Nigdy nie ufaj łotrowi
Moje pierwsze spotkanie z prozą Sarah Waters było czymś przedziwnym – do Złodziejki podeszłam bowiem z typową rezerwą, przeznaczoną dla powieści autorów, których nie znam. Myślałam, że jeśli pozostanę chłodna wobec wszystkich pozytywnych opinii na jej temat, może ominie mnie zawód. Jednak tego, co nastąpiło, zupełnie się nie spodziewałam. Złodziejkę spałaszowałam szybko i ze smakiem, jak doskonałe danie, a mój umysł uparcie prosił o dokładkę.
Sue jest szczęściarą – ma kochającą
matkę (przybraną), dach nad głową (w domu pasera) i liczne umiejętności
pozwalające przeżyć w dziewiętnastowiecznym Londynie (podrabianie kluczy,
rozpoznawanie fałszywych monet, zwinne dłonie). Wie jednak, że nie jest
stworzona do drobnych kradzieży. Jej matka, prawdziwa matka, była wielką złodziejką,
bezduszną i pozbawioną skrupułów, a Sue czuje tę złą krew płynącą w żyłach.
Kiedy pewnego mroźnego dnia w drzwiach jej domu pojawia się Dżentelmen – łowca
majątków i kobiecych serc – życie dziewczyny zmienia się na zawsze. Zadanie Sue
wydaje się bajecznie proste: zdobyć zaufanie bogatej dziedziczki i nakłonić ją
do poślubienia Dżentelmena, który pracuje u jej wuja. Jak można jednak
przewidzieć, sprawy komplikują się, a Sue przestaje zależeć na obiecanych
pieniądzach.
Pomyślałam o krążących w dole
złodziejach i ich dzieciach, a potem o zwykłych ludziach zamieszkujących
jaśniejsze części Londynu. Pomyślałam o Maud Lilly w jej wielkim domu. Nie
znała mojego imienia – podobnie jak ja trzy dni wcześniej nie wiedziałam o jej
istnieniu. Nie wiedziała, że planuję jej zgubę, podczas gdy Wątła Warren i John
Vroom wywijają w kuchni polkę.
Powieść Waters składa się z trzech
części, a zakończenie każdej z nich sprawiło, że musiałam na chwilę przestać
czytać, by zająć się zbieraniem szczęki z podłogi. Autorka płynie przez
historię Sue, pokazanej nam z jej punktu widzenia, by za chwilę całkowicie
zmylić czytelnika, zdezorientować go i pozostawić w całkowitym osłupieniu.
Płynnie przechodzi do drugiej narracji, pokazującej poznany wcześniej świat w
zupełnie inny sposób. Skrajnie różne środowiska, które na pierwszy rzut oka nie
mają ze sobą nic wspólnego, po jakimś czasie okazują się łudząco podobne.
Waters ukazuje nam rzeczywistość zaludnioną złodziejami, oszustami, łajdakami
wszelkiej maści, którzy dbają jedynie o własne dobro, mając w głębokim
poważaniu drugiego człowieka. Nie ważne czy jest to Lant Street, czy Briar,
biedna suterena, czy piękny dom pełen służby – w tym świecie tego typu
rozróżnienia przestają być istotne.
Myślałam, że wiem o niej wszystko. Rzecz
jasna, nie wiedziałam nic.
Złodziejka nie
jest kryminałem, choć określa się ją jako kryminał historyczny. To przede
wszystkim powieść obyczajowa, w której istotną rolę odgrywają elementy
łotrzykowskie. Nie sama intryga jest tu najważniejsza, a subtelnie nakreślony
przez autorkę związek między pokojówką i jej panią, który z czasem ulega
przemianie. Waters doskonale oddaje relacje międzyludzkie, budzącą się przyjaźń
i miłość, które ubiera w dziewiętnastowieczny kostium. I czyni to po
mistrzowsku – jako doktor literatury angielskiej wie, czym powinna
charakteryzować się powieść wiktoriańska. Dlatego też autorka zajmuje się
prowincjonalną codziennością, cichym życiem bogatej panienki i jej służącej,
choć oczywiście robi to w sposób przewrotny. Najlepiej oddają to genialne
fragmenty, w których przyglądamy się ćwierkającej parze – Maud i Dżentelmenowi –
wiedząc przy tym, że zachowanie to jest farsą, nakierowaną wyłącznie na zysk.
Waters w sposób ironiczny rozcina gorsety, koronki i falbanki, ukazując nagie
uczucia, kryjące się za górnolotnymi gestami i wyznaniami.
Złodziejka to
istny teatr – każdy z bohaterów nosi maskę, pod którą wcale nie musi kryć się prawdziwa
twarz. Właściwie nie jestem w stanie znaleźć w tej powieści postaci, która nie
byłaby przedstawiona w sposób przekonujący. Oczywiście najwyraźniejszymi
punktami tego utworu są Sue i Maud – dwie tak różne, a jednocześnie tak podobne
do siebie kobiety, stojące u progu życia, którego w ogóle nie znają. Waters
doskonale oddała psychologię obu bohaterek, skupiając się na ich przeszłości a
także przeżyciach wewnętrznych. Poprzez ukazanie tych samych sytuacji z punktu
widzenia obu bohaterek, jesteśmy w stanie zauważyć przemiany jakie w nich
zachodzą, niuanse, które w późniejszym etapie okazują się bardzo istotne.
Jednak autorka nie poprzestała tylko na dwóch głównych bohaterkach. W Złodziejce
zarówno główny łotr jak i pokojówka ukazani są w sposób równie wiarygodny,
a każda, nawet najmniej znacząca postać, ma swoje zadanie na scenie.
Powieść Waters czytałam z zapartym
tchem, z coraz szerzej otwartymi oczami, sercem walącym w piersi i wypiekami na
twarzy. Momentami czułam się jak panienka, zaznająca grzesznej rozkoszy podczas
czytania zabronionej książki, innym razem jak złodziejka knująca nikczemny plan.
Czy można nie przeczytać powieści, która wywołuje takie emocje?
Moja ocena: 8/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu
Autor: Sarah Waters
Tytuł: Złodziejka
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 728
Gatunek: literatura współczesna, powieść
obyczajowa
Mam wielką ochotę na ten "teatr"! Od jakiegoś czasu przyglądam się recenzjom i książka znajduje się już na liście zakupów priorytetowych:)
OdpowiedzUsuńKoniecznie! :) Czekam w takim razie na Twoją recenzję. Mnie książka tak porwała, że przez tydzień nie wiedziałam, co mam o niej napisać ;)
UsuńJeśli książka robi takie wrażenie, to już się cieszę:) Najbardziej lubię w książkach - gdy po przeczytaniu emocje trzymają i nie chcą puścić:)
UsuńZdecydowanie po nią sięgnę. Już od jakiegoś czasu widzę pozytywne recenzje książek Sarah Waters, więc na początek - Złodziejka :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będzie Ci się podobać:). Ja z pewnością sięgnę po kolejne powieści Waters.
UsuńBardzo emocjonująca...Nie znam autorki, ale chętnie poznam jej książki. Lubię pełne uczuć książki :)
OdpowiedzUsuńA z tej aż kipi uczuciami;) Myślę, że by Ci się spodobała :)
UsuńSłyszałam dużo dobrego o książce i polowałam na nią. Po twojej recenzji jestem już całkowicie przekonana, że muszę ją przeczytać :) Wiktoriańska Anglia, złożeni bohaterowie, piękna historia... Brzmi idealnie :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńhttp://biegiemdoksiazki.blogspot.com/
W takim razie niezmiernie się cieszę, że Cię do niej przekonałam i liczę na to, że już niedługo będę mogła zajrzeć do Ciebie na recenzję "Złodziejki" ;) Pozdrawiam również :)
UsuńFaktycznie książka zbiera bardzo pozytywne opinie. Kurczę, raczej nie przeczytam, bo już mam zapas innych pozycji do recenzji, a później prawdopodobnie o tej pozycji zapomnę (chyba że gdzieś przypadkiem mi w ręce wpadnie), ale zachęcasz, zachęcasz, i w sumie to zapowiada się bardzo ciekawie.
OdpowiedzUsuńRozumiem to doskonale - piętrzące się stosy książek do recenzji nie raz odwodzą od przeczytania tego, co mnie nagle zainteresowało, a pamięć niestety jest zawodna. Za jakiś czas przypomnę Ci o "Złodziejce", żebyś sam mógł skonfrontować pozytywne opinie z rzeczywistością ;)
UsuńMiałam podobne odczucia przed lekturą "Za ścianą" tej autorki i okazały się zupełnie nieuzasadnione. Też byłam zachwycona i marzę o poznaniu jej kolejnych książek, również tej. :)
OdpowiedzUsuńCzyli nie tylko ja podchodzę do nowości jak pies do jeża, lękliwie, żeby sobie nosa nie ukłuć ;) "Za ścianą" i "Muskając aksamit" to dwie powieści autorki, na które mam chyba największą ochotę :)
UsuńO Sarze Waters zrobiło się ostatnio bardzo głośno. Z pewnością kiedyś sięgnę po jedną z jej powieści. Może "Złodziejka" faktycznie będzie dobra na początek... :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://mybooktown.blogspot.com/
Mogę z czystym sumieniem polecić. Dla mnie to było magiczne pierwsze spotkanie z autorką :)
UsuńPozdrawiam również :)
Zrobiłaś mi wielkiego smaka na tę powieść! :)
OdpowiedzUsuń"Za ścianą" to moja ulubiona - jak dotąd - powieść Waters. Można czytać bez obaw, bardzo polecam! "Złodziejka" jest od dawna na mojej liście, uwielbiam takie "dickensowskie" klimaty, a Waters po prostu świetnie pisze.
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że do autorki jeszcze wrócę - "Złodziejka" zrobiła na mnie takie wrażenie, że długo o niej nie zapomnę. Skoro polecasz "Za ścianą" to tym bardziej czuję się skuszona. Ta powieść pójdzie na następny ogień mojej przygody z Waters;)
UsuńCiekawa jestem wobec tego Twojej opinii po lekturze i porównania wrażeń ze "Złodziejką" :-) Jedyna książka Waters (czytałam ich kilka), która trochę mnie zmęczyła pod koniec, to "Ktoś we mnie". Zauważam u Waters prawidłowość, którą bardzo lubię - każda jej kolejna książka jest coraz lepsza!
UsuńA to ciekawe - "Złodziejka" jest trzecią książką autorki, więc może znajdziesz w niej błędy, których ja (zaślepiona genialnością tej powieści) nie zauważyłam ;)
UsuńTa powieść już jakiś czas jest w moich planach czytelniczych, ale wciąż nie udało mi się po nią sięgnąć. Jednak ilość pozytywnych opinii sprawia, że mam wielką ochotę na "Złodziejkę".
OdpowiedzUsuńW takim razie ja jeszcze raz gorąco polecam - "Złodziejka" jest warta grzechu. Ilość pozytywnych opinii nie zawsze jest wyznacznikiem, ale mam nadzieję, że Tobie akurat ta powieść przypadnie do gustu :)
UsuńPrzeczytałam. Re-we-la-cja. Okazało się że jest również film w dwóch częściach,obejrzałam i również mi się podobał. Myślę jednak, że wcześniejsze przeczytanie książki skutecznie przytrzymało mnie przed ekranem. Sam film chyba by mnie nie zachęcił do czytania "Złodziejki".
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że powieść Ci się podobała :) W takim razie czas zabrać się za pozostałe książki Waters :) Filmu jeszcze nie widziałam, chociaż z pewnością go obejrzę - dla samej gry Charles'a Dance'a jestem w stanie przesiedzieć przed ekranem 3 godziny.
UsuńUwielbiam Złodziejkę- dowiedziałam się o niej przez przypadek, gdy zobaczyłam jeden odcinek serialu telewizji. Polecam Ci bardzo obejrzeć film nagrany na podstawie książki- wyszedł w zeszłym roku pt. "Służąca". Wprawdzie akcja została przeniesiona do Korei, ale film jest cudowny, jest taki bardzo sensualny.
OdpowiedzUsuńTo nadal moja ulubiona powieść Waters, choć może niebawem się to zmieni :) A o "Służącej" słyszałam, planuję seans. Lubię tego reżysera, więc obejrzę z wielką przyjemnością.
Usuń