Wielki powrót
Ci, którzy już zdążyli poznać moje literackie preferencje wiedzą, że mam małe grono autorów, których wielbię ponad wszystko i nie przepuszczę żadnej premiery, żadnej okazji na ponowne spotkanie. W tej niewielkiej grupce znalazło się także miejsce dla Orsona Scotta Carda, do którego pałam ogromną wręcz sympatią. Choć ostatnio srodze zawiodłam się na jednej z jego powieści, nie byłam w stanie zrezygnować z niedawno wydanej, cieniutkiej książeczki, która miała ponownie przenieść mnie do świata Groszka Delphiki, najlepszego i najwierniejszego przyjaciela Endera Wiggina. Jak Card spisał się tym razem?
Czytelnicy, którzy mieli okazję poznać już
Sagę Cienia doskonale wiedzą, że
ostatnia powieść z serii nie przedstawiała dla Groszka świetlanej przyszłości.
Obdarzony ponadprzeciętną inteligencją mężczyzna boryka się z piętnem
gigantyzmu, który już niebawem go zabije. Nie było to dla niego wielkim
problemem, kiedy był z tym sam. Jednak los chciał, że trójka z jego dzieci
także przejęła po nim tę „wadę” genetyczną. Licząc na to, że jego genialne
potomstwo odnajdzie lekarstwo, wyrusza w raz z nimi w podróż kosmiczną.
Opuszczając ziemię żegna się na zawsze ze swoją żoną i bierze na barki
wychowanie trójki nieprzeciętnych dzieci. Lata spędzone w statku przynoszą
jedynie rozczarowania, a synowie i córka Groszka coraz ciężej znoszą brzemię, z
którym przyszło im żyć. Na radarach pojawia się jednak obcy statek, którego nie
powinno tam być. Czy obcy niosą zagrożenie? A może ratunek?
Card zaskarbił sobie moją dozgonną miłość umiejętnością
budowania wciągających fabuł, kreowania bohaterów inteligentnych i zabawnych, a
także subtelnych obserwacji ludzkich zachowań. Ucieczka Cienia nie odbiega w tym przypadku od innych utworów
autora z tej sagi, a także z Sagi Endera.
Jedynym mankamentem jest objętość książeczki, która, licząc niecałe dwieście
stron, uniemożliwia czytelnikowi przyzwyczajenie się do bohaterów i wczucie się
w ich sytuację. Całe szczęście nie brakuje w niej doskonale znanego nam
Groszka, jednej z moich ulubionych postaci, który, choć dorosły i skazany na
rychłą śmierć, nadal pozostaje uszczypliwy, błyskotliwy i władczy. Gdyby Card
stworzył choć o sto stron więcej, ta powieść mogłaby być wręcz idealnym
powrotem do kochanego przez czytelników świata.
Na największą pochwałę zasługuje nie tyle
sama fabuła, która nie zawodzi, a nawet wciąga i pozwala nam śledzić działania
bohaterów z zapartym tchem, co portrety postaci, dotąd nam nieznanych. Ender,
nazwany na cześć wielkiego ziemskiego bohatera, Carlotta, nosząca imię kobiety,
która uratowała Groszka z ulic Rotterdamu i Cincinnatus to ponadprzeciętnie
inteligentne dzieci, które niesamowicie trudno okiełznać. Groszek, nazywany
Olbrzymem, ma dodatkowo utrudnione zadanie – nie może się ruszać, gdyż jego
serce, ledwie podtrzymujące funkcje życiowe jego ogromnego ciała, w każdej
chwili może przestać działać. Wychowanie dzieci to nie przelewki, jednak
dzieci, które zdają sobie sprawy z własnej mądrości, nie biorąc pod uwagę
niedojrzałości związanej z wiekiem, to zupełnie inna para kaloszy. Card pięknie
pokazał nie tylko błędy rodzicielskie Groszka, ale także oczekiwania i
pragnienia jego dzieci, które są zbyt dumne bądź zbyt uparte, by przyznać się
do posiadania uczuć. Konflikt wiedzy i emocji gra pierwsze skrzypce w tej króciutkiej
powieści i wypada niesamowicie wiarygodnie.
Dopełnieniem wciągającej fabuły i świetnie
poprowadzonych postaci są oczywiście dialogi. I choć ostatnio Card zawiódł mnie
nawet w tej kwestii, tym razem stanął na wysokości zadania. Jest i zabawnie, i
inteligentnie, a przede wszystkim z sensem. Kwestie żadnego z bohaterów nie
rażą infantylnością, ani przesadą, nie skupiają się na wydumanych kwestiach
filozoficznych, ani sprawach moralnych. Są wiarygodne – i to jest najważniejsze.
Ucieczka
Cienia to cudowny powrót do dawno nieodwiedzanego świata Groszka,
który tym razem musi radzić sobie z własną latoroślą zamiast statkami obcych,
bądź ziemską polityką. Jako wielka fanka tej serii czuję się całkowicie
usatysfakcjonowana i czekam z niecierpliwością na kolejne części.
Moja ocena:
Za wyprawę w kosmos z Groszkiem i jego dziećmi dziękuję
Autor: Orson Scott Card
Tytuł: Ucieczka Cienia
Data wydania: 12.05.2016
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 192
Już kiedyś bodaj u Ciebie pod recenzją innej książki Carda opowiadałem, jak bardzo go sobie cenię. Nie czytałem co prawda wszystkich jego pozycji i chociaż uwielbiam sagę o Enderze, to także po pewnym czasie czułem już przesyt. Ale teraz zabieram się za "Siódmego Syna", bo nie miałem wcześniej okazji i liczę, że mnie Card nie zawiedzie
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, tak było :) Carda, tak jak większość autorów, trzeba sobie dozować. Ja czytałam wszystkie części pod rząd i teraz łapię się na tym, że wielu rzeczy nie pamiętam. Mam nadzieję, że Saga Cieni również przypadnie Ci do gustu (jeśli jeszcze jej nie znasz). A za "Siódmego Syna" sama nie wiem, czy się brać. Trochę boję się tego, że to będzie zbyt młodzieżowe.
UsuńWłaśnie przez pryzmat młodzieżówki patrzyłem, gdy brałem się za Endera. A jednak :)
UsuńDo tej pory czytałem jedynie Grę Endera oraz Cień Endera. Zwlekam z sięgnięciem po kolejne tomy już jakiś rok. Swoją recenzją narobiłaś mi ochoty na wrócenie do tego uniwersum :D Mam nadzieję, że w te wakacje w końcu mi się to uda ;)
OdpowiedzUsuńNie zwlekaj, Wiktorze, nie zwlekaj! :) To świetna seria, zwłaszcza Saga Cieni, przynajmniej moim zdaniem. Dlatego mam ogromną nadzieję, że w wakacje znajdziesz trochę czasu na Carda :D
UsuńKsiążka chyba nie dla mnie. Niemniej jednak recenzję czytało mi się bardzo miło.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Mam nadzieję, że następnym razem lepiej utrafię w Twój gust :) I oczywiście bardzo dziękuję za miłe słowa :)
UsuńPozdrawiam również.
Jeszcze nie miałam okazji poznać pióra Carda, ale gdzieś to nazwisko i jego książki stale się przewijają w moich dalszych planach książkowych. Może w wakacje? Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńTo w takim razie jeszcze wiele cudownych chwil przed Tobą :) Na pierwszy rzut najlepiej zapoznać się z "Grą Endera", chociaż ja polecałabym "Zagubionych chłopców" - obyczajówka z motywem paranormalnym. Mam nadzieję, że podczas urlopu uda Ci się znaleźć czas dla Carda :)
UsuńPozdrawiam również, Marto :)
Tym razem to zupełnie nie moje klimaty, ale recenzja, jak zawsze - pierwsza klasa!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Olgo! :)
Dziękuję za, jak zwykle, miłe słowa :)Mam nadzieję, że następnym razem lepiej uceluję w Twój gust :)
UsuńPozdrawiam również, Agnieszko!
Książka nie dla mnie :) Miałam już do czynienia z owej autorem i zupełnie nie rozumiem jego twórczości.
OdpowiedzUsuńJustyna z livingbooksx.blogspot.com
W takim razie namawiać nie będę. Nie każdy lubi latać w kosmos z dziećmi ;)
UsuńTematycznie nie jestem zainteresowana tą pozycją, to nie mój klimat. Cieszę się jednak, że autor popracował nad dialogami i może pochwalić się ciekawą fabułą. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńCoś mi się wydaje, że następna recenzja będzie dużo bardziej w Twoim guście :)
UsuńPozdrawiam!
Groszek, powiadasz? Właśnie skonsumowałam, cukrowy, w strączkach - pycha! :D Innymi słowy, chcę powiedzieć, że żyłam dotąd w kompletnej nieświadomości istnienia książkowej serii o gigantycznym Groszku, który ewidentnie skradł Twoje serce. Był taki film, "Kochanie, zmniejszyłem dzieciaki", byli Pożyczalscy, ale oni wszyscy grzeszyli raczej małym, nie dużym rozmiarem. Czy ten Groszek to taki współczesny Guliwer? ;-)
OdpowiedzUsuńMyślę, że ta książka, jak i jej wcześniejsze części, znacząco by się zmieniła, gdyby bohaterem był zmutowany groszek cukrowy;) Swoją drogą - oczywiście narobiłaś mi smaka! Gorszek jest gigantyczny, ale to jak najbardziej człowiek, choć zaskakująco inteligentny. I rzeczywiście skradł moje serce już dawno temu i myślę, że jeszcze na długi czas je sobie zatrzyma:) Guliwerem bym go nie nazwała, choć bywa ironiczny, a dodatkowo znajduje wady naszego społeczeństwa (które przez lata niewiele się zmieniło). Nie odwiedza jednak miejsc zamieszkanych przez inteligentne konie ;)
UsuńEch, czy Ty wiesz, jak ja zawsze na ten świeży, młodziutki, soczysty groszek czekam? W tym roku pojawił się wcześniej i, niestety, chyba wcześniej się również skończy. Jem więc na zapas, prawie codziennie, na przemian z bobem - istny strączkowy szał! :D
UsuńAle ad rem: czy Groszek książkowy to młodzieżówka? Zaintrygował mnie, nie przeczę, zwłaszcza tym swoim krytykanctwem. Ale nie wiem, czy to do końca "moje" klimaty, zwłaszcza, że na okładce straszy jednooki twór latający ;-)
O matko kochana, bób! U nas w domu to prawie temat tabu, bo M. nawet zapachu bobu nie znosi. A ja się ślinię na samą myśl. Niedługo sprawię sobie wór i zjem go sama! :D
UsuńPowiem tak: "Gra Endera", w której Groszek występuje jako postać drugoplanowa, to niegłupie sci-fi dla młodzieży, bo dzieci są w niej bohaterami (chociaż w każdym wieku czytać to można z równym powodzeniem). "Cień Endera" to już trochę inna bajka. Sporo w niej polityki i wielkich wojen, groszkowej przeszłości na ulicach Rotterdamu i oczywiście naukowych fantastyczności ;) Jeśli miałabyś kiedyś chęć wkroczyć w te klimaty, to na początek "Gra Endera", a potem już możesz przejść do tak zwanej "Sagi Cieni" :)
Nie miałam okazji poznać twórczości tego autora, ale przyznam, że zachęciłaś mnie do tego, by coś z tym jednak zrobić :)
OdpowiedzUsuńSuper :) Mam nadzieję, że kiedyś się na niego skusisz. Card to naprawdę dobry pisarz :)
UsuńCałej sagi nie znam, ale "Grę Endera" uwielbiam, zaliczam do ścisłego grona najważniejszych lektur. Tą recenzją dałaś mi impuls do poszukiwania następnych części. Jakoś nie chciałam chyba, podświadomie, żeby Groszek dorastał... Najpierw jednak mam zamiar zaprzyjaźnić się z Bukowskim, który już do mnie jedzie:)
OdpowiedzUsuńOj Olu, to śmiało sięgaj po dalsze części - niektóre naprawdę prezentują się jeszcze lepiej niż "Gra Endera". Zwłaszcza "Saga Cieni" skupiona właśnie na Groszku, jest niesamowita.
UsuńAle... skoro Bukowski czeka, to ja nic innego nie podsuwam - pierwsze rzeczy pierwsze :D A któraż to z książek Świntucha do Ciebie zmierza?
Przeczytałem wszystkie książki i chyba wszystkie opowiadania OSC, poza Lavelockiem i ostatnio wydaną "Ucieczką Cienia". I nie dziwię sie, że zachwyca Was saga Endera i Cienia, ale o geniuszu OSC najbardziej świadczą: "Badacze czasu: Odkupienie Krzysztofa Kolumba" i "Oczarowanie". Pierwsza o alternatywnej wersji rozwoju Świata w wyniku "zespolenia" religii w kluczowym momencie ich rozwoju, a druga przeniesie was świat rosyjskich baśni z elementami kultury żydowskiej. Saga "Powrót do domu" to także urzekajaca opowieść z bogactwem interesujących postaci, a "Opowieści o Alvinie Stwórcy" to alternatywna historia USA z ciekawymi wątkami i wplecionymi hitorycznymi postaciami. Czekam na "Mistrza Alvina" i na "Ojca wrót" (z Cyklu "Magowie Mitheru"). Seria "Tropiciel" świetnie się zaczęła, druga książka ("Ruiny") pod koniec stała się trochę zbyt pogmatwana, i chyba dobrze, że w tym roku skończyła się "Gośćmi", bo dalsze rozwijanie wątku paradoksu czasu wyglądało na "gonienie w piętkę". Pozdrawiam. MS.
OdpowiedzUsuńKiedyś również miałam ambicję, żeby przeczytać je wszystkie - nie powiodło się, jak na razie, ale trochę na swoim koncie ich mam. I rzeczywiście zgodzę się co do "Oczarowania". Książka zrobiła na mnie spore wrażenie, to był taki udany mariaż z baśnią. Choć musiałabym ją odświeżyć, bo pamiętam niewiele (np. że główny bohater znał starocerkiewny, co jest niesamowitym wyczynem:)). "Tropiciel" miał fantastyczny początek, ale później poszło z górki - dla mnie ten cykl był sporym zawodem, bo Card skupił się zbytnio na problemach młodych podróżników, którzy byli, cóż, cholernie infantylni.
UsuńPozdrawiam również :)