czwartek, 29 grudnia 2016

"Kubuś i jego Pan" Milan Kundera - recenzja










To, co zostało zapisane w górze


Dla Milana Kundery, zdruzgotanego wydarzeniami ’68 roku, dużo bardziej kuszącym przedsięwzięciem było zaadaptowanie na potrzeby teatru Kubusia Fatalisty i jego Pana Diderota, niż Idioty Dostojewskiego, który został przez niego uznany za powieść zbyt emocjonalną. ‘Adaptacja’ jest zresztą w tym przypadku słowem nieodpowiednim, a nawet krzywdzącym – Kundera pokusił się bowiem o wariację na temat utworu Diderota, wyciągnął z niego to, co najbardziej atrakcyjne i uwypuklił to, co, siłą rzeczy, musiało zostać schowane. Kubuś i jego Pan jest więc tekstem na wskroś kunderowskim, choć opowiada doskonale znane przygody miłosne Kubusia, Pana i pani de la Pommeraye.


Zanim sięgnęłam po sztukę Kundery, postanowiłam przypomnieć sobie powieść Diderota, by z pełną świadomością uczestniczyć w tym spotkaniu dwóch pisarzy, lecz także dwóch stuleci. I także spotkaniem powieści i teatru. Tym, którzy nie mieli jeszcze okazji poznać losów Kubusia fatalisty, serdecznie polecam tę zabawną filozoficzną powiastkę, którą Kundera zalicza do najważniejszych dzieł w historii literatury. Jej znajomość nie jest niezbędna do zapoznania się z utworem czeskiego autora, jednak pełna, krytyczna lektura możliwa jest jedynie po odczytaniu także wersji Diderota.

Kundera igra z pierwowzorem z właściwym sobie humorem, urokiem i inteligencją. Choć fanów Diderota może zdenerwować okrojenie świata Kubusia i jego Pana z kilku przygód (chociażby niesamowicie zabawnej sytuacji z koniem i szubienicą), nie da się nie docenić autora Żartu za jego inwencję twórczą i sprawne przeniesienie powieściowych realiów na deski teatru. Kundera stworzył ten utwór dla własnej przyjemności, oddając przy tym hołd Diderotowi, i jest to widoczne w każdym zdaniu, które bawi, ale także pokazuje ułomność ludzkiej natury. To, co u francuskiego twórcy było lekko zarysowane, widoczne pod powierzchnią, u Kundery nabiera konkretnych kształtów. Autor uwypukla podobieństwo między miłosnymi przygodami bohaterów, kreśląc niejako paralelę pomiędzy kobietami-manipulantkami i mężczyznami, którzy stają się ich ofiarami. Nie oszczędza jednak przedstawicieli płci brzydszej – ukazuje ich łotrostwo, brak skrupułów i niepohamowany apetyt seksualny. Za przykład niech posłuży choćby postawa Pana, opętanego myślą o dużych tyłeczkach. Dialogi Kundery bawią i uderzają w punkt, jednocześnie zachwycając prostotą. To, w wykonaniu czeskiego autora, okazuje się mieszanką idealną.


PAN: (…) Wiesz, wczoraj wieczorem, słuchając historii pani de la Pommeraye, rzekłem sobie: czy nie jest to wciąż ta sama, niezmienna historia? Bo przecież pani de la Pommeraye jest tylko kopią Saint-Ouena. A ja jestem jedynie inną wersją twojego biednego przyjaciela Chwata, a Chwat jest tylko odbiciem tej ofermy Markiza (…)
KUBUŚ, w zamyśleniu: Tak, proszę pana, to jak karuzela, co się kręci wkoło (…). A ja się zastanawiam, proszę pana, czy ten, kto napisał w górze to wszystko, również sam się strasznie nie powtarzał, i czy nie wziął nas zatem za durniów…

Kubuś i jego Pan to nie tylko wariacja i hołd. To także, idąc za tytułem tekstu François Ricarda, wariacja na temat sztuki wariacji. We wstępie do swojej trzyaktowej sztuki, Kundera przywołuje krytykę, jaka spadła na Diderota za powtarzanie tego, co Sterne zapoczątkował Tristramem Shandym. Zresztą, podkreśla Kundera, tylko Diderot odpowiedział na to sterne’owskie wezwanie do Nowego. Ukazując, że powieść może być grą, zabawą, francuski autor podąża za jednym tematem, dopisując do niego wariacje, bawiąc się nim, a przez to tworząc nowe, pełnowartościowe dzieło. To samo czyni Kundera i, przewrotnie, mrugając niejednokrotnie do czytelnika, przypomina nam, że Kubuś i jego Pan nie jest adaptacją, nie jest powtórzeniem, lecz autonomicznym utworem, który świadomie czerpie garściami z tego, co było przed nim. Świadomość staje się kluczem do prawdziwej mądrości. Powtórzę zatem za François Ricardem, który powtarza za Kunderą: wyjątkowość jest zasadzką. Jesteśmy zawsze cząstką w serii, to znaczy jesteśmy zawsze mniej szczególni, niż się nam zdaje, i całe nieszczęście pochodzi od uporczywego poszukiwania różnicy. 



Moja ocena: 7/10


Za lekturę wariacji na temat wariacji dziękuję






Autor: Milan Kundera
Tytuł: Kubuś i jego Pan
Data wydania: 2.12.2015
Tłumaczenie: Marek Bieńczyk
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 112


16 komentarzy:

  1. Mój ukochany Kundera dostał tylko 7/10... Szczęśliwego Nowego Roku Olgo, z wieloma doskonałymi książkami oczywiście :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko? Oj Joanno, wymagający z Ciebie czytelnik:) Powieść Diderota ma u mnie 8, a Kundera podszedł mi ciut mniej niż pierwotny Kubuś, stąd niższa ocena:)
      Bardzo dziękuję za życzenia:) oczywiście Tobie życzę tego samego, bo rok 2017 bez cudownych książek byłby jakaś porażką

      Usuń
  2. Kubusia Fatalistę czytałam w szkole, chociaż nie w całości, ale o tym tytule jeszcze nie słyszałam. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fragmenty "Kubusia..." zabijają przyjemność z czytania. Ta powieść jest wariacka i niepoważna, a przez to po prostu piękna. Wersja Kundery również robi wrażenie, choć to trochę inna bajka :)

      Usuń
  3. Dzieło Diderota znam tylko z fragmentów omawianych w szkole, więc przydałoby się sięgnąć po całość i odświeżyć pamięć. Natomiast co do Kundery, jako nastolatka przeczytałam jedną jego książkę i oczywiście nie podobała mi się. Bardzo możliwe, że nie zrozumiałam jej i powinnam zrobić drugie podejście, ale na razie mam średnią ochotę. Podsumowując, wszystko przede mną :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fragmenty się nie liczą. Ja też znałam ją niedokładnie, dlatego przed poznaniem wersji Kundery postanowiłam zmierzyć się z tym, co wysmażył Diderot. I byłam zachwycona, choć nie jest to powieść w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, co Kundera zresztą wyłuskuje.
      Hmm a jakaż to była książka, jeśli mogę spytać? Nie twierdzę, że z pewnością jej nie zrozumiałaś i dlatego Ci się nie podobała - to taki typowy przytyk arcy-mądrych krytyków, gdy ktoś nie zgadza się z ich zdaniem. Ale może z perspektywy czasu będziesz w stanie inaczej na niego spojrzeć i, być może, go docenisz. Dla mnie Kundera staje się (wcale nie powoli) ulubionym autorem :)

      Usuń
    2. Buu jak to fragmenty się nie liczą :( I co ja teraz zrobię? :) Tą książką była "Nieznośna lekkość bytu", już nie pamiętam dokładnie dlaczego mi się nie podobała, ale wiem, że męczyłam się z czytaniem, a potem w akcie zemsty sprzedałam swój egzemplarz, czego teraz żałuję. Faktycznie często można usłyszeć, że ktoś danej powieści nie docenił, bo nie zrozumiał, ale w tym przypadku mam podejrzenia, że byłam za smarkata do takich utworów. Teraz może spojrzałabym na Kunderę inaczej.

      Usuń
    3. No cóż, będziesz musiała przeczytać całość ;)
      Oj nie, tego to Ci nie wybaczę - "Nieznośna lekkość bytu" jest genialna! To chyba moja ulubiona książka Kundery, choć nie czytałam jeszcze wszystkiego. Może za jakiś czas, kiedy najdzie Cię ochota na ponowne zmierzenie się z autorem, uda Ci się go docenić. A jak nie, to nie - przecież gdyby wszyscy zachwycali się danym pisarzem, byłoby strasznie nudno ;)

      Usuń
  4. A ja książki Diderota nie znam! Chyba będę musiała to nadrobić.
    W grudniu do mojej biblioteczki przybyły trzy książki Kundery i w 2017 roku mam zamiar zacząć z tym autorem przygodę - na pierwszy ogień pójdzie pewnie "Nieznośna lekkość bytu" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to koniecznie, bo to powieściowa dziwaczna jazda bez trzymanki :D Mnie udało się uśmiać, zamyślić nad formą i trochę podumać o tytułowym fatalizmie.
      O, to czekam na wrażenia. "Nieznośna lekkość bytu" to najbardziej znana powieść - czy najlepsza? Nie wiem, ale w moim rankingu kunderowskim zdobyła chyba najwięcej "gwiazdek" :)

      Usuń
  5. Czytałam "Kubusia" Diderota, ale nie podobał mi się aż tak, żeby sięgnąć po powyższą książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Kubuś..." jest strasznie specyficzny i rozumiem doskonale, że nie zbiera wcale tak pozytywnych ocen jak bym sobie tego życzyła. Do tej książki Kundery więc nie namawiam, ale do jakiejś innej jak najbardziej ;)

      Usuń
  6. Marzy mi się zobaczenie "Kubusia Fatalisty..." na deskach teatru. Ale chwilowo zadowolę się dramatem Kundery. Poza tym zderzenie dwóch wielkich pisarzy zawsze prowadzi do ciekawych zawirowań. Zaraz sprawdzę, gdzie można to kupić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również chciałabym zobaczyć tę historię w teatrze, ale wersja Kundery raczej nie jest wystawiana - autor przeraził się przerabianiem jego wizji i pozwolił wystawiać "Kubusia..." tylko małym teatrom.
      Jestem ciekawa jak spodoba Ci się kunderowska wariacja ;)

      Usuń
  7. Wolałabym zapoznać się Diderotem zanim sięgnę po tą lekturę, ale bardzo interesującą wydaje mi się konwencja takiego... hm... odczytania i przedstawienia, które mówi o tym, o czym nie mówiło się wprost?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mądry wybór - wtedy lektura jest pełniejsza, przynosi przy tym więcej radości:) Kundera bawi się tym, co napisał Diderot, ale także uwypukla chociażby erotyzm, którego w oryginale było całkiem sporo (choć pod zupełnie inną postacią). Warto porównać obie wizje :)

      Usuń

Zostaw po sobie ślad, za każdy jestem niezmiernie wdzięczna :)
Pamiętaj jednak o netykiecie. Wiadomości niecenzuralne, obelżywe i niezwiązane z tematem będą kasowane bez mrugnięcia okiem. Jeśli chcesz, żebym do Ciebie zajrzała, zostaw swój adres pod komentarzem :)