksualnego spełnienia, schodzi na
dalszy plan. Jej rysy powoli stają się coraz mniej wyraźne, jakby odsuwając Damiána
od starego życia, by przybliżyć go do nowej egzystencji jako istota materialna,
choć niezauważana. Czy człowiek może stać się duchem z własnej woli?
Z
cienia to także przewrotna i dość nietypowa historia miłosna.
Nie ma w niej romansu, przynajmniej nie bezpośredniego, brak w niej także
uniesień erotycznych. To subtelna opowieść o czystym uczuciu, nieuświadomionym
choć wyraźnie wpływającym na działania bohatera. Millás skupia się na relacji
budowanej z oddali, przez ścianę szafy. Pokazuje, jak obserwacja cudzego życia,
jego drobnych nawyków i małych natręctw, może doprowadzić do pełnego
zrozumienia, a przez to do niczym nieskażonej miłości. Zupełnie zatem nie dziwi cytat otwierający powieść Millása:
Wszystkie historie miłosne to w rzeczywistości historie o duchach.
Moja ocena: 6,5/10
Za podróż wgłąb szafy dziękuję
Autor: Juan José Millás
Tytuł: Z cienia
Data wydania: 15.03.2017
Tłumaczenie: Karolina Jaszecka
Liczba stron: 208
Wydawnictwo: Czarna Owca