20 lipca 1933 roku urodził się Cormac McCarthy - amerykański pisarz, scenarzysta i dramaturg, autor takich powieści jak Dziecię boże i Droga. McCarthy uznawany jest za jednego z czterech najważniejszych współczesnych pisarzy. W dniu jego 82 urodzin zapraszam do zapoznania się z recenzją jednej z najbardziej znanych powieści tego autora :)
Światełko w mroku
Przygodę z McCarthym rozpoczęłam od powieści Dziecię boże, która wstrząsnęła mną dogłębnie. Od tamtej pory dozuję sobie prozę tego utalentowanego, amerykańskiego pisarza, bo wiem, że każde jego dzieło wymaga długiego czasu trawienia. Jednak w momencie, w którym zobaczyłam wznowienie jednej z jego najbardziej osławionych powieści, nie byłam w stanie się na nią nie skusić. Bo choć McCarthy jest autorem wymagającym i boleśnie doświadczającym każdego swojego czytelnika, ma w sobie coś hipnotycznego, co nie pozwala o nim zapomnieć.
To nie jest kraj dla starych ludzi jest
przedostatnią powieścią autora. Opowiada ona historię Llewelyna Mossa, myśliwego,
który znajduje na pustkowiu dwa miliony, heroinę i kilka trupów. Nie myśląc
zbyt wiele, Moss zabiera pieniądze, które mogą stać się dla niego i jego młodej
żony kluczem do spokojnej egzystencji. Jednak McCarthy nie pisze o ludziach, do
których uśmiecha się szczęście. W jego powieściach los jest kapryśnym bogiem,
który kpi z naiwnego człowieka wierzącego w pomyślność fortuny. Tak jest i tym
razem – za Mossem podąża bowiem niebezpieczny morderca, który nie pragnie pieniędzy.
Chce jedynie wypełnić swój obowiązek.
Mam ogromny problem z powieściami
Cormaca – pożeram je szybko i łapczywie, po czym dostaję niestrawności. Twardy
styl, którym autor opisuje ludzkie rozterki będące jedynie ziarenkiem piasku,
nieraz przyprawił mnie o niemal fizyczny ból. Proza McCarthy’ego nie należy do
łatwych i przyjemnych, nie skupia się na ładnych historiach z happy endem.
Zamiast tego wyciąga wszystko to, co człowiek pragnie ukryć – lęk, ból ale
przede wszystkim grzech. McCarthy funduje swoim czytelnikom podróż do czyśćca,
w którym dusze pogrążone w ciemności starają się dotrzeć do świetlistego
punktu, nawet jeśli jest on tylko iluzją. Z To nie jest kraj dla starych
ludzi było odrobinę inaczej, choć Cormac nie zawiódł moich oczekiwań.
Powieść McCarthy’ego nie jest
jednowymiarowa, choć pewne tematy wysuwają się na pierwszy plan. Głównym
motywem To nie jest kraj dla starych ludzi jest walka dobra ze złem. Ten
biblijny topos znalazł swoją realizację w powieści umieszczonej na skraju
opowiastki filozoficznej i prozy sensacyjnej. McCarthy sprytnie wykorzystał
szaty powieści popularnej, kryminału, w którym mamy morderstwo, poszukiwanie
winnego i zwroty akcji. Jest też jeden biedak, który wplątał się w cały ten
bajzel i trudno mu się z niego wydostać. Czyż nie brzmi to jak fabuła typowego
kryminału, w którym nieskalany stróż prawa ściga zdeprawowanego przestępcę? W
świecie Cromaca nic nie jest tak proste jak w zwykłym kryminale, w którym zło
zostaje pokonane a dobro triumfuje. Pozostaje jednak cień nadziei.
Tą nadzieją jest postać Eda Toma Bella –
szeryfa, starającego się z dnia na dzień wykonywać swoje obowiązki. Tak mało i
jednocześnie tak wiele. Bell jest poczciwym mężczyzną, który swoim zachowaniem
przypomina współczesnego Don Kichota. Jego tragizm polega jednak na tym, iż
zdaje on sobie sprawę z czekających go niepowodzeń, ze zmian, które cały czas
zachodzą w społeczeństwie i działają na jego niekorzyść. Pomimo to, Bell
każdego dnia stara się czynić dobro, pamiętać o honorze i złożonych
obietnicach, o swoim codziennym życiu. To właśnie w tej codzienności pragnie
funkcjonować tak, by nikomu nie czynić krzywdy, by być sprawiedliwym. Choć
zdawać by się mogło, że są to tylko górnolotne, pięknie brzmiące słowa, Bell wprowadzał
je w życie na swój własny, prostolinijny sposób. Czy jednak możemy spodziewać
się triumfu tego prostego, dobrego człowieka? Cóż, nie bez powodu McCarthy
nazwał swoją powieść To nie jest kraj dla starych ludzi.
Antagonistą Bella jest Anton Chigurh –
morderca, który nie zawaha się przed pociągnięciem za spust. Jego życiem nie
rządzą przyjmowane przez większość społeczeństwa prawa moralności, choć swoich
ofiar nie zabija bez przyczyny, dla zabawy czy pieniędzy. Chigurh jest ręką
przeznaczenia, wykonawcą woli siły wyższej. Boga? Być może, choć nie ma o nim
mowy. Dla Chigurha bogiem jest los, wyrzucona w górę moneta, która z sobie
tylko znanych powodów upada na stronie orła bądź reszki.
To nie jest kraj dla starych ludzi,
tak jak wiele innych powieści McCarthy’ego, ukazuje małość człowieka i kruchość
jego życia, które znaczy mniej niż pył na wietrze. Jednak tym razem autor dał
swoim czytelnikom mały punkt zaczepienia – dobroć przejawiającą się w życiu
prostego człowieka. Mały promyk światła, który może oświetlić choćby fragment
czyśćca.
Moja ocena: 8/10
Autor: Cormac McCarthy
Tytuł: To nie jest kraj dla starych
ludzi
Premiera: styczeń 2014
Wydawnictwo: Literackie
Liczba stron: 324
Gatunek: literatura współczesna
Wstyd na mnie, ale nie czytałam jeszcze żadnej książki McCarthego, w planach jest, tylko czasu brak.....
OdpowiedzUsuńA na Cormaca trzeba trochę tego czasu poświęcić - nie tyle na samą lekturę, bo ta idzie sprawnie, ale trawienie jej. Ale czasu poświęconego na te książki nie sposób żałować ;)
UsuńNigdy nie słyszałam o tym autorze, a mam wrażenie, że wiele przegapiłam
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za tę recenzję. Czytałam kiedyś "Rącze konie" , teraz przejrzałam co napisał jeszcze i już się cieszę - bo wygląda, że jest to pisarz dla mnie :)
Usuń@Zośka, zawsze jest czas na nadgonienie zaległości :) Cormac jest surowym pisarzem, nie każdemu odpowiada jego twórczość, ale myślę, że warto samemu się przekonać. A "To nie jest kraj..." jest odpowiednią książką na początek :)
Usuń@Joanno - ja jeszcze nie czytałam "Trylogii pogranicza", ale myślę, że jeśli odpowiadał Ci mroczny klimat Dzikiego Zachodu wg McCarthy'ego, to na pewno odnajdziesz się w reszcie jego utworów. Polecam zwłaszcza "W ciemność" i "Suttree" z czego ta druga należy do najdłuższych dzieł autora, więc jest co czytać :)
Właśnie kupiłam "Suttree". Zaczynam czytać. Uwielbiam długie formy :) Olgo, przepraszam za źle umieszczony wpis..
UsuńNapisz koniecznie jak wrażenia po lekturze! Jestem pewna, że trafi do Ciebie ten niesamowity "świat w świecie" ;) Ja bardzo chciałabym przeczytać ją raz jeszcze, ale zupełnie nie mam na to czasu.
UsuńOj tam, nic nie szkodzi. Ważne, że zostawiłaś po sobie ślad :)
Jestem pod wrażeniem - autora muszę poznać koniecznie.
OdpowiedzUsuńKoniecznie Olu :)
UsuńDawno temu widziałam jedynie film o tym tytule, ale na książkę także mam wielką chęć, tym bardziej, że fabułę niewiele już pamiętam :)
OdpowiedzUsuńOj tak, myślę, że bracia Coen świetnie się spisali robiąc ekranizację, ale jednak książka to zupełnie inna klasa. A sam styl Cormaca jest już wart tego, by czytać jego książki :)
UsuńKoniecznie muszę ją przeczytać, bo mam ją w planach od dawna. Okiem Wielkiej Siostry :) - już Cię uwielbiam przez tę nazwę:)
OdpowiedzUsuńHehe dziękuję :) Skoro książka jest już od dawna plany, to plany trzeba będzie wcielić w życie :) bo warto, oj warto.
UsuńZacząłem od Cormaca w wersji filmowej, ekranizacja "Drogi" czy właśnie "To nie jest kraj dla starych ludzi", "Sunset Limited". Z tej trójki właśnie film braci Coen totalnie mnie zachwycił. Kiedy Literackie dało drugie wydanie tej książki, nie mogłem się pochwalić. No i co? Ta książka to prawdziwe arcydzieło. Faktycznie że autor ma bardzo twardy styl, pozbawiony upiększeń, całosć jest surowa, jak gotowy scenariusz filmowy. Ale tę surowość Coenowie przenieśli na ekran znakomicie (chociażby nie korzystając z muzyki - upiększacza filmowego).
OdpowiedzUsuńJa nie dałam rady obejrzeć "Sunset Limited" do końca - strasznie mnie ten film zdołował. Na pewno do niego wrócę, ale nie teraz. Rzeczywiście, McCarthy ma w swojej prozie coś z gotowego scenariusza. Jednak jego "scenariusze" są pozbawione elementów upiększających - tylko suche dialogi i sceneria, która powala swoją brutalnością. Za to doskonale nadają się do przeniesienia na ekrany, choć trzeba do tego trochę wyobraźni i wrażliwości, którą akurat Coenowie się popisali.
Usuń