Zdjęcia i haczyki
Kolejny Irving za mną – jeszcze trochę i wyczerpie mi się zapasik jego powieści do przeczytania. Zwłaszcza jeśli wydawnictwo Prószyński i S-ka będzie je wznawiać w tak szalonym tempie. Tym razem padło na Jednoroczną wdowę. Jak było? Tego można się chyba domyślić…
Życie małej Ruth Cole kręci się wokół
zdjęć jej dwóch przystojnych, tragicznie zmarłych braci. Fotografie rozsiane po
całym mieszkaniu, stanowią swojego rodzaju powrót do szczęśliwej przeszłości
dla jej matki, dla ojca są cudowną pamiątką, dla Ruth zaś czymś znacznie więcej
– życiem Thomasa i Timothy’ego uwięzionym w obiektywie, duchami braci, których
nigdy nie poznała. Jednak niedługo zdjęcia znikną, a z nimi Marion Cole, która
nie jest w stanie żyć z uwodzącym młodsze kobiety Tedem bez wsparcia swoich
ukochanych synów. Jej życie skończyło się w dniu wypadku, a odejście od męża
było tylko kwestią czasu.
Dorosła Ruth jest odnoszącą sukcesy
pisarką, sprzedającą swoje powieści na całym świecie. Brak jej tylko
odpowiedniego mężczyzny u boku, choć i to może się niebawem zmienić. Jednak za
każdym razem, gdy w jej życiu dzieje się coś wielkiego, wspaniałego jak
rozdanie dyplomów czy wydanie pierwszej książki, Ruth spogląda na drzwi w
oczekiwaniu na swoją matkę.
Irving znowu to robi! Nie tylko zachwyca,
ale także sprawnie nawiązuje do swojej twórczości i wykorzystuje ulubione
tematy. Może nie będzie tu niedźwiedzi, ale prostytutki już tak. Nie można zapomnieć
również o jednym z głównych motywów, który Irving eksploatuje po całości. Mowa
oczywiście o problematyce związanej z pisarstwem. Choć czytaliśmy już o tym w Świecie według Garpa, czy Alei Tajemnic, nadal nie mogę
powiedzieć, by autor nudził mnie swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi światka
literackiego. Ruth Cole, tak samo jak jej ojciec, a także Eddie – mężczyzna,
który w latach młodości pracował jako asystent Teda i przy okazji romansował z
jego żoną – są pisarzami różniącymi się od siebie właściwie we wszystkim.
Jednak największym spięciem literackim pomiędzy bohaterami (a głównie między
Ruth i Eddiem) jest spór biografia kontra wyobraźnia. Irving z cudowną ironią
rozpisuje się na temat autobiograficznej twórczości Eddiego, która tylko w
niektórych momentach może być uznawana za dobrą literaturę. Ruth zaś całkowicie
odżegnuje się od wprowadzania wątków autobiograficznych do książki, choć jej fani, a także
najlepsza przyjaciółka, próbują jej udowodnić, że przelewa swoje życie na
papier tak samo, jak inni. Irving pięknie łączy tematykę stricte literacką z
fabułą powieści, nie nudząc przy tym ani odrobinkę, przy okazji dając
maleńkiego prztyczka w nos wszystkim tym, którzy zarzucają mu powtarzanie się i
autobiografizm.
Kolejnym wielkim tematem Jednorocznej wdowy jest erotyzm, a może
nawet pewnego rodzaju skrzywienie seksualne. Daleko szukać nie trzeba: po
wakacjach spędzonych z Marion, Eddie patrzy pożądliwie jedynie na znacznie
starsze od siebie kobiety. W wieku dwudziestu lat to nie wydaje się aż tak
dziwne. Jednak gdy pięćdziesięcioletni Eddie umawia się z siedemdziesięciolatkami,
zaczynamy zastanawiać się nad jego zdrowiem psychicznym. Całe szczęście Irving
prowadzi te motywy w sposób dowcipny, szalony, ale także wysmakowany. Nie razi
tanim erotyzmem, nie próbuje być kontrowersyjny na siłę – zresztą nie musi, to
wychodzi mu zupełnie naturalnie. Seksualność jest w jego powieściach jednym z
istotniejszych tematów i Jednoroczna
wdowa się na tym tle nie wyróżnia. A jednak Irvingowi udaje się
niejednokrotnie zaskoczyć czytelnika, rozbawić (scena, w której Ruth traci
dziewictwo jest wręcz majstersztykiem) i zmusić do zastanowienia nad pewnymi
mechanizmami ludzkiej psychiki. Ot, cały Irving.
Czy pisać więcej? O tym, jak doskonale
Irving portretuje swoich bohaterów, dając im cechy tak wyraziste, ale
jednocześnie nieprzytłaczające? O tym, że każde jego zdanie jest maleńkim
dziełem sztuki, dobijającym, rozbrajającym, a czasem przerażającym? Myślę, że
nie trzeba tego dodawać – jeśli bywacie tu od czasu do czasu, doskonale wiecie
jakie mam zdanie na temat twórczości Irvinga. A ja raczej nie lubię się
powtarzać. Dlatego powiem tylko tyle – Jednoroczna
wdowa ma w sobie wszystko, za co Irvinga się po prostu kocha.
Moja ocena: 7/10
Za możliwość poznania odgłosu, jaki wydaje ktoś, kto stara się nie wydawać żadnych odgłosów, dziękuję
Autor: John Irving
Tytuł: Jednoroczna wdowa
Data wydania: 27.10.2016
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 720
Jak zwykle celująca recenzja, przede wszystkim zachęcająca. Pewnie nie wszystkim spodoba się trudna tematyka powieści, jednak ja ją kupuję i muszę w końcu coś Irvinga przeczytać :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
na-planecie-malego-ksiecia.blogspot.com
Myślę, że dogadasz się z Irvingiem, jego bezbłędnym stylem, poczuciem humoru i umiejętnością budowania wiarygodnych psychologicznie postaci. Na pierwszy rzut polecam "Świat według Garpa" ;)
UsuńPozdrawiam :)
W najbliższych planach, książka już czeka na półce na spotkanie. :) Będę się nią delektować. :)
OdpowiedzUsuńCzekam na Twoją recenzję - Irvingiem można delektować się jak nikim innym :)
UsuńMnie nie musisz przekonywać, bo ja już wiem na pewno po "Regulaminie", że łykam wszystko od tego autora, bo jest mistrzem w swoim rzemiośle. Na temat samej książki pogadamy jak sam skończę. Już to mam, ale jeszcze nie tykam, bo - jak wspomniałaś we wstępie swoje obawy - nie chcę za szybko wszystkiego przeczytać, a w taki tempie wznowień Prósa może się tak stać jeszcze w pierwszym półroczu 2017. :)
OdpowiedzUsuńRacja, Prószyński wznawia na potęgę i można się szybko wyprztykać z Irvinga. Choć mam nadzieję, że jeszcze niejedną książkę napisze :)
UsuńJa też. :)
UsuńWracam stopniowo do Irvinga - po latach. Pierwsze spotkania z tym pisarzem, kiedy byłam zaledwie dojrzewającą osobą były dla mnie czymś zupełnie nowym. Ale teraz z przyjemnością zaglądam do kolejnych, wznawianych książek.
OdpowiedzUsuńIrving jest jednym z takich autorów, do których wraca się z przyjemnością. Ja jak na razie przeczytałam powtórnie tylko "Regulamin tłoczni win", ale jestem pewna, że za x lat znowu sięgnę po swoje ulubione powieści Irvinga :)
UsuńByłam święcie przekonana, że czytałam "Jednoroczną wdowę", gdy miałam swoją irwingową fazę dobrych kilka lat temu, a zupełnie nie pamiętam tej książki! Chyba czas na powtórkę :)
OdpowiedzUsuńByć może co nieco przypomni Ci się podczas lektury. A może okaże się, że jednak wcale tej powieści nie czytałaś! Trzeba to sprawdzić ;)
UsuńA ja się właśnie zastanawiam, dlaczego nic Irvinga do tej pory nie czytałem ... Pora to zmienić. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTo jakieś straszne niedopatrzenie ;) Wydawnictwo Prószyński i S-ka ułatwia spotkania z Irvingiem, wydając jego książki w pięknej szacie graficznej. Warto się skusić.
UsuńPozdrawiam również :)
Mam zaległości "z Irvinga". Książka stoi na półce, ale, pisząc szczerze, nie pamiętam: czytałam, nie czytałam? Chyba jednak nie, natomiast oglądałam ekranizację tej powieści pt. "Drzwi w podłodze" (zachwytu brak). Ale wiadomo, książki to co innego. W każdym razie, moją ulubioną powieścią Twojego ulubionego pisarza pozostaje - jak dotąd - "Małżeństwo wagi półśredniej".
OdpowiedzUsuńJeśli nie przypomniało Ci się po informacji o mężczyźnie umawiającym się ze zgrzybiałymi staruszkami, to jest spora szansa, że nie czytałaś (takich rzeczy się nie zapomina). A filmu nie oglądałam i pewnie nie będę - adaptacje książek zwykle do mnie nie przemawiają, a nie lubię psuć sobie w ten sposób humoru.
UsuńZa to z pewnością przeczytam "Małżeństwo wagi półśredniej". Ale pojęcia nie mam kiedy to nastąpi :)
Jak to miło czytać, że autor tak sprawnie łączy tematykę literacką z fabuła powieści, a przy tym potrafi zainteresować czytelnika. Irving nadal przede mną, ale to kolejna recenzja, która zachęca mnie do zmiany stanu rzeczy. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńTaki to już jest ten Irving, że doskonale spaja wszelkie komponenty powieści :) Kiedy już zdecydujesz się sięgnąć po jego powieść, będziesz miała w czym wybierać ;)
UsuńPozdrawiam!
Nie ma? Nawet malutkiego niedźwiadka?;)
OdpowiedzUsuńNie ma! Jest za to człowiek kret i mysz w ścianie ;)
UsuńZachęciłaś mnie już samym poruszeniem motywu pisarza. A odniesieniem do ukazywania seksualności postawiłaś kropkę nad i. :) Bardzo dobra recenzja. Mam nadzieję, że uda mi się trafić na tą książkę.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję :) Również mam taką nadzieję - a jeśli nie na tą, to jest jeszcze sporo innych powieści tego autora, które mogą Cię zainteresować. To jeden z tych pisarzy, który kontrowersyjne tematy wciąga nosem ;)
UsuńO Irvingu tylko słyszałam, nigdy nie czytałam żadnej jego powieści, a widzę, że trafiłam tu na prawdziwą fankę. Chyba będę musiała coś przeczytać i wyrobić sobie własne zdanie:)
OdpowiedzUsuńZ chęcią polecę Ci jakąś powieść Irvinga na początek :) Nie czytałam jeszcze wszystkiego jego autorstwa, ale z pewnością przeczytam - to autor, który potrafi czarować słowem, skłonić do uśmiechu a za chwilę zmusić do łez. Cudowny :)
Usuń