Oczyszczenie w płomieniach
Czy miałaś kiedyś rodzinę? – to pytanie, w zależności od kontekstu czy tonu głosu, można rozpatrywać wielorako. W powieści Clegga pojawia się ono niczym westchnięcie zmęczenia, świadczące o tym, że rodzina to same kłopoty, które znane są prawie każdemu. Jednak w świetle tragedii wszystko zmienia swoje znaczenie, nawet prosty gest, uśmiech lub jego brak, a także pytanie, po którym nie sposób nie zastanawiać się: czy miałam rodzinę? Prawdziwą rodzinę?
Ten ślub miał być dla June czymś więcej,
niż tylko piękną ceremonią. Miał stanowić ostatni krok do pojednania z
córką, Lolly, która od czasu rozwodu rodziców drastycznie odsunęła się od June.
Wszystko mogło pójść nie tak – tort mógł być zbyt słodki, kwiaty niedostarczone
na czas. Mogło dojść do pijackiej kłótni byłego męża i obecnego partnera.
Jednak nikt nie spodziewał się wielkiego pożaru, który w przeddzień wesela
pochłania wszystkich, którzy mieli dla June jakiekolwiek znaczenie. Co może
zrobić zrozpaczona i oszołomiona kobieta? Uciec, uciec jak najdalej od miejsca,
w którym jej życie nagle rozpadło się na kawałki. Jednak to coś więcej, niż
historia jednej kobiety. To nie była jej prywatna tragedia.
Zanim zabrałam się za powieść Clegga
widziałam tylko wiele znaczącą adnotację o nominacji Czy miałaś kiedyś rodzinę? do Nagrody Bookera i krótki blurb
mówiący o kluczowym wydarzeniu fabuły.
Moje oczekiwania były odrobinę wywindowane, ale nie wydaje mi się, by w
jakikolwiek sposób zaszkodziło to autorowi. Głównie przez wzgląd na opis
wydawnictwa, które, zapewne świadomie, nakierowało czytelnika na tajemnicze
zniknięcie bohaterki w dramatycznych okolicznościach. Można było więc
spodziewać się wszystkiego – od genialnej powieści psychologicznej, przez
melodramat, aż po kryminał z rysem obyczajowym. Prawda zwykle tkwi gdzieś
pośrodku. Jak było w tym przypadku?
Utwór Clegga to wielogłos w sprawie
tragicznego w skutkach pożaru, krzyk rozpaczy, cichy płacz, ale także kpiny i
szepty, gorące ploteczki przekazywane pospiesznie, choć bez zawstydzenia. Fabuła
Czy miałaś kiedyś rodzinę? rozgrywa
się w małym miasteczku i ma to ogromne znaczenie dla rozwoju wydarzeń, a także
przedstawienia mentalności bohaterów. Jest to jeden z ciekawszych punktów
powieści, w którym autor z jednej strony ukazuje zawiść i długoletnie urazy, z
drugiej zaś wyobcowanie i poczucie samotności w społeczności znającej się na
wylot. Czy na pewno? Małe i wielkie tajemnice, grzeszki znane wszystkim i te
chowane głęboko, półprawdy i przemilczenia, na których wzrastają niszczące
plotki – to wszystko składa się na obraz niewielkiej społeczności, toksycznej i
przerażająco stereotypowej, hołubiącej swoich pijaków i brutali i piętnującej
wszystkich tych, którzy nie pasują do obrazka.
To, co w powieści Clegga może zachwycić,
wyczuwane jest dopiero w momencie kulminacyjnym. Nie chodzi o rozwiązanie
zagadki, lecz o swojego rodzaju odkupienie, którego wypatrywało się już od
momentu lepszego poznania bohaterów. June i Lydia (matka młodego partnera
June) są bohaterkami tragicznie doświadczonymi przez własne złe decyzje, błędy
młodości, ale także niedopowiedzenia czy nieodpowiednie gesty i słowa, które, z
biegiem czasu, okazywały się najsilniejszym czynnikiem wyniszczającym ich
relacje z dziećmi. To właśnie miłość rodzicielska jest dla Clegga
najistotniejszym uczuciem, silnym i nieśmiertelnym, choć co chwilę wystawianym
na próby. Żadna z nich nie zdaje egzaminu z wychowania. Kobiety roztrząsają
swoje błędy, biczują się nimi i pogrążają w coraz większej rozpaczy,
spowodowanej nie tylko utratą dziecka, ale także niemożnością otrzymania
rozgrzeszenia. Ten przygnębiający obraz można przyrównać do czyśćca, w którym
nieszczęśliwe dusze czekają na wybaczenie. Jednak w tym przypadku wybaczenie
musi przyjść z wewnątrz, nie z zewnątrz.
Nie obyło się jednak bez wpadek, błędów
czy zwykłych dłużyzn, które, w ogólnym rozrachunku, odebrały Czy miałaś kiedyś rodzinę? to, czym
powieść powinna wręcz spływać – emocje. Nie byłam w stanie wykrzesać z siebie
uczuć do głównych, ani tym bardziej pobocznych bohaterów, nie odczuwałam smutku
czy żalu. Odnoszę wrażenie, że jest to spowodowane między innymi sposobem
prowadzenia postaci, z których błędami często trudno jest nam się utożsamiać. Ten
dystans, świadome oddalenie od bohaterów i ich problemów niweczy cały zamysł
autora, w którym czytelnik ma być nie tylko świadkiem, ale i uczestnikiem katharsis.
Jednak główny mankament powieści tkwi w samym stylu autora, a może raczej w
jego nieumiejętności do prowadzenia wielotorowej narracji. Postaci zdają się
mówić tym samym głosem, pomimo ogromnych różnic, jakie ich dzielą. Cleggowi
wyraźnie zabrakło pisarskiej sprawności, którą tłumaczyć możemy oczywiście jego
brakiem doświadczenia. Niemniej jednak, gdy autor decyduje się na tak trudny
zabieg, który ma spajać jego powieść, oczekuję od niego pełnego zaangażowania i
konkretnego pomysłu – tego wyraźnie tu zabrakło, chociażby biorąc po uwagę
fakt, iż niektóre rozdziały prowadzone są w pierwszej, inne zaś w trzeciej
osobie. Brak konsekwencji poważnie zaszkodził autorowi, jednak liczę na to, że
przy następnym spotkaniu wszelkie błędy zostaną bezlitośnie wyeliminowane.
Clegg okazał się bowiem całkiem sprawnym pisarzem, ale przede wszystkim bystrym
obserwatorem. Będę wypatrywać jego kolejnej powieści.
Moja ocena: 6/10
Za możliwość poznania ciekawego, choć niepozbawionego błędów debiutu, dziękuję
Autor: Bill Clegg
Tytuł: Czy miałaś kiedyś rodzinę?
Data wydania: 30.09.2016
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 320
Jak na debiut autor wybrał trudny temat miłości rodzicielskiej i to matki, a nie ojca. Mimo tego, że nie odczuwalas więzi z bohaterami i jakiś większych emocji, jestem zainteresowana tym tytułem.
OdpowiedzUsuńWybrał, zwłaszcza że wszystko dzieje się w obliczu niewyobrażalnej tragedii. Zabrakło mi emocji, ale nie jest powiedziane, że nie ma jej w książce - może to ja mam serce z kamienia? ;)
UsuńSama nie wiem czy to książka dla mnie... Zobaczymy, może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńTytuł warto zapamiętać. Albo chociaż samego autora;)
UsuńJa na razie chyba sobie odpuszczę, ale to oczywiście nie znaczy, że pozycję całkowicie przekreślam, być może z czasem do niej sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i przepraszam, że tak dawno mnie tutaj nie było ;)
Autora warto mieć w pamięci, może kiedyś zaskoczy:)
UsuńJa również już pędzę do Was, bo również poważnie zaniedbałam blogosferę :)
Niezła okładka. Zwykle mnie nie ruszają, ale ta jest wymowna...
OdpowiedzUsuńJa również zwróciłam na nią uwagę - właściwie przez nią zainteresowała mnie ta książka ;)
UsuńNie ukrywam, że jestem zainteresowana i chyba dam autorowi kredyt zaufania. Szkoda, że nie obyło się bez dość poważnych wpadek, ale mam ochotę się na własnej skórze przekonać czy historia wzbudzi we mnie emocje, czy przejmę się losami bohaterów. Na ten moment współczuję June, ale to może być złudne, bo jeszcze nie znam historii. Chociaż wątpię, żeby komuś "należała się" taka tragedia.
OdpowiedzUsuńA to i bardzo dobrze, bo jak wiemy, ja jestem strasznie czepialska ;) Sam temat jest rzeczywiście mocny, tragedia bohaterów wielka, ale jakoś brakowało mi w tym wszystkim możliwości nie tylko współczucia, ale także zrozumienia. Jestem ciekawa, jak Ty odebrałabyś tę powieść. Bo z tego co widzę bardzo spodobała się czytelnikom.
UsuńKsiążka rzuciła mi się w oczy na Legimi i informacja o Bookerze kusiła. Po Twojej opinii mam mieszane uczucia. Na razie odłożę jej lekturę, ale kto nie mówię nie.
OdpowiedzUsuńNie sądzę, by była to powieść, którą koniecznie trzeba przeczytać. W końcu to tylko nominacja do Bookera;) Ale warto się nad nią zastanowić :)
UsuńKsiążki nominowane do Bookera zazwyczaj trafiają w moje gusta, ale nie lubię dłużyzn, więc cieszę się, że przed nimi przestrzegasz. Szczególnie, że fabuła wydaje się intrygująca :)
OdpowiedzUsuńNie są to dłużyzny na miarę Kinga czy chociażby Irvinga, ale raczej rozdziały, postaci, bez których fabuła by nie ucierpiała. Wolę lanie wody i opowiadanie o jakimś wydarzeniu przez 100 stron zamiast 20, niż wydłużanie powieści poprzez wplatanie w nią losów obojętnych mi osób. Polecać nie będę, niech książka sama się broni ;)
UsuńKsiążka zaintrygowała mnie jakiś czas temu okładką, ale chyba to nie jest lektura dla mnie.
OdpowiedzUsuńOkładka rzeczywiście jest ciekawa ;) Ale nie będę namawiać - to dobra powieść, choć czytałam lepsze:)
UsuńOkładka i tematyka jest intrygująca i przyznam, że zaciekawiłaś mnie. Szkoda tylko tego deficytu emocji i dłużyzn, ale może zdecyduję się dać tej książce szansę. ;)
OdpowiedzUsuńOkładka i mnie zainteresowała, i głównie przez to skusiłam się na tę książkę (choć zwykle tak nie robię:)). Warto dać jej szansę, bo nie ukrywam, że ja lubię się czepiać ;)
UsuńTo jedna z piękniejszych okładek z ostatniego czasu. Zbieram się do jej przeczytania, mam nadzieję że w tym roku mi się uda :)
OdpowiedzUsuńTeż mam taką nadzieję i czekam na Twoją opinię :)
UsuńSłyszałam o niej, jednak na razie ją sobie odpuszczę, jej tematyka nie zaciekawiła mnie aż tak bardzo :)
OdpowiedzUsuńWarto jednak zapamiętać autora - jego kolejne powieści mogą być naprawdę interesujące :)
UsuńNieco ostudziłaś mój zapał, który poczułam, gdy przeczytałam o fabule i przede wszystkim o tej małej społeczności - lubię takie klimaty. Zawsze może być jednak tak, że we mnie bohaterowie wzbudzą więcej emocji, więc tytuł zapamiętam i pomyślę o przeczytaniu :)
OdpowiedzUsuńKurcze,teraz trochę mi głupio, że ta studzę emocje związane z tą książką. Spróbuj, jeśli wpadnie Ci w ręce, ta emocjonalność może być kwestią gustu, nie jestem przecież książkową wyrocznia;)
UsuńMiałam wielką ochotę na tę książkę, historia wydawała mi się bardzo angażująca zmysły czytelnika, ale jeśli nie wyzwala wystarczających emocji, to jednak jeszcze się z nią nie spotkam. O okładka tyle skojarzeń mi nasunęła.
OdpowiedzUsuńWe mnie nie wyzwoliła, czytałam dużo lepsze powieści opowiadające o ludzkiej tragedii. Ale to nadal kwestia gustu, więc jeśli tylko książka wpadnie Ci w ręce, spróbuj :)
UsuńNo i mam mieszane uczucia, bo dla emocje powinny być na pierwszym planie. Rozumiem że debiut, ale jeśli już tak okrzyczany, to nie powinien mieć aż tak wielkiego mankamnetu.
OdpowiedzUsuńDla mnie również, dlatego trochę zawiodłam się na tej powieści. Jednak wiem, że w wielu czytelnikach książka Clegga wzbudza wielkie emocje, dlatego moje niezadowolenie może być kwestią gustu:)
Usuń