Extremis malis extrema remedia
Do powieści McGuire’a podchodziłam z czystym umysłem – przeczytałam tylko niewielki urywek blurba, by nie wiedzieć czego się spodziewać, nie rozpalać w sobie nadziei. Teraz, kiedy od skończenia lektury minął ponad tydzień, mój umysł jest wzburzony jak tytułowe wody północy, przez co trudno cokolwiek w nim złapać. Dlatego do recenzji zasiadam dopiero dzisiaj – sztorm odrobinę ucichł, a ja mogę nareszcie poskładać myśli do kupy.
Anglia, rok 1859. Patrick Sumner, były
lekarz wojskowy, którego przeszłość owiana jest tajemnicą, zaciąga się na
statek wielorybniczy „Ochotnik”. Nie jest to wymarzona posada, jednak mężczyzna
zagryza zęby i stara się wykonywać swoje zadania najlepiej, jak potrafi.
Spodziewa się zresztą, że będzie przede wszystkim opatrywać rany i leczyć
zaparcia. Dlatego, gdy w jego kajucie pojawia się chłopiec okrętowy, którego
obrażenia wyraźnie wskazują na gwałt, Sumner postanawia zrobić wszystko, by
znaleźć winnego.
Na
Wodach Północy zaskakuje już od pierwszych stron,
pokazując nam to, czego możemy oczekiwać po dalszej lekturze – brudu, wulgarności,
braku uczuć i braku zasad. I dokładnie tak prezentuje się mała, zamknięta
społeczność, na którą składają się doświadczeni wielorybnicy, twardzi, starzy
wyjadacze, odkładający na bok wszelkie skrupuły, kapitan, za którym ciągnie się
widmo poprzedniej nieudanej wyprawy oraz lekarz, uzależniony od laudanum,
ukrywający przeszłość związaną ze służbą wojskową w Indiach. Czego można się spodziewać po takiej mieszance wybuchowej? Tragedii, to z pewnością. I już
niebawem nadchodzi, jedna za drugą, a wszystkie wiążą się ze sobą
nierozerwalnie. Punktem wspólnym jest człowiek. Nie konkretny osobnik lecz
człowiek jako symbol zezwierzęcenia, najgorsza bestia ze wszystkich. Przekupna,
egoistyczna, mordująca dla zabawy, nie dla pożywienia. Nie bez powodu autor zestawia
swoich bohaterów z dostojnymi, choć niebezpiecznymi wielorybami i
niedźwiedziami. Te dwie siły natury w starciu z człowiekiem nie mają
najmniejszych szans na przetrwanie, a także zachowanie godności. Wieloryby
zostają rozczłonkowane, traktowane jedynie jako surowiec, nie jak żywe istoty.
Niedźwiedzie zaś mogą być doskonałym źródłem dodatkowego dochodu. Futra? Nikt
już nie dba o futra, jednak małego niedźwiadka można sprzedać do cyrku. Gdy
podczas polowania ginie zarówno matka, jak i jeden z myśliwych, kapitan
rozkazuje oddać wszystkie pieniądze zarobione dzięki zwierzęciu świeżo
upieczonej wdowie. Wszyscy tracą zainteresowanie niedźwiadkiem, który powoli
zdycha w klatce – nie przyniesie przecież żadnych zysków. Natury jednak nie da
się pokonać, nie da się jej stłamsić. W ostatecznym rachunku to ona wygra.
Zawsze.
Korzystając z konfliktu człowiek – natura,
McGuire wplątuje swoich czytelników w dysputę niemal filozoficzną, nie
szczędząc im rozważań dotyczących moralności, istoty człowieczeństwa,
nieśmiertelnej duszy a nawet symboliki snów. Poprzez jednego z harpunników
przytacza filozofię Swedenborga, a jego rozważania okazują się mieć
niebagatelny wpływ na losy bohaterów. Jednak zagadnieniem najważniejszym
okazuje się samo pochodzenie zła, jego głębokie zakorzenienie w istocie
ludzkiej. Kim jest człowiek pozbawiony moralności? Jedynie zwierzęciem
słuchającym własnych popędów, stawiającym je nad dobro ogólne.
– Nie uznajecie więc żadnego autorytetu? Ni dobra, ni zła ponad wami?(…)– Tacy jak wy zadają podobne pytania dla własnej satysfakcji – powiada – Chcą poczuć się bystrzejsi bądź czystsi od innych. A wcale tacy nie są.– Naprawdę wierzycie, że wszyscy jesteśmy tacy jak wy? Jakże to możliwe? Czy jestem mordercą, jakim wyście się okazali? O to mnie oskarżacie?– Tylem już widział zabijania, by naszły mnie podejrzenia, że nie ja jeden to robię. Jestem człowiekiem jak każdy inny. Mniej więcej.
Na
Wodach Północy McGuire’a to także język. Nie da się
pominąć go w recenzji, nie da się o nim zapomnieć. Jest brutalny, wgryza się w
nas przez swój chłód i nieprzystępność. Przywodzi na myśl prozę Cormaca
McCarthy’ego, choć ten nie epatuje wulgaryzmami z taką siłą, jak McGuire. Łączy
ich jednak pewnego rodzaju suchość, całkowity brak upiększania rzeczywistości –
pokazują jej twarz w całej krasie, pełną brzydoty i okrucieństwa. Widać na niej
wszystkie ślady chorób, które ją trawią. Człowiek jest najgorszą plagą.
Moja ocena: 7,5/10
Za możliwość wypłynięcia na wody północy dziękuję
Autor: Ian McGuire
Tytuł: Na Wodach Północy
Data wydania: 18.04.2017
Tłumaczenie: Bartosz Kurowski
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 336
Piękna recenzja.
OdpowiedzUsuńDużo brudu na tym statku się kryje... Tego biednego niedźwiadka w klatce to już mi szkoda, chociaż nawet jeszcze książki w rękach nie miałam.
OdpowiedzUsuńChociaż działy się tam straszne rzeczy, niedźwiadek zapadł mi w pamięć najbardziej. Przeczytaj, ale przygotuj się na nerwy;)
UsuńJak czytałam o tej książce na stronach wydawnictwa nie zachęciła mnie specjalnie, ale po Twojej recenzji...wow, przeczytam z pewnością, dziękuję.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że udało mi się Cię przekonać. Mam nadzieje, że Cię nie zawiedzie. Chociaż nie jest to tak wielka klasa jak McCarthy, to jednak nie porównałam ich ze sobą bez powodu.
UsuńDość mroczna, brutalna, bardzo obrazowa, jednak po tym odniesieniu do Bookera spodziewałam się prawdziwego bestselera, a jednak czegoś mi tu zabrakło, by określić tę powieść wielkim przebojem.
OdpowiedzUsuńWiesz, odnoszę wrażenie, że nie jest to typ książki, która ma być bestsellerem. Jest na to zbyt kameralna, zbyt skupiona na zagadnieniach moralnych. Nie jest arcydziełem, jednak to naprawdę bardzo dobra powieść.
UsuńJestem zainteresowana, chociaż pewnie będę tego żałować, bo książka przypomni mi jak okrutny może być człowiek. Zastanawiam się czy natura zawsze może z nim wygrać, nawet dzisiaj, kiedy człowiek sukcesywnie dewastuje planetę, na której mieszka. Wracając do książki, obawiam się języka, bo nie jestem pewna czy zniosę taki styl, ale na pewno spróbuję.
OdpowiedzUsuńZaczyna się strasznie, a dalej jest jeszcze bardziej brutalnie. Dlatego jeśli masz czuć się źle podczas lektury to lepiej odpuść.
UsuńMam wrażenie, że nawet jeśli człowiek doprowadzi do kataklizmu, wyniszczy ziemię, to ona i tak się odrodzi. My znikniemy, a ona doskonale poradzi sobie bez nas:)
Zobaczę czy dam radę. Uważam się za osobę o mocnych nerwach, a przynajmniej taką, której nie przerażą sceny przemocy czy wulgarny język, dlatego chcę zmierzyć się z tą książką. Mam takie samo zdanie! Człowiek w końcu zniszczy planetę, ludzi spotka tragiczny koniec, a potem znów przyroda się odrodzi.
UsuńW takim razie jestem ciekawa, jak spodoba Ci się ta lektura. Z tego co widzę książka zbiera pozytywne opinie, choć ludzi wstrząsa właśnie język.
UsuńWiesz, nie wyobrażam sobie tego, żeby człowiek był w stanie zniszczyć cały ekosystem, całą wielką planetę. Natura znajdzie drogę do odrodzenia i bez nas będzie jej dużo lepiej. Ale do tego potrzeba najpierw jakieś zombieapokalipsy ;)
Też widzę same pochwalne opinie, więc mam nadzieję, że też będę zadowolona :) Tak, zombie apokalipsa koniecznie, bo wiesz, właściwie pytanie to kiedy nastąpi, a nie czy w ogóle :D
UsuńHaha no tak, masz rację. Teraz nie będę czekać na trąby z nieba czy czterech jeźdźców, ale na wściekłego zombiaka, który będzie chciał zjeść mój mózg :P Ale, jak już mówiłyśmy, taka apokalipsa się dla mnie raczej nie sprawdzi - broni nie mam, to tylko uciekać pozostaje ;)
UsuńNo świetna recka, świetna. Teraz nie ma opcji, żebym tego nie przeczytał. Może jeszcze wyrobię się w maju. :)
OdpowiedzUsuńDzięki:) mam nadzieję, że powieść Ci się spodoba. Nie jest to taki geniusz jak McCarthy, jednak porównanie nasuwa się samo.
UsuńOo, jak Ty mi tutaj przyrównujesz do Cormacka to ja już wiem, że będzie cholernie dobrze i za nic mnie ta lektura nie ominie. :) A tak przy okazji, rewelacyjna okładka, nie sądzisz?
UsuńW pewnym stopniu tematykę, atmosferę i styl mogę porównać do Cormaca. Chociaż McCarthy jest oszczędniejszy w słowach, a przy tym bardziej trafny:)
UsuńOj tak, okładka bardzo mi się podoba. Sugestywna i idealnie dobrana do tematyki.
Dobra, w tym miesiącu na pewno zacznę to czytać. Namówiłyście mnie z Kasią. :)
UsuńHa, jesteśmy dobre :D
UsuńNo i macie - zacząłem przed chwilą czytać. :P
UsuńPrawidłowo! Czekam na reckę ;)
UsuńSkończyłam ją kilka dni temu, naprawdę dobra, mocna lektura, która pozostawia człowieka pod swoim wpływem na długi czas.
OdpowiedzUsuńCzekam na recenzję:) Od początku wiadomo, że można spodziewać się mocnej lektury, ale im dalej w las, tym ciężej. Najważniejsze, że można myśleć o tej książce na długo po jej zakończeniu.
UsuńOkładka od razu przyciąga wzrok, a książka wydaje się niesamowita. Zapamiętam ten tytuł :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Justyna z livingbooksx.blogspot.com
Rzeczywiście, okładka jest świetnie dobrana. Zapamiętaj, naprawdę warto:)
UsuńDopiero zaczynam lekturę tej powieści, ale jej język już mnie poraża.
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam na Twoją recenzję. Jestem ciekawa jak spodoba Ci się całość i co uda Ci się z niej wyciągnąć:)
UsuńNajlepszą rekomendacją jest chyba to, że tak długo myślałaś o tej książce po lekturze. Gdyby historia nie była tak brutalna i napisana takim językiem, szybko można byłoby o niej zapomnieć.
OdpowiedzUsuńTo prawda, dlatego napewno sięgnę.
UsuńMuszę Wam przyznać, że sama się tego nie spodziewałam. Książkę skończyłam w podróży, wydawało mi się, że przeszłam już dalej, ale jednak ta historia nie dawała mi spokoju. I dobrze, bo jest nad czym myśleć :)
UsuńSłyszałam już co nieco o tej książce, ale miałam wątpliwości. Bałam się powtórki z "Moby Dicka", przez którego nie mogłam przebrnąć. Jednak po lekturze Twojej recenzji moje wątpliwości zniknęły. I nie chodzi mi tylko o bezpardonowe przedstawienie emocji i okrucieństwa, służące pokazaniu prawdziwego oblicza świata. Po prostu uważam, że jeśli lektura robi z człowiekiem coś takiego, że nie można się z niej otrząsnąć, naprawdę jest warta przeczytania :)
OdpowiedzUsuńZa "Moby Dicka" nawet się nie zabieram, bo jestem pewna, że nie dałabym rady - chociaż to klasyk, nie znam osoby, która wypowiadałaby się o tej książce dobrze ;)
UsuńMyślę, że długo będę o niej pamiętać. To prosta historia, ale ma w sobie tak ogromne pokłady zła i brutalności, że nie sposób przejść po zakończeniu lektury do porządku dziennego. Mam słabość do mądrych powieści, a to właśnie jedna z nich :)
A ja znam jedną taką osobę - mój mąż uwielbia "Moby Dicka" :) Chociaż fakt, że czytał ją chyba kwartał, nie świadczy dobrze o tej książce :)
UsuńJednak do "Na wodach północy", mimo wielorybniczego tematu, mnie ciągnie :)
Twój mąż to ewenement ;) A przy okazji wielorybniczego tematu - przygotuj się na opisy zbierania tłuszczu, które nie są zbyt smaczne. Zresztą nie jest to powieść dla obrońców zwierząt o słabych nerwach.
UsuńChyba nie byłabym w stanie udźwignąć tej książki. Widzę, że w Tobie wzbudziła prawdziwy sztorm. Czytanie o ludzkim braku moralności i bestialstwie, względem innych przychodzi mi wyjątkowo trudno. Wsiąkam w psychikę ofiary i jak dobra samarytanka chciałabym za wszelka cenę pomóc. Trochę to bez sensu, ktoś powie: "to tylko ksiażka/film" ale ja jakoś nie umiem... dlatego unikam takiej autodestrukcji.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Hmm rzeczywiście odradzałabym ją wszystkim osobom, które są wrażliwe i bardzo empatyczne. Właściwie wielu czytelników mogłoby zrezygnować z lektury, bo jest i wulgarnie, i strasznie - jednak pomimo niedogodności cieszę się, że ją przeczytałam. Szkoda, że dla Ciebie to zbyt duży kaliber.
UsuńRównież pozdrawiam :)
To było dość satysfakcjonujące zaczytanie, książka warta polecenia, a zakończenie bardzo mi odpowiadało. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Tak, czytałam Twoją recenzję:) Mam nadzieję, że ta książka zyska zasłużoną uwagę recenzentów.
Usuń