Niezbyt pożywny posiłek
Kolacja dla wrony miała być dla mnie cudownym powrotem do magicznego świata wyobraźni Jonathana Carrolla, którego utwory zawsze przynosiły mi dziecięcą wręcz radość. Tym razem zamiast oczekiwanej uczty czekały mnie puste kalorie.
To nie krótkie opowiadania, nie teksty,
które pozostaną Ci w pamięci przez wiele, wiele dni. To kartki z pamiętnika,
drobne przemyślenia, nieskomplikowane historie, w których ujawnia się sam
autor, jego wspomnienia i przeżycia, ale także uczucia, które towarzyszą
człowiekowi w jego drodze przez życie. Trochę w nich smutku, trochę uśmiechu,
trochę wszystkiego, o czym myślisz każdego dnia.
Czytając te miniatury zdałam sobie sprawę
z tego, że czytam je źle. Kolacja dla
wrony to lektura przypominająca zbiór aforyzmów, albo tomik poezji (oczywiście
nie mówię tu o formie). Możemy czytać je jednym tchem, ale nie ma to większego
sensu. Lepiej dochodzić do nich od czasu do czasu, podczas gorszego dnia lub
gdy najdzie nas na to ochota – uśmiechnąć się przy książce i zaraz odłożyć ją
na półkę, zapominając zupełnie o złym humorze i prawdopodobnie także o tym, co
przeczytaliśmy. Bo teksty Carrolla są ulotne, jak najzwyklejsza w świecie myśl,
która kołacze się gdzieś w naszej głowie, by za chwilę zastąpić ją pytaniem, co
zrobić na obiad. Czy tego oczekiwałam po tym krótkim zbiorze? Nie. I niestety
po raz kolejny stałam się ofiarą własnych oczekiwań, które zderzyły się
boleśnie z rzeczywistością.
Całe szczęście Kolacja dla wrony okazała się kopalnią ciekawostek na temat samego
autora. To ratuje tę krótką książeczkę. Nie da się jednak ukryć, że tylko w
oczach fanów Carrolla, którzy mają ochotę odrobinę pogrzebać w życiorysie
twórcy Krainy Chichów. Dlaczego
pisarz podczas każdej wizyty w Polsce odwiedza damską toaletę? Jak udała się
jego randka z piękną japonką, która nie mówiła po angielsku? To kopalnia
ciepłych, przeuroczych historii, które dla wielbicieli twórczości Carrolla będą
miłym dopełnieniem obrazu autora. Jednak dla osoby, która z Amerykaninem nie
miała zbyt wiele wspólnego, Kolacja dla
wrony okaże się tylko zbiorem anegdot, przetykanych „złotymi myślami” i
mini-opowiadaniami. Czy to może kogokolwiek usatysfakcjonować?
Wspomniane mini-opowiadania są zresztą
najsłabszym punktem tej i tak niezbyt zachwycającej pozycji. Widać w nich przebłyski
wyobraźni autora, jednak teksty kończą się, zanim zdążą się rozwinąć i zmusić
czytelnika do jakiejkolwiek interakcji. Nie sposób utożsamić się z bohaterami,
pojąć ich zachowań, dostrzec choćby iskierki magii w świecie, który Carroll
kreśli na stronie lub nawet pół. Pozostają jedynie odczucia, silne emocje,
które mogłyby uratować te historie. Niestety infantylność niektórych myśli
całkowicie przekreśliła możliwość odczuwania czegokolwiek na wyższym poziomie
emocjonalnym. Nie było prawdziwych wzruszeń, radości, strachu, smutku –
pozostałam z płytkimi odczuciami. Bo niestety teksty Carrolla dotknęły tylko
powierzchni, środek zostawiając nietknięty.
Moja ocena: 4/10
Moja ocena: 4/10
Za kolację, po której nadal byłam głodna, dziękuję
Autor: Jonathan Carroll
Tytuł: Kolacja dla wrony
Data wydania: 23.05.2017
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 208
Nie jestem aż taką fanką Carrolla, więc chyba byłabym rozczarowana. Znam właściwie tylko "Krainę CHichów", czytałam ją dwa czy trzy razy i pewnie jeszcze kiedyś po nią sięgnę, bo ma w sobie to "coś", ale to by było na tyle, jeśli chodzi o autora...
OdpowiedzUsuńW takim razie z pewnością nie polecę Ci tej pozycji. Zresztą nawet fanka, co widać po mnie, może być zawiedziona "Kolacją dla wrony".
UsuńZ Carrollem rozstałam się już daaawno temu. Jak widzę - słusznie ;)
OdpowiedzUsuńRacja. Ja także będę musiała pomyśleć o takim pożegnaniu:)
UsuńSzkoda, że nastawiłam się na coś innego i w efekcie lektura nie do końca Cię usatysfakcjonowała. Nie jestem fanką autora, więc książki nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńMyślę, że gdyby to była dobra pozycja, odbiegająca od moich oczekiwań, i tak byłabym zadowolona. Niestety tego o "Kolacji dla wrony" nie mogę powiedzieć.
UsuńSkoro aż tak surowo została oceniona ta książka to mimo wszystko chyba nie wezmę się za jej przeczytanie...
OdpowiedzUsuńJeśli bardzo lubisz autora, możesz pokusić się o zapoznanie się z tym zbiorem. Jednak ja polecać jej nie będę - Carroll bardzo mnie zawiódł.
UsuńCarrolla czytałam tylko "Zakochanego ducha", ale pamiętam, że niezbyt przypadł mi do gustu. Planuję dać autorowi jeszcze jedną szansę, jednak w takim razie odpuszczę sobie "Kolację dla wrony" - podejrzewam, że gdybym tę książkę wybrała na drugie podejście do niego, zraziłabym się już zupełnie. ;) Chcesz mi może doradzić po którą książkę Carrolla sięgnąć, gdy nabiorę na niego ochoty? Nie chciałabym sama wybrać przypadkiem czegoś kiepskiego, ale jakąś typową dla niego, dobrą powieść, po której będę wiedzieć, czy mi jego styl pasuje czy nie. :)
OdpowiedzUsuńTej książki akurat nie czytałam, ale z tego co wiem to jedna z "tych dziwnych". Jasne, zawsze chętnie doradzę:). Z pewnością dobrym wyborem będzie "Kraina Chichów"-to jego kanoniczne dzieło, jedna z jego najlepszych książek. Zawiera w sobie i elementy magiczne, i ważne zagadnienie związane ze światem literatury, którego nie zdradzę;). Jest mądra i zabawna, ale przede wszystkim nieprzeciętna. Bardziej realistyczną książka jest "Poza ciszą" i to chyba mój drugi ulubieniec. Nie mogłam się od niej oderwać, a dodatkowo autor z łatwością grał mi na emocjach. Więc wybór należy do Ciebie;)
UsuńDziękuję, pewnie zdecyduję się na "Krainę Chichów", ponieważ elementy magiczne lubię, a to zagadnienie związane ze światem literatury mnie zaintrygowało. :) Jednak "Poza ciszą" też sobie zapiszę, aby i o niej pamiętać.
UsuńSuper, cieszę się, że trochę Cię zainteresowałam. A "Kraina Chichów" jest piękna - jeśli po tej książce nie polubisz się z Carrollem to znaczy, że ten pisarz nie jest Ci pisany ;)
UsuńSzkoda, że myśli zawarte w książce są tak ulotne, a ta kolacja to tylko puste kalorie- szalenie podoba mi się ten zwrot :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, rzeczywiście, ale może to pozwoli mi się wyleczyć z Carrolla, który już od jakiegoś czasu obniżył loty :)
UsuńCzasem i ci najwięksi mają gorsze momenty ;)
OdpowiedzUsuńMasz rację, choć Carroll tuzem literatury nie jest ;)
UsuńNie czytałam tej książki. Trochę zaskoczyła mnie Twoja niska oceana. W zasadize nie wiem, czy sięgnę po to...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam na nowy blog poświęcony książkom, filmom i spotkaniom z kulturą.
http://galeriakultury.blogspot.com/
W takim razie nie będę Cię zachęcać do czytania ;)
UsuńDziękuję za zaproszenie - na pewno zajrzę:)
Powyższy tytuł mnie nie zainteresował, na chwilę obecną mam już inne plany czytelnicze, w końcu trzeba wyczytać te stosiska, które mi się nazbierały w domu. Pozdrawiam, w wolnej chwili zapraszam rownież do siebie :)
OdpowiedzUsuńW takim razie nie zachęcam i życzę miłej lektury tych książek,które masz do nadrobienia ;)
UsuńA na bloga z pewnością zajrzę:)