Żądza i wiara
Czytelnicy Johna Irvinga czekali na jego nową powieść ponad trzy lata. Autor nie należy do tych, którzy rok po roku wydają kolejny hit, dlatego dla jego fanów jest to zwyczajowy czas oczekiwania. Jednak Irving jest pisarzem najwyższych lotów, doskonałym gawędziarzem i jeszcze lepszym obserwatorem – dlatego na każdą z jego książek czeka się z ogromną niecierpliwością i wielkimi nadziejami.
Kiedy Juan Diego poznał brata Pepe, los
jego i jego siostry uległ zmianie, choć dzieci nie wiedziały jeszcze jak
wielkiej. Przynajmniej Juan Diego tego nie wiedział. Lupe, która doskonale
czytała w myślach, a czasem udawało jej się przewidzieć przyszłość, mogła się
czegoś domyślić. Pepe zaś wiedział z pewnością, że te przedziwne dzieci –
dzieci z wysypiska – jeszcze wiele go nauczą. O sobie, ludziach i prawdziwych
cudach.
Wiele lat później dorosły już Juan Diego
wyrusza na Filipiny, by spełnić obietnicę złożoną w młodości. Jest pisarzem
mieszkającym w Ameryce, choć jedne z najważniejszych lat życia spędził w
Meksyku – pełnym kapliczek i figurek matki boskiej, ale także brudu,
porzuconych dzieci, prostytutek i bezpańskich psów. To właśnie te chwile będzie
wspominać, a raczej będzie o nich śnić podczas swojej podróży. Na jawie zaś
przeżywać będzie jedną z najdziwniejszych podróży swojego życia. Odbędzie ją u
boku dwóch kobiet, fanek, tajemniczych podróżniczek, które wprowadzą go w świat
pełen pożądania.
Irving prowadzi swoją powieść jak
przystało na wytrawnego opowiadacza. Ukazuje nam dwie płaszczyzny czasowe –
teraźniejszą i przeszłą – jednak do pewnego momentu to właśnie przeszłość,
wspomnienia bohatera, interesuje go najbardziej. Są też najciekawszymi i
najpiękniejszymi fragmentami powieści. Autor przenosi nas do Meksyku lat
siedemdziesiątych, gdzie na ulicach spotkać możemy zarówno bogobojne panienki,
trzymające w rękach różaniec, jak i prostytutki wdzięczące się przed klientami.
Bicie pokłonów i wykrzykiwanie modlitw pod posągiem matki boskiej jest normą,
tak samo jak bezdomne dzieci pogryzione przez wściekłe psy. Religia przeplata
się tam z bluźnierstwem, czystość z brudem, katastrofa może być bliska cudowi,
zaś cud może nie zostać zauważony. Meksyk ukazany oczami Juana Diego jest
jednak miejscem pięknym, pełnym ludzi, zwierząt i ukochanych przez chłopca
książek, ale przede wszystkim magii, która nierzadko o sobie przypomina.
Autor pozwala nam zobaczyć świat z
perspektywy Juana Diego, rozkładając jego przeszłość jak i najbliższą
przyszłość na czynniki pierwsze. Pozwala nam poznać tego tajemniczego i
zamkniętego w sobie autora, który zdaje się żyć w swoich snach, w ukochanych
wspomnieniach o ludziach, których stracił. Juan Diego, zarówno czternasto- jak
i pięćdziesięcioczterolatek, należy raczej do bohaterów wycofanych, dość
apatycznych, stanowiących swojego rodzaju lustro, w którym możemy przyglądać
się jego bliskim oraz przestrzeni, w której żyje. Oczywiście z czasem poznajemy
coraz więcej aspektów jego codzienności, towarzyszących mu myśli. Zaczynamy
również przewidywać jego przyszłość (niczym czytająca w myślach Lupe), jakby
zdarzenia rozgrywające się wokół niego były bardziej wyraźne dla nas niż dla
bohatera. Dowiadujemy się tego dzięki silnym kobietom, istotom najważniejszym w
jego życiu – jak właśnie Lupe – a także tym, którym udało się go w pewien
sposób zniewolić – jak Miriam i Dorothy. To one przekazują nam najwięcej
informacji na temat wnętrza i przyszłości Juana Diego. One i relacje, które je
z nim łączą. Przyszłość i przeszłość Juana Diego okazują się być zależne
właśnie od kobiet, ich czynów i słów, od tego, co będą w stanie dla niego
zrobić.
Aleja tajemnic
jest powieścią, w której jednym z głównych problemów, nurtujących przede
wszystkim Juana Diego, jest religia, a właściwie nie tyle sama religia i wiara,
co jej relacja z kościołem. Bohater, który nie należy do wierzących (później
zaś wyrabia sobie dość stanowcze poglądy na temat władz kościelnych)
skonfrontowany zostaje nie tylko z otoczeniem, w którym na każdym kroku spotkać
można zawodzącą zakonnicę, ale także z osobami, które ukształtowała głęboka
wiara – z czego jedni stają się fundamentem jego nowego życia, drudzy zaś mogą
je skutecznie zahamować. Nie obędzie się oczywiście bez „kontrowersyjnych” przemyśleń
na temat miłości, aborcji czy seksu. Wszystko to skąpane zostaje w
bluźnierczych a jednocześnie zabawnych słowotokach, które wygłasza bełkocząca
Lupe, zachwycająca się krwiożerczą boginią Coatlicue i przeklinająca kościół za
uznanie Guadelupe za meksykański wizerunek Maryi. Dlatego, drodzy katolicy,
proszę byście czytając tę książkę mieli otwarte umysły i nie zapominali o swoim
i autora poczuciu humoru.
Czytając Aleję tajemnic odniosłam
jednak wrażenie, że Irving w swojej twórczości raczej zapada się do wewnątrz
niż rozszerza swój światopogląd. Świadczą o tym kolejne nawiązania do
poprzednich powieści autora (mamy tu: aborcję, sieroty, cyrk, transwestytę,
miłość homoseksualną), a nawet jawne przywoływanie niektórych utworów,
oczywiście podanych jako książki napisane przez Juana Diego – Metodę wodną czy
Regulamin tłoczni win. Dla fana autora jest to jednocześnie frajda –
może on przecież odnaleźć wszystkie smaczki i mrugnięcia okiem do czytelnika,
które pisarz tam dla niego umieścił – ale także kolejne świadectwo jego
monotematyczności. I chociaż nie można odmówić Alei tajemnic pewnego
rodzaju świeżości, błyskotliwych przemyśleń czy ciekawych kreacji bohaterów,
niektórym może być trudno przebrnąć przez kolejną dawkę powtarzającego się
Irvinga, błyszczącego w swoich ulubionych tematach choć wypadającego czasem
dość płasko, jakby pewne kwestie zostały już domknięte, już opowiedziane.
Aleja tajemnic
mnie nie zaskoczyła – ani pozytywnie, ani negatywnie. Spodziewałam się po tej
powieści humoru, powagi, cudownej opowieści o życiu i cierpieniu z nim
związanym, o samotności i szczęściu. To właśnie otrzymałam (a może nawet trochę
więcej). Pozostało mi teraz czekać kolejne kilka lat na następną dawkę Irvinga.
Moja ocena: 6/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu
Autor: John Irving
Tytuł: Aleja tajemnic
Data wydania: 12.01.2016
Liczba stron: 512
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Nie miałem jeszcze okazji zapoznać się z twórczością Irvinga, ale od dłuższego czasu mam ochotę na przeczytanie jakiejś jego książki ;) Może akurat zacznę przygodę z tym autorem od Aleji tajemnic... ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę Wesołych świąt :D
http://mybooktown.blogspot.com
"Aleję tajemnic" zatrzymaj sobie na późniejsze spotkanie z Irvingiem, żeby móc rozpoznać wszystkie ukryte aluzje :) Proponowałabym raczej zacząć od "Świata według Garpa", albo po kolei - chronologicznie :)
UsuńPozdrawiam i również życzę udanych, spokojnych świąt :)
Bardzo lubię książki, w których można przenieść się w czasie i w przestrzeni, a dzięki temu poznać odmienność innych kultur :)
OdpowiedzUsuńOj tak, Irving doskonale snuje wspominki i przenosi w fantastyczne miejsca. Meksyk pokazany jest jako enklawa religijności, ukazany został bardzo szczegółowo, jednak z Filipin nie wyniesie się zbyt wiele ich kultury, choć nie da się ukryć, że miejsca te zostały opisane w sposób niesamowity :)
UsuńDzień dobry Olgo ! Uwielbiam Irvinga, nie miałam pojęcia że ukazuje się nowa książka. Zaraz ją przeczytam, nawet jeśli jest tylko na 4+..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię i życzę wesołych świąt :))
Joanno, niestety nie takie zaraz, bo książka wychodzi na początku następnego roku ;) 4+ to wcale nie taka straszna ocena, choć dla irvingomaniaków może być nieco za niska. "Aleja tajemnic" była dobra, nawet bardzo, jednak do pewnych jego utworów się po prostu nie umywa.
UsuńPozdrawiam również :) i oczywiście wesołych, spokojnych i oby zaczytanych świąt :)
Irving nie jest już tak popularnym pisarzem jak przed laty ale mam nadzieję , że jego najnowsza powieść nie będzie odbiegać poziomem od najlepszych książek autora
OdpowiedzUsuńOwszem, jednak nadal ma swoich stałych, wiernych fanów, którzy łakomie rzucają się na wszystko, co napisze :) "Aleja tajemnic" niewątpliwie ma typowe dla Irvinga motywy, doskonały styl i humor, choć pewnych czytelników może zawieść.
UsuńLubię styl Irvinga. Oczywiście poszukam książki, chociaż jestem jeszcze nawet przed "Regulaminem". Spokojnie sobie nadrobię zaległości i poczekam na "Aleję tajemnic":)
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, Olu, Irving nie zając - nie ucieknie ;) nadrabiaj sobie na spokojnie zaległości ("Regulamin..." jest cudowny, jestem ciekawa Twojej opinii), żeby czekać jak najkrócej na kolejną irvingową nowość :)
UsuńIrving to kolejny autor którego twórczość chcę poznać,
OdpowiedzUsuńMyślę, że jest to autor idealny dla osób, które lubią dygresyjność i gawędziarski styl, śmiałe podejmowanie szalonych i kontrowersyjnych tematów, no i oczywiście humor :) Ja bardzo go cenię, więc oczywiście serdecznie polecam :)
UsuńRaczej nie polubię się z Irvingiem. Czytałam tylko "Regulamin tłoczni win", ale nie spodobała mi się ta historia. Przede wszystkim niemiłosiernie mi się dłużyła i w ogóle nie rozumiałam postępowania bohaterów. Z tego względu nie mam ochoty na ponowne spotkanie z pisarzem, zwłaszcza jeśli wciąż uporczywie wraca do tych samych tematów.
OdpowiedzUsuńHmm "Regulamin..." jest powieścią, która dość znacząco wyróżnia się wśród powieści Irvinga, jednak jeśli Ci się dłużyła to może rzeczywiście nie polubisz się z tym autorem. Ja właśnie bardzo w nim cenię tę dygresyjność, przeskakiwanie z tematu na temat i rozszerzenie świata przedstawionego i wewnętrznego świata bohaterów do granic możliwości. Irving jest jednak dość specyficzny, często autotematyczny, skupiony na outsiderach i tematach drażliwych. Nie będę zachęcać, skoro się Ci się nie spodobał, ale może kiedyś dasz mu szansę i jednak uda mu się Ciebie przekonać :)
UsuńMoże, nie mówię, że już nigdy w życiu nie spróbuję :) Ale na razie dam sobie spokój. Po prostu nie zaiskrzyło między nami :)
UsuńNazwisko tego autora już gdzieś kiedyś obiło mi się o uszy. Myślę, że warto by było zapoznać się z jego twórczością ;)
OdpowiedzUsuńOj tak, bardzo polecam twórczość tego pana :) Jednak najlepiej zacząć od wcześniejszych jego powieści, a tę zostawić na później ;)
UsuńNo cóż, faktycznie - nie poraża. "Regulamin.." jest super, choć ja najbardziej lubię "Modlitwę za Owena". Miejmy nadzieję, że następna książka Irvinga będzie re-we-la-cyj-na :)
OdpowiedzUsuńSzybko udało Ci się ją przeczytać :) Następna dopiero za kilka lat, ale już czekam z niecierpliwością :D
UsuńWłaśnie przeczytałam tę powieść i widzę, że Irving wciąż jest w doskonałej formie.
OdpowiedzUsuńNie da się ukryć - Irving pozostaje Irvingiem, zarówno w swoich niewielkich wadach, jak i we wszystkich zaletach. Jego powieści nadal mają ogromną moc.
Usuń