piątek, 10 lipca 2015

"Trumna" Arno Strobel - recenzja



Gdy rozum śpi, budzą się demony


Nie należę do ludzi strachliwych, jednak jedna myśl przeraża mnie niezmiennie od lat, wywołując gęsią skórkę nawet w najcieplejszy dzień.                Najczarniejszy z możliwych scenariuszów, koszmar, którego nie życzę nawet najzacieklejszemu wrogowi. Obudzić się w trumnie. Żyć. Nie móc się wydostać.                




Eva Rossbach budzi się w trumnie, a ogarniający ją lęk staje się silniejszy od podpowiedzi rozsądku, że nie może to być prawdą. Szamocze się, krzyczy i drapie, jednak wieko nie chce się podnieść. W pewnym momencie ogarnia ją jasność – Eva budzi się w swoim łóżku, zdyszana i obolała. Czy trumna była tylko snem? Skąd więc obrażenia na jej ciele?



W tym samym czasie policja z Kolonii odnajduje zwłoki kobiety, która została pogrzebana żywcem. Ofierze zaklejono usta i oczy a także związano w sposób, który uniemożliwił jej zdjęcie taśmy. Kobietą okazuje się przyrodnia siostra Evy.



Kiedy tylko dowiedziałam się, o czym będzie powieść Strobela, rzuciłam się na nią bez wahania. Uwielbiam thrillery, a każda książka, która ma szansę chociaż trochę mnie przestraszyć lub wywołać szybsze bicie serca, jest automatycznie przesuwana na początek czytelniczej kolejki. Pierwsze strony Trumny okazały się naprawdę mocne. Klaustrofobiczny klimat, brak nadziei  na wydostanie się z zamkniętej przestrzeni, paniczny lęk, który może nigdy się nie skończyć. Po chwili czytania poczułam, że podświadomie wstrzymuję oddech. Pomyślałam wtedy, że jeśli cała powieść będzie tak napisana, to uduszę się zanim ją skończę. Jak widać – żyję. A to już o czymś świadczy.



Akcja Trumny toczy się kilkutorowo, choć najczęściej śledzimy wydarzenia z punktu widzenia Evy i komisarza Bernda Menkhoffa, którego możecie znać z poprzednich powieści Strobela. Pan komisarz, który próbuje poradzić sobie z rozwodem oraz swoim wybuchowym temperamentem, powoli dochodzi do wniosku, że rodzina Rossbachów nie należy do normalnych. Odszukiwanie kolejnych rodzinnych tajemnic i niesnasek pomiędzy jej członkami, wychodzi powieści na plus. Dzięki temu akcja nie spieszy na łeb na szyję, jak w powieści sensacyjnej, lecz daje czytelnikowi chwilę na zastanowienie się nad ewentualnymi motywami. Menkhoff wraz ze swoją partnerką Juttą Reithöfer metodycznie otwierają kolejne drzwi, za którymi czai się zazdrość, zdrada, rządza pieniądza i jeszcze jedna, najstraszniejsza tajemnica rodzinna, o której wiedzieli wszyscy, lecz postanowili milczeć.



Choć to Menkhoff jest główną gwiazdą powieści, nie on, lecz ofiara – Eva – jest najciekawiej skrojoną postacią. Delikatna i introwertyczna, z własnej woli odseparowana od społeczeństwa, lękająca się wszystkiego i wszystkich. Momentami denerwująca w swoim uporze, innym razem wzbudzająca autentyczną litość. W przeciwieństwie do postaci komisarza, Eva wywołuje w czytelniku emocje – nie zawsze pozytywne. Nie pozostaje jednak obojętna, a to już coś.



Niestety na tym plusy się kończą. Czas przejść do krytyki.



O ile postać Evy może zostać zapamiętana, tak sam Menkhoff jest po prostu nijaki – rozwodnik, choleryk, z traumą z przeszłości. Aż dziw, że nie alkoholik, jak większość bohaterów powieści kryminalnych. Niestety nawet w swojej nieoryginalności nie był zbyt przekonujący. Duża w tym wina nie tyle samej kreacji postaci, co nieudolnych dialogów, które doprowadzały mnie do szewskiej pasji podczas czytania. Menkhoff mówi językiem w żaden sposób nie przystającym do słownictwa cholerycznego policjanta a szczytem jego gburowatości jest nazwanie nielubianego kolegi z pracy „wypierdkiem”. Również prowadzenie przez niego śledztwa pozostawia dużo do życzenia. Polega ono głównie za zadawaniu pytań typu: „Co?”, „Jak to?”, na które odpowiedzią jest wyczerpujący opis wydarzeń – tak na wszelki wypadek, gdyby czytelnik był idiotą, który nie nadąża za tokiem rozumowania autora. Nie lubię, gdy pisarz robi ze mnie głupka, a pan Strobel właśnie to czynił przez większość swojej powieści (w ostatnim rozdziale dochodząc do autentycznego mistrzostwa w tłumaczeniu tego, co już jest wiadome). Stąd bardzo duży minus.



A na koniec kilka słów o samej tajemnicy. Autor starał się zmylić swojego czytelnika, wodził go za nos i pokazywał kolejne możliwości rozwiązania zagadki. Tym, którzy nie są obyci z literaturą (bądź filmami) z tego gatunku, zakończenie może wydawać się pomysłowe. Ci, którzy wiedzą co nieco na temat psychothrillerów, prawdopodobnie szybko odgadną, co kryje się za tajemniczymi morderstwami w Trumnie Arno Strobela.



Trumna to typowo wakacyjny thriller, który wciągniecie w przeciągu góra dwóch dni. Jednak czy po lekturze cokolwiek zostanie w Waszej pamięci? Tego nie mogę obiecać. 


Moja ocena: 3/10
 
Za możliwość przeczytania książki dziękuję:









Tytuł: Trumna

Autor: Arno Strobel

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Data wydania: 11.06.2015

Liczba stron: 432

Gatunek: thriller psychologiczny

13 komentarzy:

  1. Jak na razie czytuję wszystkie wydawane u nas książki Strobela, ale w zasadzie zgadzam sie ze wszystkim. Z każdą kolejną czuję coraz większy zawód, a liczyłem że pewne braki autorowi uda się po prostu wyelminować. Podoba mi się szczegółowy opis procedur, że jest mało brutalności, widać że autor nie stawia na kontrowersje a na historię. Problem że te historie są schematyczne, mało zaskakujące, a bohaterowie szablonowi. Trumna spodobała mi się nieco bardziej od poprzedniego Schematu. Ale to ciągle książka na raz, do zapomnienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę się z Tobą zgodzić. Sporym zaskoczeniem było dla mnie to, że same morderstwa były jakby pomijane przez autora. Wiemy, co się stało, jednak opis z miejsca zbrodni zostaje nam oszczędzony, przemoc jest bardziej psychiczna niż fizyczna. Gdyby Strobel poświęcił więcej czasu na dopracowanie postaci pod kątem psychologicznym, zamiast stawiać na ograne już sztuczki z mroczną przeszłością, powieść sporo by zyskała. Być może sięgnę jeszcze po jego thrillery, ale z dużo mniejszym zapałem.

      Usuń
  2. Strobel to taki przeciętny rzemieślnik. Tempo z jakim wydaje kolejne książki robi wrażenie, ale ich jakość pozostawia już wiele do życzenia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja wiem, czy robi wrażenie? King potrafił w jednym roku wydać cztery opasłe tomiska :)

      Usuń
  3. Podobała mi się jego poprzednia książka Schemat. Bardzo zaskakująca i trzymająca w napięciu. Szkoda, że Trumnę oceniasz tak nisko, ale i tak chętnie bym przeczytała

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro jego poprzednia książka przypadła Ci do gustu, to zobaczymy, może "Trumna" też Cię przekona :)

      Usuń
  4. Przyznam, że taki scenariusz, że budzę się w trumnie jest najgorszym z możliwych scenariuszów. Aż boję się tej książki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziwię Ci się. Naprawdę czytając pierwsze strony czułam duszności...

      Usuń
  5. Mam na półce "Istotę" tego autora, ale jeszcze nie czytałam... zobaczymy :) jak ją przeczytam rozważę, czy sięgać po "Trumnę" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie czekam na Twoją opinię na temat "Istoty" :)

      Usuń
  6. Chyba nie ma takiej osoby czytującej kryminały/thrillery, która nie wyobrażałaby sobie takiej sytuacji. Obudzić się w trumnie będąc żywym - koszmar! Mam zapisany tytuł na L.C. Nie poszukuję usilnie, ale nie przeczę, że brzmi interesująco:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest to niewątpliwie wdzięczny temat na rasowy thriller ;) Warto przeczytać choćby po to, by sprawdzić, jak autor sobie z tym poradził. Zwłaszcza jeśli nie oczekuje się od lektury więcej, niż rozrywki na kilka wieczorów :)

      Usuń
  7. Thrillery czytam masowo, ale do tego jakoś mnie nie ciągnie ;-)

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie ślad, za każdy jestem niezmiernie wdzięczna :)
Pamiętaj jednak o netykiecie. Wiadomości niecenzuralne, obelżywe i niezwiązane z tematem będą kasowane bez mrugnięcia okiem. Jeśli chcesz, żebym do Ciebie zajrzała, zostaw swój adres pod komentarzem :)