Koniec. Definitywny
Ostatnio bardzo rzadko sięgam po kryminały – coraz mniej ciekawi mnie, kto i dlaczego zabił. Jednak gdy w zapowiedziach wydawnictwa Marginesy zobaczyłam najnowszą powieść Stefana Ahnhema, nie miałam zamiaru jej sobie odpuścić. Chociaż chyba powinnam…
Wszystko zaczyna się od szalonego pościgu
po ulicach Helsinborga. Jeden z samochodów ląduje w basenie portowym. Okazuje się
jednak, że kierowca nie żył już od kilku tygodni, a jego zwłoki zostały
zamrożone. Policji trudno uwierzyć, że ktoś byłby w stanie zainscenizować całe zajście
tylko po to, by pozbyć się zwłok. Śledztwo szybko nabiera tempa, jednak
niewiadome ciągle się mnożą.
Niestety, co za dużo, to nie zdrowo.
Ahnhem babrze się w znajomym schemacie i nie wyciąga z niego nic nowego, nic
odkrywczego. A szkoda, bo pierwsza część cyklu, Ofiara bez twarzy, pokazała umiejętności autora w tworzeniu
wymyślnych, choć prawdopodobnych scenariuszy. W tym przypadku nie czuję się przekonana.
Ale zacznijmy od pozytywów…
Nie mogę odmówić Ahnhemowi umiejętności budowania
napięcia. Chociaż po jakimś czasie przestałam interesować się samą intrygą,
autor nadal sprawnie igrał z czytelnikiem, pokazując mu tylko urywek, kolejny
kawałek układanki, potrzebny do rozwiązania całości. Jestem przekonana, że ten
sposób narracji przemówi do wielu kryminalnych entuzjastów. Co więcej, Ahnhem
pisze naprawdę sprawnie. Jego książki czyta się niesamowicie przyjemnie i
zaskakująco szybko. Nawet jeśli w pewnym momencie coś zaczyna zgrzytać. Nie
mogę powiedzieć, by Osiemnaście stopni
poniżej zera było udanym kryminałem, jednak na całe szczęście sama lektura
okazała się dość przyjemna. Obyło się bez ciągłego wzdychania, odkładania
książki bądź nawet rzucania nią.
Jednak to by było na tyle, jeżeli chodzi o
plusy. Ahnhem zawiódł mnie na całej linii i już teraz mogę powiedzieć, że po
następną książkę z tego cyklu nie sięgnę. Dlaczego?
Ci z Was, którzy czytali moje opinie na
temat poprzednich części, doskonale wiedzą jak bardzo gardzę głównym bohaterem,
Fabianem Riskiem. Oczywiście nic się w tej materii nie zmieniło. Co więcej – Fabian
wszedł na wyższy poziom żałosności, bo oprócz całkowitego niezrozumienia swoich
dzieci i żony, nie uczenia się na własnych błędach, został nawet pozbawiony
umiejętności przybijania piątki. Tak, Fabian nie nadaje się do niczego!
Postanowiłam sobie jednak, że tym razem nie będę skupiać się na Risku: zdominował
dwie poprzednie recenzje, więc nie dam mu satysfakcji zajęcia istotnego miejsca
w trzeciej. Zwłaszcza, że jest dużo, dużo więcej rzeczy w tej książce, na temat
których można napisać kilka złośliwości.
Od czego zacząć? Może od naciąganej
intrygi, która prawdopodobnie nie mogłaby się wydarzyć? Albo od kolejnego wątku
z cyklu „to małżeństwo jest stracone”? Lub od skrajnie denerwujących dzieci
Fabiana, którym poświęca się stanowczo zbyt wiele uwagi w tej powieści? Tak, to
całkiem dobry temat, zwłaszcza że wiąże się z kolejna głupotą, wciśniętą na
siłę do Osiemnastu stopni poniżej zera.
Uwaga, uwaga, Stefan Ahnhem postanowił dodać do swojego kryminału… duchy. Tak,
nie przywidziało Wam się. Przecież tylko tego tam brakowało: dorastającej
córeczki, która razem z koleżanką bawi się tabliczką ouija i pyta ducha, czy
jej rodzice są sobie wierni. Widać Ahnhem nie oglądał Ulicy Sezamkowej i nie jest w stanie dobrać pasujących do siebie
elementów. Aż chciałoby się zaśpiewać: One
of these things just doesn’t belong.
Byłabym w stanie wybaczyć wiele, gdyby
Ahnhem nie zawiódł mnie w dwóch kwestiach: intrygi, której nie chcę Wam zdradzać
(choć jest mocno naciągana) i wątku duńskiego, który pojawiał się we
wcześniejszych częściach cyklu. Zwykle łączył się z głównymi wydarzeniami, był wciągający,
żył własnym życiem i dodawał pikanterii temu, co działo się na pierwszym planie.
Osiemnaście stopni poniżej zera zniszczyło
nawet to. Wątek okazał się jedynie lekko połączony z Fabianem i jego rodziną,
przez co z powodzeniem można uznać go za zapychacz. Ahnhem pozbawił mnie przyjemności
rozwiązywania zagadki razem z Dunją – jedną z niewielu postaci, które naprawdę
polubiłam. Tego nie jestem w stanie mu wybaczyć.
Osiemnaście
stopni poniżej zera zbiera jednak zaskakująco dobre oceny.
Znowu więc stawiam się w pozycji niesprawiedliwej krytykantki. Chociaż moim
zdaniem Ahnhemowi się należało.
Moja ocena: 4/10
Za ostatnią przygodę z prozą Stefana Ahnhema dziękuję
Autor: Stefan Ahnhem
Tytuł: Osiemnaście stopni poniżej zera
Data wydania: 11.04.2017
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 528
Mnie kryminały nie bardzo ciągną, ale czasami się na coś skuszę - więc dobrze wiedzieć. Szkoda czasu :/ Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa już coraz rzadziej sięgam po ten gatunek, choć kiedyś poważnie się w nim kochałam. Ahnhem zawodzi, więc nie warto marnować czasu - lepiej przeczytać "Millennium" :)
UsuńChyba podziękuję tej serii :) Nic mnie tak nie odstrasza jak naciągana fabuła w połączeniu ze słabym, głównym bohaterem. Naprawdę rzadko czytam kryminały (i jak do tej pory nie udało mi się trafić na żaden dobry),więc chyba będę swoją przygodę z tym gatunkiem kontynuować z innymi utworami :)
OdpowiedzUsuńSerio, żaden dobry? To moja droga koleżanko ja Ci mogę coś polecić ;) Magisterka z literatury kryminalnej na coś się przydała ;)
Usuń"Ofiara bez twarzy" mi się podobała, więc dwie kolejne książki Anhema też kupiłam. Twoja recenzja trochę mnie zmartwiła, bo bardzo liczyłam na dobry kryminał. Nie wiem, czy zdzierżę jeszcze bardziej denerwującego Riska.
OdpowiedzUsuńOj, pamiętam, że też przecierpiałaś Fabiana :P O ile "Dziewiąty grób" jeszcze się broni (choć widać już spadek), tak tej powieści polecać nie będę. Zwłaszcza osobom, które nie cierpią Riska!
UsuńJa bardzo lubię kryminały i czasami nie zwracam uwagę na niedostatki:) Tę książkę czytałam całkiem niedawno. Nie była zła, jednak spodziewałam się czegoś więcej.
OdpowiedzUsuńJestem w stanie to zrozumieć - kryminał to rozrywka. Ale ja nawet moją rozrywkę traktuję poważnie, dlatego Ahnhem bardzo mnie zawiódł. Czytałaś poprzednie części z Riskiem? Bo jakoś nie mogę przypomnieć sobie recenzji u Ciebie.
UsuńJak będę miała okazję to przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńZobaczymy, jakie będzie Twoje zdanie na jej temat :)
UsuńA ja dostałam tę książkę i nawet się na nią napaliłam. W tej kolejności. To moje pierwsze spotkanie z Anheimem.
OdpowiedzUsuńPamiętam, widziałam ją na Twoim stosiku :). Może jeśli zaczniesz od najgorszej, to nie będzie aż tak źle? ;) Przeczytaj i podziel się opinią - ja jestem wredną krytykantką, więc jest spora szansa, że nie podzielisz mojego zdania :)
UsuńBardzo lubię kryminały i możliwe, że sięgnęłabym po tę serię, ale skoro odradzasz, to się na nią nie skuszę. Na pewno irytowałby mnie wątek z duchami, ponieważ nie cierpię wciskania paranormalnych zjawisk to powieści, która w zamierzeniu ma być realnym przedstawianiem rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńCałe szczęście wątek z duchem jest niewielki, ale tak mocno się wyróżnia, że nie byłam w stanie odpuścić sobie uszczypliwości. Zachęcać Cię nie będę - może kiedyś wpadnie Ci w ręce pierwsza część. Tę akurat warto poznać :)
UsuńPowiało grozą, tyle że nie z treści książki, tylko recenzji Olgi. :D Widuję te specyficzne okładki w recenzjach w wielu miejscach, ale mnie osobiście w ogóle ta seria nie przekonuje od początku czytając opinie recenzentów i nie mam zamiaru sprawdzać, ani pierwszej, ani ostatniej. Ale do narzekania mogę się z Tobą przyłączyć. Zła książka! Bardzo, BARDZO ZŁA KSIĄŻKA! :D
OdpowiedzUsuńHa, a jak? Od czasu do czasu trzeba pokazać swoją prawdziwą naturę ;)
UsuńWłaściwie to nie jesteś jakiś bardzo kryminalny, więc zupełnie Ci się nie dziwię. Znam wiele dużo lepszych książek z tego gatunku, więc tej polecać nie mam zamiaru. Ale narzekać ze mną nie musisz - ja marudzę tak głośno, że już więcej nie trzeba :P
No właśnie nie jestem, bo kryminał i thriller to gatunki, których książek powstaje od cholery i wiele jest w tym przeciętnych czytadeł, na które szkoda czasu. Mało stawiam na nowych autorów, preferuję sprawdzonych i pewnych. W ostatnim roku i w tym postanowiłem co prawda troszkę poeksperymentować, ale jednak wciąż ostrożnie, bo nie będę się rzucał na byle co. ;)
UsuńNiestety nie znam twórczości autora, jednakże pomimo wspomnianych przez Ciebie minusów jego twórczości, rozejrzę się za jego książkami, bo czuję się mocno zaintrygowana.
OdpowiedzUsuńRozejrzyj się zwłaszcza za pierwszą - tę akurat warto przeczytać ;)
UsuńSwoją przygodę z Ahnhemem zakończyłam na początku drugiego tomu. Co prawda, nadal mam tego audiobooka, ale w ogóle nie kusi mnie, żeby do niego wrócić. Fabian Risk jest postacią tak irytującą, że, mimo usilnych starań, nie mogę go znieść. A skoro ograniczono wątek duński, to już naprawdę nie ma co czytać. Początkowo Ahnhem zaczarował mnie opisywaniem morderstw w promieniu kilkunastu kilometrów od mojego domu. Teraz czar prysł.
OdpowiedzUsuńMoże i lepiej? Drugi tom jest już naciągany, a trzeci to... no cóż, sama widzisz moją reakcję. I bardzo się cieszę, że Ty również nie cierpisz Riska. Czekaj, czekaj - coś mi się przypomina: chyba w zeszłym roku czytałam Twoją recenzję "Ofiary bez twarzy". Dołączyłaś już do klubu osób nielubiących Fabiana Riska ;)
UsuńNo cóż, teraz możesz szukać kryminałów rozgrywających się w Polsce, żeby poczuć dreszczyk morderstwa za rogiem :)
Lubię kryminałi i jestem ciekawa, czy mnie również by zawiódł autor.
OdpowiedzUsuńSerdeczności
Przekonaj się sama ;) Przeczytaj najpierw "Ofiarę bez twarzy" - to naprawdę dobry kryminał, dopiero w następnych częściach się psuje.
UsuńNie czytałan jeszcze tego autora, chociaż kryminały lubię - jednak z tego co przeczytałam w rwcenzji wiem, że przeszkadzałyby mi te same aspekty co Tobie - więc raczej odpuszczę sobie tą książkę 😉
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Zachęcać nie będę - Ahnhem tak mnie do siebie zraził, że rozważam oddanie jego książek i skazanie go na całkowitą banicję ;)
UsuńPozdrawiam również!
Bardzo ciekawa recenzja! Rzeczywiście, wszędzie czytałam o niej same pozytywne opinie, zatem już się troszkę uprzedziłam, bo gdzie leje się mnóstwo cukierkowych słodyczy tam u mnie włącza się żółte światło "ostrożnie, coś za słodko". Od tego po prawdzie od razu mam chęć sprawdzić, ale tak "coś żem czuła", że moja opinia będzie mniej pozytywna. Twoja recenzja do mnie trafia, może przeczytam, ale już jestem spokojniejsza.:D
OdpowiedzUsuń