wtorek, 4 sierpnia 2015

"Gdzie jesteś, Amando?" Dennis Lehane - recenzja

4 sierpnia 1965 roku urodził się Dennis Lehane - amerykański pisarz i scenarzysta, znany przede wszystkim z powieści Rzeka tajemnic i Wyspa skazańców. Z okazji okrągłych 50 urodzin autora, zapraszam do zapoznania się z recenzją czwartej części cyklu Kenzie-Gennaro.




Konflikt tragiczny

 


Gdzie jesteś, Amando? to kolejna powieść kryminalna autorstwa Dennisa Lehane’a, która skupia się na losach dwójki detektywów – Patricka Kenzie i Angeli Gennaro. Na jej podstawie powstał film w reżyserii Bena Aflecka, jednak nigdy w życiu nie odważę się zobaczyć chociaż krótkiego jego fragmentu. Nie sądzę bowiem, aby Afleckowi udało się chociaż w jednej setnej ukazać genialny klimat i napięcie, które w powieści Lehane’a narasta przy każdym następnym rozdziale.





Cały Boston żyje zaginięciem czteroletniej Amandy McCready. Policja, prasa, sąsiedzi, przechodnie – każdy z nich robi wszystko co w swojej mocy, aby pomóc zrozpaczonej rodzinie odnaleźć małą. W tym przypadku „zrozpaczona rodzina” oznacza ciotkę i wuja Amandy, którzy wszystkie pieniądze przeznaczają na nagłośnienie sprawy zaginięcia ich siostrzenicy. Matka dziewczynki, zbyt zajęta piciem piwa i oglądaniem samej siebie w talk-showach, nie sprawia wrażenia zainteresowanej zaistniałą sytuacją. Choć każdy obywatel Bostonu pomaga w odszukaniu Amandy, jej ciotka postanawia zatrudnić Patricka i Angie, przekonana o tym, że to właśnie oni odnajdą dziecko. Dwójka detektywów bez przekonania bierze to zlecenie i dość szybko wpada na trop, który pominęła policja.



Każdy, kto miał przyjemność zapoznać się już z twórczością Dennisa Lehane’a wie, że po jego książkach należy się spodziewać świetnej fabuły, znakomicie uknutej intrygi, błyskotliwych dialogów i przede wszystkim dobrej zabawy. Gdzie jesteś, Amando? nie jest wyjątkiem.

Można by powiedzieć, że fanom kryminałów wystarczy dobra zbrodnia i trzymające się kupy śledztwo. I zwykle tak właśnie jest. Jednak kiedy pisarz pokazuje nam, że nie tylko logicznie kreuje świat przedstawiony, ale także potrafi stworzyć postaci posiadające dylematy związane ze społecznymi konfliktami, wtedy dopiero poznajemy jego prawdziwą wartość. Autorowi udało się sprawnie połączyć motywy kryminalne z problematyką zaniedbania dziecka, a także pojęcia moralności. Właśnie dzięki temu fabuła powieści jest tak magnetyzująca i wciągająca. Chciałoby się wręcz powiedzieć, że świetność tego kryminału bardziej wiąże się z ukazaniem wadliwości naszego społeczeństwa, niż z misternie splecioną intrygą wymyśloną przez Lehane’a. Co więcej – gdyby nie tak silnie ukazane podłoże psychologiczne i socjologiczne, fabuła powieści byłaby tylko kolejną historią, która, choć dostarcza rozrywki, stanowi wyłącznie kryminalną zagadkę do rozwiązania i zapomnienia. Całe szczęście Lehane postanowił rozbudować swoją powieść, dzięki czemu wszystko w jego świecie staje się bardziej autentyczne, naturalne, a przez to jeszcze silniej przeraża.



Kreacja postaci to kolejna rzecz, która w przypadku tego autora jest wielkim i w dodatku niezmiennym plusem. Prócz dwójki detektywów i nieodłącznego Bubby Rogowskiego, pojawiają się także inne majstersztyki, sprawiające, że powieści Lehane’a czyta się z ogromną przyjemnością, a z czasem nawet z pewną dozą przywiązania. W tym przypadku najlepszym dokonaniem pisarza okazała się postać matki Amandy, Helene. Jest ona bohaterką tak denerwującą i antypatyczną, że jestem pewna iż wielu czytelników będzie miało ochotę cisnąć książką w ścianę w nadziei, że jakimś cudem uszkodzi tę zapijaczoną i tępą kobietę. W tym właśnie ujawnia się niekwestionowana wielkość pana Lehane’a – w umiejętności stworzenia postaci, które są w stanie spowodować w czytelniku skręt kiszek, nagły przypływ złości i niekontrolowane zgrzytanie zębami, by chwilę później skupić jego uwagę na bohaterze, który od pierwszych chwil wzbudza ogromną sympatię swoim bezczelnym zachowaniem i ostrym poczuciem humoru. Tworzone przez niego postaci są tak samo prawdziwe jak te w naszym życiu. Przejawia się to nie tylko w nakreśleniu charakterów i specyficznych dla postaci zachowań, ale także w dialogach, które od samego początku do końca cechują się ogromną naturalnością i swobodą. Nie ukrywam, że to właśnie tym Lehane zaskarbił sobie moją życzliwość. Jego płynny, niczym nieskrępowany styl, ukazujący się zarówno w prowadzeniu dialogów jak i narracji (charakteryzującej się czasami wręcz swawolnym stylem, ze względu na wykorzystanie narracji pierwszoosobowej), jest dla czytelnika źródłem czystej przyjemności z czytania. Błyskotliwy dowcip, realistyczne postaci, znakomite dialogi, intryga na najwyższym poziomie i jeszcze to coś – niepodrabialny styl Lehane’a. Wszystko to sprawia, że pióro tego amerykańskiego autora jest niewątpliwie jednym z najlepiej służących temu gatunkowi.



Gdzie jesteś, Amando? to obowiązkowa pozycja dla fanów kryminałów, a tym bardziej dla wielbicieli Dennisa Lehane’a. Szkoda byłoby stracić świetną rozrywkę, jaką mogą przynieść tylko naprawdę dobre powieści kryminalne. A ta pozycja bez dwóch zdań się do takich zalicza.



Moja ocena:

 


Tytuł: Gdzie jesteś, Amando?
Autor: Dennis Lehane
Data wydania: 12.04.2012
Rok pierwszego polskiego wydania: 2008
Liczba stron: 544
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Gatunek: sensacja, kryminał

 

4 komentarze:

  1. Mam inną książkę Lehane’a, też kryminał. Jeśli mi się spodoba, zajrzę również do tej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że jego kryminały wciągną Cię tak samo, jak mnie. Jedynie ostatnia część tego cyklu była dla mnie zawodem - pozostałe to majstersztyk :)

      Usuń
  2. Jestem miłośniczką kryminałów, więc zapiszę sobie ten tytuł :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie - polecam prawie całą serię z tą dwójką detektywów. Lehane jest prawdziwym mistrzem kryminału :)

      Usuń

Zostaw po sobie ślad, za każdy jestem niezmiernie wdzięczna :)
Pamiętaj jednak o netykiecie. Wiadomości niecenzuralne, obelżywe i niezwiązane z tematem będą kasowane bez mrugnięcia okiem. Jeśli chcesz, żebym do Ciebie zajrzała, zostaw swój adres pod komentarzem :)