W mieście grzechu
Miloš Urban, znany polskiemu czytelnikowi dzięki powieści Klątwa Siedmiu Kościołów, przenosi nas do Pragi schyłku dziewiętnastego wieku. Nie będzie to jednak podróż przyjemna, pełna wygód i przepychu, który przypisać można by głównemu bohaterowi, hrabiemu Arco. Czechy ukazane przez Urbana są brudne, śmierdzące i przede wszystkim niebezpieczne. Dlatego strzeż się, Czytelniku, bo nie wiesz, co Cię czeka.
Sybaryta,
dziwkarz, pijak a na dodatek gruźlik – hrabia Arco nie jest wzorem prawości ani
nawet zdrowia, jednak to właśnie z jego perspektywy będziemy spoglądać na
Czechy targane gwałtownymi przemianami. Zamieszki wywołane rosnącym konfliktem
między czeską a niemiecką stroną, okazują się najbardziej szkodliwe dla Żydów,
którzy obwiniani są o wszystko co złe, nawet choroby szerzące się w Pradze.
Postępująca asenizacja niszczy miejsca zamieszkania biedoty, ale także stare
budynki będące chlubą miasta. Nie obejdzie się też bez przemocy wobec tych,
którzy nie chcą dobrowolnie poddać się temu procesowi - wszystko to z hasłami
dotyczącymi higieny, zdrowia i bezpieczeństwa na ustach. Na domiar złego
policja nie może złapać mordercy brutalnie zabijającego prostytutki, mieszkańcy
zaś podejrzewają żydowskiego demona zwanego Kleinfleisch. Gdzie w tym wszystkim
jest nasz hrabia Arco? W samym środku wydarzeń.
Obraz
dziewiętnastowiecznej Pragi jest z całą pewnością najmocniejszą stroną tej
powieści, zwłaszcza że główny bohater często gubi się, lub też specjalnie zaprasza
nas w miejsca niekoniecznie bezpieczne. Prowadzi nas po najbardziej plugawych,
brudnych zakątkach miasta, w których każdy dom może być domem uciechy a każdy
zakręt może przynieść śmierć (tym bardziej, gdy morderca pozostaje nieujęty). Nierzadko
zachodzi do Żydowskiego Miasta, by zaznać szczęścia w ramionach kobiety lub
wypić tam kilka kieliszków podrabianego szampana. Później wraca do wynajętego
pokoju, w którym czeka na niego któraś z kolei utrzymanka, jeszcze młoda i
pełna wigoru. W międzyczasie zahacza o salę „Sokoła”, by trochę pofechtować z
przyjacielem i nie mniejszym hulaką, Solim. Z jednej strony jest to miasto brudu
i typków spod ciemnej gwiazdy, z drugiej zaś miasto przemian i asenizacyjnej
gorączki. Jednak zarówno ta podejrzana strona – reprezentowana przez
prostytutki i hulaków – jak i ta, która przybiera maskę inteligencji i dobrego
urodzenia, sprawnie posługuje się przemocą, która okazuje się niekwestionowaną
królową Pragi.
Na pochwałę
zasługuje także sama kreacja głównego bohaterka – niezwykle zblazowanego,
niejako pozbawionego życiowego celu człowieka, który nie jest w stanie odnaleźć
się w nowej rzeczywistości. Zdaje sobie sprawę z upadku szlachty, jednak nadal
po cichu liczy na pieniądze rodziców, które uchronią go przed przymusem
pracy. To mężczyzna opętany żądzą, przede wszystkim cielesną, powiązaną z
życiem seksualnym i alkoholem. Jednak do tych potrzeb dochodzi nowa mania,
trudna do pohamowania – heroina. Bohater zażywa cudowne tabletki w celu
wyleczenia ciągłego kaszlu, jednak wplątuje się przy tym nie tylko w nałóg, ale
także problemy z prawem. Hrabia Arco zdaje się przyciągać kłopoty jak magnes. I
choć jest postacią raczej antypatyczną, a przede wszystkim nie posiadającą
nawet krzty charyzmy, czytelnik zmuszony jest do przyglądania się Pradze jego
oczami i dość szybko może się do tego przyzwyczaić.
Odniosłam
jednak wrażenie, że Lord Mord jest powieścią ukazującą niepohamowany charakter
autora, który próbuje chwycić kilka srok za ogon, a nie udaje mu się złapać
nawet jednej. Gdyby skupił się on na problemach hrabiego z radą asenizacyjną
i jego trudnym charakterem, w tle umieszczając podupadającą
dziewiętnastowieczną Pragę, powieść prezentowałaby się dużo lepiej. Byłaby z
pewnością bardziej spójna, przez co czytelnik czułby się dużo swobodniej
podczas lektury. Zamiast tego mamy zabójczy miszmasz tematów, a autor nie jest
w stanie zdecydować się, któremu poświęcić najwięcej czasu. Najsłabiej wypada
sama zagadka kryminalna, po której niestety spodziewałam się dużo więcej.
Morderstwa zostały zmarginalizowane (stąd pytanie: po cóż w ogóle umieszczać je
w powieści?), a rozwiązanie zagadki zamiast zadziwić może tylko rozśmieszyć. Do
tego dochodzą jeszcze: konflikt polityczny, nieporozumienia z rodzicami,
żydowska królewna, która pojawiła się w mieście i stała się łakomym kąskiem dla
burdelmam, problemy z policją i handel heroiną. Autorowi niestety nie udało się
tego pogodzić.
Pomimo sporego
mankamentu, Lord Mord jest powieścią wartą uwagi – głównie ze względu na
obraz Pragi na przełomie wieków. Lektura była z całą pewnością przyjemna, jednak obawiam się, że
już niebawem zapomnę o przygodach hrabiego Arco.
Moja ocena: 6/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu
Autor: Miloš
Urban
Tytuł: Lord Mord
Tłumaczenie:
Katarzyna Kępka-Falska
Wydawnictwo:
Książkowe Klimaty
Liczba stron:
467