sobota, 21 października 2017

Umberto Eco, "Pape Satàn aleppe. Kroniki płynnego społeczeństwa" - recenzja




 Pożegnanie

Dla wiernych czytelników Eco, Pape Satàn aleppe. Kroniki płynnego społeczeństwa są czymś więcej, niż tylko zbiorem felietonów. Są ostatnim zbiorem felietonów, ostatnią książką przygotowaną przez uczonego. Pożegnaniem. Ale pożegnaniem wesołym, choć – jak można się było spodziewać – Eco porusza tematy wyciągnięte z naszej wcale nie tak wesołej codzienności.


Pape Satàn aleppe to zbiór wybranych felietonów, pisanych przez Eco dla tygodnika L’Espresso w latach 2000–2015. A skąd ten tytuł? W tej sprawie oddał głos autorowi:

Jest to oczywiście cytat z Dantego („Pape Satàn, Pape Satàn aleppe”, „Piekło” VII, 1), lecz powszechnie wiadomo, że choć całe rzesze badaczy usiłowały odnaleźć sens tego wersu, większość z nich zgadza się, że nie da się go jednoznacznie wytłumaczyć. W każdym razie wypowiadane przez Plutusa słowa zbijają z tropu i, jak się zdaje, pasują do wszelkiego rodzaju tematów. Dlatego też uznałem, że doskonale nadają się na tytuł tego zbioru, który nie tyle z mojej winy, ile z winy naszych czasów jest niejednorodny i – jak by to powiedzieli Francuzi – przeskakuje „z koguta na osła”, idealnie zarazem oddając płynny charakter tych piętnastu lat.
Czy można by to lepiej napisać?
Eco zachwyca przenikliwością, poczuciem humoru i lekkością pióra, choć teksty z Pape Satàn aleppe nie są tak proste jak chociażby te, które opublikowane zostały w niedawnym Jak podróżować z łososiem. Mniej w nich tego wyraźnego humoru, więcej zaś krytycznego spojrzenia na nasze społeczeństwo – od bezkrytycznego zachwytu nowymi technologiami przez problem rasizmu, nienawiści, religii i śmierci, aż po kwestie stricte polityczne, które, choć dotyczą Włoch, z łatwością możemy przenieść na nasze podwórko. Bo Eco na ułomności człowieka patrzy tak, jak trzeba, czyli globalnie. Głównie dlatego, że jest po prostu ciekawski, a jego żądzę wiedzy widać w każdym z tekstów w tym zbiorze. Dlaczego miałby zajmować się tylko problemami Włochów, skoro to same zachowania społeczne interesują go najbardziej? Eco bada, analizuje i poddaje krytyce wszystko to, z czym się spotyka, chociażby błahą rozmowę z taksówkarzem czy drobną złośliwość, z jaką potraktował zapatrzoną w telefon kobietę. Wnioski wyciąga sam, choć i nam zostawia pole do popisu. Trudno byłoby czytać te teksty bezrefleksyjne, bo Eco po prostu zmusza nas do intelektualnego wysiłku. Nie jest to maraton, lecz lekki truchcik, jednak nie zmienia to faktu, że po jakimś czasie czeka nas zadyszka. Nie bójcie się – endorfinowego haju również nie zabraknie.
Pomimo przytłaczającej tematyki, która zmusza nasze komórki mózgowe do ćwiczeń, Eco nie odbiera nam swojego cudownego poczucia humoru, którego głównym składnikiem jest niesamowicie zjadliwa ironia. Najwięcej dostaje się oczywiście Berlusconiemu i Bushowi (jedne z najśmieszniejszych felietonów mówią właśnie o tej dwójce), choć autor nie odpuszcza też naiwniakom wierzącym w telewizyjne wróżki czy fanom teorii spiskowych. Można by pomyśleć, że Eco prawie każdemu przylepia karteczkę z napisem „jestem głupi, kopnij mnie”, jednak jest to dalekie od prawdy. Złośliwostki nie mają bowiem na celu piętnować, ale raczej budzić – ze stagnacji, ze stanu wiecznego samozadowolenia, z pięknego snu o świecie bez problemów. Uczy, jak być krytycznym wobec naszej rzeczywistości i samych siebie. A nauka przez śmiech jest najlepszą formą z możliwych.  
A teraz dobra rada na koniec – pamiętajcie, by zbytnio się tym zbiorem nie zachłysnąć. Po pierwsze dlatego, że więcej tekstów nie będzie – smakujcie je uważnie, ciesząc się każdym słowem. Po drugie dlatego, że szybko można się nimi napchać. Eco pisze treściwie, a choć jego felietony pełne są anegdot, przekaz ani trochę się nie rozwadnia. Wręcz przeciwnie, autor zawsze dąży do jak największej kondensacji, podkreślając, że felieton powinien być krótki. Stąd też na niewielkiej przestrzeni otrzymujemy multum smakowitej treści. Obżarstwo nie popłaca, nawet jeśli mowa o strawie intelektualnej. Dlatego podgryzajcie, pozwólcie słowom działać i cieszcie się tą przyjemnością najdłużej, jak się da. 

Moja ocena: 8/10


Za intelektualny trucht, dziękuję
 Autor: Umberto Eco
Tytuł: Pape Satàn aleppe. Kroniki płynnego społeczeństwa 
Data wydania: 26.09.2017
Wydawnictwo: Rebis
Tłumaczenie: Alicja Bruś
Liczba stron: 536


12 komentarzy:

  1. Bardzo zachęcająca i przemyślana recenzja.:)
    kocieczytanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie też bardzo się podoba Twoja recenzja Olgo, tym bardziej że przypomniała mi książce którą planowałam i tak przeczytać. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Joanno :). Mam nadzieję, że niebawem sprawisz sobie nowego Eco - ale nie czytaj go w swoim zwykłym, ultraszybkim tempie ;).

      Usuń
    2. nie, Eco należy do pisarzy których czytam powolutku i z papieru, kupionego na własność ;)

      Usuń
  3. Jak Eco to biorę w ciemno ;) Muszę zapamiętać ten tytuł, żeby w najbliższej przyszłości się mu przyjrzeć. Treści intelektualne podane w lekkiej formie zawsze znajdą miejsce na mojej półce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I słusznie :). Nie jest tak znowu lekko, ale Eco potrafi nawet ciężki temat ubrać w przyjemną formę. Więc stanowczo warto - bo jest i miło, i pouczająco.

      Usuń
  4. Jak już pisałem po "Jak podróżować z łososiem", ja się w Eco zakochałem, tak więc i te felietony przeczytam. Choć zarazem nie będę się raczej spieszył z sięgnięciem po nie, skoro to ostatnie z jego tekstów, dlatego pewnie zostawię je sobie na dalszą przyszłość. Aż mi się smutno zrobiło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pamiętam dobrze Twoją entuzjastyczną recenzję :). Ale wiem, że nie przepadasz za sięganiem po jednego autora w krótkim czasie, więc myślę, że Eco na razie możesz sobie odpuścić. Teksty nie uciekną, a może warto byłoby poznać coś innego jego autorstwa? Ja też zaczynam dojrzewać do jakiejś jego powieści ;).

      Usuń
    2. Odpuszczę sobie na razie felietony, zwłaszcza że innych nie będzie, poza tym masz rację - nadszedł czas na jakąś powieść (i pewnie, jak już pisałem, będzie to "Imię róży") :).

      Usuń
  5. Wreszcie się zebrałam i zamówiłam "Jak podróżować z łososiem" (już gdzieś tam wędruje przez Polskę), tym bardziej się cieszę, że "Pape satan..." trzyma poziom ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będziesz żałować! "Jak podróżować z łososiem" jest cudowną, lekką ale też zmuszającą do zastanowienia lekturą. Jestem ciekawa Twoich odczuć po tym spotkaniu z Eco :).

      Usuń

Zostaw po sobie ślad, za każdy jestem niezmiernie wdzięczna :)
Pamiętaj jednak o netykiecie. Wiadomości niecenzuralne, obelżywe i niezwiązane z tematem będą kasowane bez mrugnięcia okiem. Jeśli chcesz, żebym do Ciebie zajrzała, zostaw swój adres pod komentarzem :)