Wyizolowani
Czasem po prostu nie wiemy, czego spodziewać się po danej książce. Widzimy tylko okładkę, poznajemy tylko krótki opis historii, który być może niewiele powie nam o tym, co rzeczywiście znajduje się w środku. Rzadziej jednak zdarza się, że podczas lektury mamy wrażenie, jakbyśmy dopiero zaczęli, jakbyśmy nie do końca wiedzieli, co za chwilę się wydarzy. Tak czułam się czytając Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta.
Dejima, maleńka wysepka położona w zatoce
Nagasaki, zdaje się ostatnim miejscem na ziemi, w którym człowiek pragnie być.
Jacob jest jednym z tych, którzy muszą, choć nie chcą. Woli zostać w Holandii z
ukochaną, lecz zdaje sobie sprawę z tego, że jeśli nie zdobędzie pieniędzy,
pracując dla Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej, będzie musiał
zapomnieć o szczęśliwym życiu u boku Anny. Czy młody urzędnik ma szansę wzbogacić
się w kraju, w którym na każdym kroku czekają szpiedzy, sprytni handlarze i
przepiękne choć niesamowicie drogie konkubiny? Jacob jest nie w ciemię bity,
jednak ma jedną wadę, która porządnie uprzykrzy mu życie – jest uczciwy.
Japonia z przełomu XVIII i XIX wieku, dobrowolnie
wyizolowana i nieprzyjazna, trzymająca swoich handlowych „partnerów” w żelaznym
uścisku konwenansów, pełna oszustów, krętaczy, szpiegów i niewolna od ludzi
zepsutych do szpiku kości. Jednak trudno się w niej nie zakochać, choć Dejima,
jedyne dostępne cudzoziemcom miejsce, nie zachwyca urodą. Tam nie można po prostu
żyć – tej sztuki trzeba się nauczyć. Jacob szybko zaczyna rozumieć hierarchię,
która w tym kraju ma niebagatelne znaczenie. Nie znaczy to jednak, że nie
popełnia błędów. Można wręcz powiedzieć, że niejednokrotnie zachowuje się jak
kompletny idiota, który doskonale radzi sobie z uzupełnianiem papierków, lecz
gdy przychodzi do kontaktów międzyludzkich staje się małym, nieporadnym
dzieckiem błądzącym we mgle. Dzieckiem, które wsiąkło całkowicie w miejsce,
któremu obiecał oddać najlepsze lata swojego życia. Co mogło spowodować tak
wielkie oddanie człowieka obcego? Miłość, oczywiście.
Choć mogłoby się wydawać, że Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta to historyczny
romans, nie macie czego się bać – wątek miłosny nie przytłoczył nawet tak
wielkiej przeciwniczki tego typu opowieści. Co więcej, bardzo podobało mi się
sprytne wplecenie go w fabułę, a także jego doskonałe i realistyczne
rozwiązanie. Daleko było mi do płaczu i wycierania noska w chusteczkę, ale i
nie taki był zamysł Mitchella. Ot, autorowi udało się stworzyć fantastyczną
historię, która toczy się wokół miłości niemożliwej do spełnienia.
Ale nie tylko wokół niej, bo Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta to coś
znacznie więcej. To intrygi (ach, jak ja uwielbiam intrygi!), interesy, bardzo
często szemrane, nieuczciwość i wszelki brak skrupułów, osobiste porachunki,
przemoc i przede wszystkim władza. Tak, to właśnie ona odgrywa najważniejszą rolę
w powieści Mitchella. Bo choć miłość początkowo gra pierwsze skrzypce, tak
szybko zostaje zepchnięta na dalszy plan przez tych, którzy zachłystują się
swoją wielką mocą, jednocześnie pragnąć jej coraz więcej. Zarówno po stronie
Holendrów jak i Japończyków znaleźć można ludzi, których działania nakierowane
są na zdobycie wpływów tak silnych, by zapewnić sobie poklask i bogactwo,
miażdżąc przy tym swoich przeciwników. Autor odmalował ich w sposób tak
plastyczny, że momentami z pewnością poczujecie ból szczęki, zaciskającej się
bezwiednie w niemej złości. Zresztą nie tylko portrety antagonistów zasługują
na pochwałę. Dzięki ogromnym umiejętnościom Mitchella nietrudno jest
przyzwyczaić się do bohaterów, polubić ich i kibicować w kryzysowych chwilach.
Jacob jest jednym z nich, choć jego dobroć i uczciwość momentami może
doprowadzać do szewskiej pasji. Nie można także zapomnieć o doktorze Marinusie
czy Orito, japońskiej ukochanej Jacoba. Jednak uwierzcie mi – Tysiąc jesieni Jacob de Zoeta to powieść
obszerna, w której z pewnością znajdziecie wiele ukochanych postaci, za którymi
będziecie tęsknić po zakończeniu lektury.
Powieść Mitchella nie jest jednak utworem,
który czyta się z zapartym tchem. To niespieszna opowieść, w którą trzeba
wgryzać się powoli, by smakować każdy niuans, każdą drobnostkę związaną z
Krajem Kwitnącej Wiśni i tym burzliwym czasem, w którym Holandia była dla niego
oknem na świat. Nie znudzicie się jednak, to wręcz fizycznie niemożliwe przy
tak świetnej lekturze. Przygotujcie się więc na kawał dobrej literatury, której
nie oprze się nawet najbardziej oporny czytelnik.
Chociaż raczej nie robię takich rzeczy,
tym razem nie mam zamiaru się powstrzymywać. Sama kupiłam Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta na tej promocji i Wam radzę zrobić
to samo. Książkę możecie kupić za – uwaga, uwaga – 10 zł! Ja nie umiałam sobie
odmówić. Jak będzie z Wami?
Moja ocena: 8/10
Moja ocena: 8/10
Autor: David Mitchell
Tytuł: Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta
Data wydania: 6.11.2013
Wydawnictwo: MAG
Liczba stron: 617
Nie słyszałam, a może i bym przeczytała. Też lubię intrygi, szemrane interesy i wątek miłosny na drugim planie :)
OdpowiedzUsuńO, to w takim razie powieść Mitchella będzie dla Ciebie idealna. A jeśli jeszcze lubisz orientalne klimaty, to w ogóle strzał w dziesiątkę :)
UsuńMyślę o tej książce i ta promocja również mnie kusi. Może kupię - jeśli nie dla siebie to na prezent dla koleżanki.
OdpowiedzUsuńJa również kupiłam ją dla koleżanki, a przy okazji, dla siebie :) I jestem bardzo zadowolona z tego zakupu.
UsuńNie słyszałam o tej książce, ale mnie zaciekawiła.
OdpowiedzUsuńTo bardzo się cieszę, że udało mi się Cię zaciekawić. Powieść jest naprawdę warta uwagi :)
UsuńNie wierzę, że to piszę, ale jestem zainteresowana :) Nawet wątek romantyczny mi nie straszny, jeśli jest dobrze poprowadzony i zgrabnie wkomponowany w całość. A Japonia od zawsze wydaje mi się fascynująca i na tyle egzotyczna, że nie będę mogła ominąć dobrej książki z akcją rozgrywającą się właśnie tam :)
OdpowiedzUsuńUwierz, skoro ja nie psioczę na wątek romantyczny, to wszystko jest ok ;) Jest bardzo istotny, ale rozwiązany ze smakiem. I nie ma tanich wzruszeń, a to najważniejsze!
UsuńO, jeśli tak, to myślę, że Mitchell Ci podpasuje. A do tego jeszcze odsyłam do Jamesa Clavella, jeśli jeszcze nie znasz. Czytałam tylko "Króla szczurów" i "Tai-pana", ale uwielbiam obie te książki.
Wierzę, wierzę i to jest dla mnie wartościowa rekomendacja :) Ze świecą szukać takich wątków, więc naprawdę mam tę powieść na uwadze. Nie znam książek Clavella, ale dodaję nazwisko to nadrobienia. Nie wiem kiedy mi się to wszystko uda zrobić, ale im więcej naprawdę dobrych książek do przeczytania, tym lepiej :)
UsuńNo tak, zdążyłam już sobie wyrobić opinię antyromantycznej czytelniczki ;) A Clavella koniecznie, koniecznie przeczytaj. Jeśli interesuje Cię kultura Japonii, to ten pan doskonale ją ukazuje z punktu widzenia człowieka obcego. Zwłaszcza "Tai-pan" będzie tu odpowiedni, choć ja rozpoczęłam od "Króla szczurów" i zakochałam się. To jednak z niewielu książek, które czytałam kilka razy.
UsuńPo takich rekomendacjach na pewno zwrócę na książki Clavella uwagę, nie ma opcji, żebym się nimi nie zainteresowała :)
UsuńBrzmi naprawdę świetnie. Intrygi <3 Japonia <3 Sięgnę po nią w przyszłości :)
OdpowiedzUsuńhttp://zaczytanarozalia.blogspot.com/
Zapraszam!
Mam nadzieję, że Ci się spodoba :) Szybko można się w nią wkręcić, a jak już się wsiąknie... :)
UsuńI pomyśleć, że książka kurzy się już u mnie długo na półce;)
OdpowiedzUsuńNo nie, Olu, to trzeba szybko zmienić! :)
UsuńMam tę książkę, ale jakoś mnie nie skusiła do tej pory... Twoja recenzja Olgo i wysoka ocena zmienią to, być może już dziś ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ci się spodoba. Mnie początkowo było ciężko się w nią wgryźć ze względu na niesamowicie małą czcionkę. Czytam, czytam, a tu dopiero 15 stron przeczytanych ;) Ale później poszło jak z płatka:)
UsuńI to jest jedna z dobrych stron czytnika, można zrobić większą czcionkę. Wesołych Świąt Olgo :))
UsuńPrzykro mi, że odpowiadam po świętach - ale mam nadzieję, że były udane i spokojne, Joanno :)
UsuńCieszy mnie, że Ci się spodobało. Książka jest naprawdę bardzo dobra i ma niesamowity klimat, a niespieszna fabuła jest akurat tutaj na plus, bo chce się tam przebywać i chłonąć dosłownie całe te otoczenie. Chętnie bym kiedyś odwiedził Japonię. :)
OdpowiedzUsuńTak, masz rację - to niespieszne tempo jest ogromną zaletą, bo czytelnik może wszystkiemu dokładnie się przyjrzeć. Początkowo trochę denerwował mnie Jacob, ale szybko zyskał moją sympatię, pomimo swojej naiwności. Nie wiem czy następną książką Mitchella będzie "Atlas chmur", ale z pewnością o autorze nie zapomnę :)
UsuńMyślę, że tak subtelny i ciekawy sposób wprowadzenia wątku miłosnego mógłby mi naprawdę przypaść do gustu. Możliwe, że kiedyś sięgnę po tę lekturę. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńOby, oby, bo książka jest świetna :)
UsuńPozdrawiam!