piątek, 17 lipca 2015

"Odłamki" Ismet Prcić - recenzja



Życie w kawałkach




Debiut Ismeta Prcicia właściwie trudno przypisać do jakiejkolwiek kategorii. Czy to autobiografia? Dziennik? Opowiadania? Wszystko po trochu i jeszcze coś na dokładkę. Ten literacki miszmasz zapewne niejednemu poważnie namiesza w głowie, bo Prcić z niesamowitą gracją i szczyptą szaleństwa pisze o losach nastolatka w państwie opanowanym przez wojnę. Nastolatka, który chce pić, czytać i umawiać się z dziewczynami. Jednocześnie jest to zapis z emigracji człowieka, który ledwie wkroczył w dorosłość i niezupełnie radzi sobie zarówno z teraźniejszością jak i przeszłością.




Opowieści Prcicia, wyjątki z jego dziennika, przetykane są pełną brutalności i zezwierzęcenia historią Mustafy Nalicia – młodego żołnierza, próbującego odnaleźć się w wojennej rzeczywistości. Życie Mustafy niebezpiecznie przeplata się z życiem Ismeta, a niektóre ich doświadczenia są do siebie łudząco podobne.



Odłamki są utworem (postaram się omijać słowa powieść i autobiografia, choć oba zdają się być bardzo na miejscu) niesamowicie silnie osadzonym w zupełnie nie znanej nam rzeczywistości. Rzeczywistości, w której w nocy wychodzisz ze swojego mieszkania i kierujesz się do piwnicy, trzęsąc się jak w gorączce, bo może tym razem pocisk trafi właśnie w ten budynek. W której ludzie starają się żyć normalnie, pracować i uczyć się, choć z ich oczu wyziera przerażenie, ich twarze są nienaturalnie szare a ciała wychudzone. W rzeczywistości wojennej, jednocześnie przyjmowanej i nieprzyjmowanej do wiadomości.

- Wojna będzie.(...)

Ojciec zaśmiał się, żując wędzoną wołowinę, i powiedział, że to tylko takie gadanie, że ludzie nie są aż tak głupi(...)

Ale nic nie było dobrze.

Ludzie naprawdę okazali się „aż tak głupi”.



W debiucie Prcicia jest coś z niedowierzania, z wiecznie rozszerzonych ze zdziwienia oczu. Jak to możliwe, by emigrant, któremu udało się uciec, przeżyć, odczuwał każdym skrawkiem ciała, każdą komórką swojego mózgu, wyniszczające skutki wojny? Ismet nie radzi sobie na emigracji – zapija się, ćpa i rozkłada samego siebie na kawałki, choć nie ma możliwości poskładać się na nowo. Jest skrzywdzony i samotny, bo nikt do końca nie rozumie, ile bomb dziennie wybucha w jego umyśle. On sam również tego nie rozumie. Czuje jednak, że krok w krok chodzi za nim jakiś cień, od którego nie jest w stanie się uwolnić.



Odłamki nie są pamiętnikiem emigranta. Nie są zapiskami wojennymi. To wynik terapii nie do końca zrównoważonego człowieka, próbującego poradzić sobie z natłokiem myśli. To chaos. „Wszyscy jesteśmy bohaterami naszego bajeru – tak to ujął. – Nie przejmuj się tym, co prawdziwe, a co nie, bo zwariujesz. Po prostu pisz. Pisz o wszystkim”. Prcić zastosował się do rady lekarze (prawdziwego lub też nie) i pisze o każdej rzeczy, która zaprząta jego głowę – o kryzysie w małżeństwie jego rodziców, pierwszej miłości, wyjeździe do Edynburga, piciu, próbach samobójczych matki. Nierzadko jednak sam autor daje nam znać, że jego wspomnienia nie są do końca prawdziwe, że coś zostało w nich zmienione, dodane lub odjęte. Prcić nie ogranicza swojej wybujałej wyobraźni, pisze o wszystkim. A my doskonale wiemy, że to wcale nie świadczy o nieprawdziwości opisywanych wydarzeń. Że w jakichś zakamarkach jego umysłu to rzeczywiście się działo.



Debiut Prcicia posiada niesamowitą moc. Wciąga i wzrusza, a bardzo często także bawi. Autor ma w sobie coś z gawędziarza, można to odczuć zwłaszcza w początkowej fazie Odłamków. Potrafi opowiadać nie tylko o wojnie, ale przede wszystkim o człowieku stojącym w jej obliczu. O trudzie jaki trzeba włożyć w pogodzenie się z tym, że nie można o niej zapomnieć. 


Moja ocena: 7/10
 
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu



Autor: Ismet Prcić

Tytuł: Odłamki

Data wydania: 18.03.2015

Wydawnictwo: SQN

Liczba stron: 432

16 komentarzy:

  1. Mam już tę książkę za sobą i bardzo się z tego cieszę. Niesamowity debiut, pisany przez życie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla osób, które chociaż trochę interesują się tematyką wojenną, jest to pozycja obowiązkowa - świeża i interesująca, pomimo że już sporo na ten temat napisano.

      Usuń
  2. Poszukuję tej książki. Wydaje się bardzo ciekawa i intrygująca...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz, że warto. Ma w sobie pewien chaos, nieokiełznanie, ale to wbrew pozorom spory plus, jakby autor niekoniecznie był w stanie to wszystko ogarnąć.

      Usuń
  3. Też tak myślałem, Ami, ale w rzeczywistości okazało się, że ta wojna w literaturze nie jest jednak dla mnie. :) Książka dobra, fakt, ale czytałem z myślą, żeby to się już skończyło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, sposób pisania Prcicia nie każdemu musi odpowiadać, może porządnie zmęczyć, jak każdy utwór poświęcony tematom ciężkim. Jednak, jak sam zauważyłeś, książka jest dobra :) Jakoś nigdy nie interesowała mnie tematyka wojenna, bo te powieści z góry traktuję jako opowieści mające wycisnąć ze mnie łzy, zaszokować, choć w praktyce wypada to raczej miałko. Właściwie jest tylko kilka tytułów, które mnie do tej pory zainteresowały i w jakiś sposób mną wstrząsnęły: "Sól ziemi", "W jasną księżycową noc", "Spóźnione wyznania" (choć też nie w pełni). Prcić poradził sobie z trudną materią i napisał o tym w sposób świeży, pozbawiony nieprzyjemnej nachalności. Dlatego spokojnie mogę wpisać "Odłamki" na tę krótką listę.

      Usuń
  4. Widzę, że to na pewno nie jest łatwa książka, ale warto się z nią zmierzyć. Będę miała ją na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto, warto, zwłaszcza, że nie jest to kolejna książka o wojnie światowej, a o tej, która jest nam trochę mniej znana.

      Usuń
  5. Lubię debiuty i nowych autorów, dlatego jeżeli tylko będzie okazja, to chętnie sięgnę :).

    OdpowiedzUsuń
  6. Nigdy nie słyszałam o tej książce, ale brzmi bardzo przejmująco

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektóre momenty rzeczywiście ściskają za gardło, inne... wywołują uśmiech :)

      Usuń
  7. Przedstawiasz mi tutaj kolejną po Mo Yanie postać, której nie znam, a którą po Twojej recenzji chciałbym poznać. W dużej mierze czytam fantastykę i kryminały, ale uwielbiam się tak czasem oderwać w prawdziwie rzetelną literature

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że w jakimś stopniu udało mi się Ciebie zainteresować :) Ja również jestem zapalonym kryminałoholikiem, ale kocham dobrą literaturę, wymagającą ode mnie myślenia i interpretowania, nie tylko na poziomie intrygi kryminalnej. Czy "Odłamki" są "rzetelną literaturą" nie wiem, ale myślę, że warto po nie sięgnąć.

      Usuń
  8. Mnie niestety ta książka ogromnie zmęczyła, wywołała chaos i zmęczenia, z każdą kolejną stroną pragnęłam, aby się skończyła. Chociaż zgadzam się, że styl, jakim posługuje się Prcić, jest godny uwagi, jednakże dla mnie ta książka była wyłącznie terapią dla autora, swoistym lekiem na doznaną krzywdę, na zagubienie związane z byciem emigrantem, próbą wyrzucenia złych emocji, niestety zrobił to w bardzo chaotyczny i nużący sposób. Ostatecznie odnoszę wrażenie, że Ismet wcale nie wyszedł źle na tej ucieczce, jego rodacy, ci którzy pozostali, ponieśli znacznie większą krzywdę i zapłacili bardzo wysoką cenę, znacznie wyższą niż Ismet. On sam kojarzy mi się raczej z osobą, której życie potoczyło się nie najgorzej. Po tej książce chyba oczekiwałam czegoś innego, więcej informacji o przyczynach i przebiegu samego konfliktu. Znacznie bardziej podobał mi się reportaż W. Tochmana "Jakbyś kamień jadła", który dość przyzwoicie i obrazowo ukazał konflikt w byłej Jugosławii, przede wszystkim jego nieodwracalne i dramatyczne skutki. Ale to oczywiście moje odczucia, książka zdobyła dużą popularność i zachwyciła wielu Czytelników i ja to rozumiem :) Styl niezwykle oryginalny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam Twoją recenzję i całkowicie rozumiem Twoje obiekcje - zwłaszcza, że spodziewałaś się czegoś zupełnie innego. Ja do tej powieści podchodziłam z czystym umysłem, bez żadnych oczekiwań i chyba dobrze na tym wyszłam. Masz sporo racji mówiąc, że ta książka jest rodzajem terapii - dla mnie była to walka dwóch bohaterów: Ismeta i jego wyobrażenia o sobie (Amerykańskiej wersji siebie). Którego zabić, by wreszcie zaznać spokoju? Właśnie to tak mną wstrząsnęło. Sam autor nie przeżył tego konfliktu tak jak ludzie, którzy zostali na miejscu. Jemu udało się wyjechać jednak cały czas borykał się z tym, że opuścił swój kraj i rodzinę (stąd tak częste wizje matki). Właściwie nie mogę też nazwać "Odłamków" książką autobiograficzną, nie do końca. Autor kreuje rzeczywistość, wplata dużo wątków, które mogły ale nie musiały mieć miejsca. Stąd też chaos, który niejednego mógł wymęczyć. Mnie jednak zafascynował.
      Nie czytałam reportażu Tochmana, jednak już zapisałam sobie tytuł na liście książek. Koniecznie muszę po niego sięgnąć :)

      Usuń

Zostaw po sobie ślad, za każdy jestem niezmiernie wdzięczna :)
Pamiętaj jednak o netykiecie. Wiadomości niecenzuralne, obelżywe i niezwiązane z tematem będą kasowane bez mrugnięcia okiem. Jeśli chcesz, żebym do Ciebie zajrzała, zostaw swój adres pod komentarzem :)