Once upon a dream
Śpiące królewny Stephena i Owena Kingów reklamowane są hasłem „One śpią, ale Wy nie zmrużycie oka”. Cóż, jeśli spodziewacie się horroru, który nie pozwoli Wam zasnąć, raczej czeka Was zawód. Całe szczęście duet wysmażył całkiem przyzwoitą powieść z elementami fantasy, skupiając się raczej na problemie społecznym, niż tworzeniu atmosfery grozy.
Witajcie w Dooling, małym, sielskim (a
jakże) miasteczku, w którym każdy zna każdego. Miejscowa szeryf, po
nieprzespanej nocy, jedzie na miejsce dziwnego zdarzenia. Ponoć konsultantka
Avonu zabiła dwóch facetów, przy okazji rozwalając ścianę przyczepy głową
jednego z nich. Lila szybko znajduje kobietę, która pasuje do rysopisu. Jednak
wyciągniecie z niej jakichkolwiek informacji okazuje się zadaniem nie do
wykonania, gdyż Evie zdaje się żyć w zupełnie innym świecie. Szybko trafia do więzienia dla kobiet, pod opiekę tamtejszego psychiatry. Na razie nikt nie łączy
tego wydarzenia z epidemią Aurory - śpiączką dotykającą tylko kobiety. Jednak niebawem
wszystko się zmieni.
Kingowi nieraz udało się zamienić banalną fabułę w prawdziwy majstersztyk. Tym razem, łącząc siły ze swoim
synem, stworzył solidną, choć niepowalającą powieść, w której na pierwszy plan
wysuwa się nie historia, nie postaci, nawet nie język, który stanowi siłę
utworów mistrza grozy, lecz problem społeczny, niezwykle aktualny i palący. Czy
panowie King zabawili się w feministów? Tak i to w sposób wręcz spektakularny.
Zdołali bowiem pokazać jednocześnie świat bez kobiet i świat bez mężczyzn.
Możecie zgadywać, który z nich zaczął się rozpadać, trawiony bezsensownymi walkami.
Doceniam pomysł, choć nie da się ukryć, że niebagatelne znaczenie ma fakt, iż
powieść ukazała się pod nazwiskiem mężczyzny (a właściwie dwóch). Jestem prawie
pewna, że gdyby podpisała się pod nią kobieta, szybko zostałaby nazwana
histeryczką, która nie ma zielonego pojęcia, jak wyglądałby świat bez płci
pięknej, ale z całą pewnością nie tak, jak zostało to przedstawione w Śpiących królewnach. Głównie dlatego, że
Kingowie nie bawią się w subtelności, tylko jak kawa na ławę wykładają nam
smutne dialogi o kobietach, które wiecznym snem płacą za niepodporządkowanie
się swoim mężom, czy wewnętrzne rozterki obrzydliwego strażnika więziennego,
prowokowanego przez lubieżne spojrzenia więźniarek. Mało w tym subtelności,
choć prawdą jest, że teksty w tym tonie wcale nie są rzadkością. Oczekiwałam
jednak trochę mniej łopatologicznych zabiegów, a przede wszystkim mniej
moralizatorstwa. Wychodzi więc na to, że autorzy wykorzystali swoją
uprzywilejowaną pozycję, by trochę ponarzekać na facetów, trochę pogrozić
palcem i trochę poklepać panie po głowach. No i fajnie, tylko czemu tak
prostacko?
Śpiące
królewny jednak czyta się dobrze, a przy obcowaniu z kobyłką
liczącą ponad 700 stron jest to dość istotne. Akcja nie pędzi, lecz zmierza do
końca na tyle szybko, by czytelnik nie czuł się znużony. Poza tym autorzy
szafują perspektywami, pokazują sytuację z punktu widzenia różnych bohaterów, a
dzięki temu tworzą wrażenie ciągłego ruchu. Nie mogę jednak powiedzieć, by
działo się tam wiele. Ponad 300 pierwszych stron to przedstawienie bohaterów i zarysowanie
dziwnej sytuacji kobiet, wprowadzenie atmosfery rosnącego niepokoju. A później,
no cóż, tego już nie zdradzę, choć nie spodziewajcie się wielkich zaskoczeń i
fabularnych twistów. Z dużym prawdopodobieństwem szybko domyślicie się, o co w
tym wszystkim chodzi i, nie ukrywam, trochę psuje to zabawę.
Całe szczęście duet nie zawodzi w kwestii
kreacji bohaterów, również pod względem zachowania w sytuacjach skrajnych.
Owszem, brakuje tu postaci na miarę Big Jima z Pod kopułą, czy Paula Edgecombe’a z Zielonej mili – kogoś, kogo możemy z czystym sumieniem nienawidzić
i kogoś, komu z całego serca kibicujemy. King zawsze był dobry w te klocki, jednak
Śpiące królewny pod tym względem
raczej się nie wyróżniają. Całe szczęście autorzy bawią się odcieniami czerni i
bieli, tworzą wielowymiarowych bohaterów, którzy muszą borykać się z wyborami
typu „mniejsze zło”. Dobrze udaje im się także odwzorowanie masowej histerii,
rozprzestrzeniającej się po całym mieście i zmieniającej wszystkich: tych
dobrych i tych mniej dobrych. Wychodzi zgrabnie i, co najważniejsze,
przekonująco. A w powieści, która jest swojego rodzaju przestrogą, nie mogło
tego zabraknąć.
Śpiące
królewny, pomimo feministycznego sznytu, nie porwały mnie.
Owszem, świat bez kobiet zaprezentowany przez Kingów jest przerażający,
zmierzający prosto ku zagładzie. Czy jednak ich wizja może przynieść coś
więcej, niż lekki dreszczyk emocji?
Moja ocena: 6 (z minusem)/10
Za literackie spotkanie z dwoma Kingami, dziękuję
Autorzy: Stephen i Owen King
Tytuł: Śpiące królewny
Data wydania: 24.10.2017
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 736
Uwielbiam Kinga w różnych wydaniach, nie tylko jako króla literatury grozy, więc chętnie przeczytam tę książkę, nawet jeżeli nie przysporzy mi to dreszczyku strachu :P pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńhttp://ksiazkowa-przystan.blogspot.com
No, jak uwielbiasz Kinga, to nie ma dla Ciebie ratunku - "Śpiące królewny" to must have ;).
UsuńPozdrowienia!
Podejrzewam, że ja bym się bała podczas lektury. Ostatnio byle co jest w stanie mnie przestraszyć. Ale tak serio - raczej nie sięgnęłabym, należę do grona, które się Kingiem aż tak nie zachwycają, ale ten problem społeczny bardzo mnie zaintrygował i jestem ciekawa, jak autorzy przedstawili świat bez kobiet i bez mężczyzn.
OdpowiedzUsuńNieee, tam naprawdę nie ma się czego bać - nawet jeśli masz wyjątkowo słabe nerwy ;).
UsuńKing jest dobrym pisarzem, choć tworzy na tyle dużo, że miałaś spore szanse trafić na jego gorsze książki. Nie skreślaj go jeszcze ;).
Bardzo lubię książki Kinga. Mam ich kilka na swojej półce i chętnie kupię i przeczytam następne. Jestem ciekawa jak wypadła książka, którą napisał z synem. ;)
OdpowiedzUsuńNo to dodatkowo nie zachęcam - warto przekonać się samemu :). Jestem tylko ciekawa, ile w tej książce Owena a ile Stephena ;).
UsuńNie czytam tego autora i jakoś mnie do niego nie ciągnie.:)
OdpowiedzUsuńA szkoda, myślę, że mogłabyś mu dać szansę ;)
UsuńU mnie "Śpiące królewny" już czekają na półce..jestem już bardzo ciekawa tej książki i zmobilizowana chęcią porównania Twojej opinii z moją ;-)
OdpowiedzUsuńO, to czekam na recenzję ;). Zobaczymy czy będą zachwyty, czy wręcz odwrotnie ;).
UsuńDla mnie lektura obowiązkowa, jako że Kinga łykam w ciemno☺
OdpowiedzUsuńHaha no tak, to mnie zupełnie nie dziwi ;).
UsuńI elegancko. :) Mówiłem, że mocno feministyczna - co najlepsze, książka napisana przez dwóch facetów. Co im te żony zrobiły w głowach? W każdym razie momentami jednak trochę z tym feminizmem przesadzał. I jeszcze kilka kwiatków było. W sumie to oceniam podobnie jak Ty, bo po przeczytaniu od razu wystawiłem 7/10, a to moim zdaniem też po prostu dobra książka, i tyle. Do szału daleko. W każdym razie nie wiem, co tutaj wniósł Owen, bo dla mnie to niemal istny Stephen, wszystkie cechy charakterystyczne, więc podejrzewam, że syn to pomysł wklepał i kilka scen. Poza tym nic.
OdpowiedzUsuńNo mówiłeś i spodziewałam się właśnie takiej problematyki, choć liczyłam na mniej łopatologii. Poza tym trochę było to nienaturalne, jakby panom nie chciało się wysilać. Więc to nie feminizmu za dużo, tylko w złym stylu ;). Haha czyli zapędziłeś się trochę z oceną? No cóż, psychofani Kinga tak już mają ;).
UsuńO widzisz, a mnie się wydaje, że to jednak biedniejsza wersja Kinga, więc albo syn dał pomysł, albo mistrzu się starzeje. Choć czytałam gdzieś, że panowie pisali po rozdziale, a później razem je przerabiali. Ile w tym prawdy - pewnie się nie dowiemy.
No jest nie równe, zgadza się. Do pewnego momentu ta równowaga między wątkiem męskim a damskim jest zachowana, ale im dalej, tym bardziej skłania się to w jedną stronę. A z tą ocenę dlatego, że to po prostu King, którego niemal zawsze dobrze mi się czyta.
UsuńCiężko mi w to uwierzyć, żeby niewiele doświadczony Owen mógł napisać tak dobrą książkę jak ojciec. Bo tak w rzeczywistości wyglądają książki SK jak te "Śpiące". Już prędzej uwierzyłbym, gdyby to dotyczyłoJoego.
Jakoś nie mogę zabrać się za Kinga. Planuję to i planuję, nawet wiem, od której książki bym zaczęła, ale gdy przychodzi do wybierania książek do przeczytania, jakoś nigdy o nim nie pamiętam. Przyznam, że w tej konkretnej pomysł jest bardzo ciekawy, no i cenię to, gdy w takich sprawach po stronie kobiet stają mężczyźni. Wiadomo, każdy swoje chwali, ale prawdziwa satysfakcja pojawia się, gdy zaczyna nas rozumieć ktoś z zewnątrz :)
OdpowiedzUsuńMasz ogromny wybór, więc właściwie nie dziwię się, że trudno jest za coś się zabrać - taka mnogość może zniechęcić ;). Ale z drugiej strony jest sporo tematów, w których możesz wybierać, bo King pisze i horrory, i obyczajówki a nawet kryminały - więc nawet ci, którzy nie przepadają za horrorem, znajdą coś dla siebie.
Usuń"Śpiących..." na start raczej nie polecę, choć temat rzeczywiście dobry. Szkoda tylko, że niewykorzystany.
Jeszcze wiele książek Kinga przede mna, ale sądząc po tematyce, to "Śpiące królewny" raczej gdzieś pod koniec listy ;)
OdpowiedzUsuńCzyżby feminizm Cię przeraził?;)
UsuńLubię tego autora sięgam przez jego książki coraz częściej więc i na tą przyjdzie kolej
OdpowiedzUsuńKing na brak fanów nie może narzekać - każdy znajdzie w jego powieściach coś dla siebie :). Oby Ciebie również nie zawiódł ;).
UsuńMoże jestem bezkrytyczna wobec Kinga, ale mnie się naprawdę podobało. Fakt, były momenty wodolejstwa, jak to u Kinga, ale nic więcej mnie nie gryzło ;)
OdpowiedzUsuńHa! Może tak ;). Ale tak bywa, kiedy się uwielbia jakiegoś pisarza i czeka się na jego książkę jak na święto. Przynajmniej miałaś frajdę, na pewno większą, niż ja ;).
UsuńMimo feministycznego sznytu jakoś mnie ta książka nie przekonuje. W ogóle niespecjalnie mnie do Kinga ciągnie - czytałem w gimnazjum "To", potem miałem przerwę od horrorów na kilka lat i wracam dopiero teraz, ale King chyba zbyt szybko się u mnie nie pojawi - na razie jest mnóstwo innych książek z literatury grozy, które chcę przeczytać. Swoją drogą, czy King w innych książkach niż ta również ma do przekazania "coś więcej"?
OdpowiedzUsuńPowiem tak - King to świetny pisarz ze średniej półki.
UsuńDobrze pisze, jest gawędziarzem, ma świetne poczucie humoru i rzeczywiście przemyca w swoich powieściach problemy społeczne, jakąś myśl przewodnią, mocno też skupia się na psychologii postaci. Jednak nadal nie jest to literatura, która szarpie emocjonalnie i intelektualnie, choć trzeba mu przyznać, że bohaterów potrafi stworzyć takich, że aż się zaciska zęby ze złości, albo kocha się ich bezwarunkowo. Jak zmęczą Cię lovecraftowskie kulty, King będzie jak znalazł ;)
No dobrze, zachęciłaś mnie jednak do sięgnięcia kiedyś po Kinga, bo sporo rzeczy, które wymieniłaś, bardzo lubię :). Aczkolwiek nie wiem, kiedy to będzie, bo na razie jest jeszcze faza na Lovecrafta, a potem zostaje mi Poe, horror Glukhovsky'ego i coś tam jeszcze :P. Ale tak wstępnie - co Kinga poleciłabyś mi na następny raz? :)
UsuńPo tę książkę warto sięgnąć choćby z powodu nazwiska, które pojawia się na okładce. I choć faktycznie - autorzy mogą korzystać z tej popularności to jednak przecież każdy tytuł Kinga (Kingów w tym przypadku) warto przeczytać. ;) Poza tym warto też docenić pomysł na fabułę, w której to problem społeczny staje się poniekąd głównym bohaterem. Jeśli ktoś lubi Mistrza Grozy - musi przeczytać! :)
OdpowiedzUsuń