sobota, 28 listopada 2015

"Lord Mord" Miloš Urban - recenzja



W mieście grzechu 


Miloš Urban, znany polskiemu czytelnikowi dzięki powieści Klątwa Siedmiu Kościołów, przenosi nas do Pragi schyłku dziewiętnastego wieku. Nie będzie to jednak podróż przyjemna, pełna wygód i przepychu, który przypisać można by głównemu bohaterowi, hrabiemu Arco. Czechy ukazane przez Urbana są brudne, śmierdzące i przede wszystkim niebezpieczne. Dlatego strzeż się, Czytelniku, bo nie wiesz, co Cię czeka.




Sybaryta, dziwkarz, pijak a na dodatek gruźlik – hrabia Arco nie jest wzorem prawości ani nawet zdrowia, jednak to właśnie z jego perspektywy będziemy spoglądać na Czechy targane gwałtownymi przemianami. Zamieszki wywołane rosnącym konfliktem między czeską a niemiecką stroną, okazują się najbardziej szkodliwe dla Żydów, którzy obwiniani są o wszystko co złe, nawet choroby szerzące się w Pradze. Postępująca asenizacja niszczy miejsca zamieszkania biedoty, ale także stare budynki będące chlubą miasta. Nie obejdzie się też bez przemocy wobec tych, którzy nie chcą dobrowolnie poddać się temu procesowi - wszystko to z hasłami dotyczącymi higieny, zdrowia i bezpieczeństwa na ustach. Na domiar złego policja nie może złapać mordercy brutalnie zabijającego prostytutki, mieszkańcy zaś podejrzewają żydowskiego demona zwanego Kleinfleisch. Gdzie w tym wszystkim jest nasz hrabia Arco? W samym środku wydarzeń.



Obraz dziewiętnastowiecznej Pragi jest z całą pewnością najmocniejszą stroną tej powieści, zwłaszcza że główny bohater często gubi się, lub też specjalnie zaprasza nas w miejsca niekoniecznie bezpieczne. Prowadzi nas po najbardziej plugawych, brudnych zakątkach miasta, w których każdy dom może być domem uciechy a każdy zakręt może przynieść śmierć (tym bardziej, gdy morderca pozostaje nieujęty). Nierzadko zachodzi do Żydowskiego Miasta, by zaznać szczęścia w ramionach kobiety lub wypić tam kilka kieliszków podrabianego szampana. Później wraca do wynajętego pokoju, w którym czeka na niego któraś z kolei utrzymanka, jeszcze młoda i pełna wigoru. W międzyczasie zahacza o salę „Sokoła”, by trochę pofechtować z przyjacielem i nie mniejszym hulaką, Solim. Z jednej strony jest to miasto brudu i typków spod ciemnej gwiazdy, z drugiej zaś miasto przemian i asenizacyjnej gorączki. Jednak zarówno ta podejrzana strona – reprezentowana przez prostytutki i hulaków – jak i ta, która przybiera maskę inteligencji i dobrego urodzenia, sprawnie posługuje się przemocą, która okazuje się niekwestionowaną królową Pragi.



Na pochwałę zasługuje także sama kreacja głównego bohaterka – niezwykle zblazowanego, niejako pozbawionego życiowego celu człowieka, który nie jest w stanie odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Zdaje sobie sprawę z upadku szlachty, jednak nadal po cichu liczy na pieniądze rodziców, które uchronią go przed przymusem pracy. To mężczyzna opętany żądzą, przede wszystkim cielesną, powiązaną z życiem seksualnym i alkoholem. Jednak do tych potrzeb dochodzi nowa mania, trudna do pohamowania – heroina. Bohater zażywa cudowne tabletki w celu wyleczenia ciągłego kaszlu, jednak wplątuje się przy tym nie tylko w nałóg, ale także problemy z prawem. Hrabia Arco zdaje się przyciągać kłopoty jak magnes. I choć jest postacią raczej antypatyczną, a przede wszystkim nie posiadającą nawet krzty charyzmy, czytelnik zmuszony jest do przyglądania się Pradze jego oczami i dość szybko może się do tego przyzwyczaić.



Odniosłam jednak wrażenie, że Lord Mord jest powieścią ukazującą niepohamowany charakter autora, który próbuje chwycić kilka srok za ogon, a nie udaje mu się złapać nawet jednej. Gdyby  skupił się on na problemach hrabiego z radą asenizacyjną i jego trudnym charakterem, w tle umieszczając podupadającą dziewiętnastowieczną Pragę, powieść prezentowałaby się dużo lepiej. Byłaby z pewnością bardziej spójna, przez co czytelnik czułby się dużo swobodniej podczas lektury. Zamiast tego mamy zabójczy miszmasz tematów, a autor nie jest w stanie zdecydować się, któremu poświęcić najwięcej czasu. Najsłabiej wypada sama zagadka kryminalna, po której niestety spodziewałam się dużo więcej. Morderstwa zostały zmarginalizowane (stąd pytanie: po cóż w ogóle umieszczać je w powieści?), a rozwiązanie zagadki zamiast zadziwić może tylko rozśmieszyć. Do tego dochodzą jeszcze: konflikt polityczny, nieporozumienia z rodzicami, żydowska królewna, która pojawiła się w mieście i stała się łakomym kąskiem dla burdelmam, problemy z policją i handel heroiną. Autorowi niestety nie udało się tego pogodzić.



Pomimo sporego mankamentu, Lord Mord jest powieścią wartą uwagi – głównie ze względu na obraz Pragi na przełomie wieków. Lektura była z całą pewnością przyjemna, jednak obawiam się, że już niebawem zapomnę o przygodach hrabiego Arco. 


Moja ocena: 6/10
 
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu


Autor: Miloš Urban
Tytuł: Lord Mord
Tłumaczenie: Katarzyna Kępka-Falska
Wydawnictwo: Książkowe Klimaty
Liczba stron: 467

czwartek, 26 listopada 2015

#2 Liebster Blog Award

Dziś zamiast kolejnej recenzji - kolejna nominacja. Tym razem do Liebster Blog Award. Do nagrody nominowała mnie Pani poCZYTAlna, za co pięknie dziękuję :) A teraz przejdźmy do pytań:

1. Tu i teraz możesz spełnić jedno marzenie, jakie będzie to marzenie? ( nie musisz spełniać swojego marzenia, może to być też coś, o czym marzy bliska Ci osoba)

Szczerze nie cierpię odpowiadać na takie pytania. Mam całą masę marzeń, planów i rzeczy, które chciałabym zrobić dla siebie i swoich bliskich. Dlatego gdybym miała wybrać teraz, na szybko, byłoby to dość proste - chciałabym być nieprzyzwoicie bogata. Tak wiem, banalne, jednak lepiej marzyć o bogactwach, za które kupię sobie multum książek, niż o samych książkach ;)

 
2. Wycieczka: aktywne zwiedzanie, chodzenie gdzie się da, czy leżenie plackiem na plaży? 

Stanowczo chodzenie, gdzie się da. A najlepiej nie po plaży. Nie umiem pływać, więc nadmorskie klimaty niezbyt mnie cieszą. Dodatkowo nie przepadam za obrazem smażących się półnago ludzi i rozkrzyczanych dzieci. Wolę góry. Tam można chodzić, chodzić i chodzić, i z dużym prawdopodobieństwem nikogo nie spotkać.

 
3. Ulubiona zekranizowana powieść?

Ekranizacje rzadko mnie zadowalają, zwykle czegoś im brakuje, albo wybrani aktorzy zupełnie nie pasują do roli (oczywiście według moich wyobrażeń). Jednak jest kilka takich, które warto polecić: Mechaniczna pomarańcza (pomimo ogromnych zmian), Musimy porozmawiać o Kevinie czy Millennium: Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet.



4. Najdziwniejszy prezent jaki dostałaś?

Prezenty, które dostaję, są zawsze takie same - książki. Dlatego nie jestem w stanie wskazać najdziwniejszego, bo wszystkie są zawsze trafione.



5. Najlepsza książka, jaką w tym roku przeczytałaś?

Trudno orzec. W tym roku mam wyjątkowo dobrą passę i niewiele było w nim książek, które były kiepskie a nawet takie sobie. Na pierwszy plan wysuwa się Nieśmiertelność Kundery, Intryga małżeńska Eugenidesa, Księga gramatyki intymnej Grosmana, Noc wyroczni Austera i... chyba już skończę ;)


6. Wierzysz w magię, wróżby?


Raczej nie, dlatego wszelkie andrzejkowe rytuały porzuciłam już dawno. Wierzę jednak w to, że nie wiem wszystkiego o sile natury. Dlatego, gdyby magia jednak istniała, nie byłabym zbyt zdziwiona.


7. Kolor, który określa Ciebie?

Chyba czerń - to kolor dominujący w mojej szafie. I wcale nie jest tak smętny, jakby się mogło wszystkim wydawać :)

8. Potwór z dzieciństwa, którego się strasznie bałaś ?

Obcy. Właściwie nie pamiętam samego strachu, ani nawet tego, że oglądałam ten film, jednak moi rodzice upierają się, że byłam przerażona. Nie ma się co dziwić, ten stwór nadal jest w stanie przyspieszyć mi bicie serca. 


9. Sernik czy jabłecznik?

Ani jedno, ani drugie. Ciasto z kremem albo bezą - to tak :)

10.  Z domu nie wychodzisz bez...?

Chusteczek. Nigdy nie wiadomo czy nie złapie mnie katar. 

A teraz czas na pytania i nominacje:

1. Pożyczasz książki czy raczej tego unikasz?
2. Ulubiony nabytek na Twojej półce
3. Gdybyś spotkała na ulicy ulubionego pisarza (niekoniecznie żyjącego), jak byś zareagowała?
4. Picie z Charlesem Bukowskim, suta kolację z Georgem R.R. Martinem lub wyjście na miasto z Mario Vargasem Llosą - co wybierasz? 
5. Bohater książkowy, którego szczerze nienawidzisz
6. Miejsce, które chciałabyś odwiedzić najbardziej (istniejące w naszym świecie bądź nie)
7. Cecha, której u siebie nie lubisz
8. Kiedy nie czytam książek, ...
9. Jakiej książki nigdy nie przeczytasz?
10. Film, który wszystkim polecasz

A moje nominacje to:

Erna Eltzner z bloga Majuskuła 
Marta z bloga Leżę i czytam 
Gosia z bloga Cząstka mnie
Kornelia z bloga Korci mnie czytanie

wtorek, 24 listopada 2015

"Nieśmiertelność" Milan Kundera - recenzja



Who wants to live forever

 


Biorąc do ręki Nieśmiertelność Kundery spodziewałam się prawdziwej uczty, literackiego stołu zastawionego samymi pysznościami – pięknem języka, inteligencją, humorem i oczywiście historią, która zapada w pamięć. Wszystko to, w odpowiednich proporcjach, składa się na fantastyczną i wciągającą powieść autora Nieznośnej lekkości bytu.




Co może zdziałać jeden gest? Z pewnością może stać się przyczynkiem do napisania książki. Właśnie to dzieło, pisane przez Kunderę pod wpływem pięknego gestu podejrzanego na basenie, czytelnik trzyma w dłoniach. Równocześnie spoglądamy na samego autora, przechadzającego się po ulicach miasta, spotykającego się z nieco ekscentrycznym profesorem Avenariusem, a także wpadającego od czasu do czasu na bohaterów własnej powieści. Wszystko to jest jednak tylko pretekstem do snucia rozważań filozoficznych na temat tytułowej nieśmiertelności.



W naszych czasach ludzie rzucają się na wszystko, co w ogóle zostało napisane, żeby zrobić z tego film, spektakl telewizyjny albo komiks. A zważywszy, że istotą powieści jest mówienie tego, co jedna powieść może powiedzieć, do adaptacji przedostają się tylko rzeczy nieistotne. Ten, kto jest na tyle szalony, by pisać dzisiaj powieści, powinien, jeśli chce zapewnić im ochronę, pisać tak, by nie dało się ich adaptować, innymi słowy tak, by nie dało się ich opowiedzieć.



Powyższy cytat nie został tu zamieszczony przypadkowo. Ten fragment, wyjęty z rozmowy Kundery z profesorem Avenariusem, doskonale obrazuje budowę Nieśmiertelności. Nie da się jej opowiedzieć, nie da się jej adaptować (cóż, z pewnością byłoby to niezmiernie trudne zadanie), a jej nielinearność może z początku przysporzyć czytelnikowi problemów ze zrozumieniem zawiłych wywodów autora. W tym jednak tkwi piękno powieści, to właśnie świadczy o jej niepowtarzalności.



Nieśmiertelność możemy podzielić na dwie warstwy: powieściową i autotematyczną. W warstwie autotematycznej wydzieliłabym jeszcze podwarstwę porównawczą, w której autor przybliża nam nieco postać Goethego i Bettiny. Z kolei warstwa powieściowa dzieli się na podwarstwę główną, która tożsama jest z historią Agnes i jej rodziny oraz przeszłą, do której zalicza się część szósta powieści (o niej za chwilę trochę szerzej). Oczywiście jest to podział roboczy i, z dużym prawdopodobieństwem, również błędny. Piszę o nim jednak po to, by unaocznić Wam skomplikowaną, przemyślną strukturę powieści i jej bogactwo znaczeniowe. O każdej z tych warstw można by pisać elaboraty. Zawierają one nie tylko spostrzeżenia pełne inteligencji i, co niezwykle ważne, humoru, ale także ogromne pokłady piękna, wrażliwości i smutku, które mogłyby wyjść jedynie spod pióra pisarza próbującego swoim umysłem ogarnąć całą istotę istnienia, i co za tym idzie
nieśmiertelności.


Niecierpliwie czekam na szóstą część. W mojej powieści pojawi się nowa postać. I wraz z końcem tejże szóstej części zniknie, nie pozostawiając żadnego śladu. Nie jest przyczyną czegokolwiek i do niczego nie doprowadza. Właśnie to mi się podoba. Będzie to powieść w powieści i najsmutniejsza historia erotyczna, jaką kiedykolwiek napisałem. Nawet ciebie zasmuci.



Kundera eksperymentuje, opowiada o ludzkim istnieniu w sposób barwny i inteligentny, z jednej strony śmiejąc się z człowieka, z drugiej współczując mu. Cudownie ukazuje to właśnie część szósta – opowieść kochanka, mężczyzny niestałego, który ciągle poszukuje nowych doznań. Jego życie porównane zostało do tarczy zegarowej – liczby znajdujące się na niej odpowiadają istotnym wydarzeniom, wskazówka zaś wyznacza je, zatacza po nich koło, by następnie zakończyć pewien cykl. Ten mężczyzna jest boleśnie śmiertelny i jednocześnie pozbawiony obsesyjnego pragnienia, by uczynić się nieśmiertelnym, jak chociażby jedna z bohaterek, która za wszelką cenę pragnie na zawsze zamieszkać w czyimś umyśle. Mężczyzna jest pozbawiony tej niezdrowej żądzy, zaczyna nawet zapominać o samym sobie, o szczególnych cechach byłych kochanek, w których ramionach szukał rozkoszy. Jest tak samo skończony jak jeden cykl zegarowy, który zaczął dobiegać końca.



Nie każdemu pisana jest nieśmiertelność. Niektórzy są wręcz stworzeni do tego, by o nich zapomnieć, inni z kolei robią wszystko, by istnieć najdłużej jak to tylko możliwe – w umysłach ludzi, na ich ustach, w pamięci i na zdjęciach. Kundera opowiada nam o tych opętanych pragnieniem nieśmiertelności oraz o tych, którzy pragną tylko dotrzeć do linii odgradzającej jedno życie od drugiego. Każda z tych historii ma w sobie coś magicznego, każda ukazuje inny punkt widzenia człowieka na samego siebie, swoje ciało i istotę, a także na życie i śmierć. Ta mnogość myśli jest największą zaletą powieści i jednocześnie największym wyzwaniem. Myślę jednak, że jest to wyzwanie, które powinien podjąć każdy wymagający czytelnik.


Moja ocena:8/10
 
Za możliwość przeczytania książki dziękuję
 


Autor: Milan Kundera
Tytuł: Nieśmiertelność
Liczba stron: 360  
Data wydania: 12.08.2015
Wydawnictwo: W.A.B.