Marzenia i koszmary
W świecie, w którym szarość i monotonia odciskają piętno na prawie każdym z nas, należy dziękować za pisarzy potrafiących znaleźć w nim odrobinę magii. Jonathan Carroll jest niewątpliwie jednym z nich. W jego powieściach magia mieszka za ścianą rzeczywistości, a Kości księżyca nie są w tej mierze wyjątkiem.
Świat Cullen w wielu aspektach przypomina
bajkę. Wiedzie wręcz sielankowe życie u boku kochającego męża i słodkiej
córeczki, nie brak jej przyjaciół i wsparcia rodziny. Jednak codzienność Cullen
ma też drugą stronę, pełną dziwów, piękna, ale także mroku. To świat Rondui,
który ujawnia się w jej snach.
Powieść Carrolla jest przepięknym
połączeniem magii snu z rzeczywistością. Zarówno życie na jawie jak i sny
Cullen mają swój niesamowity klimat, który zaczaruje niejednego czytelnika. Nie
sposób nudzić się czytając część realistyczną, a tym bardziej senne wizje
bohaterki. Każdy z tych światów otrzymał swój niepowtarzalny styl, każdy
czaruje na swój własny sposób. W realistycznych dekoracjach otrzymujemy pełne
ciepła i uśmiechu opowieści o podróży do Europy, narodzinach miłości czy
przyjaźni. Nie brak w nich dowcipu i autoironii, kilku złotych myśli, które
każdy z nas mógłby odnieść do swojego życia. Z kolei świat snu początkowo nie
odbiega dalece od prawdziwych marzeń sennych, łączących absurd z
fantastycznością. Znajdziemy w nich magiczne przedmioty, wielkie zwierzęta, ale
także piękne krajobrazy, które potrafiłby stworzyć tylko umysł śniącego człowieka.
Jednak w każdym z naszych snów znajduje się odrobina realizmu, która może
zmienić nasze piękne marzenia w koszmar.
To chyba największa zaleta Kości
księżyca – przynajmniej w moim odczuciu. Zawsze miałam słabość do realizmu
magicznego, za śmiałe łączenie tego, co niewiarygodne z tym, co codzienne. W
powieści Carrolla można odnaleźć inspirację tym nurtem, choć nie poszłabym w
tej ocenie na tyle daleko, by nazwać autora jego przedstawicielem. Carroll
wyraźnie rozgranicza magię i rzeczywistość – choć oczywistym jest, że w pewnym
momencie ściana oddzielająca te dwa światy zacznie pękać. Nie stara się jednak
nasączyć naszego świata fantastycznością Rondui. Sny Cullen nadal pozostają
czymś dziwnym, niecodziennym, co objawia się troską jej męża, odsyłającego
bohaterkę do specjalisty. Tylko równie niesamowite i odrobinę oderwane od
rzeczywistości jednostki są w stanie zrozumieć, bądź choćby zachwycić się cudami Rondui. W świecie
wykreowanym przez Carrolla to nie magia odgrywa największe znaczenie, lecz wyobraźnia,
umiejętność tworzenia, dzięki której człowiek upodabnia się do boga.
Kości księżyca zachwycają,
wciągają i nie pozwalają oderwać się od lektury choćby na chwilę. Jednak to nie
tylko magia i cudowny styl pisania autora sprawiają, że tą powieść czyta się
jednym tchem, a po zakończeniu lektury chce się więcej. Po dłuższym zastanowieniu
doszłam do wniosku, że zakochałam się w tej książce dlatego, że wyzwoliła ona
we mnie całą chmarę myśli, latających wokół mnie niczym denerwujące i ciągle o
sobie przypominające muchy. Wiem, że jeszcze nie raz powrócę do Rondui, by
zrozumieć powieść Carrolla, ale także by zrozumieć Cullen. Jej sny są bowiem
pewnego rodzaju kluczem do myśli i serca tej wspaniałej, acz kryjącej mroczne
tajemnice kobiety. Choć Eliot, przyjaciel Cullen i jednocześnie cudownie
zabawna postać, oznajmił jej bez cienia zastanowienia, że zanudziłaby Zygmunta Freuda w dziesięć sekund, sama nie jestem tego
taka pewna. Sny Cullen stanowią niesamowitą pożywkę interpretacyjną, dzięki
czemu Kości księżyca można nie tylko przeczytać, ale także się w nich
rozsmakowywać.
Powieść Carrolla pozostawia niedosyt. Nie
dlatego, że jest niedokończona, lecz dlatego, że uchyla ona pewną niewielką
furtkę, przez którą do naszego umysłu powoli sączy się magiczny świat Rondui.
Po zakończeniu Kości księżyca z całego serca zapragnęłam otworzyć ją na
oścież i nigdy jej nie zamykać.
Moja ocena:
Autor: Jonathan Carroll
Tytuł: Kości księżyca
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 17.10.2013
Liczba stron: 272
Czytałam tylko jedną powieść Carolla, jednak zakupiłam już kilka następnych. Jestem oczarowana magią wkraczającą w świat realny, którą Carrol tak nienachalnie wprowadza.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Carrolla, czytałam większość jego powieści i chętnie czytam następne. Czasem odrobinkę przesadza z tym wszechobecnym oniryzmem, ale i tak biorę każdą z jego książek w ciemno. Który z utworów Carrolla miałaś okazję poznać?:)
UsuńDo Carolla jakoś nie mogę się przekonać niestety. "Białych Jabłek" do dzisiaj nie doczytałem do końca, może przesadzam i może to zabrzmieć obraźliwie, ale kojarzy mi się z Coelho. (Nie bijcie!) :)
OdpowiedzUsuńChyba jednak Cię pobiję;) Carroll i Coelho? Nie, to zupełnie inne bajki. Ale rozumiem, że mogłeś nie przejść przez "Białe jabłka" - to jedna z tych zaginających czasoprzestrzeń powieści. Już kiedyś polecałam Ci "Krainę Chichów", ale zrobię to po raz kolejny. To jego pierwsza książka, cudowna, magiczna i stworzona dla czytelników i pisarzy (przeczytasz, to dowiesz się dlaczego). Daj mu jeszcze jedną szansę :)
UsuńOkej, dam mu szansę :) Jeśli wpadnie mi w ręce, jeśli znajdę czas, to prezczytam i zobaczymy :)
UsuńTak magicznie się ta książka zapowiada... chętnie ją poznam.
OdpowiedzUsuńMagicznie, pięknie, a czasem też smutno... polecam mocno:)
UsuńTa wspomniana odrobina realizmu w snach mocno kusi, ale z drugiej strony, nie jestem przekonana do samej fabuły. Może kiedyś się skuszę. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńW takim razie nie będę przekonywać. Choć sama fabuła ma dość moce podstawy, o których jednak powiedzieć nie mogę, by za wiele nie zdradzać ;)
UsuńPozdrowienia!
Od Carrolla czytałem do tej pory "Ucząc psa czytać" oraz "Białe jabłka". Pierwsza książka naprawdę mnie oczarowała, za to druga pozostawiła spory niedosyt. Jakiś czas temu postanowiłem odpuścić sobie tego autora, jednak teraz przyszła chyba pora, żeby w końcu do niego wrócić. Na "pierwszy" ogień pójdzie pewnie "Kraina Chichów"...
OdpowiedzUsuń"Białe jabłka" są bardzo specyficzne. To ten typ powieści Carrolla, które trzeba interpretować na bieżąco, rozgryzać i kombinować, a prawdopodobnie i tak się ich do końca nie pojmie. "Kraina Chichów" to doskonały wybór ;)
UsuńTa okładka jest taka niewinna 😊 juz dawno nie czytałam książki, po której miałam kaca książkowego. Połączenie snu i realizmu bardzo mnie intryguje. 😊
OdpowiedzUsuńTa okładka jest dużo lepsza od poprzedniej - Rebis się wyrabia ;) Polecam w takim razie, bo książka jest czarowna, w każdym tego słowa znaczeniu :)
UsuńPrzypomniałaś mi moje czasy licealne - zaczytywałam się wtedy w Carrollu. Już same tytuły - "Kości księżyca", "Zaślubiny patyków" (to była moja ulubiona), "Całując ul" - wydawały mi się wtedy niezwykłe i romantyczne ;-) Próby powrotu do tego pisarza sporo lat później okazały się jednak niewypałem: nie przebrnęłam przez "Ucząc psa czytać", mimo szczerych chęci i niewielkiej objętości książki. Może kiedyś zafunduję sobie ponowne spotkanie z "Zaślubinami patyków". Albo z "Kośćmi księżyca". Ale jest jeszcze tyle książek do przeczytania, że brak czasu na takie powroty...
OdpowiedzUsuń"Zaślubiny patyków" są cudowne. Zresztą cała trylogia jest niesamowita. "Ucząc psa czytać" to już coś zupełnie innego, choć mnie ta powieść (nowelka) się podobała, odnalazłam w niej sporo pomimo tak małej objętości. Natomiast wcześniejsze "Kąpiąc lwa" było dla mnie niestrawne. Tak już chyba jest z Carrollem, że niektóre jego powieści znacząco odbiegają poziomem od innych. Ale i tak go uwielbiam :D
UsuńW liceum zaczytywałam się w Carrolu, cykl Crane's View był moim ulubionym. Już dobrych 10 lat minęło kiedy ostatnio czytałam jego książki. Och, muszę kiedyś wrócić do tego autora.
OdpowiedzUsuńTo fantastycznie odnaleźć kolejną fankę twórczości Carrolla :) Autor jest nieprzeciętny, cały czas czekam na jego następne powieści, choć to już nie to samo, co kiedyś...
UsuńAutora kojarzę z nazwiska, jednak sama nigdy nie czytałam jego książek. Kto wie, może kiedyś się to zmieni :) Postaram się wtedy pamiętać o Twojej pozytywnej recenzji :)
OdpowiedzUsuńJa z pewnością zachęcam - niekoniecznie tę powieść na początek. "Kraina Chichów" sprawdziłaby się idealnie :)
UsuńNie miałam jeszcze okazji czytać żadnej książki tego autora, ale widzę, że warto po niego sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńOj tak, warto. To magiczne chwile z książką, które powtórzyć można tylko... sięgając po więcej utworów autora :D
Usuń