Natural born sinner
Oficyna Literacka Noir sur Blanc po raz kolejny wydaje klasykę, która od przeciętnego czytelnika wymaga czegoś więcej, niż uważnej lektury – wymaga wyjścia poza własny światopogląd. Wcześniej Bukowski, znany skandalista i rozpustnik, teraz Miller, którego Zwrotnik Raka miał być swojego rodzaju środkowym palcem wyciągniętym w stronę Boga, Sztuki, Człowieczeństwa, Przeznaczenia, Czasu, Miłości i Piękna. Czy powieść Millera nadal szokuje, czy może czas odrobinę stępił jej pazurki?
Fabularnie powieść Millera nie wybiega
poza opis życia amerykańskiego pisarza, próbującego przeżyć w stolicy Francji,
nie odmawiając sobie przy tym wszelkich uciech, które to miasto przynosi. Czytelnik
ma przyjemność przejść się wraz z bohaterem po odrażających spelunkach, podłych
burdelach i hotelach na godzinę, szukając rozkoszy, taniego trunku i być może
czegoś do jedzenia.
Zresztą miłość Millera do jedzenia jest
jedną z rzeczy, które w Zwrotniku Raka się
wyróżniają. Bo o ile możemy spodziewać się po wielkim skandaliście, że będzie
zachłannie wgryzać się w ciała prostytutek i innych uroczych panienek, zdolnych
przespać się z kimś za drinka, o tyle trudno mi było wyobrazić sobie zblazowanego
intelektualistę, który modli się o ciepły posiłek. Dla przykładu, Bukowski o
jedzeniu nie pisał nigdy – nie był nim zainteresowany ani podczas alkoholowego
ciągu, ani po nim. Ale może odpuszczę sobie porównywanie Millera do
Bukowskiego, bo to jednak dwa zupełnie inne światy, choć oscylujące wokół
podobnych wartości: wolności za wszelką cenę. W Zwrotniku Raka to bumelanctwo, pomieszkiwanie to u jednego, to u drugiego
znajomego, jest wyraźną niezgodą na normalne życie. Zresztą norma w przypadku
Millera nie wchodzi w grę. Praca, dom, rodzina? To zbyt mocno zakorzenione w
nudnej codzienności, w której pisarz nie odnajdzie niczego wartego choćby
wzmianki.
Chociaż Miller nie jest skory do
zakładania rodziny, często wspomina swoją żonę, Monę, która zostawiła go
jeszcze w Stanach. I tak to niespełnione uczucie przekrada się przez historię
na paluszkach, od czasu do czasu przypominając czytelnikowi o swojej obecności.
Stanowczo za rzadko jednak by stwierdzić, że Zwrotnik Raka jest utworem mówiącym o miłości. Ona występuje tu
jedynie jako zwierzątko prowadzone na smyczy, łagodne i delikatne, często
chowające się w domu. Prawdziwą bestią jest zaś seksualna żądza, która z
miłością nie ma tu oczywiście nic wspólnego. Jest palącym pragnieniem – palącym
nierzadko dlatego, że główny zainteresowany cierpi na jedną z wielu chorób
wenerycznych. Jest też aktem prawie całkowicie odczłowieczonym. Niejednokrotnie
znajomi Henry’ego proponują mu „swoje dupy” tuż po ukończeniu aktu. Niczym
smutna jałmużna, kobieta przechodzi z rąk do rąk, a jej ciało nie znaczy więcej
niż to, ile ktoś jest w stanie za nie zapłacić. Jednak kobiety w Zwrotniku Raka nie są biednymi,
wykorzystywanymi białogłowami. To doświadczone sprzedawczynie – dziwki z zawodu
lub zamiłowania, które potrafią nie tylko okręcić sobie mężczyznę wokół palca,
ale także zniszczyć go jednym ruchem. Są niebezpieczne, chore, znudzone albo
zrozpaczone. Nie można im ufać, jednak są towarem, którego pragnie każdy. To
samo tyczy się tych niewielu bogaczek, które mogą jednym pstryknięciem palcami
zapewnić mężczyźnie coś więcej, niż seksualne uciechy… trzy posiłki dziennie i
dach nad głową. O tak, mężczyźni w Zwrotniku
Raka nie żenią się, jednak marzą o opiekunkach, nie chcą zobowiązań, lecz
liczą na wikt i opierunek. Role nie są więc tak nierówne, jak mogłoby się
wydawać. W tym świecie gnojków i suk, łachmaniarzy, awanturniczek, zboczeńców i
dziwek, nic nie jest proste, nic nie jest oczywiste.
Jednak co poza tym? Powieść Millera napisana
została z niemal poetycką dbałością, była śmiała i kontrowersyjna w latach
30. XX wieku, później również. Teraz wydaje mi się jednak mało porywającą i
przede wszystkim niezbyt ekstremalną historią artysty, który zdobył się na
życie na własnych warunkach. Czy jest w tym głębia myśli i przekazu? Tak,
nietrudno ją znaleźć, choć Miller skutecznie przynudza. Nie mogę nie zgodzić
się ze zdaniem Bukowskiego, który twierdził, że podczas filozoficznych
fragmentów powieści Millera, po prostu usypiał. U mnie było bardzo podobnie.
Może jestem spaczona, może zaprawiona w bojach. Nie da się jednak ukryć, że
proza Millera nie dotknęła mnie tak, jak powinna.
Moja ocena: 6/10
Za podróż do spaczonego Paryża dziękuję
Autor: Henry Miller
Tytuł: Zwrotnik Raka
Data wydania: 27.04.2017
Wydawnictwo: Oficyna Literacka Noir sur Blanc
Liczba stron: 360
Generalnie lubię książki w podobnym stylu i bardzo mnie ucieszyło wznowienie Millera w tym roku - mam zamiar przeczytać książkę, bo ciekawi mnie już od dawna, aczkolwiek nie spodziewałam się, że może powodować znudzenie - oczywiście sięgnę mimo tego, ale liczyłam, że mogę oczekiwać samych zachwytów. ;)
OdpowiedzUsuńJa również świetnie odnajduję się w takich klimatach, ale jednak w tym przypadku coś nie zagrało. Prostota wypowiedzi i głębia przekazu porwała mnie u Bukowskiego. Tu jest odwrotnie - język momentami przytłacza, a sens nie porywa. Sięgnij po nią śmiało - jestem ciekawa co o niej powiesz;)
UsuńLubię książki które wymagają od czytelnika umysłowego zaangażowania. Z tym tytułem miałam styczność jeszcze na studiach i z tego co pamietam nie udało mi sie dobrnąć do końca :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tu spodziewałam się trochę większego zmuszenia mnie do zaangażowania, ale nie jest źle;). Hm wiesz, sporo osób "wymięka" przy tej książce. Jest wulgarna i momentami nudna. Nie dziwię się więc, że nie dobrnęłaś do końca:)
UsuńJeśli idzie o Millera, to jeszcze nie czytałam, choć kusi mnie ten "Zwrotnik Raka" od wielu lat (chociaż był niedostępny, bo nakład się wyczerpał, więc ucieszyłam się, że wznowili). ;) Warto wspomnieć przy postaci autora o jego kochance, również pisarce, Anais Nin - polecam "Kazirodztwo" (jej dzienniki, w których opisuje między innymi romans z Millerem, romans z żoną Millera - June, romans ze swoim terapeutą i romans ze swoim ojcem - ale ostrożnie z pochopnymi ocenami, bo Anais lubiła dużo ubarwiać, a wręcz konfabulować o swoim życiu, niemniej warto, bo świetnie oddaje życie artystyczne Paryża lat 30-tych). :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
Mnie również kusił i w końcu się skusiłam ;) Nie żałuję, choć spodziewałam się trochę czegoś innego. Jestem ciekawa jak Ty ją odbierzesz po latach kuszenia ;) O Anais Nin wspomniano w posłowiu, ja z kolei od dawna czaję się na jej twórczość, więc myślę, że prędzej czy późnij po polecaną przez Ciebie książkę sięgnę :)
UsuńPozdrawiam!
Chyba nie jestem gotowa na taką dawkę uprzedmiotowienia człowieka. Masz rację, tego typu książka robiła wrażenie w latach 30-tych, ale teraz jest odbierana już zupełnie inaczej. I choć pewnie do Millera kiedyś sięgnę, poszukam jakiejś współcześniejszej powieści niż jego debiut.
OdpowiedzUsuńNa taką literaturę trzeba się mentalnie nastawić. Choć Miller mnie nie zszokował, to jednak pewne motywy w jego książce mogą przerazić - chociażby wspomniane w recenzji relacje z kobietami. Zresztą autor był przez całe życie atakowany przez feministki ;)
Usuń