Krąg życia
Historia rozpoczęła się imponująco, dalej było jeszcze lepiej. Jak kończy się trylogia MaddAddama? Cóż, po Margaret Atwood można spodziewać się wszystkiego, co najlepsze.
Jimmy jest w śpiączce – Derkaczanie mruczą
nad nim, próbując uleczyć jego ciało i sprowadzić duszę z dalekiej podróży.
Właśnie dlatego Toby przejmuje jego obowiązki wobec nowych ludzi. Opowiada im o
Derkaczu, jaju, z którego powstali i wielkim chaosie. Jednak do tych dobrze
znanych opowieści dodaje nowe mity: o złych ludziach, którzy uciekli i z
pewnością wrócą, by zrobić im krzywdę. O Zebie, który stał się niedźwiedziem. O
Pilar, która nauczyła Toby rozmawiać z pszczołami. Z tych historii wyłania się
nie tylko obraz starego świata, który zniknął bezpowrotnie, ale także nowa
rzeczywistość – niekiedy straszna, niekiedy piękna, niosąca pocieszenie.
Atwood kontynuuje narrację nakierowaną na
psychologię człowieka, jego pragnienia, które ewoluują wraz ze zmieniającą się
rzeczywistością. Pewne rzeczy jednak pozostają niezmienne – jak chociażby
pierwotna potrzeba wyjaśniania prawideł rządzących światem za pomocą opowieści,
przekazywanie sobie historii istotnych dla danej społeczności. Atwood niczym
Ray Bradbury w Fahrenheit 451 najpierw
dokonuje destrukcji, by następnie udowodnić, że zniszczenie nie może się
dokonać, póki istnieje pamięć. W tym przypadku jednak pamięć rozwija się wraz z
ludźmi i Derkaczanami, którzy pragną poznać swoje pochodzenie, ale także
zapisać własną historię. Rzeczywistość zmienia się płynnie, wraz z nowymi doświadczeniami.
Nikt nie pamięta o nieistotnych faktach historycznych – jedynie Toby stara się
zapisywać święta, które są dla niej ważnym elementem jej dawnego życia. Zdajemy
sobie jednak sprawę z tego, że w realiach ukazanych przez Atwood, przeszłość
zatrze się szybciej, niż można by się tego spodziewać. Nastaje nowy ład.
Opowieści snute przez Atwood nie są jednak
tak świeże jak te, które poznawaliśmy w poprzednich dwóch częściach.
Dowiadujemy się bowiem, jak wyglądał świat oczami Zeba, jednego z Adamów – mężczyzny
niepokornego, niebezpiecznego, choć o dobrym sercu. Nie wprowadza to niestety
zbyt wiele do stworzonej przez autorkę rzeczywistości. Mogliśmy oglądać ją z
punktu widzenia Jimmy’ego, Toby, Ren i było to doskonałe zagranie, które
ukazywało wiele aspektów apokalipsy. Historie Zeba wnoszą niewiele do samej
fabuły, jednak ukazują, jak istotną rolę w życiu człowieka pełni mit. Zeb
opowiada Toby o swoim dzieciństwie, ucieczce z domu i wielkiej miłości do brata,
zaspokajając przez to jej potrzebę poznania człowieka jako indywidualnego bytu.
To, co następnie przekazuje ona Derkaczanom jest już czymś znacznie ważniejszym – zbiorem mitów. Choć dawnym ludziom mogą one wydawać się absurdalne, naiwne
lub najzwyczajniej zabawne, z czasem zmienią się one w historię świata.
Dla tych, którzy zachwycili się pierwszymi
dwiema częściami trylogii, MaddAddam może
wydać się zaskakująco stonowaną, spokojną powieścią. Oczywiście nie zabraknie
tu akcji, jednak to nie ona jest najistotniejsza. Atwood pokazuje próbę
zaaklimatyzowania się w nowych realiach – w doszczętnie zniszczonym świecie,
który dawny człowiek musi dzielić ze sztucznie wytworzoną hybrydą,
Derkaczanami. Pojawia się tu oczywiście problem zdefiniowania istoty ludzkiej,
który zajmuje autorkę dużo bardziej, niż chociażby niebezpieczne wyprawy po
zapasy. I bardzo dobrze, bo o ile dwie pierwsze części w niektórych momentach
zaskakiwały brutalnością, tak ta nareszcie prowadzi nas do wypracowania pewnego
konsensusu pomiędzy człowiekiem i naturą. Oczywiście walka nigdy się nie
kończy, zagrożenie ciągle jest aktualne, ale ze względu na to, iż stało się ono nieodłączną częścią życia
w nowej rzeczywistości.
Atwood przeprowadziła swoich bohaterów
przez piekło zniszczenia do czyśćca, w którym mogą naprawić błędy poprzednich
pokoleń. Od antyutopii do utopii daleka droga, jednak autorka, choć nie składa
obietnic, daje nadzieję.
Moja ocena 7(z małym minusem)/10
Za cudowną literacką podróż, dziękuję
Autorka: Margaret Atwood
Tytuł: MaddAddam
Data wydania: 16.05.2017
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 504
Koniecznie zatem muszę sięgnąć chociaż po pierwszy tom tej trylogii.
OdpowiedzUsuńKoniecznie - myślę, że może Cię porządnie wciągnąć ;)
UsuńZaciekawiłaś mnie, zapisuje sobie tytuł aczkolwiek odkładam na później bo chwilowo mam ochotę na inne klimaty :)
OdpowiedzUsuńWarto zapamiętać, zarówno samą trylogię jak i autorkę ;)
UsuńPrzeczytałam dwa poprzednie tomy. Część trzecia już czeka na półce - ciekawe, czy będę miała podobne przemyślenia? W każdym razie jestem pod wielkim wrażeniem wizji Margaret Atwood.
OdpowiedzUsuńBędę wyczekiwać recenzji :) Ale myślę, że skoro pierwsze dwa Ci się podobały, "MaddAddam" Cię nie zawiedzie.
UsuńSzalenie podoba mi się Twoja recenzja. Nie są to do końca moje klimaty, ale tak kusisz słowem, że naprawdę poczułam się zainteresowana :)
OdpowiedzUsuńBardzo miło mi to słyszeć (czytać) :)
UsuńMoże i antyutopia nie jest Ci bliska, ale zauważyłam, że bardzo lubisz literaturę psychologiczną, w której najważniejszy jest bohater. Myślę, że Atwood by Cię nie zawiodła. Chociaż na start polecałabym "Opowieść podręcznej".
Nie słyszałam o tej autorce, ale Twój opis spowodował, że mam ogromną ochotę zapoznać się z tym tytułem. Muszę przyznać, że okładka jest mało zachęcająca.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, a w wolnej chwili zapraszam do siebie zakladkadoksiazek.pl
W takim razie bardzo mocno polecam - Atwood jest niesamowitą pisarką. A okładka? Cóż, bardzo mocno wpisuje się w konwencję książki ;)
UsuńPozdrawiam!
Skończyłam czytać "MaddAddama" jakieś piętnaście minut temu, więc jeszcze nie wszystko zdążyłam sobie poukładać, ale zgadzam się z tym, co napisałaś. "Na świeżo" muszę powiedzieć, że poruszyło mnie to jak bardzo MaddAddamowcy usiłowali zmieniać Derkaczan na ludzką modłę. Często robili to nieświadomie, ale relacja Toby i Czarnobrodego, początkowo wywołana jego ciekawością, wydawała mi się odrobinę toksyczna. Nie mogę powiedzieć, żeby Czarnobrody jakoś specjalnie ucierpiał, ale ta przypadkowość, jeden błąd, który drobny mit o wyjściu z jaja zmienił w ruch religijny, trochę mnie przeraża. Aż za bardzo daje do myślenia, szczególnie, że obrzędy i zawartość księgi Derkaczan w tak wielu aspektach przypomina Biblię. Mam wrażenie, że Derkaczanie zostali pozbawieni możliwości stworzenia własnej historii przez istnienie resztek ludzkości, żyjącej z boku. Jakby cudza przeszłość była kulą u ich nóg.
OdpowiedzUsuńMasz rację - w ogóle Atwood bardzo subtelnie, ale sugestywnie wskazywała na to, że sama definicja człowieka musi ulec zmianie. MaddAddamowcy jednak niezbyt potrafili się z tym pogodzić. Relacja Toby i Czarnobrodego zaczęła się pięknie - od wyznania chłopca, że kiedy ten dorośnie będzie z nią kopulować, chociaż jest tylko trochę niebieska. Wzruszyło mnie to, bo było to jak wyznanie miłości. Jednak im dalej w las, tym dziwniej się robiło. Chociażby nauka pisania "zatruła" Derkaczan. Ale prawdą jest, że Toby kontynuowała tylko błędy Jimmy'ego. To on, wbrew temu, co chciał Derkacz, zaszczepił w nich miłość do stwórcy. Rozpoczął ruch religijny trochę ze złości na Derkacza, trochę z nieumiejętności radzenia sobie z sytuacją. Jeden błąd, który trudno było naprawić, pociągnął kolejne. Niby śmieszna opowieść o "Ja pierdolę" była też trochę tragiczna.
UsuńAle nie podchodziłabym chyba do tematu tak pesymistycznie, jak Ty. Bo to "człowiek" w tym świecie jest mniejszością. Derkaczanie i świniony zaczynają tworzyć swój własny świat, w którym człowiek ewoluuje razem z nimi i musi uczyć się, że to co przeszło już nie wróci. Z pewnością dawna historia będzie kłopotliwa, jednak chciałabym widzieć ją jako umierającą, oddającą miejsce temu, co nowe.
Ostatnio o tej autorce jest coraz głośniej, a ja nie znam żadnej z jej książek, muszę i ja zapoznać się z jej pozycjami. Ale chyba zacznę od "Opowieści podręcznej" ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Tak, teraz przez wzgląd na serial Atwood wróciła do łask. A "Opowieść podręcznej" bardzo, ale to bardzo polecam. Jedna z najbardziej przygnębiających książek, jakie czytałam.
UsuńPozdrawiam!
Książki tej Autorki są warte poznania :)
OdpowiedzUsuńRacja, mam nadzieję, że napisze jeszcze coś tak genialnego, jak trylogia lub "Opowieść podręcznej".
UsuńCoraz częściej czytam pochlebne opinie o twórczości tej autorki. Można ją do kogoś przyrównać?
OdpowiedzUsuńUuu miałabym z tym spory problem - Atwood jest niepowtarzalna ;). Ale w tej trylogii wyraźnie czerpie z klasyków gatunku: Orwella i Huxleya.
UsuńTo już ostatecznie mnie przekonałaś do tej trylogii :) Poznałam ostatnio Atwood w "Opowieści Podręcznej" i byłam naprawdę zachwycona powieścią, więc liczę na podobne wrażenia tutaj.
OdpowiedzUsuńTak, pamiętam Twoją recenzję:) myślę, że "MaddAdd" również Cię nie zawiedzie. Atwood trzyma wysoki poziom;)
UsuńTo super ;) Gdy pisałaś o pierwszym tomie, miałam zaczekać do recenzji trzeciego, no i się doczekałam. Biorę to ;)
UsuńJak zawsze świetna recenzja - i jak zawsze mnie przekonałaś. Sięgam po pierwszy tom :D
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję:) coś mi się zdaje, że trylogia trafi w Twój gust;)
UsuńLubię tą serię, jest ciężka, ale warta uwagi :)
OdpowiedzUsuńMasz rację. Będę ją bardzo dobrze wspominać:)
Usuń