poniedziałek, 12 grudnia 2016

"Ciemności, weź mnie za rękę" Dennis Lehane - recenzja




 Hello darkness, my old friend


Lehane znany jest szerokiej publiczności głównie dzięki adaptacjom filmowym – Rzece Tajemnic oraz Wyspie Tajemnic. Ciemności, weź mnie za rękę jest drugą powieścią serii Kenzie – Gennaro, która opowiada o losach dwójki prywatnych detektywów. Nie powinno to jednak zrazić czytelników, którzy nie mieli okazji zapoznać się z twórczością tego amerykańskiego pisarza. Powieść będzie smakołykiem dla fanów, jak i dla tych, którzy dopiero rozpoczynają przygodę z Dennisem Lehane.



 


Narracja powieści jest pierwszoosobowa – wszystkie wydarzenia opowiadane są przez Patricka Kenzie – detektywa samotnie spędzającego Święto Dziękczynienia i wspominającego bliskich, którzy go opuścili. Czy umarli? Czy coś im się stało? Tego dowiemy się z czasem, czytając kolejne rozdziały. Autor z rozmysłem buduje swoją powieść na zasadzie retrospekcji – zaostrza nasz apetyt już na samym początku, abyśmy zapragnęli jak najszybciej rozwiązać tajemnicę czekającą zarówno na detektywów jak i na nas.



Patrick Kenzie i Angela Gennaro tym razem mają zadbać o cenioną doktor psychiatrii oraz jej syna, którzy najprawdopodobniej stali się celem bostońskiej mafii. Przecież tylko mafia może być na tyle bezczelna, aby wysłać zatroskanej matce pojedyncze zdjęcie jej rodzonego syna. Przerażona Diandra prosi detektywów o obserwowanie jej pociechy, która, jak się okazuje, na uczelni prowadzi życie, najdelikatniej mówiąc, rozwiązłe. W międzyczasie Kenzie spotyka swoją dawną koleżankę z klasy, która następnego dnia zostaje znaleziona martwa z jego wizytówką w ręku. Przypadek? Jak wiemy w prozie kryminalnej nie ma miejsca na przypadki i zbiegi okoliczności, a Ciemności... jest tego doskonałym przykładem.



Muszę przyznać, że początkowo zdenerwowało mnie to, że narracja jest pierwszoosobowa, a autor bawi się ze mną w kotka i myszkę. Zupełnie nie miałam ochoty na opowieść opuszczonego detektywa po traumatycznych przeżyciach. Jednak już po kilku stronach dałam się wciągnąć bez reszty w świat brudnego Bostonu i wszystkich jego mrocznych tajemnic, kryjących się w ciemnych zakamarkach. A im dalej w las, tym przyjemniej czytało mi się tę układankę wydarzeń misternie uknutą przez Lehane’a. Fabuła jest niewątpliwie główną zaletą tej powieści. Fani kryminałów oraz wszyscy ci, którzy są w stanie docenić dobrze napisany kawałek literatury rozrywkowej w sekundzie wsiąkną w świat przedstawiony przez autora. Niepokój, który zasiano w nas na samym początku, powoli kiełkuje wspomagany zaskakującymi zdarzeniami oraz rozwojem akcji. Intryga rozwija się stopniowo, powoli, abyśmy jak najdokładniej smakowali wszystko, co ukazuje nam Lehane – począwszy od prywatnego życia detektywów, przez śledzenie młodego bawidamka, aż po okrutne zbrodnie, które opisywane są z niesamowitym kunsztem i pisarskim wyczuciem. I chociaż wszystko to przekazywane jest czytelnikowi bez pośpiechu, by przypadkiem nie zachłysnął się natłokiem wydarzeń, to ja nie nudziłam się nawet przez ułamek sekundy.



Oczywistym jest jednak, że dopracowana fabuła nie wystarcza, aby książkę nazwać dobrą. Przecież nie od dziś wiadomo, że o poziomie literatury decyduje przede wszystkim stopień umiejętności pisarskich danego autora. Pomysł na treść jest rzeczą drugorzędną, a w przypadku, gdy twórca całkowicie nie radzi sobie z pisarskimi obowiązkami, staje się zupełnie nieznaczący. I choć z wrodzonej wredoty chciałabym napisać, że Lehane zawiódł na polu dialogów lub przedstawienia postaci, to niestety byłoby to całkowite zafałszowanie rzeczywistości. Postaci, które autor powołał do życia, wydają się być tak prawdziwe jak każdy z nas. Nie tyczy się to tylko głównych bohaterów, ale również tych mniej znaczących, którzy pojawiają się w powieści wyłącznie przelotnie. Za to Lehane’owi, jak zresztą każdemu pisarzowi, który stanowczo rezygnuje z chodzenia na skróty i tworzenia manekinów, zamiast postaci literackich, należą się wielkie brawa. Każda z osób pojawiających się w powieści ma swój własny, niepowtarzalny rys, który odróżnia ją od pozostałych. Taką postacią jest Bubba Rogowski – przyjaciel dwójki detektywów z lat szkolnych, który wybrał trochę mniej legalną drogę życia niż swoi rówieśnicy. Jednak majstersztykiem bohaterów drugoplanowych jest psychopatyczny Kevin Hurlihy. Kolejny szkolny znajomy Patricka i Angeli, który w okularach ze szkłami przypominającymi denka od butelek i z charakterystycznie cienkim głosikiem jest w stanie wzbudzić panikę niejednego twardziela. Zaletą powieści jest również warstwa dialogów, które są dopasowane idealnie do każdej z postaci. Nie ma dłużyzn, nie ma żałosnych odzywek świadczących o nieumiejętności pisania twórcy. Jest za to sporo sarkazmu i naturalności. Wszystko to sprawia, że Ciemności, weź mnie za rękę czyta się od początku aż do stopki redakcyjnej z ogromną przyjemnością i sporą dozą napięcia.



Chociaż recenzja jest już praktycznie zakończona, to jednak nie umiałabym sobie odpuścić chociażby krótkiej notki, dotyczącej niekompetencji korektora zajmującego się tą powieścią. Już na pierwszych stronach czytelnika rażą w oczy literówki, które pojawiają się stanowczo zbyt często, jak na książkę wydaną przez szanujące się wydawnictwo. Jest to jedyny mankament tej pozycji, paradoksalnie zupełnie niezależny od autora. Świadczy to chyba tylko o tym, jak dobrą powieścią jest Ciemności, weź mnie za rękę. Każdemu, kto z twórczością Lehane’a jest za pan brat oraz wszystkim tym, którzy jeszcze nie mieli okazji zapoznać się z twórczością tego pana – jak najbardziej polecam!

Moja ocena: 7,5/10

Autor: Dennis Lehane
Tytuł: Ciemności, weź mnie za rękę
Data wydania: 4.08.2011
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 408

28 komentarzy:

  1. Od dawna mam chrapkę na tego autora, może w przyszłym roku uda się wreszcie go poznać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby, oby, bo to autor wart poznania. Cała seria kryminałów już za mną, a to nie wszystko, co pan Lehane ma do zaoferowania ;)

      Usuń
  2. O, przez ten cytat na początku, przypomniała mi się bardzo lubiana przeze mnie piosenka. ;) Co do książki, to nie czytałam, ale słabo ze strony wydawnictwa, że puścili książkę w świat bez wcześniejszego dopracowania. ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też uwielbiam ten kawałek, choć rzadko słucham, bo dość emocjonalnie do niego podchodzę ;)
      No cóż, zdarza się nawet najlepszym wydawnictwom. Całe szczęście w tych nowych książkach Prószyńskiego raczej tego nie zauważam.

      Usuń
  3. W przypadku kiedy kryminał jest tak zbudowany, do tego jest tak dobry, jak piszesz, czytam po prostu na wyścigi byle szybciej poznać rozwiązanie zagadki. Potrzebuję takich czytelniczych emocji, więc tytuł mnie pociąga. Szkoda tylko tych literówek, ale nie przywiązuje do tego większej wagi zazwyczaj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dorotko, koniecznie zapoznaj się z kryminałami tego autora. Nie pożałujesz, bo to masa humoru, świetna intryga i bohaterowie, których kocha się całym sercem. Całą serię skończyłam kilka lat temu, a pamiętam ją doskonale. Tylko ostatni tom zawodzi, ale cała reszta jest wyśmienita :)

      Usuń
  4. Lubię serię z Angie i Patrickiem,a moim cichym ulubieńcem jest Bubba ;) "Ciemności, wieź mnie za rękę" czytałam już jakiś czas temu, ale wspominam bardzo dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim też :D Nawet poświęciłam mu kilka stron mojej pracy magisterskiej ;) Ja również dobrze wspominam - prawie cała seria jest świetna. Tylko ostatnia część zawodzi.

      Usuń
  5. Uwielbiam Lehane'a, chociaż bardziej niż seria Kenzie/Gennaro (czytałam 4 tomy) trafiają do mnie powieści spoza serii :) Dwie, o których wspominasz na początku były genialne, a Boston chyba najtrafniej został ukazany w "Mieście niepokoju" :) Lehane potrafi pisać, to fakt :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Miasto niepokoju" jeszcze nieczytane, choć dwie kolejne części z Joe czytałam i bardzo dobrze je wspominam. Czekam na coś nowego spod pióra tego pana :D

      Usuń
  6. Ależ mi narobiłaś ochoty i to nie tylko na tę powieść, ale na twórczość autora w ogóle. Wydaje mi się, że jakąś jego książkę (a może nawet 2?) mam u siebie, więc postaram się przeczytać w niedługim czasie, chociaż najchętniej to wyskoczyłabym teraz do księgarni kupić "Ciemnośći..." Skoro nie masz zastrzeżeń do kryminału to znaczy, że musi być naprawdę dobry :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I prawidłowo, bo autor wart jest grzechu. Poszperaj trochę po półkach, może uda Ci się znaleźć jakiś kryminał Lehane'a. Ja czytałam je kilka lat temu, ale nadal świetnie pamiętam, że śmiałam się i przeżywałam wszystko z bohaterami. "Ciemności..." jest moją ulubioną częścią, ale "Gdzie jesteś, Amando?" też jest genialne. Tylko ostatni tom bardzo odstaje, ale jestem w stanie mu to wybaczyć :)

      Usuń
    2. Na pewno jakąś książkę Lehane'a mam, znając siebie będzie to pierwsza część cyklu :) Cieszę się, że tak wysoko cenisz tego pisarza, to daje mi nadzieję na naprawdę pyszną ucztę kryminalną :)

      Usuń
  7. Jaj polecasz to się skuszę. Teraz jest idealny czas na takie powieści :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie - za oknem mrozi, a w domu dobry kryminał, kocyk i herbatka :D

      Usuń
  8. Po "Wyspie tajemnic" będę miała ogromne oczekiwania co do tego autora. Jeżeli w tej powieści również tak by mnie osłupił zakończeniem, jestem skłonna czytać :)
    Ja uwielbiam narrację pierwszoosobowe i mogę czytać wszelkie żale bohaterów ;D
    Zapisuje! Nie czytam przeważnie tego gatunku ale dla autora jestem w stanie zrobić wyjątek :D
    Pozdrawiam, wracam do żywych :D
    Na planecie Małego Księcia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że wróciłaś :) Wśród żywych nie witam, bo ja sama ledwo zipię ;)
      A widzisz, mnie "Wyspa tajemnic" nie zachwyciła. Oglądałam najpierw film i, no cóż, spodziewałam się takiego zakończenia już po pierwszych minutach :P Ale Lehane nakreślił świetną atmosferę, więc i tak dobrze czytało się tę książkę.
      Zrób wyjątek, myślę że nie będziesz żałować. Dla tych bohaterów warto naginać wszelkie zasady. Patrick jest świetnym facetem, ale najlepszy jest psychopatyczny, misiowaty Bubba:D

      Usuń
    2. Zrobię wyjątek jak tylko uda mi się dorwać książkę ;)
      Mam nadzieję, że już lepiej zipiesz ;)
      Widzisz ja tak mało czytam kryminałów, sensacji, że dla mnie chyba każde zakończenie będzie nieprzewidywalne :D

      Usuń
  9. Nie znam się jeszcze z tym autorem, ale gdybym lubiła tego typu powieści, od razu sięgnęłabym po ten tytuł ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autor ma też na koncie thriller psychologiczny ("Wyspa tajemnic") i powieści gangsterskie, więc jest w czym wybierać. A warto, bo warsztat ma świetny.

      Usuń
  10. Wezmę sobie do serca Twoją rekomendację, dla tak sprawnie napisanego kawałka literatury - przymykam oko na literówki. Chociaż szkoda... zawsze szkoda, gdy pozycja nie jest dopieszczona do końca...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym razem warto przymknąć na nie oko, bo sama powieść (jak i reszta cyklu) jest świetna. Jest się z czego pośmiać, przy czym ogryzać paznokcie, z czego się cieszyć i komu kibicować. Polecam Olu, nie sądzę, byś się zawiodła :)

      Usuń
  11. Czytałam już tyle zachwytów na temat twórczości tego pana, a film "Rzeka tajemnic" bardzo mnie kusi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Rzeka tajemnic" jest jedną z niewielu powieści autora, której nie czytałam, więc niestety nie mogę nic na jej temat powiedzieć. Ale sam Lehane jest świetnym pisarzem, a jego powieści wciągają jak ruchome piaski ;)

      Usuń
  12. Brzmi bardzo apetycznie! Jeszcze ten Boston, z którym dość rzadko się spotykałam, czy to w filamch czy książkach, a przynajmniej nie pamiętam zbyt wiele ;) I mówisz, że nie trzeba znać wcześniejszej pozycji, by dobrze czuć się z powieścią i jej bohaterami?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lehane jest piewcą Bostonu - to miasto pojawia się chyba w każdej jego książce (przynajmniej teraz nie przypominam sobie takiej, w której go nie ma - o miastach w kryminale pisałam też tu(https://okiemwielkiejsiostry.blogspot.com/2015/06/zbrodnia-w-wielkim-miescie.html), więc zachęcam:))
      To była moja pierwsza powieść autora, po niej zaczęłam czytać kolejne części (od pierwszej). Niechronologiczne czytanie nie zniszczyło mi przyjemności z poznawania bohaterów czy samej fabuły, ale jednak lepiej zacząć od "Wypijmy, nim zacznie się wojna". Choćby po to, by obserwować rozwój samego autora :)

      Usuń
  13. Lubię jego książki, muszę sprawdzić, czy czasem jakieś jeszcze nie pominęłam, byłaby okazją na ciekawą przygodę kryminalną. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie zostało już niewiele jego powieści, których nie poznałam. Ale zostawiam je sobie na póżniej ;)

      Usuń

Zostaw po sobie ślad, za każdy jestem niezmiernie wdzięczna :)
Pamiętaj jednak o netykiecie. Wiadomości niecenzuralne, obelżywe i niezwiązane z tematem będą kasowane bez mrugnięcia okiem. Jeśli chcesz, żebym do Ciebie zajrzała, zostaw swój adres pod komentarzem :)