Umarli mają głos
Od jakiegoś czasu unikam kryminałów. Mogę nawet powiedzieć, że uciekam od nich, jak tylko mogę – zbyt wiele razy przejechałam się na słabych, schematycznych historiach i zagadkach, które odgadłam stanowczo za szybko. Moje zachowanie przypominało trochę odwyk, gwałtowny i zdecydowany (z małą przerwą na wciągnięcie Dzieci gniewu). Coś mnie jednak podkusiło, by na chwilę poddać się nałogowi – wszyscy kryminałoholicy dobrze wiedzą, że tej zabawy w Sherlocka nie można na dobre odstawić.
Martin doskonale pamięta, że gdy w jego
kancelarii pojawił się Bobby, za oknami padał deszcz. Czy gdyby wtedy wyrzucił
tego mężczyznę za drzwi, wszystko potoczyłoby się inaczej? Na pewno. Jednak
Martin tego nie zrobił, postanowił wejść w historię, która każdego ciekawego i
pewnego siebie adwokata przyciągnęłaby niczym magnes. Zaczął wyważać drzwi,
które policja dawno już zamknęła. Każdemu jednak należy się sprawiedliwość,
każdemu należy się porządne śledztwo – nawet kobiecie, która przyznała się do
popełnienia pięciu morderstw, kobiecie, która odebrała sobie życie i nie może
prosić o oczyszczenie imienia.
Już od pierwszych stron wiemy, że coś
poszło nie tak. Martin Benner spotyka się z dziennikarzem w hotelowym pokoju.
Opowiada mu o wydarzeniach, które wciągnęły go bez reszty, jednocześnie
mieszając go w sprawy, o których nie ma pojęcia. Mówi, że jego historia będzie
stereotypowa niczym hollywoodzki film i jest w tym trochę prawdy – wpadł w
kłopoty, które mogłyby spotkać go tylko w powieści kryminalnej, albo filmie o
mafii. My, Czytelnicy, doskonale wiemy, że jest to kryminał i ciągłe
przypominanie autorki o tym, że uczestniczymy w prawdziwym życiu, a nie filmie,
może niektórych wyprowadzić z równowagi. Nie zmienia to jednak faktu, że pierwszoosobowa
narracja jest bardzo dobrym chwytem – sugestywnym i pomagającym opornemu
czytelnikowi wejść w historię. A gdy już w nią wejdziemy, cóż... ja
przeczytałam powieść w jeden dzień, niech więc to będzie dla Was wystarczający
dowód na to, że od Zagadki Sary Tell trudno będzie się oderwać.
Główny bohater, a jednocześnie narrator,
nie należy do najprzyjemniejszych, choć nie jest to też typowy detektyw gbur i
alkoholik. Wręcz przeciwnie – Martin pogardza ludźmi uzależnionymi od alkoholu
czy nawet papierosów, choć sam zdaje sobie sprawę z tego, że również nie jest
wolny od nałogów. Jego trucizną jest seks, daje mu potrzebnego kopa do pracy i
normalnego funkcjonowania. Pozostaje w wolnym związku z Lucy, wspólniczką i
byłą dziewczyną, a także opiekuje się czteroletnią córeczką zmarłej siostry,
która więcej czasu spędza z opiekunką niż z nim. Chociaż Martin nie wzbudził
mojej sympatii (właściwie mam go za zarozumiałego, bogatego bubka) jest on
jedyną wyrazistą postacią w powieści. Lucy zdaje się być raczej dodatkiem do
niego, pewnym wypełniaczem, który pozwala autorce na wstawienie dialogów
zamiast monologu. I całe szczęście, bo gdy nic nie zakłóca wynurzeń Martina,
szybko stają się one nieznośnie patetyczne i tandetne.
Zdecydowanym plusem jest sama intryga.
Rozwija się ona raczej niespiesznie, mamy dzięki temu czas, by na spokojnie
poukładać sobie w głowie wszystkie informacje dotyczące sprawy. Również te
najbardziej istotne puzzle pojawiają się dość powoli w toku śledztwa, a my
możemy dołożyć je do układanki, która – co ważne – nie staje się przez to
bardziej przejrzysta. Owszem, pewnych rzeczy łatwo można się domyślić (smutne
jest, gdy Martin za nami nie nadąża), lecz powieść przemyślana jest w ten
sposób, by bohater długo się męczył zanim dowie się czegokolwiek.
Zagadka Sary Tell jest
pierwszą częścią dwutomowego cyklu. Jeśli jednak spodziewacie się, że następna
powieść mówić będzie o zupełnie innej sprawie, którą zajmuje się Martin, grubo
się mylicie. Autorka wymyśliła całkiem zgrabną, a przede wszystkim dobrze
utkaną historię, która rozciąga się na dwa tomy. Bohaterowi udaje się rozwiązać
jedną zagadkę, by dowiedzieć się, że jednak nie wie zupełnie nic, jest tylko
pionkiem w grze, a na szali leży życie jego i bliskich mu osób. Jednak jak
rzeczywiście kończy się ta historia dowiecie się dopiero po przeczytaniu
drugiej części. Zagadka Sary Tell zostawia nas z otwartym zakończeniem i
całą masą pytań bez odpowiedzi.
Muszę przyznać, że nie zawiodłam się na Zagadce
Sary Tell. To porządnie napisana i dobrze przemyślana powieść, w której
króluje przede wszystkim intryga. Choć główny bohater nie jest postacią
zapadającą w pamięć, a raczej niezbyt przyjemnym narratorem prowadzącym nas
przez historię, nie było to w stanie zepsuć mi przyjemności z czytania tego
kryminału. Dobrze się bawiłam i z pewnością sięgnę po kolejną część cyklu, by
dowiedzieć się, jak też zakończyła się historia Martina Bennera.
Moja ocena: 6/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu
Autor: Kristina Ohlsson
Tytuł: Zagadka Sary Tell
Data wydania: 5.11.2015
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 480
Gdzieś chyba mam jedną książkę tej autorki, więc najpierw muszę się za nią zabrać, a potem pomyślę o pozostałych powieściach. Natomiast co do uzależnienia od kryminału to zgadzam się, że to już nałóg i do książek o zbrodni zawsze się powraca :)
OdpowiedzUsuńTo moje pierwsze spotkanie z autorką i cieszę się, że akurat jest to początek krótkiej serii. Muszę powiedzieć, że spodziewałam się raczej badziewia, ale autorka dobrze sobie poradziła. Może kiedyś pokuszę się na jej pierwszą serię :) Odwyk od kryminałów był przyjemny, ale z niektórymi uzależnieniami nie da się wygrać ;)
UsuńOdwyk od kryminałów? Nie wyobrażam sobie, chociaż czasami też jestem zmęczona marnymi książkami;p Coraz trudniej trafić na naprawdę dobry kryminał, nad czym ubolewam straszliwie:)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, jakość kryminałów spada w zawrotnym tempie. A widoczne jest to tym bardziej, jeśli ktoś już ma za sobą sporo książek tego typu - nie da się łatwo wciągnąć w utarte schematy. Dlatego każdy dobry kryminał jest na miarę złota :)
UsuńOstatnio bardzo polubiłam kryminały, dlatego myślę że w najbliższym czasie sięgnę po "Zagadkę Sary Tell" skoro mówisz, że taka ciekawa 😊
OdpowiedzUsuńZ pewnością nie jest to najlepszy kryminał jaki czytałam, ale ma swój urok - myślę, że wato się skusić ;)
UsuńTrochę za gruba dla mnie. Mam teraz ochotę na coś cienkiego i przyjemnego :)
OdpowiedzUsuńmodnaksiazka.blogspot.com
Rzeczywiście, książka ma swoje gabaryty, choć czyta się ją bardzo szybko :) Jednak rozumiem, że klimat przedświąteczny nie służy książkowym cegiełkom ;)
UsuńBrzmi dobrze. Dobra intryga to najważniejszy element kryminału:)
OdpowiedzUsuńNajważniejszy i niestety najczęściej kulejący. Dlatego naprawdę się cieszę, że autorka dała sobie z nim radę :)
UsuńOcena wysoka i mnie przekonuje. Szukam :)
OdpowiedzUsuńW takim razie jestem ciekawa Twojej opinii, kiedy już uda Ci się ją upolować ;)
UsuńLubię książki w których króluje intryga. Może uda mi się ją przeczytać :).
OdpowiedzUsuńTutaj sprawę naprawdę trudno rozpracować, a i tak nie udaje się to do końca, bo autorka przewidziała ciąg dalszy w drugim tomie ;) Polecam :)
UsuńJa jeszcze nie wgryzłam się w skandynawskie kryminały i mam w planach zacząć od Mankella. Opisana przez Ciebie książka wydaje się całkiem niezła, zwłaszcza dla kryminałolubka, chociaż obawiam się tego seksoholizmu... Stanowczo postawa wykreowanego przez Miłoszewskiego prokuratora Szackiego zniechęciła mnie do tego typu zachowań śledczych, czy innych stróżów prawa. Także nie mówię tak, nie mówię nie. Pewnie po Twojej rekomendacji tytuł i tak wpadnie mi do głowy. :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńO, to w takim razie jeszcze dużo fantastycznych autorów przed Tobą :) Wiesz, tego seksoholizmu nie ma tam tak wiele - po prostu zaznaczono wyraźnie, że bohater to pewny siebie palant, któremu żadna nie odmówi. Ja też nie lubię takich postaci, dlatego Martin nie zrobił na mnie pozytywnego wrażenia, ale w procesie czytania aż tak bardzo to nie przeszkadza :)
UsuńPozdrawiam również :)
Już od jakiegoś czasu zabieram się za twórczość autorki i mam nadzieję, że nastąpi to jeszcze w tym roku:)
OdpowiedzUsuńJa muszę przyznać, że nie słyszałam zbyt wiele o autorce, ale teraz z pewnością sięgnę po jej powieści. Mam nadzieję, że uda Ci się ten plan ;)
UsuńPodobnie jak Adrianna, zabieram się i zabieram. Może w końcu mi się uda! ;)
UsuńErna
Trzymam kciuki ;) A jakby było Ci mało kryminałów, to ja z chęcią jakiś polecę :)
UsuńZagadka tak rozbudowana, że zajmie aż dwa tomy? Ciekawe, muszę to sprawdzić :)
OdpowiedzUsuńNo, muszę powiedzieć, że taki zabieg robi smaka na kolejną część. Niby rozwiązaliśmy jakąś zagadkę, ale... nie tą główną. Ja z pewnością sięgnę po drugą część - choćby z ciekawości :)
UsuńBardzo lubię skandynawskie kryminały, jednak nigdy nie słyszałam o tej autorce. Muszę koniecznie sięgnąć po jakąś jej książkę ;)
OdpowiedzUsuńTo moje pierwsze spotkanie z Ohlsson, więc nic innego tej autorki nie mogę Ci polecić. Jej kryminały mają swoich fanów, więc może Tobie też podpasują :)
UsuńNie jestem fanką kryminałów, jeśli już po jakiś sięgam, to musi to być coś, co mnie niesamowicie zainteresowało - a ten niestety nie wydaje mi się aż tak ciekawy...
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na konkurs! :)
Rozumiem to doskonale, sama coraz rzadziej sięgam po kryminały, bo mało który naprawdę mnie interesuje. Czasem jednak, z ciekawości, daję szanse nawet tym z mniej ciekawą na pierwszy rzut oka fabułą :)
Usuń