Mięsny bożek
Chiński noblista Mo Yan już nie raz mnie zaskoczył, nie raz oczarował i zachwycił, nie raz skłonił do refleksji. Dlatego też sięgam po jego powieści bez wahania, doskonale wiedząc, że nie wiem, czego mogę się spodziewać.
Luo Xiaotong opowiada mnichowi, a
zarazem nam, historię swojego dzieciństwa. Xiaotong nie był zwykłym dzieckiem –
gdy ojciec uciekł od nich z inną kobietą, stał się niewolnikiem własnej matki,
opętanej myślą o odegraniu się na mężu.
Jednak to nie praca męczyła go najbardziej, a skąpstwo rodzicielki,
która odmawiała mu najważniejszego w jego życiu pokarmu, mięsa. To właśnie ono
stało się dla Xiaotonga sensem istnienia, jedyną przyjemnością i pragnieniem,
za które byłby w stanie każdego nazwać ojcem, sprzedać wszystko i wszystkich. Stało
się także nieodłącznie symbolem siły i władzy, które odróżnia prawdziwych
mięsożerców od tych, którzy nie mogą pozwolić sobie na ten przysmak. Wydawałoby
się, że opętane miłością do mięsa dziecko, dorastające w rzeźniczym miasteczku,
ma przed sobą świetlaną przyszłość...
Bum! jest powieścią
cudownie niejednoznaczną, otwierającą czytelnikowi drogę do interpretacji – co ważne,
drogę niełatwą. Poprzez podzielenie utworu za pomocą czasu, na historię opowiadaną przez Xiaotonga i to, co
teoretycznie dzieje się podczas opowiadania jej, w starej świątyni i tuż obok,
Mo Yan wprowadza do niego pewnego rodzaju atmosferę halucynacji, nie pozwalając
nam wierzyć we wszystko, co wypływa z ust narratora. Co jest prawdą, a co tylko
wymysłem bohatera? Czy obsesja zniszczyła go tak bardzo, iż nie jest w stanie
przestać nią żyć? Początkowo wydarzenia ze świątyni są dużo mniej zajmujące od
opowieści o dzieciństwie Xiaotonga, później jednak stają się w pewnym sensie
definiujące, dopowiadające pewne ukryte w narracji treści. Są drugim głosem,
będącym jednak tak samo mało wiarygodnym, jak głos pierwszy.
Jednak Mo Yanowi nie chodzi o prawdę,
lecz o samą opowieść. Bum! jest hołdem złożonym powieści samej w sobie,
powieści rozległej i nieprzystającej do dzisiejszych czasów, w których człowiek
coraz mniej zainteresowany jest literaturą.
Powieść nie powinna poświęcać swojej
godności tylko po to, by zadowolić nasze goniące za sensacją czasy. Nie powinno
się skracać jej, ograniczać i upraszczać jedynie po to, by przypodobać się
gustom pewnej grupy czytelników. Ona właśnie ma być taka długa, taka gęsta,
taka trudna, a jak ktoś nie chce czytać, to niech nie czyta. I choć miałby mi
pozostać tylko jeden jedyny czytelnik, i tak będę pisać w ten właśnie sposób.
Autor nie ma zamiaru poddać się sile
mody i oczekiwań, daleki jest od przypodobania się wybrednemu czytelnikowi,
który wychodzi z założenia9, iż pisarz będzie zmieniał się wraz z nim. Mo Yan tworzy zatem
powieść dla samej powieści, opowieść o sile dzieciństwa, które trzyma człowieka
w swoich kleszczach i nie pozwala mu dorosnąć. Opowieść o obłędzie i wiecznym,
nienasyconym pragnieniu. Przewrotnie pisze jednak także o czasach, o których wspomniał
we wstępie – czasach szybkiego, zachłannego pochłaniania, czasach bezmyślnej
przyjemności. W jednym z fragmentów powieści, narrator zachwyca się chłopcem,
który nawet nie gryzie mięsa, lecz połyka je z przyjemnością w ogromnych
ilościach. Ta sytuacja jest bardziej wymowna, niż mogłoby się wydawać.
Jednak Bum! pozostawił we mnie
pewien niedosyt, a może nawet poczucie niezadowolenia. Owszem, jak najbardziej
przyklaskuję zamysłowi autora, który pragnie pisać powieści długie i treściwe,
nasycone do granic możliwości. Uwielbiam jego styl i z pewnością w ciemno
kupię jego kolejną książkę, wiedząc że
mogę spodziewać się arcydzieła. Lecz w przypadku Bum! coś nie do końca
zagrało. Problem tkwi po części w głównym temacie, którym jest dziecko opętane miłością do mięsa, będącym wariacją
motywu znanego z Obfitych piersi, pełnych bioder. W tym wykonaniu wydał mi się
zbyt schematyczny i nie do końca
wykorzystany. Również opowieść Xiaotonga nie porwała mnie tak, jak się tego
spodziewałam. Być może moje oczekiwania były zawyżone przez wzgląd na
poprzednie dzieła autora, które miałam przyjemność czytać, a może Bum! nie
jest aż tak udaną powieścią. Tego nie dam rady osądzić.
Bum!, jak przystało
na utwór Mo Yana, jest książką trudną, niezwykłą i nieprzystającą do znanej nam
rzeczywistości. Ta pełna brudu i przemocy, ale także śmiechu i piękna powieść,
z pewnością zachwyci wielu z Was, o ile szukacie czegoś więcej, niż taniej
sensacji.
Moja ocena: 6/10
Autor: Mo
Yan
Tytuł: Bum!
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 13.11.2013
Liczba stron: 524
Lubię książki, które są niejednoznaczne i pozostawiają pewne pole do myślenia. Myślę, że może być to naprawdę dobra książka.
OdpowiedzUsuńErna
Owszem, Mo Yan jest świetnym pisarzem i nie bez powodu otrzymał Nobla. Jednak na początek polecałabym wspomniane "Obfite piersi, pełne biodra", albo "Krainę wódki" jeśli wolisz bardziej psychodeliczne klimaty ;)
UsuńZ przyjemnością odkrywam u Ciebie kolejnego pisarza, z którym jeszcze się nie zetknęłam:)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę i mam nadzieję, że uda Ci się go poznać w najbliższym czasie. Ja z całą pewnością mogę zaliczyć się do fanek autora i będę zachwalać jego twórczość, aż nie napisze jakiegoś strasznego bubla ;)
UsuńOlga, napisałam do Ciebie maila w związku z konkursem http://gosia72.blogspot.com/2015/11/a-moze-by-tak-konkurs.html. Daj znać co wybierasz i adres poproszę:)
OdpowiedzUsuńGosiu, nie otrzymałam wiadomości, ale mail już wysłany :) Dziękuję :)
UsuńŚwietnie, że autor za każdym razem potrafi zaskoczyć czytelnika - to się ceni. :) Nie miałam jeszcze okazji poznać twórczości Mo Yan, ale możliwe, że w końcu ten czas nadejdzie.
OdpowiedzUsuńOj tak, mogę o nim powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że jego twórczość jest schematyczna :) Jeśli miałabyś kiedyś ochotę zacząć przygodę z autorem, to na początek polecam "Obfite piersi, pełne biodra" lub najnowsze "Żaby" - obie powieści są niesamowite :)
UsuńNie tak dawno poległam na "Krainie wódki". Może nie ten czas, może fale źle nastrojone? Możliwe też, że powinnam zacząć właśnie od "Bum!" - jak widzę z Twojego wpisu, to chyba bardziej "moje" klimaty :-)
OdpowiedzUsuń"Kraina wódki" jest najbardziej psychodeliczną z książek autora (co mówi sama nazwa) i zupełnie Ci się nie dziwię - sama miałam z nią ciężką przeprawę. Ja zaczęłam od powieści "Żaby" i myślę, że to może być dobry wybór na początek. A jeśli opętańcza miłość do wszelakiego mięsa jest w Twoich klimatach, to "Bum!" nada się najlepiej ;)
UsuńMnie najbardziej podobały się "Żaby". "Kraina wódki" mnie odrzuciła, "Obfite piersi ..." przeczytałam jako pierwsze i mnie zachwyciły, ale "Bum ! " jeszcze przede mną :)
OdpowiedzUsuńMoim faworytem również są "Żaby", choć "Obfite piersi..." niewiele od nich odbiegają. "Kraina wódki" jako jedyna jest powieścią z pogranicza jawy i snu, więc nie dziwię się, że Ci się nie podobała. Była strasznie specyficzna. "Bum!" polecam, choć momentami również zahacza o psychodeliczność, jednak w mniej "obsceniczny" sposób niż "Kraina wódki":)
UsuńNie miałem jeszcze okazji zapoznać się z twórczością Mo Yana, ale za to "Kraina wódki" już od jakiegoś czasu stoi na półce :) To chyba najwyższy czas, żeby w końcu się za nią zabrać :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
http://mybooktown.blogspot.com/
No to koniecznie trzeba nadrobić zaległości ;). Chociaż, jak już wspominałam wyżej, "Kraina wódki" jest ciężka i schizofreniczna. Mnie się podobała, choć miałam z nią ciężką przeprawę. W każdym razie nie zrażaj się od razu ;)
UsuńLubię powieści niejednoznaczne i rozgrywające się na dwóch płaszczyznach czasowych, więc to tytuł dla mnie.:-)
OdpowiedzUsuńTo przedziwna, ale niesamowicie ciekawa powieść, więc stanowczo polecam. Ale inne powieści autora chyba bardziej ;)
UsuńCześć!
OdpowiedzUsuńMięso – już nie lubię głównego bohatera. Niestety, nie przeczytam książki. Za to spodobały mi się słowa autora: „Powieść nie powinna poświęcać swojej godności tylko po to, by zadowolić nasze goniące za sensacją czasy. Nie powinno się skracać jej, ograniczać i upraszczać jedynie po to, by przypodobać się gustom pewnej grupy czytelników. Ona właśnie ma być taka długa, taka gęsta, taka trudna, a jak ktoś nie chce czytać, to niech nie czyta. I choć miałby mi pozostać tylko jeden jedyny czytelnik, i tak będę pisać w ten właśnie sposób.”
Pozdrawiam serdecznie
Barbara Kirszniok
Mimi
Rzeczywiście, powieść jest zupełnie nieodpowiednia dla wegetarian i osób, które mięso może obrzydzić - niektóre opisy są strasznie sugestywne.
UsuńNa mnie słowa autora również podziałały bardzo pozytywnie. Chyba właśnie takie nastawienie powinien mieć twórca do siebie i swojego czytelnika.
Pozdrawiam również :)
Cześć!
OdpowiedzUsuńAle za to powieść może spodobać się mięsożercom.
Popieram słowa autora, a szczególnie to: "Powieść nie powinna poświęcać swojej godności tylko po to, by zadowolić nasze goniące za sensacją czasy."
Pozdrawiam serdecznie
Barbara Kirszniok
Mimi
Ja spokojnie mogę się nazwać mięsożercą, a niektóre opisy i tak wzbudzały we mnie dreszcz obrzydzenia ;)
UsuńDokładnie - cały ten wstęp zresztą doskonale pokazuje, że autor pisał i będzie pisać dalej po to, by wyrazić siebie, ukazać obraz człowieka prawdziwego a także swojego kraju, odnośnie którego nie raz był bardzo krytyczny. Nie dla sławy, ale literackiej sprawiedliwości. Tym bardziej nie dziwi fakt, że Mo Yan otrzymał Nagrodę Nobla :)
Prawdopodobnie po książkę Mo Yan nie sięgnę ale recenzja bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuń