Oczy szeroko otwarte
Do debiutów podchodzi się ostrożnie. Bo to dopiero literackie wprawki, próba zrozumienia własnych umiejętności, które mogą być przecież nierówne, nieokiełznane. Szkoda byłoby zawierzyć autorowi – nieznanemu jeszcze nazwisku (tylko nazwisku) – którego utwór może okazać się smutną stratą czasu. Może być też objawieniem, choć tego przecież nikt o zdrowych zmysłach spodziewać się nie może. A jednak…
Zulejka jest posłuszną żoną. Lecz
niewystarczająco posłuszną, bo nie dość, że rodzi tylko córki, dodatkowo nie jest
w stanie utrzymać ich przy życiu. Na nic się nie skarży – cicho przyjmuje każdy
rozkaz męża, każdą obelgę świekry. I wierzy, że rzeczywiście jest tylko zmokłą kurą, która pracuje
niedostatecznie ciężko, by zadowolić swoją rodzinę. Jej życie polega na służeniu
i nie walczy z tym jarzmem, narzucanym na kobiety z pokolenia na pokolenie.
Jednak gdy czerwona zaraza zabiera jej wszystko, męża, dom, wolność, nawet
znienawidzoną świekrę, Zulejka zaczyna powoli otwierać oczy. Na świat, w którym
za ciężką pracę zyskuje się szacunek. Na ludzi, przed którymi nie musi się
chować. Na swoje ciało i myśli, które wcale nie przynoszą wstydu, lecz
szczęście. Twarde, surowe szczęście w syberyjskiej tundrze.
Zulejka
otwiera oczy to powieść cudownie wielowątkowa, a przy
tym zaskakująco spójna i równa w swoim rytmie. Zaskakująco, bo – nawet
zapominając o tym, iż jest to debiut – autorce udaje się pogodzić tematy
wielkie, z którymi poradzić mógł sobie tylko pisarz dojrzały, świadomy swojego
warsztatu i poruszanej problematyki. Piszę to z pełnym przekonaniem i
odpowiedzialnością za swoje słowa: Guzel Jachina jest autorką już
ukształtowaną, której debiutu mógłby pozazdrościć niejeden uznany autor. Takie
powieści to mocne tąpnięcia w świecie literatury. Nie można przechodzić obok nich
obojętnie.
Czym zatem Jachina zajmuje się przede
wszystkim? Zulejka otwiera oczy to
powieść o jednym z mrocznych okresów rosyjskiej historii – o rozkułaczaniu,
mającym umożliwić komunistom zbudowanie silnej gospodarki Związku Radzieckiego,
opierającej się na ciężkiej, kolektywnej pracy, zamiast na własności prywatnej,
pogłębiającej różnice w społeczeństwie i uniemożliwiającej robotnikom
osiągnięcie wysokiego poziomu życia. Walka z niesprawiedliwością przemienia się
oczywiście w tragiczną farsę, co doskonale znamy z historii. I tę farsę Jachina
ukazuje, choć nie uwypukla jej tak, jak chociażby Płatonow w swoim Dole. Absurd daje się z łatwością
wyłapać, pomimo że autorka nie stara się za wszelką cenę zaznaczać go
obserwacjami pełnymi ironii. Kłóciłoby się to przecież z samą postacią Zulejki,
jej prostym podejściem do otaczającej rzeczywistości. Rosjanka nie daje się podejść,
cały czas trzyma się obranej przez siebie drogi – kreśli obraz chorego systemu
i życia w wyniszczających, nieprzyjaznych warunkach, lecz powstrzymuje się od
wydania jednoznacznego osądu, gdyż to wymagałoby od niej bardziej ostrej,
nachalnej narracji. Nie, Zulejka otwiera
oczy pozbawiona jest jakiegokolwiek moralizatorstwa, przez co może być
powieścią o Człowieku i historii, nie zaś o Historii i człowieku.
Bo to właśnie jednostka, tak tępiona w
tamtych czasach, jest głównym obiektem zainteresowania autorki. I nie chodzi
tylko o Zulejkę, choć bez wątpienia to jej przemiana jest najistotniejszym
elementem powieści. Jachina z ogromnym zaangażowaniem i delikatnością portretuje
także bohaterów, którzy razem z Zulejką zostają zesłani na Syberię. Ich
relacja, wspólne poznawanie trudów życia na obcej, nieprzyjaznej ziemi, próba
zaaklimatyzowania się oraz zracjonalizowania swojej sytuacji, tak niemożliwej
do przyjęcia. Wszystko to opisane zostaje z niesamowitą prostotą i dokładnością
– wiele treści możemy z łatwością wyczytać z drobnych gestów, spojrzeń czy z
pojedynczych słów, których autorka nie nadużywa. Znów, wymaga tego od niej
historia, którą postanowiła opowiedzieć. I spełnia wszystkie te wymogi bez
zarzutu, jak przystało na dojrzałą pisarkę, doskonale rozumiejącą, iż fabuła i
materia powieści muszą tworzyć doskonale skomponowaną całość. Taką całością
jest właśnie Zulejka otwiera oczy.
Mówiąc o utworze Jachiny nie można nie
wspomnieć o feministycznym akcencie powieści, kryjących się w wielkiej
przemianie głównej bohaterki. Nie bez powodu Rosjanka już w samym tytule skierowała
naszą uwagę na otwarcie oczu – to rzeczywiste, od którego powieść się
rozpoczyna oraz to metaforyczne, które dokonuje się podczas zesłania. Zulejka,
jako kobieta-tło, przynależąca do swojego męża, była odizolowana, ale przez to
także chroniona – plecy Murtazy ograniczały jej pole widzenia, uniemożliwiały
kontakt z drugim człowiekiem, a przez to ograniczały jej krzywdy do tego, co
dzieje się w domu, w zamkniętych czterech ścianach, gdzie nikt nie był w stanie
jej wysłuchać. Zulejka nie posiadała głosu. Zsyłka pozwoliła jej nie tylko
otworzyć oczy, ale także krzyczeć. Choć nie korzystała z tego, przedkładając
ciszę nad słowa, to symboliczne nadanie jej możliwości do sprzeciwienia się
rozbrzmiewa w powieści niczym głośny krzyk – straty ale i wolności. Przede
wszystkim wolności, choć to tak paradoksalne, tak nieprawdopodobne.
Zulejka
otwiera oczy to dzieło wybitne – silnie akcentujące nie
tylko brutalność i niesprawiedliwość systemu, ale także ogromną potrzebę człowieka
by przeżyć, pozostać sobą, prawdziwym sobą, nawet w skrajnych warunkach. Takie
debiuty nie zdarzają się często.
Moja ocena: 8/10
O książce pięknie opowiedziała także Ola, a i Owca z przyjemnością podgryzła i napisała o wrażeniach.
Za przywrócenie mi wiary w debiutantów, dziękuję
Autorka: Guzel Jachina
Tytuł: Zulejka otwiera oczy
Data wydania: 30.08.2017
Liczba stron: 464
Tłumaczenie: Henryk Chłystowski
Wydawnictwo: Oficyna Literacka Noir sur Blanc
Nie słyszałam wcześniej o tej książce, ale bardzo mnie zachęciłaś. :)
OdpowiedzUsuńkocieczytanie.blogspot.com
Mam nadzieję, że od zachęty przejdziesz do czynów! :) Książka warta poznania.
UsuńWczoraj czytałam. Przepiękna!
OdpowiedzUsuńCzytałam już Twoją recenzję - widać, że książka zrobiła na Tobie wielkie wrażenie.
UsuńKsiazka ukazala sie tez we Francji i do tej pory czytalam o niej wylacznie pochlebne opinie.
OdpowiedzUsuńW takim razie mam nadzieję, że dasz się namówić tym pozytywnym recenzjom. Chętniej wybrałabyś francuski czy polski przekład?
UsuńW zasadzie jest mi to obojetne ale ze wzgledow praktycznych pewnie siegne po wersje francuska.
UsuńNo no no, taki debiut, nie można przejść obok niego obojętnie. Samo tło społeczne bardzo mnie zainteresowało, a i Zulejka i jej historia przedstawiona przez autorkę wzbudza ciekawość.
OdpowiedzUsuńJa prawie przeszłam! Gdyby nie recenzja Oli pewnie bym sobie "Zulejkę..." odpuściła. Szczęście, że tak się nie stało. Historia Zulejki fascynuje od początku, jednak później pojawia się w powieści jeszcze jedna postać (o której nie pisałam), która trochę kradnie tę powieść ;). Przeczytaj koniecznie!
UsuńPoczułam się mocno zaintrygowana tym tytułem:)
OdpowiedzUsuńOj Gosiu, mam nadzieję, że zaintrygowanie przejdzie w czytanie :).
UsuńNo proszę, taka wysoka ocena! Chyba rzeczywiście warto ;) Mnie chyba najbardziej zachęcałyby do przeczytania ramy historyczne i Syberia, ale postać głównej bohaterki także jest intrygująca.
OdpowiedzUsuńWysoka ocena, bo to fantastyczna powieść! Historii w niej nie braknie, po prostu nie może, ale Jachina nie zawala nią czytelnika. Podczas lektury nie miałam wrażenia, że ktoś próbuje mi udzielić lekcji. To ogromna zaleta tej powieści.
UsuńZgadzam się z Tobą, Olgo, w zupełności. Pisarka "pokazuje", ale nie moralizuje. Podobno najpierw napisała Zulejkę w postaci scenariusza, a potem przerobiła na powieść. Jej doświadczenie filmowe też tłumaczy dlaczego tak świetnie potrafi "namalować" ten świat, którego już nie ma... Piękna książka. Dziękuję za odsyłacz:)
OdpowiedzUsuńWłaściwie bardzo by mnie to nie zdziwiło - "Zulejka..." to bardzo filmowa książka. Wyszłaby z tego fantastyczna ekranizacja :).
UsuńBardzo proszę, Olu - zawsze do usług :)
Bardzo zachęcająca recenzja i wysoka nota, z chęcią po nią sięgnę. Wygląda, że jest w niej to co lubię - tło społeczne i historia. Już się cieszę na dzisiejszy wieczór :))
OdpowiedzUsuńKiedy przeczytałam w Twojej recenzji o podłym życiu bohaterki u boku męża, aż mną zatrzęsło... Ja akurat debiutów się nie boję. Jeśli autor długo myślał o powieści i ma talent, jego debiut może być całkiem dobry. Bardziej boję się ostatnich powieści, bo często brakuje im świeżości i widać po nich, że pogorszyły się zdolności umysłowe pisarza. :) Po książkę oczywiście sięgnę.
OdpowiedzUsuńPóźniej też nie miała łatwo, ale udało jej się odzyskać głos :). No widzisz, ja też boję się ostatnich książek (dokładnie z tego samego powodu), ale debiut przeraża mnie bardziej. Bo to zawierzenie czemuś, czego nie znam zupełnie. Lubię nowości, lubię poznawać nowych autorów, ale do debiutów nadal podchodzę z dużą rezerwą.
UsuńDebiut, któremu na pewno trzeba dać szansę. Mimo, że nie jest to lektura łatwa, miła i przyjemna, zasługuję na uwagę! To nie podlega żadnym wątpliwościom!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Mam nadzieję, że się skusisz - łatwo i miło nie jest, ale to tym lepiej ;)
UsuńO matko - debiut i 8 punkcików, naprawdę wysoko oceniłaś książkę!
OdpowiedzUsuńNo widzisz, to już o czymś świadczy ;). W wolnej chwili pomyśl nad nią :).
UsuńNiby słyszałem już wcześniej, że to taka rewelacyjna książka, ale jakoś dopiero Twoja recenzja naprawdę zachęciła mnie do jej przeczytania - przyznaję, że również za sprawą feministycznego rysu ;). Niemniej książka porusza także tematykę zesłania, a to jest motyw, którego nadal mam dość po liceum. Dlatego o ile sięgnę po nią z pewnością, o tyle raczej nie w najbliższym czasie ;).
OdpowiedzUsuńFeministycznego rysu nie da się przegapić, więc myślę, że i Ty mocno go odczujesz. Poza tym pojawia się też wątek trudnej miłości (o której nie pisałam), ale stworzony z dużą wrażliwością i smakiem.
UsuńWiesz, jakoś Ci się nie dziwię ;). Ja po studiach miałam sporą awersję do literatury polskiej, więc rozumiem, że Ty masz po dziurki w nosie motywu zesłania, który w ostatniej klasie liceum jest mocno eksploatowany. Ale tytuł zapamiętaj - warto :).
Wczoraj późno w nocy skończyłam czytać. Bardzo mi się podobała ta powieść. Wygląda na to, że rośnie godna następczyni Ulickiej.
OdpowiedzUsuńNie zdążyłam odpisać na pierwszy komentarz, a Ty już masz książkę za sobą ;). Cieszę się, że trafiła w Twój gust. Trzeba będzie uważnie obserwować rozwój pisarki.
Usuń