Pszczoły i ludzie
Historia pszczół szturmem wdarła się do serc wielu czytelników, którzy nie szczędzą komplementów Mai Lunde – autorce znanej w swoim kraju przede wszystkim z powieści dla dzieci i młodzieży. Od czasu premiery w połowie kwietnia książka jest stałym gościem na blogosferze i myślę, że jeszcze przez długi czas będzie się tam pojawiać. Co takiego tkwi w powieści tej norweskiej pisarki?
Rok 2098 – Tao, chińska robotnica, zapyla
ręcznie drzewa owocowe, bojąc się o cienkie gałązki, których ułamanie może ją
sporo kosztować. W świecie, w którym nie ma pszczół, każdy owoc jest na miarę
złota, a każda para rąk musi wykonywać ciężką pracę. Tao podąża wzrokiem za
grupą ośmiolatków, których małe rączki i zwinne ciałka pozwolą na dokładne
zapylenie kwiatów, i modli się o lepszą przyszłość na swojego trzyletniego
synka.
Rok 2007 – George, hodowca pszczół z
wielopokoleniową tradycją, pragnie przekazać synowi rodzinne dziedzictwo. Nie
jest w stanie zrozumieć, że Tom – student, który posmakował już życia poza
farmą – marzy o zostaniu pisarzem. Mężczyzna z jeszcze większym zapałem oddaje
się pracy, nie przejmując się zbytnio wieściami o pszczołach, które masowo
opuszczają ule…
Rok 1857 – William już dawno zapomniał o
wielkich planach, by zostać poważanym naukowcem. Łóżko staje się jego jedynym
przyjacielem, którego nie jest w stanie opuścić. W głowie tli się jednak
słabiutka myśl, by pokazać swojemu pierworodnemu, że nie jest bezwartościowym
słabeuszem.
Historia
pszczół to opowieść, w której mamy możliwość prześledzić nowy
scenariusz apokalipsy, budowanej z dnia na dzień przez człowieka, pragnącego
kontrolować nawet najmniejszą cząstkę świata naturalnego. Słyszymy przecież o
globalnym ociepleniu, o gatunkach zwierząt, które niebawem wyginą, o zbyt dużym
eksploatowaniu surowców naturalnych. W wizji Lunde to pszczoły opuszczają
człowieka. Pszczoły, które kojarzą nam się z miodem i bolesnymi użądleniami, z
napastliwym bzyczeniem i, ewentualnie, z pewną niezbyt rozgarniętą bohaterką bajki
dla dzieci. Nie myślimy jednak o ich pożyteczności, choć przecież nie bez kozery
mówi się, że ktoś jest pracowity jak pszczoła. Autorka wykorzystuje te
niesamowite istoty jako spoiwo swojej powieści, tworząc historie mówiące o fascynacji,
symbiozie i rozpaczy po utracie pszczół, rozpaczy w której tkwi głód i
niepewność jutra.
Chociaż Lunde mówi o historii
pszczół, a także historii ludzkości bez
nich, to człowiek i relacje międzyludzkie wydają się najsilniej ją zajmować.
Pomimo różnic kulturowych i zmian zachodzących na przestrzeni wieków, człowiek pozostaje
zaskakująco niezmienny – zajęty przede wszystkim zapewnieniem swojemu potomstwu
sprzyjających warunków do życia. Nie ważne czy jest to usilne przypominanie
synowi o nauce, czy wręcz przeciwnie, mówienie mu o roli pieniądza i tradycji w
życiu. Autorka wyciąga na światło dzienne wszystkie kłótnie i przemilczenia, wszystkie
ciężkie chwile ojców, którzy nie są w stanie zrozumieć swoich synów, wszystkie
krzywe spojrzenia dziecka, powoli godzącego się z tym, że miłość do rodzica bardzo
często zabarwiona jest poczuciem wyższości. Robi to jednak w sposób nienachalny,
łącząc problematykę międzypokoleniowego braku zrozumienia z pozostałymi wątkami.
Żadna z historii nie wysuwa się na
pierwszy plan, żadna z nich nie rości sobie prawa do bycia tą najważniejszą,
choć nie da się ukryć, że czytelnik najboleśniej odbierze tę, która toczy się w
Chinach w 2098 roku. Opowieść o opustoszałych miastach, wiecznym głodzie i
władzy – prawie nieobecnej choć nadal groźnej – jest jedną z najsilniejszych
stron Historii pszczół. Mamy
możliwość poznać nie tylko wizję świata bez pszczół, ale także razem z Tao
prześledzić wszelkie przyczyny i skutki działań człowieka, który pragnął oswoić
naturę. Ta niesamowicie smutna wizja powinna być przestrogą dla nas, choć nie można
powiedzieć, by autorka siliła się na moralizatorski ton. Jej powieść skłania do
namysłu nad światem pszczół i światem ludzi i, co najważniejsze, nie zabiera
nam nadziei.
Nie może być jednak zbyt słodko, prawda?
Chociaż powieść Lunde stoi na wysokim poziomie jeśli chodzi o warsztat, tak
opowiadane przez nią historie niektórym z Was mogą wydać się zbyt statyczne,
pozbawione nie tyle akcji, co po prostu ikry. Bohaterowie są bardziej zamknięci
we własnym wnętrzu niż zewnętrzu, dlatego niejednokrotnie drepczą w miejscu i
nie pozwalają fabule ruszyć do przodu. O ile dla mnie nie jest to zarzutem, a wręcz zaletą, dla
niektórych czytelników powieść ta może wydać się zbyt spokojna i refleksyjna. Historia pszczół ma jednak mankament,
który w pewnym stopniu zakłócił mi jej odbiór. Otóż Lunde w pewnym momencie
przychodzi do nas z zagadką (nie zdradzę tu, o co chodzi, gdyż może to zepsuć
Wam przyjemność lektury). Dla uważnego czytelnika zagadka ta nie jest niczym
nieoczywistym, autorka zaś robi z niej wielkie odkrycie. Można to oczywiście
zrzucić na karb zasad obecnych w świecie przedstawionym, jednak niezbyt mnie to
przekonuje. Dodatkowo samo połączenie wszystkich historii jest równie
oczywistym zagraniem, nad którym autorka mogła popracować trochę dłużej. Te
drobne wady nie sprawiają jednak, że Historia
pszczół traci w moich oczach. Powieść Lunde pozostaje niesamowitą podróżą,
która nie bez podstawy zachwyca czytelników na całym świecie.
Historia
pszczół to niespieszna opowieść, której woskiem – spoiwem utrzymującym
całą konstrukcję – są pszczoły, zaś miodem
– pożywnym i przepysznym elementem – bohaterowie, których losy śledzimy z niekłamaną
przyjemnością. Królową okazuje się Maja Lunde, sprawnie łącząca wszystkie
części tej historii.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję
Autorka: Maja Lunde
Tytuł: Historia pszczół
Data wydania: 14.04.2016
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 514
Wydaje mi się, że ta książka może być całkiem ciekawą lekturą. Nigdy wcześniej o czymś takim nie słyszałam i chyba się skuszę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko,
gabRysiek recenzuje
W takim razie ja mogę tylko zachęcić :) To naprawdę świetna książka, więc nie dziwię się, że tak jej pełno w blogosferze.
UsuńPozdrawiam również :)
To obranie tematyki pszczelarskiej na cel własnej powieści wydaje się świetnym zabiegiem i jestem tej książki naprawdę ciekawa. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, autorka sprytnie wykorzystała motyw związany z masowym ginięciem pszczół i połączyła go z problemami rodzinnymi i globalnymi. Wyszło ciekawie i pouczająco, wiec naprawdę polecam:)
UsuńRównież pozdrawiam, Miłko :)
Lubię niespieszny rytm opowieści, akurat to mi nie przeszkadza. Książkę widuję tu i ówdzie, ale szczerze mówiąc dopiero Ty zwróciłaś na nią moją uwagę:)
OdpowiedzUsuńNiezmiernie mi miło, Olu:) Ja też jestem raczej z tych, którzy lubią wolne tempo i możliwość rozsmakowania się w narracji, więc dobrze odnalazłam się w tej sytuacji. Być może powieść odrobinę mnie zawiodła, bo spodziewałam się czegoś z efektem "wow", ale nie mogę powiedzieć, by Lunde źle się spisała. To dojrzały utwór, mądry i poruszający - myślę, że może przypaść Ci do gustu:)
UsuńHistoria jest na tyle interesująca, że nawet spokojna akcja i ten brak ikry mi nie straszny;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Tobie ten spokój nie będzie bardzo przeszkadzać:) Warto się skusić, chociażby dla tej przerażającej wizji przyszłości.
UsuńTwoja opinia jest pierwszą, którą czytam na temat tego tytułu, mimo że książka rzuca się w oczy w wielu miejscach sieci. Czuję się zachęcona, a ta statyczna forma powieści zupełnie mi nie przeszkadza - ważne, by stworzona historia jakoś na mnie podziałała i wzbudziła refleksje. Już to, co o niej napisałaś skłania do zastanowienia, więc myślę, że odnajdę się w tej powieści.
OdpowiedzUsuńMoże to i dobrze, że nie czytałaś więcej recenzji "Historii pszczół" - dla mnie te blogowe zachwyty okazały się odrobinę krzywdzące, bo odczuwałam lekki niedosyt po skończeniu lektury. Dlatego jeśli historia Cię ciekawi, nie czytaj więcej opinii a sięgaj po książkę! :) Warto, bo autorka nie skupia się tylko na jednym temacie, a próbuje uchwycić kilka istotnych problemów - tych uniwersalnych i tych bardzo aktualnych.
UsuńJuż się cieszę na tę książkę,bo czeka sobie spokojnie u mnie w kolejce, a podobnie jak ty uważam że taka statyczność sprzyja refleksyjnosci, a ja lubię czasem sobie w spokoju porozmyslac.Tego właśnie od tej książki oczekiwałem w momencie zakupu :)
OdpowiedzUsuńW takim razie nie wydaje mi się, byś był rozczarowany:) Chociaż autorka nie wychodzi z niczym nowatorskim, to jej powieść może dać do myślenia, a sposób narracji tylko w tym pomaga. Nie dość, że jest spokojnie, to jeszcze świat przedstawiony widzimy z perspektywy trzech postaci. Będę wyglądać recenzji:)
UsuńRzeczywiście głośno jest teraz o tej książce. Początkowo podchodziłam do niej sceptycznie ze względu na powolny rozwój akcji i wplecenie aż trzech różnych historii, które połączy oczywisty element, ale teraz zmieniłam zdanie i chętnie poznałabym dzieło Lunde. Chciałabym poznać bohaterów i ich problemy z relacjami rodzinnymi oraz dowiedzieć się jak ważne w naszym świecie są pszczoły :)
OdpowiedzUsuńTrzy różne historie, trzy punkty widzenia - może być niezły bajzel, prawda? Ale nie jest, autorka świetnie to podźwignęła. I chociaż powiązała te wątki dość przewidywalnie, to nie jest to wielkim minusem powieści. A pszczoły... one okazują się ważniejsze, niż się myśli. Dodatkowo autorka w dość ciekawy sposób osnuła całą powieść wokół synów, zupełnie odwrotnie niż w ulu, gdzie robotnice są dużo bardziej pożyteczne od trutni ;)
UsuńNiestety prawda, często tak się dzieje jak pisarz próbuje zapanować nad kilkoma różnymi historiami, więc obawiałam się, że tu może być podobnie. Zwłaszcza że każda rozgrywa się w innych czasach. Ale skoro nie ma tego problemu to z chęcią poczytam :)
UsuńUwielbiam takie książki, ta niewątpliwe musi u mnie zagościć :)
OdpowiedzUsuńW takim razie będę wypatrywać Twojej opinii ;)
UsuńKiedy zobaczyłam tytuł, w pierwszym momencie myślałam, że to jakaś popularnonaukowa pozycja o owadach ;) Jednak po Twojej recenzji jestem pewna, że "Historia pszczół" to powieść dla mnie :)
OdpowiedzUsuńHeheh nie, chociaż pszczoły są bardzo istotną częścią tej powieści i trochę historii pszczelarstwa się w niej pojawia ;) Zresztą - zobaczysz, jak sama przeczytasz :)
UsuńNo i mamy pierwszą recenzję "Historii pszczół". Cieszy mnie, że tak dobrze oceniasz i fajnie opisujesz, bo pokrywa się to z moimi przewidywaniami. Ja dzisiaj zamówiłem, więc jak przyjdzie i tylko ogarnę się z materiałami recenzenckimi, to zaraz się zabieram. :)
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się szału przez te wszystkie pozytywne recenzje i trochę mi tego szału zabrakło, ale pomimo to świetnie mi się czytało tę powieść. Poza tym autorka naprawdę dobrze poradziła sobie z psychologicznym aspektem historii i z wizją zagłady.
UsuńNo to teraz czekam na Twoją recenzję - zobaczymy czy Twoje przeczucia się sprawdzą ;)
Wszystkie pozytywne recenzje? Do tej pory natknąłem się tylko na jedną, Twoją. :P
UsuńTo chyba świadczy o tym, że za dużo czasu spędzam przed kompem :P Na serio, przeczytałam z 5 recenzji tej powieści, nawet bez szukania - po prostu wchodzę na bloga, a tam "Historia pszczół"!
UsuńHehe, wierzę. Ja wśród swoich znajomych jeszcze nie widziałem, oprócz Ciebie.
UsuńPowiem szczerze, że pierwszy raz słyszę o tej powieści, ale na pewno zapiszę sobie ten tytuł. Co prawda mam przeczucie, że mogę być właśnie jedną z tych osób, dla których fabuła może okazać się nieco zbyt statyczna, ale cały ten wątek z 2098 roku naprawdę mocno mnie zaintrygował. Będę pamiętać o "Historii pszczół". :)
OdpowiedzUsuńO "Historii pszczół" zrobiło się naprawdę głośno, więc myślę, że jeszcze o niej usłyszysz :) Hm może nie będzie to aż tak dużym problemem. Spotkałam się z opiniami osób, które twierdziły, że to trochę książka o niczym ale i tak dobrze się ją czytało. Więc jeśli będziesz miała czas to zachęcam - może okaże się strzałem w dziesiątkę, a jeśli nie, to przynajmniej przyjemną lekturą :)
UsuńJa już po lekturze. Czyta się bardzo dobrze, ale przy takiej promocji spodziewałam się większego wow i tego wow mi właśnie zabrakło. Nie mniej bardzo dobra książka.
OdpowiedzUsuńCzyli odniosłyśmy dokładnie to samo wrażenie - u mnie również zabrakło tego "czegoś", co wytłumaczy tak ogromne zainteresowanie tą powieścią.
UsuńKsiążka czeka sobie u mnie grzecznie w pamięci czytnika na swoją kolej.
OdpowiedzUsuńCzekam w takim razie na opinię ;)
UsuńPodobają mi się te różne przestrzenie czasowe i oprócz pszczółek to właśnie najbardziej mnie zachęca do tej lektury :)
OdpowiedzUsuńAutorka świetnie sobie poradziła z połączeniem tych trzech narracji - to jedna z mocniejszych stron powieści. Mam nadzieję, że "Historia pszczół" przypadnie Ci do gustu :)
UsuńDwa różne spojrzenia na rodzinę, pszczelą i ludzką, a jednak sprytnie ukazane ich współzależności. Bardzo dobrze czytało mi się tę powieść, a to spokojne tempo szalenie mi w tej opowieści odpowiadało. :)
OdpowiedzUsuńCzyli kolejna czytelniczka, która dała się zaczarować pani Lunde ;)Dla mnie również ten spokój okazał się pozytywem, bardzo wspomaga refleksyjne postrzeganie całej historii. I chociaż spodziewałam się czegoś więcej (sama nie wiem czego), to z pewnością będę wypatrywać dalszych dokonań autorki :)
UsuńCieszę się, że książka jest dobra - mam swój egzemplarz na półce i mam nadzieję niebawem zagłębić się w lekturze :)
OdpowiedzUsuńZ tego co pamiętam, Ciebie najbardziej interesowała wizja upadku cywilizacji w książce. Powinnaś być co najmniej zadowolona, bo akurat ten motyw najbardziej uderza czytelnika :)
Usuń