Uwielbiam paskudne historie
Kiedy w 2012 roku przeczytałam Bielszy odcień śmierci, przepadłam na dobre. Od tamtej pory co roku ukazuje się kolejna powieść Bernarda Miniera, a ja co roku czekam na nią jak na święto. Tym razem autor postanowił trochę zboczyć z obranej przez siebie drogi – zamiast napisać kolejną część cyklu o Martinie Servazie, postanowił wysmażyć nam kryminał, którego głównym bohaterem i jednocześnie jednym z narratorów jest... szesnastolatek. Czy byłam zawiedziona? Tak, choć jedynie przez chwilę. Wierzyłam w umiejętności autora i wiara ta się opłaciła.
Henry Walker jest zwykłym nastolatkiem,
przeżywającym swoje wzloty i upadki, codzienne problemy i radości. Coś
się jednak zepsuło, czuje to doskonale. Gdy ukochana dziewczyna, Naomi,
postanawia z nim zerwać, Henry wie, że jest to dopiero początek złych wieści.
Nie myli się. Niebawem Naomi zostaje znaleziona martwa na plaży – naznaczona bliznami,
naga i napuchnięta od wody, pozbawiona oczu, które zostały wydłubane przez
ptaki. Samobójstwo czy morderstwo? Policja tylko przez chwilę zadaje sobie to
pytanie. Ktoś zabił dziewczynę, a podejrzanym numer jeden jest Henry.
Z racji, że ta recenzja będzie peanem na
cześć autora, rozpocznę od pewnego mankamentu, który zwrócił moją uwagę. Nie
może być przecież zbyt słodko, prawda? Miniera uważam za mistrza słowa, a w tym
określeniu nie ma ani odrobiny przesady – autor świetnie nim operuje,
dostosowując styl do sytuacji oraz wykształcenia swojego bohatera. Nie stara się
upraszczać niczego na siłę, błyszczy w opisach przyrody i doskonale radzi sobie
z dialogami. Dlatego początek powieści był dla mnie niemałym rozczarowaniem, które
spowodowało, że w Paskudną historię wgryzałam się z lekkim lękiem z tyłu
głowy. Rozmowy Henry’ego z przyjaciółmi są zaskakująco infantylne (co może być
spowodowane ich wiekiem), jednak w dalszej części powieści przestało to być tak
widoczne. Do tego dochodzi jeszcze niezręczna „obelga” rzucona przez
niebezpiecznego członka gangu motocyklowego – wypierdek nie brzmi zbyt
groźnie, prawda? Może w języku francuskim jest to poważna potwarz, lecz po
polsku brzmi po prostu śmiesznie (więc być może wina leży po stronie
tłumaczki). A na dokładkę mamy jeszcze niefortunne powtórzenia. Wiem, że nie są
to poważne zarzuty i prawdopodobnie nikt nie zwróci na nie uwagi, jednak mnie
przeszkodziły w zapamiętałym rzuceniu się w wir opowieści. Właśnie dlatego, że
Minier już nie raz udowodnił mi, jak dobrym jest pisarzem.
Dalszy ciąg tej recenzji mógłby składać
się z jednego zdania: Musicie to przeczytać! Warto jednak trochę rozwinąć tę
myśl.
Geniusz Miniera opiera się na trzech
silnych filarach: intrydze, języku i warstwie obyczajowej. Do tego dochodzą
kolejne podpory – bohaterowie i psychologia postaci (dopracowane do perfekcji w
cyklu o Martinie Servazie), mroczny, duszny klimat, któremu nierzadko towarzyszą
opisy przyrody, a także niesamowita umiejętność autora do robienia swojego
Czytelnika w tak zwane bambuko. W Paskudnej historii wszystkie
wymienione przeze mnie punkty współgrają ze sobą jak trybiki w szwajcarskim
zegarku.
Królową powieści jest intryga,
rozbudowana i dopracowana do perfekcji. Nie sądziłam, że Minierowi znowu uda
się mnie nabrać, jednak tak właśnie się stało. Do historii morderstwa dochodzi także
opowieść samego Henry’ego – nastolatka, który może kryć mroczną tajemnicę, nie
będąc nawet tego świadom. Jednak dwie niewiadome to stanowczo za mało dla
francuskiego pisarza. Jest jeszcze jedna, dotycząca mieszkańców wyspy, na
której wszyscy się znają, przynajmniej w teorii. Lecz wiadomym jest, że każdy
z nas kryje przed resztą sekrety, jedne mniejsze drugie większe. Co by się stało,
gdyby ktoś niepowołany dowiedział się o naszych najskrytszych tajemnicach?
Minier łączy te wątki z niesamowitą łatwością. Jeśli jednak myślicie, że szybko
uda Wam się przewidzieć następny ruch autora, grubo się mylicie. To nie jest
kolejny przewidywalny kryminał, o którym zapomnicie zaraz po odłożeniu książki
na półkę. To paskudna opowieść, która przez długi czas nie będzie chciała się
od Was odkleić.
>W Paskudnej historii autor ucieka
z rodzimej Francji i przenosi nas do Glass Island, na północ od Seattle.
Umieszczenie akcji na wyspie jest doskonale przemyślanym zabiegiem – nie tylko
bohaterowie znajdują się w klatce, my jesteśmy tam razem z nimi. To przemożne uczucie
osaczenia, zbliżającego się niebezpieczeństwa, potęgowane jest nie tylko samą
akcją, ale także specyficzną tematyką, którą Minier interesuje się od jakiegoś
czasu. Chodzi mianowicie o proces cyfryzacji, postępujący brak prywatności w
społeczeństwie tak pochłoniętym nowymi technologiami, że zdaje się nie
zauważać, iż żyje w domu o szklanych ścianach, w którym wszyscy widzą i wiedzą
wszystko. Autor wyraźnie krytykuje ten brak wyobraźni, ukazując bezwzględność
osób, które z łatwością mogą kontrolować nasze życie.
Minier mnie nie zawiódł. Po raz kolejny
udowodnił, że jest mistrzem kryminału, jednym z niewielu pisarzy gatunku, który
cały czas potrafi zaskoczyć. Jednak autor, jak to ma w zwyczaju, pozostawia nas
nie tylko z poczuciem dobrze spędzonego czasu. Prowokuje do zastanowienia się
nad kondycją człowieka, zarówno w obliczu pierwotnego zła jak i postępu.
Moja ocena: 7/10
Autor: Bernard Minier
Tytuł: Paskudna historia
Data wydania: 6.10.2015
Liczba stron: 416
Wydawnictwo: Rebis
Uwielbiam kryminały z głębszą psychologiczną analizą bohaterów, ale o autorze nigdy nie słyszałam :)
OdpowiedzUsuńW takim razie koniecznie musisz poznać cykl o Martinie Servazie - Minier naprawdę trzyma w napięciu, a każda część warta jest polecenia :)
UsuńWidzę, że jesteś tak wielką fanką Miniera jak ja:) Też się trochę bałam tej książki ale byłam bardzo, bardzo zadowolona.
OdpowiedzUsuńOj tak, Minier to miłość od pierwszego wejrzenia :) Ale nie zawiódł, choć nie ukrywam, że wolałabym kolejną część o Martinie :)
UsuńNo i teraz mam wyrzuty sumienia, że jeszcze nie poznałam twórczości Miniera, mimo że kryminały uwielbiam. Na swoją obronę mogę jedynie napisać, że mam na półce pierwszą część cyklu, więc niedługo postaram się za nią zabrać. A co do tej powieści, wierzę na słowo, że jest dobra, chociaż szesnastolatek rozwiązujący kryminalną zagadkę też mi się nie widzi :P
OdpowiedzUsuńTo ja będę wypatrywać Twojej opinii na temat "Bielszego odcienia śmierci". Jeżeli uwielbiasz kryminały, to nie wydaje mi się, żebyś mogła się zawieść. Książki Miniera są obszerne, doskonale dopracowane i mają niesamowicie mroczny klimat. Zwłaszcza pierwsza część, która w dużej części rozgrywa się w Pirenejach.
UsuńTen szesnastolatek rzeczywiście stanowił zgrzyt, ale tylko z początku - nie jest do końca tak, że nastolatek z przyjaciółmi rozwiązuje zagadkę jak w jakimś Scooby-Doo :P Przekonasz się, że u Miniera wszystko wydaje się proste, choć wcale takie nie jest;)
Wiele osób chwali Miniera i przyznam się, że mam spore oczekiwania, ale jednocześnie czuję, że chyba zostaną spełnione :)I lubię kiedy na pozór sprawa jest prosta, ale potem odsłaniają się dodatkowe warstwy i komplikację.
UsuńWięc wydaje mi się, że to książki idealne dla Ciebie! Mam tylko nadzieję, że po tym moim szalonym zachwalaniu autora, jego twórczość Cię nie zawiedzie:)
UsuńZ Minierem zapoznałam się dzięki "Bielszemu odcieniowi śmierci". Tak mi się ta książka spodobała, że bez zastanowienia kupiłam kolejne części. "Paskudna historia" już czeka na mojej półce na przeczytanie.
OdpowiedzUsuńBuziaki!
Bardzo mądra decyzja ;) Ja czytałam je rok po roku, zawsze chwilę po premierze - jedynym wyjątkiem jest "Paskudna historia", którą udało mi się zdobyć dopiero teraz. Czytaj, czytaj, a ja czekam na opinię :D
UsuńPozdrawiam cieplutko :)
Czasem, a nawet często, stykałam się z sytuacją, gdy tłumacz psuł trochę książkę. Dochodzę do wniosku, że to jednak ciężka praca.
OdpowiedzUsuńMAJUSKUŁA
Praca tłumacza jest niesamowicie trudna. W przypadku prozy trochę mniej niż poezji, jednak nadal to ogromna odpowiedzialność. Raczej nie czytam w oryginale, ale chyba w przypadku angielskich książek zacznę to robić - mam wrażenie, że często coś umyka mi z lektury.
UsuńUwielbiam autorskie robienie w bambuko więc już czuję się jak w domu :) Też zdziwiłabym się, że szesnastolatek i jego historia może pochłonąć mnie do reszty, ale wierzę, że właśnie tak jest. Nie miałam jeszcze styczności z autorem i widzę, że mam co nadrabiać. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOj tak, nie ma to jak piękne zrobienie w bambuko. Minier potrafi to doskonale, Nesbo też jest w tym świetny ;) Myślę, że jako fanka gatunku (z tego, co widziałam u Ciebie na blogu masz za sobą poważne kryminalne zagadki) powinnaś być zadowolona z powieści tego pana :) Będę wyczekiwać opinii o Minierze u Ciebie ;)
UsuńPozdrawiam również i życzę miłej niedzieli :)
Książka wydaje się naprawdę intrygująca, więc chętnie zapoznam się z nią, jeżeli nadarzy się taka okazja.
OdpowiedzUsuńJeśli nie chcesz rozpoczynać serii, to "Paskudna historia" będzie idealnym wyborem. Jednak jeśli miałabyś chęć i czas rozpoczęcie przygody z Martinem Servazem to polecam "Bielszy odcień śmierci" - z pewnością się nie zawiedziesz :)
UsuńUwielbiam kryminały, choć ostatnio chyba mi się przejadły. Mam wrażenie, że coraz trudniej znaleźć taki, który jest w stanie jeszcze zaskoczyć czytelnika. Miniera nie czytałam, może sprosta moim oczekiwaniom :)
OdpowiedzUsuńDoskonale to rozumiem. Sama miałam dłuższy odwyk od gatunku, właściwie dopiero w grudniu pozwoliłam sobie na dwa kryminały. Coraz ciężej znaleźć taką książkę, która zaskakuje, daje do myślenia i wciąga jak szalona. Niby coraz więcej autorów zabiera się za kryminały, ale ja jakoś nie widzę pozytywnych efektów tych działań. Jeśli Miniera masz jeszcze przed sobą, to tylko pozazdrościć :) Jak tylko wpadnie Ci w ręce, nawet się nie zastanawiaj ;)
UsuńI ja nie słyszałam o tej książce... Jak to się stało? Muszę nadrobić zaległości :)
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia, ale trzymam kciuki, żeby jak najszybciej udało Ci się ją przeczytać ;)
UsuńKocham intrygi w książkach, więc ta pozycja jest dla mnie stworzona :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że uda Ci się ją wytropić - jak przystało na książkowego detektywa ;)
UsuńWidzę intrygujące zmiany w nagłówku :) A w temacie rekomendowanej powieści, oprócz tej jednej mam wszystkie książki Miniera na półce, czyli trzy tomową serię, którą tak wysoko oceniasz :) Mam nadzieję, że uda mi się niebawem przeczytać, gdyż kolejny raz przypominasz mi o tym autorze i ogromnie kusisz :) Myślę, że to będzie moja bajka, i że również zostanę fanką pisarza :) Jak zawsze świetna recenzją Olgo, zachęca do natychmiastowego sięgnięcia po książkę :) Pozdrawiam ciepło, miłego poniedziałku :))
OdpowiedzUsuńAgnieszko, ja się zaczynam zastanawiać, czego Ty nie masz na swojej półce. I książek nadal przybywa, a doba nie rozciąga się do 48 godzin ;)
UsuńTwórczość Miniera miałam okazję poznać bardzo szybko i od tamtej pory co roku czekam na kolejną porcję świetnego kryminału. Zdania są oczywiście podzielone, jednak dla mnie jego powieści mają wszystko to, co powinny mieć - intrygę, klimat, doskonałe portrety psychologiczne, tło społeczne, a do tego czyta się je po prostu bajecznie. Mogłabym się o tym rozpisywać w nieskończoność (jeden rozdział pracy magisterskiej poświęciłam właśnie jego bohaterom, więc naprawdę mam hopla na jego punkcie ;)). Mam nadzieję, że uda Ci się wygospodarować trochę czasu na zapoznanie się z cyklem o Martinie Servazie - myślę, że to będzie udane spotkanie :)
Jak zawsze ślicznie Ci dziękuję za miłe i motywujące słowa. Ściskam i życzę duużo czasu na czytanie :)
Haha... no tak, mam sporo książek i istotnie moje zbiory rosną w zastraszającym tempie :) Wiesz, to się nazywa uzależnienie i już dawno przestałam z nim walczyć ;)) Szkoda, że nie da się wydłużyć doby, ułatwiłoby mi, i to bardzo moje czytelnicze życie ;))
UsuńZatem proza Miniera idealnie pasuje do mojego czytelniczego gustu, uwielbiam kryminały (chociaż w ostatnim czasie czytam zdecydowanie za mało książek w tym gatunku), wspominasz o doskonałych portretach psychologicznych i tle społecznym, bardzo lubię kiedy właśnie te kwestie się pojawiają i są dobrze dopracowane :) Ależ mnie kusisz, gdybym nie miała już zaplanowanych książek na ten miesiąc, sięgnęłabym natychmiast :) Ale w styczniu "Bielszy odcień śmierci" po prostu muszę przeczytać :) Trzymaj kciuki, aby się udało :)
Nie dziękuj, to czyta przyjemność zajrzeć i znaleźć dobrą rekomendację :) Aż strach do Ciebie zaglądać, z moim uzależnieniem, to może źle skończyć się dla mojego portfela ;)) Pozdrawiam :)
To jedno z tych uzależnień, które bardzo dobrze wpływają na inteligencję i wyobraźnię choć może ono trochę zakłócać stan zdrowia psychicznego (atak w księgarni, na przykład ;)). Lepiej cieszmy się, że akurat takie uzależnienie przypadło nam w udziale :)
UsuńJa też ostatnio rzadko sięgam po kryminał, ale trudno się temu nie dziwić. Im więcej przeczytasz, tym łatwiej jest Ci wejść w schemat. Dlatego warto wynajdywać tych autorów, którzy lubią łamać schemat lub mają do zaoferowania coś poza zagadką. Minierowi zawsze przyświeca jakaś głębsza myśl - tematem przewodnim jest zwykle zemsta (w bardzo różnych odcieniach), przewijają się też kwestie równouprawnienia, alienacji,a ostatnio skupił się na problemie prywatności w społeczeństwie i cyfryzacji. Widać po jego piórze, że to bardzo inteligentny człowiek, który wykorzystuje kryminał jako poczytny gatunek, żeby przekazać czytelnikowi kilka myśli na temat istoty zła i człowieczeństwa. Można z nich naprawdę sporo wyciągnąć. Zima to najlepszy czas na rozpoczęcie cyklu, więc trzymam mocno kciuki, żeby Ci się udało :)
Hehe może i zgroza dla portfela, ale jaka radość dla duszy ;) To liczy się najbardziej :)