Smaczny deser
Niedawno mieliśmy przyjemność poznać pisarskie wprawki Harper Lee – Idź, postaw wartownika wywołało niemałe zamieszanie w literackim światku. Teraz do rąk czytelników trafiają wczesne teksty kolejnego doskonałego pisarza, Trumana Capote’a. Jednak, podobnie jak w przypadku pierwszego utworu Lee, jest to lektura przeznaczona dla tych, którzy twórczość amerykańskiego autora znają (i uwielbiają). Tym niezaznajomionym dobrze radzę – Ostatnim autobusem się kończy, a nie zaczyna.
Na zbiór Ostatni autobus i inne opowiadania składają się wczesne teksty
Capote’a, które wybrane zostały spośród notatek i szkiców autora,
przechowywanych w Archiwum Trumana Capote’a w Nowojorskiej Bibliotece
Publicznej. Czy są to dzieła wybitne? Skądże znowu! Jednak przecież nikt nie
oczekuje wybitności od młodego człowieka, próbującego odnaleźć swój
niepowtarzalny styl. Capote odnalazł go dość szybko, choć, jak możemy zauważyć,
jego doskonalenie wiązało się z ciężką pracą.
Utwory Capote’a zasiedlają outsiderzy,
ludzie niedopasowani do ogółu społeczeństwa, dziwacy, (żeby przywołać tylko Śniadanie u Tiffany’ego czy Harfę traw), których jednak nietrudno
zrozumieć, dzięki niesamowitej empatii autora i umiejętności kreślenia
portretów pełnych delikatności, ulotności i tej specyficznej aury inności. W Ostatnim autobusie doskonale widzimy zalążki
zdolności do zrozumienia drugiego człowieka, choć nie da się ukryć, iż w
niektórych przypadkach są one dalekie od doskonałości, bazujące na kliszach
zamiast obserwacji. Jednak już wtedy Capote zainteresowany był przede wszystkim
tym, co odmienne – w jego opowiadaniach pojawiają się zatem włóczędzy, wariatki,
kleptomanka, uciekinier, a nawet kobiety, które podczas herbatki planują
morderstwo. I ci bohaterowie są najmocniejszymi elementami utworów z tego
zbioru, skonfliktowani z rzeczywistością, zagubieni lub po prostu nieskorzy do
dopasowania się do ogółu. Chyba najlepszym tego przykładem okazuje się panna
Belle Rankin, stara miejscowa dziwaczka, która odmawia sprzedania swoich pięknych
kamelii, choć nie ma pieniędzy na jedzenie. Panna Belle jest pośmiewiskiem,
jednak nie jej odmienność lecz starość jest tym, co najbardziej interesuje
Capote’a. Starość, która przyszła wraz z samotnością, opuszczeniem. Wszystko
kończy się dopiero w momencie śmierci – wtedy nawet najbardziej obcy,
pomarszczony człowiek młodnieje, stając się piękną i wcale nie tak obcą rzeczą.
W zbiorze znajdziemy kilka naprawdę
dobrych, wyróżniających się opowiadań, jak chociażby doskonałe Jeśli ciebie zapomnę, które w moim
odczuciu stanowi najjaśniejszy punkt Ostatniego
autobusu. To coś więcej, niż autorska wprawka. To delikatny, przejmujący
obraz młodej kobiety czekającej na pożegnanie z ukochanym – krótki acz niesamowicie
sugestywny, w którym oczekiwanie na smutek i zawód rozstania staje się pierwszym
poważnym korkiem w dorosłość. Pozostawia bohaterkę w zawieszeniu, w stanie
prawie-szczęścia, w którym marzenie za chwilę zostanie zestawione z
rzeczywistością. Piękny, dojrzały tekst, idealnie pokazujący to, jakim pisarzem
Capote się stanie.
To, za co czytelnicy kochają Capote’a –
jego proste, subtelne zdania, błyskotliwość i doskonale dopracowani bohaterowie
– w Ostatnim autobusie jest widoczne,
choć nie sądzę, by mogło zaspokoić pragnienia fanów jego prozy. Jest to raczej
przyjemny deser, na który skusiliśmy się po obfitym, przepysznym obiedzie. Nie
radziłabym jednak od niego zaczynać. Wtedy z łatwością stracicie ochotę na
danie główne.
Moja ocena: 6/10
Za możliwość poznania umiejętności młodego Trumana, dziękuję
Autor: Truman Capote
Tytuł: Ostatni autobus i inne opowiadania
Data wydania: 12.09.2017
Liczba stron: 192
Wydawnictwo: Rebis
Capote po raz pierwszy zaczarował mnie właśnie opowiadaniami. Jeszcze jako licealistka znalazłam u mamy na półce mały zbiorek zatytułowany "Miriam". Obecnie znajduje się on już na mojej półce i chętnie do niego wracam. Choć czuję, że jeszcze nie przyszedł dla mnie czas na "Ostatni autobus i inne opowiadania", ponieważ niektóre dzieła tego pisarza jeszcze przede mną, pewnego dnia chętnie przekonam się, jak Capote zaczynał.
OdpowiedzUsuńO, ja też zaczęłam właśnie od "Miriam"! To cudowny zbiór, a "Pan Bida" nadal pozostaje moim ulubionym opowiadaniem. Czytaj w takim razie dalej - może "Z zimną krwią"? To zupełnie inny Capote, ale nie dziwię się, że ta książka jest tak rozsławiona.
UsuńCzytałam tylko "Śniadanie u Tiffany'ego" i jakieś trzy opowiadania, które miałam jako dodatek do mojego wydania "Śniadania...", ale to było dość dawno. Nie powiem, abyś zainteresowała mnie tą książką jakoś szczególnie, poza tym ja jestem raczej na początku poznawania twórczości autora, więc na razie jak sama mówisz nie warto po to sięgać; jednak zainteresowałaś mnie autorem na tyle, że za jakiś czas sięgnę po jakieś inne jego dzieło. Czy dobrze wyczułam, że Capote'a uwielbiasz? ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że skoro dopiero poznajesz Capote'a, powinnaś skupić się na już sprawdzonej twórczości. "Inne głosy, inne ściany" mogłyby Ci się bardzo spodobać :).
UsuńDobrze wyczułaś ;). Nadal nie znam wszystkich utworów, jednak głównie przez wzgląd na to, że nie chcę już nie mieć opcji. Niestety Capote nie napisał wcale tak wielu utworów. Pod koniec życia cierpiał na poważną niemoc twórczą.
Dzięki, rozejrzę się w takim razie za tą książką :).
UsuńO, nie wiedziałam, że cierpiał na taką niemoc i nie napisał wcale tak dużo. W tej sytuacji zupełnie Ci się nie dziwię - ja w ogóle nie lubię czytać wszystkich dzieł danego autora na raz ;).
Tak, zaczął pić i właściwie przestał pisać. Wielka szkoda, bo był genialnym twórcą. Ale, jak to z pisarzami bywa, nie był zbyt łatwy w obejściu.
UsuńNo to wstępem mi już wybiłaś z głową tę książkę całkowicie. Ale w przyszłym roku z Capote zapoznam się bankowo. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się - mógłbyś sobie zepsuć autora na zawsze. Zwłaszcza, że nie jesteś wielkim fanem opowiadań. Powiadam Ci, Ciastku, "Z zimną krwią"!
UsuńJakoś ciągnie mnie do "dziwnych" postaci, więc podejrzewam, że zapewne rzeczywiście warto sięgnąć po twórczość tego pana ;) Ale może posłucham Twojej rady i jeśli już, to zacznę od innej książki, mimo że ta wydaje mi się interesująca.
OdpowiedzUsuńOj tak, warto, choć jego styl nie każdemu będzie odpowiadał. Nie wydaje mi się jednak, byś miała jakiś problem z jego twórczością. Właściwie wszystkim polecam rozpocząć czytanie Capote'a od "Z zimną krwią" i Tobie powiem to samo ;). A później może opowiadania, chociaż naprawdę zostawiłabym je na końcówkę tej przejażdżki.
UsuńNa okładce książki powinno widnieć odpowiednie ostrzeżenie. Swoją drogą takie utwory pokazują też inną rzecz: że nie ma co się poddać, wszystko przychodzi z czasem i praktyką. Cudownie tak powrócić do pierwszych prac i zobaczyć jak się ktoś rozwinął, w szczególności nasi ulubieni pisarze i w ogóle twórcy :)
OdpowiedzUsuńOstrzeżenia nie ma, ale jest spory napis głoszący, że to obowiązkowa lektura dla miłośników jego prozy. Może to wystarczy ;).
UsuńTak, dokładnie! Dlatego podałam przykład Lee, której pierwsza książka, pierwowzór "Zabić drozda", była raczej przeciętna. W przeciwieństwie do poprawionej wersji, która kosztowała Lee wiele nerwów. Capote przeszedł daleką drogę, jednak pewne cechy jego stylu widać już w tych tekstach. Jestem ciekawa, jak prezentują się jego "opowiadania" z lat dzieciństwa.
Cześć. Ulżyło mi, bo zachowałaś zdrowy rozsądek, już na początku ZAZNACZAJĄC i upominając ewentualnych chętnych na prozę pisarza, że od tej pozycji absolutnie nie zaczynamy!
OdpowiedzUsuńWidziałem już niestety recenzje Autobusu popełnione przez osoby, które o autorze nie miały zielonnego pojęcia, a jedynie coś tam o nim zasłyszały, albo nawet nie o nim, a o....ekranizacjach jego dzieł! Takie sytuacje przyprawiają o palpitację serca, serio.
Jestem świeżo po "Harfie traw, Drzewie nocy i innnych.." Zauroczony, zafascynowany, głodny Jego słów! :) Czekam na zamówione pozostałe książki, bo u mnie jesień należeć będzie do Trumana ;)
O, cześć, dziękuję za odwiedziny :). Nie wyobrażam sobie nie poinformować o czymś tak podstawowym. Lektura "Ostatniego autobusu..." mogłaby poważnie popsuć potencjalnemu czytelnikowi przyjemność z poznawania twórczości Capote'a. A tego bym sobie nie wybaczyła.
UsuńWiesz co? Nawet nie chce mi się roztrząsać tego, że ktoś tak niekompetentnie podchodzi do swojego zadania. Bo palpitacje to i tak mało - dobrze, że nie trafiłam na taki tekst (bo i recenzji tego zbioru nie szukałam). Można nie znać twórczości autora, ale powoływanie się na ekranizacje uważam za podobne do powoływania się na wikipedię.
"Harfa traw" jest cudowna, to jeden z najbardziej czarownych tekstów Trumana. "Drzewa nocy" niestety jeszcze nie czytałam, bo "Harfę..." mam w zbiorze ze "Śniadaniem...", które było bardzo dobre, ale nie tak zachwycające jak właśnie "Harfa...". Będę w takim razie wypatrywać u Ciebie tekstów o twórczości Capote'a ;).
Czytałam tylko "Z zimną krwią", ale bardzo mi się podobała ta książka i nie rozumiem, dlaczego nie sięgnęłam po więcej utworów Capote'a. Będę pamiętać, żeby tę pozycję zostawić sobie na koniec, ale może polecisz coś innego?
OdpowiedzUsuńJa też tego nie rozumiem :P. Przecież "Z zimną krwią" to czysty geniusz, aż chce się więcej. Ale jednak więcej tego typu Capote'a nie ma. Bez morderstw, bez literatury faktu, ale za to z pogłębioną psychologią postaci, delikatnością, cudownym stylem. Poleciłabym Ci "Miriam" - zbiór opowiadań, od którego zaczęłam. Albo "Harfę traw" (w zależności od wydania z różnymi dodatkami), bo to magiczna, trochę szalona opowieść o dorastaniu i wolności. Jest dość krótka, więc mogłabyś ją chapnąć na raz :).
Usuń