Marność nad marnościami...
Depresja w pigułce – tak właśnie można określić debiutancką powieść Michela Houellebecqa. Poszerzenie pola walki nie zapewni Wam więc rozrywki, nie będzie łatwą i przyjemną prozą na jesienny wieczór. To lektura ostra jak nóż, którym zadaje się śmiertelny cios.
Bohater Poszerzenia pola walki jest
trzydziestoletnim informatykiem należącym, jak sam przyznaje, do klasy
średniej. Praca nie przynosi mu satysfakcji, jego życie seksualne praktycznie
nie istnieje, umysł zaś coraz bardziej pogrąża się w apatii, podsycanej
poczuciem beznadziei pustce, z której nie ma wyjścia. Każdy kolejny dzień
przypomina niebezpieczną mieszankę pogardy do konsumpcyjnego świata z
autodestrukcyjnym wręcz poczuciem bezsensowności istnienia.
Na naszych oczach świat się
uniformizuje, rozwijają się środki telekomunikacji, wnętrza mieszkań wypełniają
się nowoczesnym sprzętem. Relacje międzyludzkie stopniowo stają się niemożliwe,
co zresztą redukuje liczbę historii, z których składa się życie. W ten sposób
oblicze śmierci ukazuje się powoli w całym swoim blasku. Trzecie tysiąclecie
świetnie się zapowiada.
Poszerzenie pola walki to krótka, dość lakoniczna opowieść o
człowieku bez imienia, wycinek z życia jednostki będącej jednak bardziej
reprezentantem pewnej postawy niż rzeczywistym indywiduum. To postać pozbawiona
cech charakterystycznych, przedstawiciel klasy średniej, przeciętniak
wykonujący zawód nudny i całkowicie obojętny zarówno jemu jak i czytelnikowi. Trudno
nie zauważyć, że autor opowiada o losach wszystkich tych, którzy – zmęczeni ciągłą walką o miejsce na drabinie bytów – nadal pozostają całkowicie
anonimowi w wielkomiejskiej masie. Anonimowość, a właściwie niewidzialność,
jest jednak nie tylko przekleństwem. Daje ona możliwość do obserwowania i
oceniania rzeczywistości. Oceniania, co warto podkreślić, w sposób bezwzględny
i niesamowicie melancholijny. Tak mówiono by o świecie, który osuwa się w
przepaść.
S e k s u a l n o ś ć j e s t
s y s t e m e m h i e r a r c h
i i s p o ł e c z n e j.
Houellebecq kreśli obraz społeczeństwa,
którym rządzi liberalizm ekonomiczny i seksualny – jedni bogacą się, inni żyją
w całkowitej biedzie, jedni mają partnerów erotycznych na pęczki, inni skazani
są na wieczną masturbację. To właśnie tytułowe poszerzenie pola walki, walki o
miłość i pieniądze, o pozorne szczęście i spełnienie. Wygrana na obu polach nie
oznacza jednak osiągnięcia pełni. Jest jedynie zaznaczeniem swojej obecności w
społeczeństwie, wejściem wyżej w hierarchii.
Jak w obecnej sytuacji posługiwać się
narracją gwałtownych namiętności, które trwają przez lata i czasami odciskają
piętno na kolejnych pokoleniach? Jesteśmy daleko od „Wichrowych Wzgórz”,
delikatnie mówiąc. Forma powieściowa nie jest jeszcze gotowa, by opisać
obojętność i nicość; trzeba by wymyślić bardziej bezbarwny sposób wyrazu,
bardziej zwięzły i bardziej monotonny.
Houellebecq znajduje idealną formę, by
mówić o sprawach ludzi przeciętnych, niekochanych i zapomnianych. Język, którym
się posługuje jest wyzuty z emocji, choć świadczy nie tyle o znieczulicy, co o
nudzie doświadczanej raz za razem przez narratora. W czytelniku nie wzbudza
jednak znudzenia, lecz swojego rodzaju poczucie bezsilności, które zbliża nas
do bohatera. Nietrudno jest poczuć to, co on czuje – autor postarał się, by ten
całkowicie anonimowy człowiek stał się dla nas katalizatorem myśli
przekazywanych na kartach powieści. Opisywane przez niego historie, w których
zauważyć można pewną powtarzalność, tym silniej uświadamiają nam, jak miałkie i
pozbawione celowości jest życie narratora. Istotnym zabiegiem jest również
wprowadzenie przez Houellebecqa bajek zwierzęcych, pisanych namiętnie przez
bohatera. Są one świadectwem zamiłowania do filozofowania, a więc próby
opisania nie tylko swojej sytuacji życiowej ale także kondycji ludzkiej. W
świetle całej powieści stanowią one sygnał przemiany dramatu ludzkiego w dzieło
literackie. Niemożność myślenia o stanie własnej psychiki i analizowania wydarzeń,
które do niego doprowadziły, skutkują ucieczką w dywagacje dotyczące współczesnego
społeczeństwa. Autor tworzy więc obserwatora idealnego – niemal niewidzialnego,
a zarazem cierpiącego i uczestniczącego całym sobą w krytykowanym przez niego
świecie.
Poszerzenie pola walki jest
jedną z tych powieści, które silnie zapadają w pamięci – nie ze względu na
historię w niej opowiedzianą, lecz odczucia, które towarzyszyły nam podczas
czytania. Nie należą one do najmilszych, jednak nikt nie mówił, że dobra
literatura ma wzbudzać tylko te pozytywne uczucia.
Moja ocena: 7/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję
Autor: Michel Houellebecq
Tytuł: Poszerzenie pola walki
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: wrzesień 2015 (wydanie IV)
Liczba stron: 192
Ostatnio wiele słyszę o autorze i nie mogę się doczekać, kiedy sama się przekonam, jak on pisze ! Tę książkę zapiszę :)
OdpowiedzUsuńOj tak, ostatnio rzeczywiście było o nim głośno - nowa powieść wywołała medialny szum. To moje pierwsze spotkanie a autorem i z całą pewnością nie ostatnie. Polecam, polecam, może przypadnie Ci do gustu ;)
UsuńJakoś nie mogę przekonać się do tej książki. Może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńWszystko przed Tobą ;) a Houellebecq jest strasznie specyficzny, więc trzeba mieć na niego ochotę.
Usuń"Depresja w pigułce" - trafnie powiedziane! Są takie książki, po których nie sposób przejść suchą nogą - to na pewno jedna z nich.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą ciekawe, jak nazwanie pewnych rzeczy po imieniu, bez ogródek i wprost, potrafi zrobić wrażenie! Bo przecież w takiej rzeczywistości - cynicznej, egoistycznej i pustej - żyjemy nie od dziś (nie widzimy tego? udajemy, że nie widzimy? akceptujemy? - nie wierzę).
Fajnie (choć nie wiem, czy to z kolei jest słowo odpowiednie), że lektura Cię poruszyła.
Planuję powtórne czytanie Houellebecq'a, ale zamierzam wstrzymać się z tym do wiosny :-). Depresję mam teraz za oknem.
Wiesz, chyba w tym tkwi moc tego typu literatury, że bez ogródek pokazuje nam, jacy jesteśmy zakłamani. Oczywiście każdy z nas widzi, jak wygląda rzeczywistość, niewielu jednak mówi o tym głośno. To taka tajemnica poliszynela, dlatego tym bardziej oburza nas, gdy ktoś nie daje na nią przyzwolenia. Zwłaszcza, że Houellebecq się nie cacka ;)
UsuńZ pewnością poruszyła i z pewnością jeszcze sięgnę po autora, chociaż - podobnie jak Ty - raczej w cieplejsze dni :)
Przekonałaś mnie. Zgadzam się, że książki nie zawsze muszą być lekkie.. muszą być przede wszystkim dobre i budzić emocje, najróżniejsze.. nawet te mroczne.
OdpowiedzUsuńTo zdrowe podejście. Niektórzy czytają te książki, które roztaczają przed nami tylko te przyjemne wizje. I chociaż ma to dużo plusów, czasem trzeba się też pobrudzić, zasmucić i wściec, żeby się czegoś nauczyć.
UsuńPrzyznam, że ja się trochę autora obawiam, mam wrażenie, że hmmm mogłabym nie zrozumieć tego, co chciał przekazać, ale z drugiej strony jeśli w jego prozie wyczuwa się tak wiele emocji to może jednak bym do mnie trafiła.
OdpowiedzUsuńNie jestem specem od Houellebecqa, bo to moje pierwsze spotkanie z tym autorem, jednak widzę, że on nie pisze niezrozumiale. Wręcz odwrotnie - to pisarz, który wali Cię swoimi tezami w łeb (kolokwialnie mówiąc;)). Nie da rady tego nie zrozumieć. Można być zgorszonym, można być złym, ale doskonale się rozumie :)
Usuń