wtorek, 29 marca 2016

"Hotel New Hampshire" John Irving - recenzja




Zaszajbowani na amen


Istnieją autorzy, którzy potrafią poniewierać nami z siłą małego huraganu, targać ich emocjami, szarpać intelektem a dodatkowo pozbawić ich starego, dobrego snu, którego czytelnik - ofiara, cierpiąca na syndrom sztokholmski - dobrowolnie zrzeka się na rzecz wspomnianej poniewierki, przyjmowanej raz ze łzami, raz z radością. John Irving jest właśnie takim autorem.




O Winie Berrym można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że jest realistą. Ojciec piątki dzieci, kochający mąż i amatorski treser niedźwiedzi (właściwie jednego, dość starego niedźwiedzia), wciąż żyje w czasie przyszłym, myśląc o tym, co zrobi niebawem – zarobi na studia na Harvardzie, zdobędzie tytuł naukowy, znajdzie pracę. Jego życie nie układa się jednak tak łatwo, jakby sobie tego wymarzył. W planach przeszkadza mu brak pieniędzy i wojna, a później także pewien śmierdzący pies, który nie daje spokoju jemu i rodzinie nawet po śmierci. Win jednak nie poddaje się i wciela w życie każdy genialny pomysł. Jednym z nich jest tytułowy „Hotel New Hampshire” – założony w miasteczku, które zupełnie nie potrzebuje hotelu. Przynosi jednak rodzinie Berrych niezapomniane chwile, wpycha ich w wir nie zawsze przyjemnych wydarzeń, kształtuje ich życie. Przecież każdy małolat powinien się wychować w jakimś zwariowanym hotelu.



„Jeśli przeczytałeś jedną książkę Irvinga, przeczytałeś je wszystkie” – mógłby powiedzieć jakiś malkontent, który w powracających motywach widzi tylko wtórność autora i brak inwencji twórczej. Takim malkontentom odradzam lekturę, bo rzeczywiście, Irving nie stroni od obranych wcześniej tematów, od wiecznie obecnego Wiednia, cyrku, niedźwiedzi czy homoseksualizmu. Czy oznacza to jednak, że pisarz zjada własny ogon jak mityczny Uroboros? Nigdy w życiu. Jak przystało na prozę Irvinga jest świeżo, zabawnie, czasem smutno a nawet przerażająco, choć przecież czytelnik, który zna już twórczość tego pana wie, czego może się spodziewać. Ja się spodziewałam, a nie umniejsza to ani trochę przyjemności z lektury, jaką czerpałam w każdej minucie poświęconej Hotelowi New Hampshire.



Tym razem Irving rozprawia się nie ze światkiem pisarskim (choć w powieści nie mogło zabraknąć choćby skromnego literackiego epizodu), nie z nietolerancją, lecz z gwałtem. To właśnie przemoc na tle seksualnym wysuwa się na pierwszy plan Hotelu New Hampshire, którą autor próbuje ukazać czytelnikowi w całej krasie – od aktu, przez traumę, lęk, wyparcie, aż po wściekłość i ostateczne rozprawienie się z tym, co zaszło lata temu, choć ani trochę nie ulotniło się z umysłu ofiary. Irving od zawsze był niesamowicie bystrym obserwatorem, wrażliwym na krzywdę wobec człowieka, na nierówności, które rządzą światem – stąd też w jego twórczości nierzadko pojawiają się homoseksualiści, transseksualiści czy feministki, wszyscy marginalizowani w naszym nietolerancyjnym społeczeństwie, u Irvinga otrzymywali głos, silny i niezależny. Tak samo wygląda to w przypadku ofiar gwałtu, których na kartach Hotelu New Hampshire spotkamy wiele, wprowadzanych niby mimochodem, jednak zostawiających swój ślad, wpływających na bohaterów. Jeśli ktoś podczas lektury pomyśli, że jest ich tam za dużo, że to nierealistyczne, że przecież aż tyle napotkanych kobiet nie mogło paść ofiarą gwałciciela, radzę zastanowić się nad tym dwa razy.



Proza Irvinga przynosi tak wiele zastanowienia, tak wiele uczuć, nie tylko dlatego, że autor doskonale oddaje materię świata, wraz z jego dramatami i absurdami, ale głównie dzięki umiejętności kreowania postaci żywych i charakternych, nie pozbawionych wad, a przez to tak bliskich nam, czytelnikom. Hotel New Hampshire okazał się kolejną powieścią, która pozwoliła mi zapoznać się z bohaterami zdolnymi do wielkich poświęceń i wielkich krzywd, śmiejących się prawdziwie, aż do bólu brzucha, rozpaczających aż do omdlenia, kochających do utraty zmysłów. To postaci, które nie mogą nie wzbudzić uczuć – to po prostu niewykonalne. Jak można nie kochać małej Lilly, dziewczynki a później kobiety, która rośnie i je tylko ciut ciut, zaś kocha, pracuje i pochłania cały świat ciut, ciut za bardzo? Jak można nie śmiać się razem z Franny i Johnem, podsłuchujących hotelowych gości? Jak można nie cierpieć i nie płakać razem z nimi? Nie można.



Hotel New Hampshire to absurd, to humor, dramat i psychologia (tej jest nawet sporo, bo i Freud, choć nie ten Freud, jest jednym z bohaterów). To jazda bez trzymanki, którą może nam zaserwować tylko taki mistrz jak John Irving. Ja piszę się na każdą karuzelę, na każde cyrkowe przedstawienie i  każdy show z niedźwiedziem, które ten autor ma w zanadrzu.

Moja ocena: 
 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję


Tytuł: Hotel New Hampshire
Autor: John Irving
Data wydania: 17.03.2016 (wznowienie)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 560

sobota, 26 marca 2016

"Wszystko, czego wam nie powiedziałam" Celeste Ng - recenzja

 

Niszcząca siła niedopowiedzeń


Rodzina doskonała? Taki twór nie istnieje, choć czasem, gdy spoglądamy na zadowolonych z życia sąsiadów czy znajomych, wydaje nam się, że może komuś udało się stworzyć małą, domową utopię, bezpieczną przystań dla najbliższych. Kiedy jednak przyglądamy się im z bliska, nie ważne, jak szczęśliwi mogliby się nam wydawać, zawsze znajdziemy rysy na tym idealnym wizerunku. Nierzadko te rysy okazują się bliznami, które mają nieznośną tendencję do pękania.


O rodzinie Lee nikt nie powiedziałby, że są idealni. To słowo nie pasowało do mieszanego małżeństwa żyjącego w Stanach Zjednoczonych w latach siedemdziesiątych. Można by powiedzieć, że są inni, że się wyróżniają, albo, jak czyniło już wielu mieszkańców Middlewood, że nie mogą odnaleźć drogi do Chin. Jednak Marylin i James żyją pełnią życia, ciesząc się każdym dniem u boku trójki dzieci - Natha, Hannah i Lydii, która jest oczkiem w głowie obojga rodziców. To właśnie Lydia zostaje znaleziona martwa w miejscowym jeziorze, ze zniekształconą połową twarzy i wodnistymi oczami. Czy świat może legnąć w gruzach w przeciągu jednej minuty?

Książka Celeste Ng mogła okazać się spektakularną klapą. Kolejna opowieść o zaginionej dziewczynie? Przecież doskonale znamy tę historię, mordercą zawsze jest najbardziej niepozorny mieszkaniec niewielkiego miasteczka. Jednak autorka sprawnie uciekła od wątku kryminalnego i zaproponowała swoim czytelnikom powieść psychologiczną i obyczajową, w której śmierć jest tylko pretekstem do zadawania pytań o życie, a zagadka domniemanego morderstwa Lydii jest dużo mniej ciekawa, niż przyczyna powolnego rozpadu szczęśliwej na pozór rodziny. Ng pozwala nam spojrzeć z boku na życie każdego z bohaterów, na ich przemyślenia i tak różne interpretacje sytuacji przeżywanych wspólnie. Pomimo iż jesteśmy biernymi obserwatorami, nie stajemy się niewrażliwi na losy Marylin i Jamesa, uczestniczymy w chwilach ich szczęścia i smutku, w momentach samotności i dumy z dzieci, które stają się pewnego rodzaju możliwością ziszczenia się ich najskrytszych pragnień, niespełnionych ze względu na nieprzystosowanie społeczeństwa a także prozę życia, powoli wyniszczającą ich wyobrażenia o sobie i swojej przyszłości. Czy marzenia mogą okazać się przyczyną upadku?

Wszystko, czego wam nie powiedziałam jest powieścią o niszczącej sile obsesyjnych marzeń, dążenia za wszelką cenę do tego, by nie stać się kopią swoich rodziców, osiągnąć więcej, niż oni. Dlatego też Marylin opętana jest myślą o zostaniu lekarką. Wykonywanie typowo męskiego w tamtych czasach zawodu jest nie tylko próbą udowodnienia otoczeniu, że ładna blondynka może być także inteligentna, ale przede wszystkim pokazania swojej matce, iż miejsce kobiety nie znajduje się tylko w kuchni. James również ucieka od dziedzictwa przekazanego mu przez rodziców, jednak przez wzgląd na rasową odmienność skazany jest na niepowodzenie i samotność przez wiele lat nauki. Oboje wyróżniają się w zmaskulinizowanym, białym i nietolerancyjnym społeczeństwie. Nie zdają sobie jednak sprawy z tego, iż ta inność i cierpienie z nim związane ich łączy. Brak komunikacji, małe niedopowiedzenia i opacznie zrozumiane słowa przypominają małe kamienie, które w niewielkiej ilości mogą być nieszkodliwe. Szybko jednak zmieniają się w lawinę, z której trudno będzie wyjść cało.

Powieść Celeste Ng zadziwia głębią portretów psychologicznych. Każdy z bohaterów miał możliwość przekazania swojej wersji prawdy, swojej wizji rzeczywistości, która tak silnie różniła się od innych. Autorka pozwala nam poznać Lydie i Natha, a także małą Hannah, która, jako najmłodsza z rodzeństwa, zdaje się być jedynie dodatkiem, niewiele znaczącym przedmiotem w życiu rodziny Lee. Każde z nich przyjmuje swoją rolę z cichą zgodą, aprobując niepisane zasady i dostosowując swoje życie do rytmu całej rodziny. Jednak ta cisza, tak samo jak w przypadku ich rodziców, również okazuje się zgubna. Dotyczy to przede wszystkim Lydii, która, wykreowana w pełni przez Marylin i Jamesa, ich marzenia i oczekiwania, stopniowo oddala się od własnego “ja”, stając się jedynie projekcją idealnego dziecka.

Wszystko, czego wam nie powiedziałam to zaskakująco dobry debiut, doskonały początek pisarskiej kariery Celeste Ng. To powieść mądra, buzująca od emocji, które uchodzą z nas dopiero przy ostatnim zdaniu. Jestem ciekawa, co też autorka przygotuje dla nas następnym razem.

Moja ocena: 7/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję

Przypominam również o konkursie, w którym możecie wygrać powieść Wszystko, czego wam nie powiedziałam i zadać pytania autorce
http://okiemwielkiejsiostry.blogspot.com/2016/03/konkurs-z-wywiadem-celeste-ng-autorka.html


Autorka: Celeste Ng
 
Tytuł: Wszystko, czego wam nie powiedziałam
 
Data wydania: 11.02.2016
 
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
 
Liczba stron: 332

piątek, 25 marca 2016

"Wróżenie z wnętrzności" Wit Szostak - recenzja


Opowieść o wielkich ucieczkach


Moje pierwsze spotkanie z twórczością Wita Szostaka mogę uznać za pełen sukces. Wróżenie z wnętrzności okazało się dokładnie tym, czego się spodziewałam - powieścią ambitną, pełną przemyśleń i sensów, które kryją się w skomplikowanej materii słowa.


Jestem głupim bratem mojego mądrego brata, on ma wszystko, a ja nic i tak jest dobrze. Tak właśnie rozpoczynają się szepty Błażeja, mężczyzny, który zrezygnował z życia na zewnątrz. Cały jego świat zamyka się we wnętrznościach, którymi, w przeciwieństwie do wielu innych osób, nie dzieli się z nikim. Chociaż brat Mateusz i jego żona, Marta, prawie go nie zauważają, Błażej doskonale widzi wszystko, co dzieje się w Poświatowie, wszystko, co dzieje się między Mateuszem i Martą - parą, która oddaliła się od dawnego życia i postanowiła zamieszkać na starym dworcu. Błażej szepcze opowieść o nich, o bogach Poświatowa, bogach urodzaju i zniszczenia, którzy muszą zbudować nowe życie po wielkim potopie.

Historia opisana przez Szostaka nie jest spektakularna, dlatego jeśli spodziewacie się akcji, odradzam Wam tę książkę. Właściwie odradzam ją także tym, którzy bez dialogów nie wyobrażają sobie dobrej powieści. Tak, zgadliście - Wróżenie z wnętrzności nie posiada dialogów, jest wyłącznie zapisem obserwacji Błażeja, jego wspomnień i przemyśleń. I to zapisem, nie da się ukryć, dość specyficznym, gdyż autor nie ucieka od dygresyjności, przeskakiwania w różne miejsca i czasy, powoli odkrywając przed czytelnikiem historię życia naszych bohaterów, jednocześnie eksplorując wnętrze Błażeja. Czyni to swobodnie i naturalnie, jakby pozwalając myślom rozpierzchać się w różnych kierunkach. A jednak stykają się one ze sobą w kluczowym momencie.

Wróżenie z wnętrzności, choć jest powieścią o stosunkowo niewielkich gabarytach, zawiera ogrom treści, które chowają się gdzieś w zakamarkach słów szeptanych przez Błażeja. To wielowątkowa opowieść o wielkich ucieczkach od rozczarowań tego świata, od rozbieżności pomiędzy wnętrzem a zewnętrzem, między wyobrażeniem a rzeczywistością. I tak Błażej ucieka w głąb siebie, zamieszkuje we własnych wnętrznościach i powoli znika ze świata, gdyż nie jest już częścią żadnej opowieści. Mateusz również ucieka, choć w sposób inny, dużo bardziej destrukcyjny. Zalewa swoje życie, przyjaciół i przyzwyczajenia hektolitrami wody, odcinając się od tego co było, budując wszystko na nowo, jakby tylko on i Marta przeżyli wielki potop. Jest to jednak ucieczka niepełna, niesatysfakcjonująca, która czeka na inne zakończenie tej historii.

Jednak historia nie toczy się tylko wokół dwóch braci bliźniaków, którzy kiedyś byli dla siebie lustrem, by później na zawsze przestać się w sobie odbijać. To także opowieść o Marcie, bogini Poświatowa, kobiecie żyjącej w dwóch światach, próbującej utrzymać więź pomiędzy dawnym, miejskim życiem, a tym, co nowe, wyrosłe po potopie dzięki mocy ziemi i przyzwyczajeń, których Marta ma setki, Mateusz zaś żadnego. Mówiąc o Marcie, a także jej przyjaciółce Sarze, Szostak przywołuje do opowieści subtelny erotyzm, który nierozerwalnie związany jest z siłą świadomej kobiecości, potrafiącej okiełznać chaos i niszczące konsekwencje ucieczki.

Powieść Wita Szostaka jest zaskakującą podróżą do wnętrza, opowieścią o stracie i bolesnym zanurzeniu się we wnętrznościach, które potrafią skrywać dużo więcej, niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. To także śmiały głos mówiący wyraźnie, iż ucieczka doskonała nie istnieje.

Moja ocena:
 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję


Tytuł: Wróżenie z wnętrzności
Autor: Wit Szostak
Data wydania: 21.10.2015
Wydawnictwo: Powergraph
Seria: Kontrapunkty
Liczba stron: 234

wtorek, 22 marca 2016

Konkurs z wywiadem - Celeste Ng, autorka powieści "Wszystko, czego wam nie powiedziałam"

 

 

Na początku lutego wydawnictwo Prószyński i S-ka umożliwiło blogerom zadanie trzech pytań debiutującej autorce, Celeste Ng. Najciekawsze jej zdaniem pytania miały zostać nagrodzone możliwością przeprowadzenia pełnego wywiadu w wybranej formie. Wczoraj dostałam przemiłą wiadomość, że to właśnie moje pytania najbardziej spodobały się pisarce, dlatego teraz to ja przychodzę do Was z konkursem, w którym będziecie mogli wygrać powieść Celeste Ng, Wszystko, czego wam nie powiedziałam


Zasady są bajecznie proste - wystarczy, że spytacie autorkę o co tylko macie ochotę. Autorka lub autor najciekawszych, najbardziej kreatywnych, lub po prostu najlepiej przemyślanych moim zdaniem pytań, zostanie nagrodzony. 

Kilka słów o książce, którą możecie wygrać:

"Lydia nie żyje. Jeszcze tego jednak nie wiedzą…" Tak zaczyna się ta znakomita debiutancka powieść opowiadająca o rodzinie Amerykanów chińskiego pochodzenia mieszkającej na prowincji w  Ohio w latach siedemdziesiątych. Lydia jest oczkiem w głowie Marilyn i Jamesa Lee; odziedziczyła jasnoniebieskie oczy matki i kruczoczarne włosy ojca. Rodzice pragną, by Lydia spełniła marzenia, które sami musieli porzucić – Marilyn chce, żeby została lekarzem, a nie gospodynią domową, James, żeby miała powodzenie wśród rówieśników i prowadziła bogate życie towarzyskie. Kiedy policja odnajduje ciało Lydii w pobliskim jeziorze, równowaga panująca w rodzinie Lee ulega gwałtownemu zaburzeniu i zmusza domowników do stawienia czoła długo skrywanym tajemnicom, które powoli oddalają ich od siebie. James, nękany poczuciem winy, decyduje się na nierozważny krok, który może doprowadzić do rozpadu jego małżeństwa. Marilyn, zdruzgotana i żądna zemsty, postanawia za wszelką cenę odnaleźć winnego śmierci jej córki. Starszy brat Lydii, Nathan, jest pewien, że osiedlowy łobuziak, Jack, maczał palce w tym, co spotkało jego siostrę. Jednak to najmłodsze dziecko w rodzinie – Hannah – dostrzega znacznie więcej niż, wszyscy przypuszczają, i być może tylko ona zna całą prawdę.
„Wszystko czego wam nie powiedziałam” to opowieść o rodzinie, historii i o tym, co dla człowieka znaczy dom; jednocześnie trzymająca w napięciu lektura i czuły portret rodzinny, przedstawiający podziały międzykulturowe i konflikty wewnątrzrodzinne, ukazujący sposoby, w jakie matki i córki, ojcowie i synowie, mężowie i żony przez całe życie usiłują się nawzajem zrozumieć*

Poniżej zamieszczam moje pytania i odpowiedzi Celeste Ng. Być może trochę przybliżą Wam one charakter autorki.

1) Pani ojciec był fizykiem, matka - chemiczką, siostra zaś inżynierką. Jak czuje się Pani w roli "artystycznej duszy" swojej rodziny?


Cała moja rodzina lubi czytać, więc w tym sensie wszyscy mamy pewne artystyczne skłonności. Jesteśmy kreatywni na różne sposoby: moja matka i siostra lubią pisać, mój ojciec lubił majsterkować. Myślę więc, że każde z nas wyraża się na swój sposób. Dla mnie słowa były po prostu najbardziej naturalnym narzędziem.

2) Jako amerykanka chińskiego pochodzenia i kobieta, jak ocenia Pani amerykańskie społeczeństwo: czy zauważa Pani przejawy rasizmu i braku równości płciowej?

Społeczeństwo amerykańskie niewątpliwie poczyniło wielkie postępy, jednak rasizm i nierówność płciowa niestety pozostają dużymi problemami. W ostatnich kilku latach mówi się o tych sprawach bardziej otwarcie: czy to o instytucjonalnym rasizmie, którego przejawy widać wszędzie, od świata wydawniczego po brutalne działania policji, czy o instytucjonalnym seksizmie na wszystkich szczeblach społeczeństwa. Dlatego przed nami jeszcze długa droga.
  
3) Gdyby mogła Pani choć na jeden dzień wejść w ciało innego autora/autorki (bez żadnych ograniczeń czasu czy miejsca), kogo by Pani wybrała?

   Fajnie byłoby pobyć Szekspirem. Albo Virginią Woolf – ale   tylko  w jednym z jej lepszych dni.

Jeśli macie ochotę bliżej poznać historię rodziny Lee z powieści Wszystko, czego wam nie powiedziałam oraz dowiedzieć się czegoś o jej autorce, zapraszam do pozostawiania pytań (maksymalnie dwóch) w komentarzach pod postem. Macie czas do końca miesiąca :)

Regulamin konkursu:
1. Organizatorką konkursu "Wywiad z Celeste Ng" jestem ja, autorka bloga Okiem Wielkiej Siostry.
2. Pytania, maksymalnie dwa, można zostawiać w komentarzu pod postem do dnia 31 marca 2016 roku do godziny 23:59.
3. Każdy czytelnik bloga może wziąć udział w zabawie.
4. Wyniki zostaną ogłoszone  do pięciu dni po zakończeniu konkursu.
5. Laureat konkursu zobowiązuje się do przesłania swoich danych teleadresowych na adres: olga0majerska@gmail.com w przeciągu trzech dni od daty ogłoszenia wyników. Jeśli tego nie zrobi, ogłoszony zostanie nowy zwycięzca.
6. Nagrodę, egzemplarz powieści Wszystko, czego wam nie powiedziałam, ufundowało wydawnictwo Prószyński i S-ka.
7. Nagroda wysyłana jest tylko na terenie Polski.

No to, Moi Drodzy, do dzieła! :)



* Opis książki pochodzi ze strony wydawnictwa Prószyński i S-ka

piątek, 18 marca 2016

"Cynkowi chłopcy" Swietłana Aleksijewicz - recenzja

 

W świecie odwróconego dekalogu

 

Dawno już nie doświadczyłam tylu nieprzyjemnych odczuć, tylu mokrych od łez oczu, bruzd niezadowolenia na czole i głębokich wdechów, jak przy Cynkowych chłopcach Swietłany Aleksijewicz. Lektura była długa, przerywana z potrzeby serca, które momentami nie wytrzymywało napięcia, jakie zbudowała autorka i jej bohaterowie - wykorzystani, oszukani, opuszczeni, okaleczeni w każdy możliwy sposób. I w głowie miałam tylko jedną myśl: jak o wojnie można pisać inaczej niż Aleksijewicz? 


25 grudnia 1979 roku: wojska radzieckie wkraczają do Afganistanu. Żołnierze jadą tam budować domy, drogi, pomagać towarzyszom z Demokratycznej Republiki Afganistanu. Chcą zostać bohaterami, jednak wracają bez kończyn, ślepi, okaleczeni lub w cynkowych trumnach. Jak to możliwe, że plany pokojowych działań, które kiełkowały w umysłach wielu mężczyzn i kobiet zmieniły się tak diametralnie - w bezsensowną rzeź? Swietłana Aleksijewicz rozmawia z tymi, którzy uczestniczyli w jednym z najbardziej krwawych konfliktów XX wieku, z żołnierzami, cywilami, pielęgniarkami i matkami poległych. Za tę odważną, pełną bólu, prawdziwą książkę została opluta, znieważona i pozwana za szarganie honoru poległych.

Człowiek ma prawo do niezabijania. Do tego, by się zabijania nie uczyć. Takiego prawa nie ma w żadnej konstytucji.

Nie chcę pisać tej recenzji. Książka Aleksijewicz tkwi we mnie jak drzazga, która, gdy tylko próbuję ją wyciągnąć, wbija się coraz mocniej, raniąc kolejne rejony. Ta recenzja nie ma większego sensu. Dlatego nie będzie recenzją, tekstem krytycznym, lecz kilkoma zdaniami, które być może pozwolą mi oddać jedną setną, jedną tysięczną tego, co w swoim reportażu zawarła autorka. W głowie mam pustkę, choć chciałabym wyczarować kilka pięknych słów, by opisać ten przykry stan pół otępienia, pół rozpaczy, w którym się znalazłam. Lepiej oddam głos autorce.

Kiedy się człowiek zetknie z czymś podobnym, to od razu myśli: literatura dusi się w swoich granicach... Zwyczajnie kopiując, przekazując fakt, można wyrazić tylko coś, co się widzi, a kto potrzebuje szczegółowych sprawozdań z tego, co się dzieje? Potrzebne jest coś innego... Utrwalenie chwili, wydartej z życia...

Aleksijewicz wydarła tę chwilę, udało jej się uwolnić literaturę, dać głos tym, którzy najbardziej liczą się w życiu - ludziom, odczuwającym istotom, ich wspomnieniom i myślom, które wgryzają się w nich miesiącami. Ci, którzy tak długo musieli znosić nie tylko swoją przeszłość, ale także smutną, szarą rzeczywistość, tak bardzo odległą od tego, czego nauczyli się na wojnie, nareszcie mogli zostać wysłuchani i... zrozumiani. Białorusinka udowodniła także, że tym nieszczęsnym chłopcom niepotrzebne są pomniki, ordery i muzea, ale litość i ciepło, słowa wsparcia i opieka socjalna. Państwo przecież kocha swoich “bohaterów”, jednak nie jest w stanie się nimi zająć. A bohaterowie, zwykli ludzi, powoli obumierają w swoich pustych mieszkaniach.

Prawdą jest to, że wasi chłopcy umierali od ran, bo nie było spirytusu i lekarstw, które sprzedawano do dukanów, prawdą jest, że dostawali zardzewiałe konserwy z lat pięćdziesiątych, i nawet chowani byli w starych mundurach z czasów II wojny światowej. Nawet na tym oszczędzano. Wolałabym tego wam nie mówić nad ich grobami... Ale zostałam zmuszona...

Aleksijewicz nie zostawia prawdy dla siebie, nie ukrywa jej, ani nie próbuje niczego upiększać. Dlatego oddaje głos tym, którzy pamiętają, którzy uczestniczyli w tym koszmarze, których życie skończyło się w Afganistanie - żołnierzom zmuszonym pozostawić tam swoje kończyny, matkom, którym zostały tylko cynkowe trumny z mięsem armatnim w środku. Czy można przejść obok takiej tragedii i nawet nie spojrzeć, nie odwrócić się, nie zapłakać? Nie akceptuję takiego świata.

Moja ocena:

Autorka: Swietłana Aleksijewicz 
Tytuł: Cynkowi chłopcy 
Data wydania: 5.08.2015 
Wydawnictwo: Czarne 
Liczba stron: 312