Każdy czytelnik ma swoje słabostki – jedni zakochują się w bohaterach i wyobrażają sobie wspólne życie, inni przeżywają z nimi udręki do tego stopnia, że wylewają hektolitry łez podczas lektury i nic nie jest w stanie ukoić ich nerwów. Jeszcze inni (i do tej grupy zaliczam się także ja) denerwują się, wzdychają z niezadowoleniem, zgrzytają zębami i, w ostateczności, życzą śmierci tym postaciom, które przyprawiają ich o bóle głowy, mdłości i inne nieprzyjemności. Oto moja lista bohaterów literackich, których z chęcią bym uśmierciła.
Rodzaj śmierci: zadźgany przez własnego
syna
Ci, którzy czytali kryminały pana Ahnhema
wiedzą, że autor ma wyjątkowy dar do rozpisywania ciekawych intryg,
wiarygodnych dialogów i nawet do tworzenia charakterystycznych i sympatycznych
bohaterów. Wyjątkiem jest Fabian – dupa w korach, marudząca na swoje prywatne
życie i, oczywiście, nie robiąca zupełnie nic, żeby coś zmienić. Denerwujący i
rozmemłany snuje się po mieście i szuka morderców, choć właściwie jego zespół
zrobiłby to lepiej bez niego. Dodatkowo jest cudownym ojcem: córkę olewa, a
zamiast porozmawiać z synem wysyła do niego smsy.
Gdybym dopisywała ciąg dalszy, Fabian zginąłby
z rąk własnego dziecka, które zatapiałoby ostrze noża w miękkim ciele ojca,
krzycząc i skarżąc się na zniszczone dzieciństwo.
6. Geralt z Rivii (Saga o Wiedźminie Andrzej Sapkowski)
Rodzaj śmierci: powikłania po infekcji
dróg moczowych, spowodowanej sikaniem pod wiatr
Nie zrozumcie mnie źle – ja kocham tę
serię. Dałabym się pokroić za wielu bohaterów: Ciri, Jaskra, krasnoludów, nawet
za Feldmarszałka Dudę. Jednak Geralta nie cierpię. W chwilach walki i stawiania
na swoim był do zniesienia, lecz gdy tylko na horyzoncie pojawiała się dama
jego serca… uch, aż mnie mdli na samą myśl. Chciałabym
a boję się – te słowa raczej nie powinny pasować do mężczyzny, a jednak jak
ulał pasują do Geralta. A do tego całe to marudzenie na sikanie pod wiatr…
facet powinien więcej wywijać mieczem, a mniej gadać.
Gdybym zmieniała treść sagi, Geralt po
swoim osławionym sikaniu pod wiatr nabawia się poważnej infekcji dróg
moczowych. Z braku odpowiedniego lekarstwa, na skutek powikłań, umiera w
palących męczarniach (może też zarazić czymś Yennefer, za nią również nie
przepadam).
Rodzaj śmierci: uduszenie na skutek
zadławienia się cukierkiem
Czy zabilibyście antychrysta, gdybyście
mieli ku temu okazję? Dodam tylko, że żyje on pod postacią słodkiego,
niewinnego dzieciątka. Pewnie nie dalibyście rady. Ale żarty na bok, bo
przecież powieść Llosy (swoją drogą genialna) nie jest o przyjściu na świat
dziecka szatana. Choć, przyglądając się rozwojowi fabuły i małemu Fonsito,
można by wywnioskować inaczej. Diabeł wcielony? Mało powiedziane – ten mały
mistrz manipulacji depcze życie swojej macochy bez mrugnięcia okiem. Ciekawe,
co z niego wyrośnie…
Gdybym miała dopisać zakończenie, Fonsito
(po całym procederze) z lubością dobiera się do pysznego cukierka, którym dławi
się, niezauważony przez załamanego ojca, zamkniętego w swoim gabinecie. Fonsito
umiera, ale powieść żyje dalej, bo takiej książki po prostu zabić nie można.
4. Cersei Lannister (Saga Pieśni Lodu i Ognia George
R.R. Martin)
Rodzaj śmierci: wiemy, co mówiła
przepowiednia ;)
Cersei jest jedną z najbardziej
znienawidzonych przeze mnie postaci w całej sadze napisanej przez Martina.
Udało jej się nawet przebić swojego synalka, a nie było to proste zadanie. Głupia,
zadufana w sobie i ogarnięta żądzą zemsty – to prawdziwa mieszanka wybuchowa. Dopiszmy
do tego jeszcze magiczne słówko ‘władza’ i mamy naszą Cersei, niebezpieczną i
denerwującą jak wszyscy diabli. Tej postaci po prostu nie sposób lubić. Aż
chciałoby się, żeby Martin wreszcie skończył swoją sagę i zgładził to głupie
blond babsko.
Ciągu dalszego dopisywać nie będę – liczę na
to, że Martin spełni moje oczekiwania i zabije ją właśnie tak, jak mi się to
marzy…
Rodzaj śmierci: jakikolwiek, byle
skuteczny
Jeffrey Eugenides jest genialnym pisarzem,
tego, kto się ze mną nie zgadza, wyzywam na pojedynek. W swojej debiutanckiej
powieści stworzył wręcz hipnotyzujący obraz opresyjnej rodziny, w której
pierwsze skrzypce gra pani Lisbon, a dostraja się do niej jej mąż, całkowicie
bezsilny, a jednak niszczący, tak samo jak żona, swoje nastoletnie córki.
Wszystko to odbywa się w oparach religijnych uniesień matki i seksualnych żądz
budzących się do życia młodych kobiet, pragnących wolności. Wolności, którą
musiały wyrwać sobie siłą. Okrutny obraz despotyzmu, na który żaden rodzic nie
powinien móc sobie pozwolić.
Gdybym miała dopisać zakończenie, byłoby
mi zupełnie obojętne jak umrą państwo Lisbon. Byłabym zbyt zajęta rozpaczaniem
po młodych lisbonkach i zachwycaniem się kunsztem pisarskim Eugenidesa.
2. Kevin (Musimy porozmawiać o Kevinie Lionel Shriver)
Rodzaj śmierci: zatłuczony przez kolegów
ze szkoły
Niewiele jest książek, które mają w sobie
tak wielki ładunek emocjonalny, że zostają z nami przez długie lata. Tak jest z
powieścią Shriver, która mówi o kwestiach wręcz niemożliwych do pojęcia w
sposób tak przejmujący i dobijający, że trudno jest wybić ją sobie z głowy. Na
potrzeby tej listy uprośćmy trochę ten utwór, rozbijmy go na system zero
jedynkowy, w którym to matka nękana jest przez dziecko, będące całkowicie
pozbawione moralności i, jakby nie patrzeć, jakichkolwiek uczuć. Kevin, bo o
nim właśnie mowa, jest jednym z najbardziej antypatycznych bohaterów
literackich, jakich udało mi się poznać w całym życiu. To koszmar każdej
matki – dziecko, którego nie da się kochać. Wyrachowany, egoistyczny i
niebezpieczny, Kevin zdaje się niszczyć wszystko to, co dla Evy jest
najważniejsze.
Gdybym miała zmienić lub dopisać losy
Kevina (SPOILER, SPOILER, SPOILER), zostałby zatłuczony przez kolegów w szkole,
podczas zorganizowanej przez niego masakry. Jeśli by do tego nie doszło, z
pewnością ktoś rozprawiłby się z nim w więzieniu.
1. Pinokio (Pinokio Carlo Collodi)
Rodzaj śmierci: spalenie na stosie tuż po
przemienieniu w chłopca
Nienawiść do Pinokia trwa! Myślę, że nie
skończy się nigdy, bo nie ma, powtarzam, nie ma drugiego bohatera literackiego,
który swoim zachowaniem denerwowałby mnie tak, jak ten durny drewniany pajac. Głupota
to jedna z nielicznych cech, które wyprowadzają mnie z równowagi – czy to u
ludzi, czy postaci w powieściach i bajkach. I chociaż bajka Collodiego miała
być dydaktyczna i umoralniająca, już na kilkuletniej dziewczynce zrobiła złe
wrażenie. Pinokio robił wszystko to, czego nie powinien – każde dziecko wie, że
to nie może skończyć się dobrze. A jednak, Pinokio w końcu (po wielu, wielu
próbach) zmienia się w przykładnego syna i dobrego ucznia, a wróżka zamienia go
w chłopca.
Gdybym miała dopisać zakończenie, wściekła
tłuszcza wpadłaby do domku Gepetta i zabrała Pinokia. Chłopiec zostałby
posądzony o czary i spalony na stosie. Nawet jako mała dziewczynka byłabym bardziej
zadowolona z takiego zakończenia.
A jakie są Wasze znienawidzone postaci literackie? Komu chcielibyście wpakować nóż pod żebra, lub zarazić śmiertelną chorobą?
Tym sikaniem pod wiatr i infekcją dróg moczowych mnie totalnie rozwaliłaś, cóż za bolesna forma literackiej zemsty!;)
OdpowiedzUsuńA Pinokio rzeczywiście mało dydaktyczny był. Ale żeby zaraz na stosie?;)
Cóż, lepiej nie być denerwującym bohaterem literackim, bo potrafię być naprawdę wredna ;)
UsuńTak, Pinokio powinien smażyć się przez wieczność w piekle!
Śmierć Pinokia i Gerlata rozbawiła mnie do łez! Dziewczyno, ale masz świetne pomysły. Nie mogę przestać się chichrać. I nie wierzę ze uśmierciłaś Pinokia!
OdpowiedzUsuńI dałaś mi ponownie wiele ciekawych tytułów - wielu książek jeszcze nie czytałam, ale muszę to nadrobić.
Uwierz, że ja też świetnie bawiłam się podczas pisania tego ;) Czasem dobrze jest uśmiercić nielubianych bohaterów - polecam :D
UsuńKoniecznie: zwłaszcza jeśli chodzi o powieść Shriver i Eugenidesa!
Ja bym jednak wstawiła się za Geraltem. Myślę, że parę czytelników się jeszcze znajdzie;)
OdpowiedzUsuńCóż, Geralt umiera tak czy siak (w jednej z interpretacji), ale w mojej wersji cierpi znacznie mocniej - nic nie poradzę, że denerwował mnie strasznie. Możesz się jednak pocieszyć, że jest razem z Yennefer ;)
UsuńNo właśnie, biedak zostaje potraktowany widłami, a Ty mu jeszcze chcesz dołożyć;)
Usuńheh, znam tylko Pinokia, ale nic do niego nie mam ;p
OdpowiedzUsuńOj, a ja mam - zasłużył sobie na przykry koniec ;)
UsuńJeśli chodzi o Kevina - absolutnie się z tobą zgadzam. Jedna z najbardziej antypatycznych postaci literackich, o jakich czytałem. Istny diabeł w ludzkiej skórze. Geralta mimo wszystko bym oszczędził - ma w sobie pewien urok, który sprawia, że nie potrafię go nie lubić. Na swojej liście umieściłbym jeszcze Daisy z Wielkiego Gatsby'ego. Może nie pałam do niej aż taką nienawiścią, jak ty do wymienionych przez siebie postaci, jednak niesamowicie mnie ta bohaterka denerwuje. Irytująca, zadufana w sobie, egoistyczna kobieta, której zachowanie niejednokrotnie doprowadziło mnie do szału.
OdpowiedzUsuńKevin to bardzo trudna postać do interpretacji, nie mogę powiedzieć, że był do szpiku kości zły, tak samo jak nie można powiedzieć, że Eva była tylko cierpiącą matką. Ale jednak Kevin wzbudza ogromną dozę antypatii, dlatego znalazł się na tej liście.
UsuńA Geralta nie oszczędzę! Nic na to nie poradzę, że denerwował mnie strasznie.
"Wielkiego Gatsby'ego" nie czytałam (ale to tylko kwestia czasu:)), choć wymieniona przez Ciebie bohaterka zdaje się być bardzo podobna do Izabeli Łęckiej ;)
Pinokia nie znosiłam i nie znoszę wręcz alergicznie, Cercei jest wstrętnie irytująca, a co do Geralta to... doczytałaś sagę do końca? :)
OdpowiedzUsuńYey nareszcie ktoś, kto podziela moją alergię na Pinokia! :D
UsuńTak, czytałam ją kilka razy i wiem, że właściwie Geralt umiera:) Choć w jednej z interpretacji Ciri przenosi jego i Yen do innego wymiaru, gdzie żyją szczęśliwi. W innej tym miejscem jest, nazwijmy to, Valhalla. Dlatego napisałam, że zmieniłabym sagę, zamiast dopisała zakończenie. Geralt powinien cierpieć bardziej!
Biedny Geralt... musiał Ci nieźle dopiec :)
UsuńTrochę tak, ale moją niechęć dzielił z Yennefer, więc nie wyszedł na tym najgorzej ;)
UsuńYennefer bardzo bronić nie będę, bo przez znaczną część sagi też mnie denerwowała ;)
UsuńA myślałam, że tylko ja skrycie noszę w sercu nienawiść do Pinokia. Chociaż, kiedy przypomnę sobie męki, jakie przeżywałam, czytając tę lekturę w czwartej klasie, dochodzę do wniosku, że spalenie na stosie to stanowczo za mało. Poza tym również liczę na to, że Martin policzy się z Cersei (oby szybko). Chociaż w sadze o Wiedźminie dużo chętniej zabiłabym Yennefer, najlepiej na jakąś chorobę weneryczną powodującą niemoc używania zaklęć upiększających. Do listy chętnie dołączyłabym Brienne Z Tarthu z sagi Martina - pochwalam ją za feminizm, ale jak można być tak świętoszkowatą, honorową i biało-czarną. Danusię z "Krzyżaków" - świętoszkowatość plus sam fakt występowania w tej lekturze. Emma Bovary, Izabela Łęcka, Mały Książę... Zaczynam się rozkręcać, więc lepiej skończę :)
OdpowiedzUsuńJak to cudownie widzieć, że nie tylko ja jestem chora na samą myśl o tym drewnianym pajacu! :) No cóż, może spalenie na stosie to za mało, ale z chęcią zobaczyłabym jak skwierczy i krzyczy: "Jestem prawdziwym chłopcem" :D
UsuńRacja, Yennefer również była denerwująca. Niech podzieli los Geralta i umrze w piekących męczarniach.
Brienne bywa rzeczywiście głupiutka w swojej prostocie, ale chyba jednak bym ją oszczędziła. Głównie dlatego, że kopie facetom tyłki. Ale nie ukrywam, że lepiej byłoby, by coś się jej w głowie przejaśniło - jej zero-jedynkowe myślenie bywa denerwujące. Kiedyś do listy dołączyłabym też Sansę, ale dziewczyna się wyrobiła.
Hoho a czym to Ci się naraził Mały Książę? ;)
Mały Książę kiedyś był dla mnie całkiem zwyczajnym bohaterem, ale od czasu ekspansji Facebooka i innych tego typu narzędzi mam wrażenie, że (często niezwykle naiwne) mądrości tego bohatera wyskakują zewsząd i niedługo znajdę je we własnej lodówce :) Po prostu postać, która dla mnie nigdy wyjątkowa nie była, została podniesiona do miana guru i życiowego coacha przez co kompletnie straciła na swojej autentyczności. Także to nie do końca wina Małego Księcia, a raczej tego, co zrobili z nim nadgorliwi czytelnicy.
UsuńUśmiałam się!! No, ale Geralta to Ci chyba nie wybaczę, toż to główny bohater jest :D Cersei musi zginąć, nie obraziłabym się, gdyby ktoś pozbył się Fabiama :P
OdpowiedzUsuń:) No i co z tego, że główny? Swoje zrobił a później niech się męczy z zapaleniem ;)
UsuńCo do Fabiana, to coś czułam, że się ze mną zgodzisz:D
Poprawiłaś mi humor, za Pinokiem nie przepadałam, ale może na takie męki bym go nie skazała. Geraltem mnie rozwaliłaś :)
OdpowiedzUsuńNie ma to jak literacka śmierć na poprawę humoru ;) Cóż, Pinokio naraził mi się dawno temu, a ja szybko nie zapominam, więc dostało mu się za wszystkie lata :)
UsuńO, mamy inne uczucia wobec Fonsita. Ja ukatrupiłabym raczej macochę; jejku, jak mnie ona denerwowała! Dorosła kobieta nie powinna zachowywać się wobec dziecka tak, jak ona to robiła. Co do Kevina się zgadzam, z tym że jego matkę też bym ukarała. Ona nie kochała syna nawet wtedy, gdy jeszcze siedział u niej w brzuchu. Skąd mogła wiedzieć, że dziecko okaże się pozbawionym moralności potworem? Zgadzam się z Tobą, że ta powieść zostaje z czytelnikiem przez lata. Czytałam ją już dawno, ale wciąż pamiętam. Tak samo jak książkę Eugenidesa. Państwo Lisbon mnie też doprowadzali do pasji. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego po śmierci pierwszej córki nie starali się pomóc kolejnym. Gdyby zmienili miejsce zamieszkania, poszukali pomocy u psychologa albo u psychiatry... Przepiękna książka, ale bardzo pesymistyczna.
OdpowiedzUsuńMoje propozycje? Kobieta z „Misery” Kinga, Lydia z „Niebłahych igraszek” Söderberga, Izabela z „Lalki”, Stanisław ze „Złodziei koni” Grzeli, pedofil z „Lolity”... Długo mogłabym wymieniać. :)
Jasne, że nie powinna! Dlatego ta książka jest taka świetna, moralnie niejednoznaczna. Jednak nadal trzymam jej stronę, choć to trochę chore (w normalnym świecie byłoby inaczej), a Fonsito dla mnie jest zaskakująco podobny do Damiena z "Omena".
UsuńTak, w przypadku "Musimy porozmawiać o Kevinie" też nie można postawić krzyżyka tylko na jednym bohaterze. Głównie dlatego, że Shriver doskonale pokazała depresję po(ale także przed)porodową. Eva nie była zainteresowana dziećmi i udało jej się pokochać dopiero córkę. Jednak gdybym miała takiego syna jak Kevin... sama myśl jest zbyt ciężka do pojęcia.
Wszystkie książki Eugenidesa są genialne! Ale chyba właśnie jego debiut najmocniej "trzepie" po głowie swoją prostotą i pesymistycznym wydźwiękiem. Doskonała książka pokazująca konflikt pokoleń - ale państwo Lisbon to dla mnie niepojęta wręcz ekstrema.
"Misery" nie czytałam - oglądałam za to i zgadzam się, chociaż Kathy Bates bym nie uśmierciła :) A Izka w takich sytuacjach często się pojawia, nikt nie lubi biedaczki ;)
Nie znam 3 i 6, a Cersei kojarzę tylko z serialu, ale właściwie mogłabym się podpisać pod wszystkimi typami, które znam. :D
OdpowiedzUsuńW takim razie chyba zmienię nazwę naszego fanclubu z "nie lubimy Fabiana" na "należy uśmiercić Fabiana" :P
UsuńPinokio mnie po prostu rozwalił :D
OdpowiedzUsuńNic nie poradzę - moja niechęć do niego narasta od najmłodszych lat ;)
UsuńPinokio nieźle by się palił, ale przyznaję, że ja nie zgotowałabym mu takiego losu :) Z natury staram się lubić nawet mało lubianych bohaterów, chyba jest mi ich szkoda... :)
OdpowiedzUsuńOj Miłko, masz dobre serduszko:) Ja nie - wolałabym patrzeć, jak się pali i jeść popcorn ;)
UsuńZaczynam się Ciebie bać. ;) I jak nie przepadam za Pinokiem, to już mi chłopaka żal. :)
OdpowiedzUsuńJeśli nie jesteś denerwującym bohaterem literackim, to nie masz się czego bać ;) A Pinokio sam sobie zasłużył!
UsuńMoim zdaniem Geralt nie jest taki zły, całkiem go lubię :). Ale Cersei też nie znoszę, ciągle czekam aż ją zabiją, chociaż uważam, że Joffreya jeszcze nie przebiła. Ale i tak będę skakać z radości jak już wykituje (o ile w ogóle. Chociaż trzeba przyznać, że bardzo pasuje do PLiO i całego jej klimatu). Ja jako dziecko też Pinokia nie znosiłam, podobnie jak całej książki i nie mogę jej ścierpieć do dziś. Straszną wodę z mózgu robi. Zawsze miałam wrażenie, że to część spisku mająca za zadanie wychować obywatela idealnego, niezdolnego do refleksji, buntu i kreatywności. No, i trudno o bardziej durnego głównego bohatera, nawet w książkach dla dzieci.
OdpowiedzUsuńCersei owszem pasuje, ale chyba nie ma drugiej postaci w tej sadze, która aż tak by mnie wkurzała. W serialu pokazana jest trochę inaczej (choć już goni książkową siebie), w książce jest po prostu głupia i całkowicie zaślepiona.
UsuńHmm no proszę, nigdy nie patrzyłam na "Pinokia" pod takim kątem ;) Jeśli kiedyś dorobię się dziecka, w moim domu noga Pinokia nie postanie.
Zaskoczyłaś mnie wyborem Geralta, ale to może wynikać z faktu, że tę postać znam głównie z gier, więc jestem przekonana, że wiedźmin z książek i wiedźmin z gier to dwie różne postaci :) Słuchałam też opowiadań z nim i przyznam, że nie pamiętam żadnych wstawek o sikaniu, ale rozumiem, że to może być irytujące. Natomiast nie lubiłam i nie polubię Yennefer, dla mnie to okropna manipulantka i intrygantka, a Geralt powinien spędzić życie z Triss :D
OdpowiedzUsuńCzytałam dopiero dwie książki Martina, więc Cersei jeszcze tak bardzo nie zalazła mi za skórę, ale podejrzewam, że też mogę życzyć jej źle. Natomiast co do Pinokia to mnie rozbawiłaś :D Aż chyba muszę sobie odświeżyć tę historię, żeby przypomnieć sobie, co on tam nawywijał dokładnie :)
Bardzo fajny post, muszę pomyśleć, kogo ja unicestwiłabym z literackiego świata.
Geralt drażnił mnie właściwie od samego początku - czytając sagę denerwowałam się na jego niezdecydowanie, to że łatwo ulega kobietom. Taki macho ale z dylematami. Wolę jak wywija mieczem :) A Yen też nie lubię, nawet bardzo, chociaż później zyskała trochę bardziej ludzką twarz. Jednak ja też wolałabym widzieć Geralta z Triss :D
UsuńOj, to kwestia czasu. Cersei początkowo nie jest taka zła, później pokazuje prawdziwą siebie. Kiedy zaczynałam czytać sagę to Sansa była moją najbardziej znienawidzoną bohaterką(jej głupota mnie dobijała). Jednak Cersei szybko wyrównała, a Sansa ogarnęła się życiowo :)
Nie, nie rób sobie tego. Jedna lektura "Pinokia" w życiu wystarczy. Powinni raz na zawsze usunąć tę książkę z listy lektur!
Też jestem ciekawa - zwłaszcza, że sporo kryminałów czytasz, a tam jest cała masa bohaterów, którzy potrafią nieźle zajść za skórę ;)
Tak po prawdzie to nie miałabym nic przeciwko, gdyby Geralt wywijał mieczem i tropił potwory, a romanse sobie stanowczo darował. Jak miło, że zgadzamy się w kwestii Yennefer i Triss :)
UsuńHaha prawda, głupota Sansy też mnie poraża, chociaż mam wrażenie, że pod koniec drugiego tomu, coś do niej zaczyna docierać. Aż się boję, co mnie czeka jak Cersei się rozkręci.
U mnie "Pinokio" nie był lekturą szkolną, nawet nie wiedziałam, że jest na liście.
Zwykle romanse denerwują mnie w tego typu powieściach (a właściwie po prostu zwykle mnie denerwują:P), więc pewnie stąd moja niechęć do Geralta. A Triss była super, chociaż, jak każda czarownica, miała w sobie coś z zołzy ;)
UsuńSansa mnie po prostu dobijała! To całkowite przeciwieństwo Aryi, którą bardzo lubię - głównie za odejście od stereotypu księżniczki. Z kolei Sansa doskonale się w to wpisuje, stąd też ten niesmak.
Tylko pozazdrościć. Ja niestety musiałam przez niego przebrnąć w szkole. Co gorsza czytałam go pod przymusem - mój ojciec zorientował się, że następnego dnia przerabiam "Pinokia", a go nie przeczytałam. Dlatego ślęczałam nad tą książką całą noc, aż jej nie skończyłam. Ta trauma jest jedną z przyczyn mojej nienawiści do Pinokia :P
To możemy sobie przybić piątkę :) Mnie się bardzo podobało to, że w 3 części gry Wiedźmin można wybrać z kim sparuje się głównego bohatera i z wielką przyjemnością odrzuciłam awanse Yennefer, chociaż oczywiście Triss ma w sobie coś z zołzy :)
UsuńFaktycznie tak te dwie postaci zostały skonstruowana, że jedna idealnie wpisuje się w schemat księżniczki, a druga go przełamuje. Mam jednak wrażenie, że Sansie nieźle się oberwie.
No nie dziwię się, że nie lubisz "Pinokia" po takiej akcji. Znienawidzony od dzieciństwa :D
Piąteczka! ;) A ja żałuję, że jakoś nigdy nie miałam okazji pograć w Wiedźmina dłużej niż przez kilka chwil. Gra jest strasznie ciekawa, poza tym strasznie podoba mi się to, że promuje tę historię na całym świecie :)
UsuńOj, trochę tak. Powinnaś czytać dalej ;)
Piąteczka :D Zagraj koniecznie, jak ja nie przepadam za grami RPG, tak w Wiedźminie po prostu utonęłam i śmiało mogę stwierdzić, że 3 część to arcydzieło wśród gier :) No właśnie gry tak pięknie promują twórczość Sapkowskiego, a on z uporem maniaka nie tylko je ignoruje, ale obraża graczy.
UsuńBędę, mam na półce kilka dalszych tomów, więc będę czytać :)
Bo Sapkowski to buc i nikt tego nie przeskoczy. Ale o tym już gadałyśmy ;)
UsuńTak, niestety, nic dodać, nic ująć. Szkoda stukać w klawiaturę na jego temat :P
UsuńCo do Cersei to witaj w klubie! To chyba moja najbardziej znienawidzona postać z całej sagi GoT. Ramsay może jeszcze by się wliczał ale on przynajmniej miał charakter. A ona! Rany nie mogę się doczekać jej końca, który mam nadzieję już niedługo ;)
OdpowiedzUsuńCo do Kevina. Książki nie czytałam ale oglądałam genialny film, po którym byłam wstrząśnieta całkowicie! Nawet nie byłam wstanie pomyśleć o śmierci bohatera taki szok mi zapewniła cała ta historia, że nie mogłam długo po tym dojść do siebie :o
Tylko co do rodzaju śmierci to nie wiem czy byłoby to możliwe zważywszy na czyny jakich dopuścił się dany bohater :/
Ja jeszcze do listy dorzucę siostrę Mildred Ratched z "Lotu nad kukułczym gniazdem", która chyba jest moją najbardziej znienawidzoną książkową postacią :(
Pozdrawiam ;)
Ramsay to zupełnie inna bajka - okrutny, całkowicie pozbawiony serca, ale jednak, jak sama powiedziałaś, miał charakter. Cersei powinna zginąć jak najszybciej!
UsuńPrzeczytaj książkę, koniecznie! Film jest genialny, ale tak naprawdę to książka wyciąga na światło dzienne wszystkie lęki Evy i okropności Kevina. Trochę szkoda,że nie zaczęłaś od lektury - to psuje efekt. Co do śmierci - dlatego dopisałam, że mogliby go zatłuc w więzieniu, jeśli w szkole nie daliby rady :)
O, w tym przypadku to ja nie czytałam książki, a oglądałam film. I mogę się zgodzić w 100% :)
Pozdrawiam również :)
Kurczę, Cercei to i ja bym poćwiartował :D Z Pinokiem też się zgodzę. No ale Geralt :D
OdpowiedzUsuńOj, widzę, że chęć zabicia Geralta nie jest zbyt popularna :P Trudno, ja dziada nie lubiłam ;)
UsuńDochodzę do wniosku, że bardziej niż postaci książkowe denerwują mnie te z krwi i kości ;-) A jeśli już wzbudzają moją irytację, to najbardziej te płaskie, bez wyrazu, papierowe. Jak na przykład pan Knightley z "Emmy" - too perfect to be true! I jedno małe veto: mojego ulubionego Fonsita, cukierkiem?! :D (Chyba jest też tak, że jeśli podoba mi się książka, część tego pozytywnego afektu "rozlewa się" na postaci, choćby najbardziej wyprowadzające z równowagi).
OdpowiedzUsuńLudzie z krwi i kości są rzeczywiście denerwujący, ale gdybym stworzyła taki post o nich, mogłabym mieć poważne kłopoty prawne ;)
UsuńA tak, Fonsito był diabłem wcielonym i zasłużył na cukierka! Chyba będę musiała przeczytać "Pochwałę macochy" jeszcze raz, tak się ostatnio podjarałam Llosą :D
Powiem Ci dawno się tak nie uśmiałam jak przy Twoim wpisie :D Super pomysł chociaż drastyczny. Geralda oraz Pinokia trochę mi szkoda, ale śmierć Cersei przyznam usatysfakcjonowałaby mnie :P
OdpowiedzUsuńBardzo miło mi to czytać :) Ja również świetnie się bawiłam pisząc to ;)
UsuńPinokia nie oszczędziłabym za żadne skarby, ale Geraltowi jestem w stanie złagodzić wymiar kary do dożywocia ;)