czwartek, 26 października 2017

"Zulejka otwiera oczy" Guzel Jachina - recenzja



Oczy szeroko otwarte



Do debiutów podchodzi się ostrożnie. Bo to dopiero literackie wprawki, próba zrozumienia własnych umiejętności, które mogą być przecież nierówne, nieokiełznane. Szkoda byłoby zawierzyć autorowi – nieznanemu jeszcze nazwisku (tylko nazwisku) – którego utwór może okazać się smutną stratą czasu. Może być też objawieniem, choć tego przecież nikt o zdrowych zmysłach spodziewać się nie może. A jednak…



Zulejka jest posłuszną żoną. Lecz niewystarczająco posłuszną, bo nie dość, że rodzi tylko córki, dodatkowo nie jest w stanie utrzymać ich przy życiu. Na nic się nie skarży – cicho przyjmuje każdy rozkaz męża, każdą obelgę świekry. I wierzy, że rzeczywiście jest tylko zmokłą kurą, która pracuje niedostatecznie ciężko, by zadowolić swoją rodzinę. Jej życie polega na służeniu i nie walczy z tym jarzmem, narzucanym na kobiety z pokolenia na pokolenie. Jednak gdy czerwona zaraza zabiera jej wszystko, męża, dom, wolność, nawet znienawidzoną świekrę, Zulejka zaczyna powoli otwierać oczy. Na świat, w którym za ciężką pracę zyskuje się szacunek. Na ludzi, przed którymi nie musi się chować. Na swoje ciało i myśli, które wcale nie przynoszą wstydu, lecz szczęście. Twarde, surowe szczęście w syberyjskiej tundrze. 

Zulejka otwiera oczy to powieść cudownie wielowątkowa, a przy tym zaskakująco spójna i równa w swoim rytmie. Zaskakująco, bo – nawet zapominając o tym, iż jest to debiut – autorce udaje się pogodzić tematy wielkie, z którymi poradzić mógł sobie tylko pisarz dojrzały, świadomy swojego warsztatu i poruszanej problematyki. Piszę to z pełnym przekonaniem i odpowiedzialnością za swoje słowa: Guzel Jachina jest autorką już ukształtowaną, której debiutu mógłby pozazdrościć niejeden uznany autor. Takie powieści to mocne tąpnięcia w świecie literatury. Nie można przechodzić obok nich obojętnie.

Czym zatem Jachina zajmuje się przede wszystkim? Zulejka otwiera oczy to powieść o jednym z mrocznych okresów rosyjskiej historii – o rozkułaczaniu, mającym umożliwić komunistom zbudowanie silnej gospodarki Związku Radzieckiego, opierającej się na ciężkiej, kolektywnej pracy, zamiast na własności prywatnej, pogłębiającej różnice w społeczeństwie i uniemożliwiającej robotnikom osiągnięcie wysokiego poziomu życia. Walka z niesprawiedliwością przemienia się oczywiście w tragiczną farsę, co doskonale znamy z historii. I tę farsę Jachina ukazuje, choć nie uwypukla jej tak, jak chociażby Płatonow w swoim Dole. Absurd daje się z łatwością wyłapać, pomimo że autorka nie stara się za wszelką cenę zaznaczać go obserwacjami pełnymi ironii. Kłóciłoby się to przecież z samą postacią Zulejki, jej prostym podejściem do otaczającej rzeczywistości. Rosjanka nie daje się podejść, cały czas trzyma się obranej przez siebie drogi – kreśli obraz chorego systemu i życia w wyniszczających, nieprzyjaznych warunkach, lecz powstrzymuje się od wydania jednoznacznego osądu, gdyż to wymagałoby od niej bardziej ostrej, nachalnej narracji. Nie, Zulejka otwiera oczy pozbawiona jest jakiegokolwiek moralizatorstwa, przez co może być powieścią o Człowieku i historii, nie zaś o Historii i człowieku. 

Bo to właśnie jednostka, tak tępiona w tamtych czasach, jest głównym obiektem zainteresowania autorki. I nie chodzi tylko o Zulejkę, choć bez wątpienia to jej przemiana jest najistotniejszym elementem powieści. Jachina z ogromnym zaangażowaniem i delikatnością portretuje także bohaterów, którzy razem z Zulejką zostają zesłani na Syberię. Ich relacja, wspólne poznawanie trudów życia na obcej, nieprzyjaznej ziemi, próba zaaklimatyzowania się oraz zracjonalizowania swojej sytuacji, tak niemożliwej do przyjęcia. Wszystko to opisane zostaje z niesamowitą prostotą i dokładnością – wiele treści możemy z łatwością wyczytać z drobnych gestów, spojrzeń czy z pojedynczych słów, których autorka nie nadużywa. Znów, wymaga tego od niej historia, którą postanowiła opowiedzieć. I spełnia wszystkie te wymogi bez zarzutu, jak przystało na dojrzałą pisarkę, doskonale rozumiejącą, iż fabuła i materia powieści muszą tworzyć doskonale skomponowaną całość. Taką całością jest właśnie Zulejka otwiera oczy.

Mówiąc o utworze Jachiny nie można nie wspomnieć o feministycznym akcencie powieści, kryjących się w wielkiej przemianie głównej bohaterki. Nie bez powodu Rosjanka już w samym tytule skierowała naszą uwagę na otwarcie oczu – to rzeczywiste, od którego powieść się rozpoczyna oraz to metaforyczne, które dokonuje się podczas zesłania. Zulejka, jako kobieta-tło, przynależąca do swojego męża, była odizolowana, ale przez to także chroniona – plecy Murtazy ograniczały jej pole widzenia, uniemożliwiały kontakt z drugim człowiekiem, a przez to ograniczały jej krzywdy do tego, co dzieje się w domu, w zamkniętych czterech ścianach, gdzie nikt nie był w stanie jej wysłuchać. Zulejka nie posiadała głosu. Zsyłka pozwoliła jej nie tylko otworzyć oczy, ale także krzyczeć. Choć nie korzystała z tego, przedkładając ciszę nad słowa, to symboliczne nadanie jej możliwości do sprzeciwienia się rozbrzmiewa w powieści niczym głośny krzyk – straty ale i wolności. Przede wszystkim wolności, choć to tak paradoksalne, tak nieprawdopodobne. 

Zulejka otwiera oczy to dzieło wybitne – silnie akcentujące nie tylko brutalność i niesprawiedliwość systemu, ale także ogromną potrzebę człowieka by przeżyć, pozostać sobą, prawdziwym sobą, nawet w skrajnych warunkach. Takie debiuty nie zdarzają się często.  


Moja ocena: 8/10

O książce pięknie opowiedziała także Ola, a i Owca z przyjemnością podgryzła i napisała o wrażeniach. 

Za przywrócenie mi wiary w debiutantów, dziękuję
Autorka: Guzel Jachina
Tytuł: Zulejka otwiera oczy
Data wydania: 30.08.2017
Liczba stron: 464
Tłumaczenie: Henryk Chłystowski
Wydawnictwo: Oficyna Literacka Noir sur Blanc

26 komentarzy:

  1. Nie słyszałam wcześniej o tej książce, ale bardzo mnie zachęciłaś. :)
    kocieczytanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że od zachęty przejdziesz do czynów! :) Książka warta poznania.

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Czytałam już Twoją recenzję - widać, że książka zrobiła na Tobie wielkie wrażenie.

      Usuń
  3. Ksiazka ukazala sie tez we Francji i do tej pory czytalam o niej wylacznie pochlebne opinie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie mam nadzieję, że dasz się namówić tym pozytywnym recenzjom. Chętniej wybrałabyś francuski czy polski przekład?

      Usuń
    2. W zasadzie jest mi to obojetne ale ze wzgledow praktycznych pewnie siegne po wersje francuska.

      Usuń
  4. No no no, taki debiut, nie można przejść obok niego obojętnie. Samo tło społeczne bardzo mnie zainteresowało, a i Zulejka i jej historia przedstawiona przez autorkę wzbudza ciekawość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja prawie przeszłam! Gdyby nie recenzja Oli pewnie bym sobie "Zulejkę..." odpuściła. Szczęście, że tak się nie stało. Historia Zulejki fascynuje od początku, jednak później pojawia się w powieści jeszcze jedna postać (o której nie pisałam), która trochę kradnie tę powieść ;). Przeczytaj koniecznie!

      Usuń
  5. Poczułam się mocno zaintrygowana tym tytułem:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Gosiu, mam nadzieję, że zaintrygowanie przejdzie w czytanie :).

      Usuń
  6. No proszę, taka wysoka ocena! Chyba rzeczywiście warto ;) Mnie chyba najbardziej zachęcałyby do przeczytania ramy historyczne i Syberia, ale postać głównej bohaterki także jest intrygująca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wysoka ocena, bo to fantastyczna powieść! Historii w niej nie braknie, po prostu nie może, ale Jachina nie zawala nią czytelnika. Podczas lektury nie miałam wrażenia, że ktoś próbuje mi udzielić lekcji. To ogromna zaleta tej powieści.

      Usuń
  7. Zgadzam się z Tobą, Olgo, w zupełności. Pisarka "pokazuje", ale nie moralizuje. Podobno najpierw napisała Zulejkę w postaci scenariusza, a potem przerobiła na powieść. Jej doświadczenie filmowe też tłumaczy dlaczego tak świetnie potrafi "namalować" ten świat, którego już nie ma... Piękna książka. Dziękuję za odsyłacz:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie bardzo by mnie to nie zdziwiło - "Zulejka..." to bardzo filmowa książka. Wyszłaby z tego fantastyczna ekranizacja :).
      Bardzo proszę, Olu - zawsze do usług :)

      Usuń
  8. Bardzo zachęcająca recenzja i wysoka nota, z chęcią po nią sięgnę. Wygląda, że jest w niej to co lubię - tło społeczne i historia. Już się cieszę na dzisiejszy wieczór :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy przeczytałam w Twojej recenzji o podłym życiu bohaterki u boku męża, aż mną zatrzęsło... Ja akurat debiutów się nie boję. Jeśli autor długo myślał o powieści i ma talent, jego debiut może być całkiem dobry. Bardziej boję się ostatnich powieści, bo często brakuje im świeżości i widać po nich, że pogorszyły się zdolności umysłowe pisarza. :) Po książkę oczywiście sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Później też nie miała łatwo, ale udało jej się odzyskać głos :). No widzisz, ja też boję się ostatnich książek (dokładnie z tego samego powodu), ale debiut przeraża mnie bardziej. Bo to zawierzenie czemuś, czego nie znam zupełnie. Lubię nowości, lubię poznawać nowych autorów, ale do debiutów nadal podchodzę z dużą rezerwą.

      Usuń
  10. Debiut, któremu na pewno trzeba dać szansę. Mimo, że nie jest to lektura łatwa, miła i przyjemna, zasługuję na uwagę! To nie podlega żadnym wątpliwościom!

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że się skusisz - łatwo i miło nie jest, ale to tym lepiej ;)

      Usuń
  11. O matko - debiut i 8 punkcików, naprawdę wysoko oceniłaś książkę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, to już o czymś świadczy ;). W wolnej chwili pomyśl nad nią :).

      Usuń
  12. Niby słyszałem już wcześniej, że to taka rewelacyjna książka, ale jakoś dopiero Twoja recenzja naprawdę zachęciła mnie do jej przeczytania - przyznaję, że również za sprawą feministycznego rysu ;). Niemniej książka porusza także tematykę zesłania, a to jest motyw, którego nadal mam dość po liceum. Dlatego o ile sięgnę po nią z pewnością, o tyle raczej nie w najbliższym czasie ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Feministycznego rysu nie da się przegapić, więc myślę, że i Ty mocno go odczujesz. Poza tym pojawia się też wątek trudnej miłości (o której nie pisałam), ale stworzony z dużą wrażliwością i smakiem.
      Wiesz, jakoś Ci się nie dziwię ;). Ja po studiach miałam sporą awersję do literatury polskiej, więc rozumiem, że Ty masz po dziurki w nosie motywu zesłania, który w ostatniej klasie liceum jest mocno eksploatowany. Ale tytuł zapamiętaj - warto :).

      Usuń
  13. Wczoraj późno w nocy skończyłam czytać. Bardzo mi się podobała ta powieść. Wygląda na to, że rośnie godna następczyni Ulickiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zdążyłam odpisać na pierwszy komentarz, a Ty już masz książkę za sobą ;). Cieszę się, że trafiła w Twój gust. Trzeba będzie uważnie obserwować rozwój pisarki.

      Usuń

Zostaw po sobie ślad, za każdy jestem niezmiernie wdzięczna :)
Pamiętaj jednak o netykiecie. Wiadomości niecenzuralne, obelżywe i niezwiązane z tematem będą kasowane bez mrugnięcia okiem. Jeśli chcesz, żebym do Ciebie zajrzała, zostaw swój adres pod komentarzem :)