piątek, 19 lutego 2016

"Krocząc w ciemności" Leonie Swann - recenzja + małe chwalipięctwo



 Cały ten magiczny kram


Ostatnio, być może podświadomie, wybierałam lektury, które nie należały do... najzabawniejszych. Melancholia, smutek i szarość aż wylewały się z książkowych kart, pozytywy skąpane były w niepowodzeniach i trudnych życiowych wyborach, znalazło się też miejsce dla nostalgii i magii dzieciństwa, choć w bardzo poetyckim wydaniu. Wszystko to można podlać wspomnieniami z I wojny światowej, śmiercią sztuki i rzeźnickimi początkami ginekologii. Tak prezentował się wybór moich lektur w 2016 roku. Aż do teraz.




Pamiętaj, by nie obiecywać  wszystkiego, nawet jeśli ta obietnica może uratować Ci życie. Przekonuje się o tym Julius Birdwell, który ochoczo przyrzeka pomoc pewnej uroczej rusałce. Co obiecuje? W tym właśnie tkwi problem – Julius niewiele pamięta z tamtego feralnego dnia, w którym przypadkowo znalazł się pod wodą. Rusałka jednak każdego dnia przypomina o sobie, tkwi głęboko w myślach mężczyzny i ukazuje się w najmniej oczekiwanych miejscach. Na przykład w nowo wykonanym pierścieniu. Jednak nie to okazuje się największym problemem Juliusa – jubilera i dyrektora pchlego cyrku. Dużo bardziej martwią go martwe pchły, bez których jest już tylko jubilerem i dyrektorem... niczego. A to brzmi żałośnie.



Leonie Swann, autorka głośnej Sprawiedliwości owiec, tym razem przychodzi do nas z trochę mniejszymi bohaterami. Nie dajcie się jednak zwieść. Wszystkie pchły należy traktować bardzo poważnie – to pchły niezależne i wolne, które sztukę cyrkową wykonują z wielką przyjemnością, a z jeszcze większą posilają się po udanej próbie. Chociaż dużo częściej mamy okazję towarzyszyć dyrektorowi pchlego cyrku lub lekko szurniętemu detektywowi Greenowi, od czasu do czasu autorka raczy nas wycinkiem pchlich myśli, pijacką piosenką o krwi lub wielkich skokach, a nawet kłótnią pcheł z muchą. Tego typu przerywniki są nie tylko niesamowicie zabawnym elementem powieści, ale także ciekawym podejściem do narracyjnej techniki punktów widzenia. Jak często macie możliwość poznać myśli pcheł cyrkowych?



Prócz pcheł, jubilera/dyrektora, detektywa z problemami psychicznymi i rusałki w powieści znajdziemy także demoniczną kobietę z rogami, ślimaczą damę, starszą panią kradnącą ciężarówkę dostawcy kwiatów, niesamowitego pana lisa a nawet smoka. Nie zabraknie także czarnego charakteru, który ma w sobie tak wiele charyzmy, że trudno jest go nie lubić. Jeśli wydaje Wam się, że trochę tego za dużo, mogę spokojnie rozwiać Wasze wątpliwości – Krocząc w ciemności umiejętnie łączy chaos w logiczną, choć trochę dziwaczną całość. Być może zatwardziałym realistom i niedowiarkom historia wyda się zbyt niemożliwa, ale prawdą jest, że Swann doskonale poradziła sobie z nadmiarem bohaterów i sytuacji, układając je w uroczą opowieść, która równie dobrze mogłaby się wydarzyć. O ile ktoś wierzy w istoty kryjące się w lasach.



Krocząc w ciemności jest ujmującą, lekką i, o dziwo, naprawdę wciągającą powieścią z pewną tajemnicą w tle. Nie mogę jednak powiedzieć, by autorka rozbawiła mnie do łez i bólu brzucha. Owszem, było kilka uśmiechów, a podczas czytania przez cały czas czułam się zadziwiająco pozytywnie, jednak ani razu nie zaśmiałam się w głos. Nie uważam, by był to minus powieści – humor autorki do mnie dotarł, wzbudził moją sympatię, lecz zabrakło tej małej iskierki (być może większej ilości absurdu, który niesamowicie mnie bawi), która mogłaby wywołać salwy śmiechu. Być może Wy będziecie bawić się przy Krocząc w ciemności jeszcze lepiej, niż ja.



Chociaż Krocząc w ciemności jest historią z gatunku „łatwych i przyjemnych”, Swann umieściła w swoim świecie bohaterów, którzy odrobinkę utrudniają przekaz, a uważny czytelnik być może znajdzie w nim kilka prostych, choć ważnych prawd: Nie warto bać się wszystkiego, bo życie z pewnością przyniesie Ci chwile, w których strach będzie dużo bardziej na miejscu. Ciemność może okazać się dużo bardziej przyjazna niż jasny, słoneczny dzień. I najważniejsze – to, że czegoś nie widać, nie znaczy, że tego czegoś nie ma. Jeśli Ty to widzisz, być może jest z Tobą coś nie tak. Jednak równie dobrze, to świat mógł zwariować.

Moja ocena: 6/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję


Autorka: Leonie Swann
Tytuł: Krocząc w ciemności
Data wydania: 16.02.2016
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 424

                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                           
A teraz wspomniane przeze mnie chwalipięctwo, które koniecznie musicie mi wybaczyć - zwykle nie robię takich rzeczy, ale dziś strasznie rozpiera mnie duma i chciałabym się tym z Wami podzielić.
Dostałam dziś niespodziewanego maila dotyczącego konkursu, o którym zdążyłam już zapomnieć. Jednak Fanbook nie zapomniał o mnie. Okazało się, że moja recenzja należy do szczęśliwego grona zwycięskich tekstów i ukazała się w najnowszym numerze Fanbooka :D Od razu pobiegłam do Empiku, otworzyłam magazyn a tam... moja recenzja, z moim nazwiskiem. Po raz pierwszy mój tekst ukazał się drukiem - niesamowite uczucie.
Gdybyście mieli ochotę przeczytać konkursową recenzje (w trochę dłuższej wersji: Fanbook ograniczył mnie do 2000 znaków), zapraszam Tutaj.

27 komentarzy:

  1. Okładka kiedyś rzuciła mi się w oczy i coś słyszałam pozytywnego o Leonie Swan. W dodatku ta okładka - zadziwiająca. Chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładka jest dziwaczna i uwierz mi,że w pełni oddaje specyfikę tej książki:) naprawdę polecam,zwlaszcza na poprawę nastroju.

      Usuń
  2. Tak, ta książka też zdecydowanie mnie rozbawiała, choć był to humor subtelny. Jednak jestem zadowolona. :) Gratuluję sukcesu! To musi być cudowne uczucie, widzieć swoją recenzję na piśmie, z nazwiskiem. Pozdrawiam! :)

    www.majuskula.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, humor się z niej nie wylewal, ale co chwila dawał o sobie znać. Bardzo pozytywna lektura:)
      Dziękuję:) uczucie jest wprost niesamowite. Niby nic,a jaka radocha:D
      Pozdrawiam również:)

      Usuń
  3. Wczoraj czytałam recenzję tej powieści u Majuskula dziś u Ciebie, obie bardzo zachęcające.
    Gratuluję serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :)
      Mam nadzieję, że skusisz się na książkę - jest uroczo zwariowana.

      Usuń
  4. Czytałam "Sprawiedliwość owiec" i bardzo dobrze wspominam, aż się dziwię, że nie poznałam jeszcze drugiej części owczego kryminału :) Natomiast co do tej książki mam mieszane uczucia, z jednej strony opis fabuły brzmi całkiem zachęcająco, ale z drugiej, nie przepadam za powieściami, w których absurd goni absurd. I z humorem w książkach też mam problem, nie znam żadnej, która prawdziwie umiałaby mnie rozbawić.
    Gratuluję drukowanej recenzji, oby więcej takich wyróżnień :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja właśnie nie miałam tej przyjemności i panią Swann znam tylko dzięki jej najnowszej powieści. Ale to sprawa do nadrobienia :)
      Hmm mogę chyba rozwiać Twoje obawy - owszem, absurdu jest co nie miara, ale wszystko trzyma się kupy, nie ma w niej tej chaotyczności, która zwykle wkrada się do tego typu powieści. Np. najbardziej absurdalną i przy okazji okropnie napisana książką jest "John ginie na końcu". Autor miał pomysł, ale nie był w stanie wyjść poza dziwność fabuły. Swann za to doskonale radzi sobie z całym natłokiem zdarzeń i potrafi je opanować.
      Ja z książkowym humorem również jestem na bakier. Czasem śmieje się podczas czytania, ale raczej nie sięgam po książki, których przeznaczeniem jest rozśmieszenie czytelnika. Wychodzi na to, że najbardziej rozbawił mnie... "Wiedźmin" :) Podczas czytania ryczałam ze śmiechu.
      Bardzo Ci dziękuję:) Też sobie tego życzę, choć jak na razie jedno wystarczy ;)

      Usuń
    2. W takim razie polecam owczy kryminał, wprawdzie czytałam go kilka lat temu i szczegóły historii zatarły mi się już w pamięci, ale wiem, że książka mi się podobała :)
      Uff, w takim razie odetchnęłam z ulgą, bo jednam mam mały próg tolerancji dla wspomnianej dziwności (oczywiście nie dotyczy to horrorów) i szybko zniechęcam się do książki, jeśli absurd goni absurd i w zasadzie nie wiadomo, o co chodzi. Tytuł "John ginie na końcu" nic mi nie mówi, ale już wiem, że raczej nie będę po niego sięgać.
      Tak! Wiedźmin! Jak już kiedyś pisałam, znam słuchowisko i wielokrotnie śmiałam się w głos, co praktycznie mi się nie zdarza :P O rany, jak dobrze, że nie jestem wyjątkiem z tym nieszczęsnym humorem. Kiedyś skusiłam się na typowo "rozrywkową" i "zabawną" powieść jednej z polskich autorek i to była koszmarna książka.

      Usuń
    3. Przeczytam z pewnością :) Ta książka interesowała mnie od dawna (właściwie od momentu pojawienia się na rynku), ale później jakoś o niej zapomniałam i o, wyszło jak wyszło.
      Myślę, że tu nie powinno być tego typu problemów, chociaż wiadomo - magia w książce nie na każdego działa pozytywnie. Ja jednak nie odniosłam wrażenia, żeby autorka próbowała wszystko na siłę upchnąć w wymyślonym przez siebie świecie, a to naprawdę dużo dla mnie znaczy przy tego typu książkach.
      Sapkowski, jak już kiedyś mówiłyśmy, jest strasznym bucem, ale poczucie humoru to on ma. Uwielbiam jego krasnoludów i oczywiście Jaskra - kopalnię zabawnych sytuacji :)

      Usuń
    4. W takim razie jestem pozytywnie nastawiona do tej książki i na pewno dam jej szansę :)
      Oj tak, Jaskier i jego dialogi z Geraltem :))

      Usuń
  5. Zastanawiam się nadal, czy brać się za tą książkę. Chyba jeszcze poczekam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poczekaj, książka nie zając, ale w pamięci warto ją mieć :)

      Usuń
  6. Pchły muszą poczekać, najpierw muszę jeszcze się rozprawić z owcami;) I serdecznie gratuluję wydrukowania recenzji:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owce też na mnie czekają, na pierwszy ogień poszły właśnie ci mniejsi bohaterowie :) Ale Swann zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie i na pewno będę miała na uwadze jej książki.
      Bardzo Ci dziękuję, Olu :)

      Usuń
  7. Mam w planach tę książkę, ale ostatnio z prószyńskiego mam tyle planów (Gretę Garbo, Warewolfa, przeczytanego już Steinbecka) że nie wiem czy na wszytko dam radę znaleźć czas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam ten ból - Prószyńscy zapowiadają teraz sporo dobrego (ja mam zamiar sięgnąć po Irvinga i nową Kristinę Ohlsson) i trudno pogodzić to z innymi lekturami :) Ale miej w pamięci pchli cyrk, może przypadnie Ci do gustu :)

      Usuń
  8. Już po raz kolejny spotykam się z tą książka, na blogosferze. Nie wiem czy się na nią skuszę. Chyba nie jest w stanie przyciągnąć mnie do siebie.

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :*
    http://klaudiaczytarecenzuje.blogspot.com/
    Klaudia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmuszać nie będę :) Może za jakiś czas postanowisz jednak, że warto się skusić :)
      Pozdrawiam również i na pewno zajrzę.

      Usuń
  9. Sięgnęłam po tę powieść, ponieważ czytałam poprzednie książki o owcach Leonie Swann i byłam ciekawa, czym tym razem zaskoczy. I rzeczywiście udało jej się - dostałam coś, czego się nie spodziewałam, czyli magię.
    Gratuluję debiutu w czasopiśmie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coraz bardziej kusi mnie ta "Sprawiedliwość owiec". Kryminał z owcami i filozoficznym zacięciem? Brzmi bajecznie. Ciesze się, że Swann Cię nie zawiodła :)
      Bardzo Ci dziękuję :)

      Usuń
  10. Najpierw owce, teraz pchły. Hmm. Ciut za dużo magii i fantazji jak na moje skromne gusta. Idealnie, mam wrażenie, pasowałyby do tej literackiej konwencji... koty. Pod warunkiem, że nie byłoby rusałek i kobiet z rogami ;-)
    Serdeczne gratulacje! Zobaczyć swoje nazwisko w druku - to jest coś! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, koty jako istoty magiczne najlepiej odnalazłyby się w tak zwariowanym świecie. Jednak... wszyscy wiedzą, że koty mają kontakt z tą drugą stroną. Kto zaś pomyślałby o niesamowitości lub magiczności pcheł? ;)
      Pięknie Ci dziękuję :) Rzeczywiście, uczucie jest boskie. Mam nadzieję, że to nie ostatni raz :)

      Usuń
  11. Ja nie znam ani owiec, ani pcheł. Nic nie stoi na przeszkodzie, by się z nimi kiedyś zapoznać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy :) O owcach się nie wypowiem, ale pchły sprawdzają się znakomicie :)

      Usuń

Zostaw po sobie ślad, za każdy jestem niezmiernie wdzięczna :)
Pamiętaj jednak o netykiecie. Wiadomości niecenzuralne, obelżywe i niezwiązane z tematem będą kasowane bez mrugnięcia okiem. Jeśli chcesz, żebym do Ciebie zajrzała, zostaw swój adres pod komentarzem :)