Jak otwarta rana
Moje pierwsze spotkanie z Majgull Axelsson mogę uznać za coś niesamowitego – wręcz magicznego – bo autorka sprytnie ukazuje nam magię tam, gdzie raczej jej nie dostrzegamy: w szpitalu dla przewlekle chorych, domu pełnym psychicznej i fizycznej przemocy, umyśle osób przegranych, zbłąkanych i chorych na chroniczną zazdrość.
Desirée – „upragniona”. Nasza bohaterka
zdaje sobie sprawę z ironii, która kryje się w jej imieniu. Być może była
upragnionym dzieckiem, jednak wyłącznie do momentu narodzin. Kiedy bowiem
urodziła się z porażeniem mózgowym, Ellen postanowiła ją oddać. Dziewczynka
dorastała w szpitalach, wśród innych upośledzonych umysłowo lub fizycznie
dzieci, które postanowiono odtrącić, odsunąć od zdrowego społeczeństwa. Kiedy
poznajemy Desirée, już jako dorosłą kobietę, dowiadujemy się jednak, że nie
jest ona zwykłą osobą. Prócz ponadprzeciętnej inteligencji i błyskotliwości,
posiada niesamowity dar wnikania w umysły ludzi i zwierząt. Ma zamiar
wykorzystać go, by dowiedzieć się, która z jej sióstr – przybranych dzieci
Ellen – odebrała jej miłość matki, ciepły dom i szczęśliwe życie.
Choć poznajemy bohaterki powieści (Desirée
i trzy przybrane siostry, które nie wiedzą o jej istnieniu), gdy są już
dorosłe, to ich dzieciństwo i młodość jest najważniejszym punktem historii
opowiadanej przez Axelsson. Każda z nich jest dopuszczana do głosu i każda musi
zmierzyć się z tym, jak relacje rodzinne, chwile szczęścia i traumy wpłynęły na
jej postrzeganie teraźniejszości. Autorka zainteresowana jest przede wszystkim
psychiką swoich bohaterek, bada je niczym lekarz i rozkłada na czynniki
pierwsze. Powieść nie jest jednak zapisem sesji terapeutycznej na kozetce u
Freuda – to byłoby zbyt nudne. Axelsson poprzez zagłębienie się w przeszłości
czterech kobiet, a także ich chwili obecnej, choć ta zdaje się dla samych
bohaterek dużo mniej znacząca od pięknych lub bolesnych wspomnień, odkrywa
najmroczniejsze zakamarki ich duszy a także uzupełnia historię, kawałek po
kawałku. Podaje tropy, pewne półprawdy, które oświetlają tę opowieść z różnych
stron, by czytelnik mógł poznać wersję każdej z sióstr.
Nikt bardziej niż ja nie pragnie,
żebyśmy pewnego pięknego dnia znaleźli magiczne słowo, słowo idealne, które
wyleczy blizny w mózgu, zregeneruje rdzeń kręgowy i wskrzesi komórki nerwowe.
(...) Czekając na słowo idealne, nie zgadzam się na obiegowe slogany. Ja wiem,
czym jestem. Dryfującym drewnem. Odpryskiem wraku z innych czasów.
To właśnie Desirée, najbardziej
poszkodowana cieleśnie, najlepiej zdaje sobie sprawę z tego, kim jest. Jej
siostry niestety nie mogą tego o sobie powiedzieć. Choć los obdarzył je
sprawnym ciałem, ich umysły zostały przekształcone, zakodowano w nich pewną
destrukcyjność, z której kobiety nie zdają lub nie zdawały sobie sprawy. Każda
z nich otrzymuje jednak list – kilka tajemniczych słów dotyczących ich
największych lęków, powodów do wstydu. Otwierają one drzwi do przeszłości, do
świata zakazanego, o którym dwie z nich chciałyby zapomnieć, trzecia zaś
sukcesywnie zapomina za pomocą narkotyków i alkoholu. Axelsson z precyzją
chirurga i chłodem patologa wskazuje na punkty graniczne w życiu swoich
bohaterek, na wydarzenia, które je ukształtowały. Życie z piętnem porzucenia
przez matkę, trauma przemocy psychicznej i fizycznej, wielka potrzeba miłości
ukochanej rodzicielki, która przez własne uzależnienie nie jest w stanie
opiekować się swoim dzieckiem. Wszystkie te chwile obserwowane są przez
czytelnika i Desirée – wiecznie łaknącej miłości, zarówno matczynej jak i
romantycznej, rządna zemsty a jednocześnie tak krucha i samotna.
Nie chodzi o to, że ona życzy mi
śmierci, sama jej sobie czasami życzę. Nie mogę znieść jej arogancji, tego, że
w tak oczywisty sposób uważa moje życie za mniej sensowne od swojego. Bo jakiż
to wielki sens ma jej życie? Że spłodzi kilkoro dzieci? Że lata całe spędza
przed telewizorem u boku nabzdyczonego męża?
Kwietniowa czarownica nie
jest łatwą powieścią, nie jest historią, którą czyta się bez zastanowienia,
zapominając o niej chwilę po jej zakończeniu. Choć pióro Axelsson jest lekkie, a
autorka z łatwością wciąga czytelnika w wykreowany przez siebie świat, ciężar
tego utworu może przygnieść na długie godziny. Zarówno chwile, w których
śledzimy poczynania trzech pełnosprawnych fizycznie (nie umysłowo i uczuciowo)
sióstr, jak i te, w których przyglądamy się Desirée, są bolesnym, ściskającym
za gardło doświadczeniem. Autorka potrafi bowiem pięknie i obrazowo opowiedzieć
o okrucieństwie człowieka, o potrzebie miłości i samotności, która już dawno
zepchnęła nadzieję w odmęty umysłu. To powieść, która sprawia niemal fizyczny
ból. Czy jednak literatura nie powinna być jak otwarta rana?
Moja ocena: 7/10
Autor: Majgull Axelsson
Tytuł: Kwietniowa czarownica
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 496
Literatura często musi być jak rana, bo to nasze sumienie... Dużo słyszałam o "Kwietniowej czarownicy". Chętnie przeczytam o szczególnej mocy Desiree...
OdpowiedzUsuńPozwól, że posłużę się cytatem z Kafki, który idealnie oddaje to, co myślę na temat literatury - tej najbardziej wartościowej:
Usuń"Sądzę, że powinniśmy czytać tylko ten rodzaj książek, które nas ranią i przeszywają... Potrzebujemy książek, które wpływają na nas jak katastrofa, które głęboko nas zasmucają, jak śmierć kogoś, kogo kochaliśmy bardziej niż siebie samych, jak wygnanie go do lasu z dala od kogokolwiek, jak samobójstwo. Książka musi być siekierą dla zamarzniętego morza wewnątrz nas". Być może czytanie wyłącznie takich książek byłoby zbyt depresyjne, ale na pewno to właśnie one najsilniej na nas wpływają, zmieniają i pozwalają się rozwijać.
Nic dodać, nic ująć. Słuchajmy mistrza...
UsuńPięknie napisałaś o tej książce :) Tytuł nie był mi znany, jednak bardzo się cieszę, że trafiłam na Twoją recenzję bowiem jest to książką, którą chętnie przeczytam, jest bardzo w moim czytelniczym guście :) Fizyczny ból odczuwałam ostatnio po lekturze książki K. Mlek "Zapomnij patrząc na słońce" to też była dla mnie bardzo emocjonalna książka. "Kwietniowa czarownica", przeczytam na pewno! Pozdrawiam ciepło i życzę przyjemnego weekendu :)
OdpowiedzUsuńMiałam szczęście, znalazłam ją na allegro za 9,90 plus koszty przesyłki! Już nie mogę się doczekać :)
UsuńTo się nazywa szybka akcja :D Ja też kupiłam tę książkę za grosze, w promocji Empiku, a teraz będę polować na kolejne powieści Axelsson. Mam nadzieję, że "Kwietniowa czarownica" będzie dla Ciebie tak mocnym przeżyciem, jak i dla mnie. To niesamowita książka, pięknie napisana, ale potrzebuje wrażliwego czytelnika, który potrafi zrozumieć i poczuć. Będę czekać na Twoją recenzję - jestem strasznie ciekawa, jak historia czterech sióstr wpłynie na Ciebie :)
UsuńŻyczę zaczytanego weekendu :)
Ja jestem w gorącej wodzie kąpana ;) Myślę, że i mnie mocno poruszy. Nie zastanawiałam się ani chwili, po lekturze Twojej recenzji :) Bardzo lubię sięgać po tego typu literaturę :)
UsuńDziękuję :) Weekend był zaczytany :) Pozdrawiam :)
Oby książka dotarła jak najszybciej, żebyś mogła się nią cieszyć :) ja liczę na to, że już niedługo będę mogła zanurzyć się w kolejnej powieści Axelsson - chociaż czytelnicze zaległości trochę przesuwają tę podróż w czasie...
UsuńPozdrawiam ciepło :)
Miło widzieć, że masz szczęście do samych super lektur :-) Czy to one Cię wybierają, czy Ty wybierasz je? ;-)
OdpowiedzUsuńŁadnie powiedziane. Wolę jednak myśleć, że to życie bywa czasem jak otwarta rana, a literatura jest kompresem, który ją leczy i koi...
Ostatnio wybieram literaturę, która mogłaby mnie poruszyć i będzie czymś więcej, niż tylko dobrą zabawą i udaje mi się strzelić w dziesiątkę. Ale nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak czuję się przed chwyceniem następnej książki - z duszą na ramieniu, martwię się, że kolejna nie będzie już taka dobra... Dać palec, a weźmie całą rękę ;)
UsuńRzeczywiście, tak jest o wiele lepiej :) choć, jak wiadomo, literatura nie zawsze może przynieść ukojenie.
Mam to samo - gdy zdarzy mi się przeczytać coś naprawdę wyjątkowego, po następną lekturę sięgam z obawą, pewnością podszytą, że to już - niestety - nie będzie to samo. Bo prawo serii, owszem, działa, ale jakoś częściej w przypadku książek przeciętnych ;-) Być może dlatego, że jest ich po prostu... więcej. Pozdrowienia :-)
UsuńZ tym prawem serii bywa różnie np. "Millennium" jako naprawdę klasowy kryminał trzyma wysoki poziom. Z kolei cykl kryminałów Dennisa Lehane był genialny na początku, później staje się jeszcze lepszy by następnie spaść z dziesiątego piętra i roztrzaskać sobie czaszkę o chodnik. Żadnej z tych serii nigdy nie nazwałabym słowem "przeciętny". A jako przykłady podaję powieści kryminalne, bo to takie moje zboczenie ;)
UsuńTa książka była moim pierwszym spotkaniem z autorką. Naprawdę kawał dobrej, poruszającej i zapadającej w pamięć literatury.
OdpowiedzUsuńCzytałaś coś jeszcze tej autorki? Chciałabym sięgnąć po kolejną powieść Axelsson, jednak nie wiem, którą z nich wybrać. Mogłabyś mi coś doradzić? :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń