piątek, 7 kwietnia 2017

7 faktów o mnie, czyli odrobina prywaty

Źródło


Ostatnio z pisaniem recenzji jestem trochę na bakier, dlatego tym razem postanowiłam wprowadzić na blog trochę prywaty, której raczej niewiele do tej pory uświadczyliście. Dziś przygotowałam dla Was post dotyczący mojej skromnej osoby: kilku faktów (niezwiązanych z książkami), które są nieodłączną częścią mnie. Nie bójcie się jednak – prywata ma swoje granice, dlatego nie zacznę wpisywać na bloga rozkładu swojego dnia, włącznie z tym co przygotowałam na obiad i wizytami u lekarza.

1. Mam dość niecodzienne poczucie humoru
Nie uważam, żeby śmieszyły mnie bardzo dziwne rzeczy – najzwyczajniej w świecie doceniam surrealistyczny humor. Zaśmiewam się oglądając Latający Cyrk Monty Pythona, a jeszcze niedawno byłam w stanie spędzić cały dzień z Eddiem Izzardem, który zyskał miano mojego ulubionego standupera. Gdybyście go nie znali, to brytyjski komik transwestyta, który zaskakująco często mówi o dżemie. Mogę oglądać go w kółko!


2.  Nie mam konta na facebooku!
Tak, to prawda – formalnie nie istnieję. Ale nie mogę powiedzieć, by bardzo mi to przeszkadzało. Ze znajomymi kontaktuje się tradycyjnie, a kiedy chcę potracić czas przed komputerem, szybko otrząsam się z letargu i idę poczytać. Jednak życie nie jest tak proste. Portale społecznościowe to duża część mojej pracy, dlatego musiałam założyć fikcyjny profil. Dzięki niemu zostałam ochrzczona jako Heniek, od Henry'ego Chinaskiego ;)

    3. Namiętnie oglądam głupie horrory
Ta miłość zrodziła się na studiach, kiedy razem z przyjaciółką zajadałam cokolwiek, co było pod ręką i głośno komentowałam głupoty rozgrywające się na ekranie. Od tamtej pory wyszukuję kolejne filmy, które powalą mnie idiotycznymi rozwiązaniami i zaskakująco śmiesznymi scenami „grozy”. Nadzieja jednak nie opuszcza mnie nigdy – ciągle liczę na to, że horror naprawdę mnie przestraszy i czeka mnie bezsenna noc.


   4. Prawie w ogóle się nie maluję
Wszystkie bliskie mi osoby wiedzą, że nie należę do zbyt „kobiecych” kobiet. Nie stroję się, nie maluję, uwielbiam długaśne, czarne swetry, trampki i skórzane kurtki. Poranne przygotowanie się do pracy zajmuje mi niewiele czasu, bo nie wklepuję w siebie kremów, fluidów i tym podobnych. Nie zmienia to faktu, że od czasu do czasu postaram się odrobinę, by wyglądać „ładnie”, choć niezbyt mi na tym zależy.
   
5. Jestem bałaganiarą
Źródło
Tak, to prawda – mam w głębokim poważaniu sprzątanie w domu. Nie lubię tego robić i dziwią mnie wszelkie „wyznania” osób, które twierdzą, że podczas odkurzania czy mycia naczyń się relaksują. Spokojnie mogłabym nazwać się chu… beznadziejną panią domu. Nie bójcie się, nie mieszkam w syfie, na wielkiej stercie brudu i książek. Sprzątam w pewnego rodzaju napadach: kiedy przychodzę do domu i dochodzę do wniosku, że jest brudno, mogę spędzić kilka godzin dopieszczając mieszkanie. Ale zdarza mi się to rzadko. I nie myję okien przed świętami! Robię to wtedy, kiedy chcę!

    6. Boję się facetów z wąsami
No, może trochę przesadzam. Ale z pewnością mam awersję do mężczyzn noszących wąsy, zwłaszcza gęste, niepołączone z brodą. Od kiedy pamiętam, kojarzą mi się one ze starymi, obleśnymi gwałcicielami (z góry przepraszam wszystkich czytających to wąsaczy). Nierzadko śniły mi się koszmary, w których gonił mnie facet z wąsem, a ja nie mogłam uciec. Jedynym wąsatym wyjątkiem jest… Salvador Dali.

Przyznajcie, że nie widzieliście słodszego kociaka!
7. Jestem psychiczną kocią mamą
Czy wiecie, jak często słyszę od mojego partnera, że kot jest dla mnie ważniejszy od niego? Często – i właściwie zupełnie mu się nie dziwię. Mam małego fioła na punkcie swojej kici, którą najchętniej wszędzie bym ze sobą zabierała. Oczywiście tego nie robię, zostały mi jeszcze jakieś resztki zdrowego rozsądku. Nie zmienia to faktu, że rozczulam się nad Falką, jak to potrafią tylko matki nad swoimi dziećmi. Ale przynajmniej wiem, że jestem chora. A to już coś ;)

To by było na tyle – mam nadzieję, że nie zanudziłam Was na śmierć. Do zobaczenia następnym razem! Wtedy przyjdę do Was z recenzją fantastycznej powieści.

52 komentarze:

  1. Jak zobaczyłam Twoją kicie, miałam ochotę napisać przesłodkie, najbardziej dziewczyńskie "AWWWWW" na świecie. Rzadko w ten sposób na coś reaguję, ale na koty za każdym kurde razem :D

    Oj, też długo wzbraniałam się przed fb, ale w końcu musiałam ulec, bo niestety moje studiowanie byłoby zbyt utrudnione. W sumie dziś jakoś nie narzekam na fejsa, bo jest użyteczny, ale i tak przeraża mnie trochę to wszystko i to, w jaki sposób wielu ludzi z niego korzysta.

    Piszesz świetne recenzje, ale jak widać, małe zejście z toru czasami jest przyjemną odmianą. To bardzo interesujący wpis. :) Zwłaszcza, że to tutaj to trochę taki rarytas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też tak mam - mogę się gapić na kociaki godzinami i za każdym razem jest to samo. Chociaż nie należę do osób, które łatwo można rozczulić ;) A moja kicia jest najpiękniejsza. Powtarzam jej to codziennie, żeby przypadkiem nie miała problemów z kompleksami :P

      Na studiach z pewnością się przydaje. Szkoda by było, żebyś nie wiedziała o odwołaniu jakichś zajęć, albo dodatkowym terminie zaliczenia tylko dlatego, że nie masz fejsa ;)

      Dzięki za miłe słowo :) Raczej nie lubię się pokazywać, wolę chować się za tymi recenzjami i rozmawiać głównie o książkach. Ale stwierdziłam, że to będzie odświeżające :)

      Usuń
  2. Znam bardzo wiele osób, które nie mają konta na żadnym portalu społecznościowym. Jakoś żyją i wcale im tego nie brakuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja znam niewiele takich osób, dlatego jestem outsiderem. Ale to dobrze, że nadal istnieją ludzie, którzy nie istnieją ;)

      Usuń
  3. Izzarda uwielbiam," Encore on computers" mogłabym oglądać w kółko.
    W kategorii głupich horrorów (tak jest promowany, choć bliżej mu do czarnej komedii) nie wiem czy widziałaś "Zęby"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, to był mój drugi wybór jeśli chodzi o filmik;) Ogólnie cały ten występ jest boski, zwłaszcza gdy mówi o odkurzaczach i kosiarkach, które działają na podobnej zasadzie.
      Nie oglądałam, chociaż oczywiście słyszałam o tym filmie. Vagina dentata to ciekawy temat, idealny na czarną komedię ;)

      Usuń
  4. Ło matko....żyję z gwałcicielem😂 Mamy podobne poczucie humoru i zamiłowanie do durnych horrorów. Też niewiele się maluję i nie jestem fanatyczką porządku. Lubię takie posty☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko, niech Twój wąsacz mi wybaczy te pomówienia :P
      Super, fajnie jest móc się przekonać o tylu podobieństwach :) Przynajmniej widzę, że nie jest ze mną tak źle, jak myślałam ;)

      Usuń
  5. Sprawiłaś mi dużo radości tym postem, bo okazuje się, że otwierają się nowe przestrzenie do dyskusji :) Konto na fb założyłam niecałe 3 lata temu i też zmusiła mnie do tego sytuacja zawodowa. Wprawdzie występuję pod swoimi prawdziwym nazwiskiem, ale nie publikuję niczego, co nie jest związane z moją raczkującą "karierą" i nieustannie dziwie się, że niektórzy potrafią dokumentować cały swój dzień w mediach społecznościowych.
    Nie przypuszczałam, że oglądasz głupie horrory, zdradź tytuł największego gniota grozy :) Mnie raczej drażnią takie filmy, bo mam wrażenie, że ludzie potem przez ich pryzmat patrzą na każdy horror, z góry oceniając go jako film klasy "B", ale możliwe, że jestem zbyt mało wyluzowana. W kwestii sprzątania, przybijam piątkę. Nienawidzę tego robić i choć pewne rzeczy ogarniam, bo muszę, to czynności takie jak mycie okien przed świętami czy układanie idealnie równych falbaneczek na firankach, odpuszczam w przedbiegu :D Ach, zarost, nie toleruję ani brody, ani wąsów w żadnej kombinacji, dla mnie fuj!Też mam kota, więc doskonale rozumiem, że nad kotek trzeba się rozczulić. Wprawdzie mój kotek to wielki, prawie 7 kilogramowy kocur rasy norweski leśny, ale i tak mnie rozczula :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to mamy kolejne podobieństwa ;)Cieszy mnie to ogromnie, zwłaszcza, że w tematyce literackiej dogadujemy się bardzo dobrze, a wychodzi na to, że nie tylko w niej ;)
      Przyzwyczaiłam się do fb, chociaż mój kolega z pracy nabija się, że nadal nie mam na telefonie messengera i pewnie piszę listy odręcznie, by wysłać je gołębiem. Przymus nadążania za tymi wszystkimi zmianami jest straszny. Ale trudno, taka praca.
      Wiesz, z tymi głupimi horrorami, to chyba muszę sprecyzować, o co mi chodzi. Dzielę je na kilka kategorii:
      1. Robione na poważnie, ale strasznie śmieszne ("Ruiny", "Wiosenne rytuały").
      2. Robione na poważnie, ale strasznie nudne ("Uśpieni", "Tajemnica instytutu Atticus")
      3. Robione dla jaj i całkiem śmieszne ("Zombiebobry", "Kieł")
      4. Robione dla jaj i zupełnie nieśmieszne ("The lords of Salem")
      Te nazywam głupimi horrorami. Są jeszcze te dobre, które mają głupie elementy, albo te po prostu niezłe bądź dobre, a nawet świetne. Największy gniot? Chyba właśnie "Wiosenne rytuały" - oglądałam go dawno, ale był tak głupi, że nadal boli mnie od niego mózg.

      Piąteczka! To dobrze, że nie tylko ja jestem takim niechlujem. Wolałabym nie musieć sprzątać, ale skoro trzeba, to to robię (całe szczęście M. pomaga). Chociaż wiem, że nigdy nie będę dobrą panią domu. Ale jakoś bardzo mnie to nie boli. A falbanki na firankach u mnie w domu nie występują ;)
      W takim razie kolejna piąteczka - zarost mnie drażni niemiłosiernie, niestety M. uparł się na bródkę i muszę to znosić.
      O jaaa, też bym chciała mieć norweskiego! Chociaż w moim mieszkaniu chyba nie byłby zbyt zadowolony. Poza tym pewnie Falka by go zjadła :P

      Usuń
    2. Tak, oby tak dalej :)
      Messenger sporo ułatwia, mnie by w zasadzie wystarczył zamiast fb, więc może jednak przekonasz się? Nie namawiam, ale wiele osób na maile odpowiada w ciągu kilku dni, a na messengerze niemal od razu, więc kontakt jest łatwiejszy.
      Cała klasyfikacja jak widzę :) Większości nie widziałam, więc sporo mam do nadrobienia. Zombie bobry brzmią tak dziwacznie, ale zarazem interesująco, że chyba się skuszę :D A od "Wiosennych rytuałów" będę trzymać się z daleka.

      Brak perfekcjonizmu w sprzątaniu też mnie nie boli, absolutnie nie mam problemu z tym, że robię minimum. Ostatnio odkryłam, że naprawdę czuję się lepiej ze świadomością, że mogę sobie odpuścić porządki i poświęcić czas na coś przyjemnego :)
      Współczuję, może jednak kiedyś ta bródka zostanie unicestwiona?
      Nie wiem czy w kwestii norweskiego leśnego i mieszkania masz na myśli mniejszy metraż, ale zapewniam, że te koty nie są specjalnie aktywne. Są spokojne, większość dnia przesypiają i naprawdę wystarczy im chwila zabawy i ze dwie przebieżki po pokoju :)

      Usuń
    3. Pewnie się przekonam, chociażby przez sam fakt, że muszę mieć w miarę stały kontakt z ludźmi z pracy + odczytywać reklamy na urządzeniach mobilnych i sprawdzać, czy są dobrze zrobione. Więc pewnie ulegnę.
      "Zombiebobry" są super głupie, ale muszę przyznać, że oglądało się je dobrze :P Chociaż jeśli nie lubisz filmów kategorii B, to raczej Ci się nie spodoba.

      No widzisz, to świetnie! Wcale nie trzeba być perfekcyjną panią domu i można zająć się czymś innym, niż doprowadzaniem swojego mieszkania do błysku. Jeśli będę miała dzieci, to się tym pomartwię. Teraz lepiej poczytać ;)
      Mam nadzieję, chociaż trudno go przekonać do współpracy. Ale całe szczęście nie ma mocnego zarostu i nie jest jakimś buszmenem :P
      Tak, chodziło mi o metraż i jestem szczerze zdziwiona, że te koty nie potrzebują zbyt wiele "rozrywek". Moja Falka popieprza po całym mieszkaniu i często wszędzie jej pełno. Więc jak wyobraziłam sobie takiego wielkiego norweskiego, który to robi, to aż mi się zrobiło słabo ;)

      Usuń
    4. W takim razie messenger Ci się przyda, nie taki straszny jak się wydaje :) I mówi to osoba, która nie lubi mediów społecznościowych i chyba trochę ich nie rozumie. Nie znam uczucia, które użytkownicy określają jako konieczność bycia zawsze na bieżąco czy chęć śledzenie kto i co opublikował.
      Z filmami klasy B mam tak, że w trakcie oglądania czuję, że marnuję czas. Od razu włącza mi się myślenie na zasadzie: "mogłabym teraz robić to i to, a nie oglądać te głupoty". Ale "Zombiebobry" mogą mnie skusić :)

      Zgadzam się, precz z perfekcyjnymi paniami domu :D Myślę, że jak pojawia się dziecko to bałagan jest jeszcze większy, ale póki co, nie stresujmy się tym. Co do zarostu, przypomniała mi się anegdota jak pierwszy raz grałam w NBA i marudziłam, że gry sportowe są nudne, że to nie dla mnie itd. Grałam razem z Marcinem, ale absolutnie nie kojarzyłam drużyn czy zawodników, więc wybrałam zespół, którego gwiazdą był facet z okropną brodą, który ani trochę mi się nie podobał. Wybrałam go subwersywnie, żeby dodatkowo umęczyć się w trakcie grania, ale los spłatał mi figla. Nie dość, że wsiąkłam w komputerowe NBA i odkryłam, że gry sportowe mogą być ciekawe, to zaczęłam jeszcze kibicować tej drużynie w rzeczywistości i oglądać ich mecze :D Facet z brodą dalej mi się nie podoba, ale jest świetnym zawodnikiem i teraz trzymam kciuki, żeby był kolejne rekordy i zdetronizował LeBrona Jamesa :P

      Oczywiście każdy kot jest inny i dużo zależy od jego charakteru, ale też od okresu socjalizacji. Niemniej ogólna charakterystyka rasy to opinie o tym, że koty te są spokojne, zrównoważone, lubią towarzystwo ludzi, ale mogą też spędzać kilkanaście godzin w samotności. Na pewno są ciekawskie, więc trzeba zadbać, żeby nie zrobiły sobie w mieszkaniu krzywdy. Pisałam już kiedyś, że mój był niezbyt dobrze traktowany w hodowli, bo bał się ludzi, ale teraz jest właśnie taki jak w opisie :) Mój "Norwego" rzadko robi takie przebieżki po domu, a jeśli już to dosłownie pobiegnie 2 razy i koniec. Większość dnia przesypia, kocich zabawek nie lubi, toleruje jedynie pogoń za tasiemką lub wstążką, ale to też tak z kilka minut dziennie, a potem już mu się nie chce. W porównaniu z innymi kotami rzeczywiście jest ogromny, ale delikatny, więc mały metraż nie powinien być problemem :) A co do biegania po pokojach, pamiętam jak miałam inne koty, że uwielbiały to robić, czasami mi nawet brakuje takiego kociego wariata w domu :D

      Usuń
    5. Ech, no dobra - kiedyś go zainstaluję:P Naprawdę Cię rozumiem, jednak widzę, że do mediów społecznościowych można mieć zdrowe podejście. Po prostu korzystać z nich od czasu do czasu, dla rozrywki bądź komunikacji. Równie opętanym na punkcie informacji będzie człowiek, który cały dzień siedzi przed telewizorem i ogląda całodobowy kanał informacyjny.
      O, nie, to ja nie chcę żebyś miała poczucie straty czasu. Lepiej odpuścić i obejrzeć horror, który może być dobry. Np. "The witch" :D

      Haha tak, z tym dzieckiem chodziło mi o to, że wtedy będę musiała ogarniać, żeby dzieciak mi nie jadł paprochów z brudnej podłogi :P Ale masz rację, nie mam zamiaru o tym myśleć - jeszcze masa czasu do tego :)
      No proszę, czyli mój strach przed wąsaczami nie jest taki zły. Ty wybierasz zarośniętych mężczyzn,żeby dodatkowo się biczować podczas nieprzyjemnej "rekreacji" :P Ciekawie działa ten ludzki umysł, nie da się ukryć. Ale wiesz, nie spodziewałam się, że oglądasz koszykówkę. Sama nie wiem czemu, ale sport nie pasuje mi do Twojego obrazu w mojej głowie. Będę musiała go przerobić;)

      Kiedy czytam słowa dotyczące Twojego norwega, mój kot stoi koło mnie i miauczy, że mam się z nią bawić. Więc powiem Ci, że chętnie (ale na malutką chwilkę), bym się z Tobą zamieniła. Bo Falka potrafi być czasem cholernie upierdliwa, choć przy tym niesamowicie słodka, a ja mam do niej świętą cierpliwość. Ale kiedyś pewnie się skończy :P Dlatego chętnie bym takiego spokojnego, stoickiego kota przygarnęła. Chociaż nie sądzę, byśmy pozwolili sobie na drugiego koteła. Wiesz, aż miło się czyta, że pomimo nieprzyjemnego kocięctwa Twój kot ma szczęśliwy dom, może sobie hasać kiedy mu się chce, spać kiedy chce i wszystko to bez żadnego stresu. Zawsze mnie takie historie rozczulają, tak jak na innych działają opowieści o dzieciach :P Wiem, że jestem nienormalna, ale na to już chyba nic nie poradzę.

      Usuń
    6. Otóż to, bawią mnie czasami narzekania starszych osób, że "młodzież" to tylko w komputer patrzy albo w telefon, a sami mają włączony telewizor przez cały dzień i święcie wierzą, że to co, widoczne na ekranie to niepodważalna prawda.

      Widzisz, to ja nawet o tym nie pomyślałam. Dziecko będzie musiało się hartować :P Oj tak, ludzki umysł jest pokręcony i pełen sprzeczności, ale przynajmniej czasami można odkryć coś ciekawego i zabawnego dzięki temu. Jeszcze do niedawna na dźwięk słowa sport uciekałam jak najdalej, uważając, że oglądanie albo nie daj Boże, uprawianie sportu to straszne marnowanie czasu. Ale zmieniłam zdanie :) Na dodatek od kilku miesięcy sama regularnie ćwiczę :) A jaki jest Twój stosunek do sportu?

      Wiadomo, że swoje koty kochamy najbardziej i wszystko zniesiemy :D Mój też ma wady, bp. nie znosi zamkniętych drzwi, więc jak tylko zobaczy, że nie może do jakiegoś pokoju wejść natychmiast biegnie pod drzwi, rozpaczliwie miauczy i musi po prostu musi się tam dostać. O pobudkach o 4 rano nie wspomnę :) Nie jesteś nienormalna, albo jesteśmy nienormalne razem, bo na mnie też bardziej rozczulająco działają zwierzęta niż dzieci. Dzieci mnie lekko przerażają, a jak mam gorszy dzień to denerwują swoją hałaśliwością i nieprzewidywalnością.

      Usuń
    7. Oj tak, ale o tym lepiej nie rozmawiajmy, bo od starszych ludzi i "świętej prawdy" łatwo można wpaść w dyskusję o polityce!

      Tak, lepiej je przyzwyczajać do brudu - wyrobi sobie układ immunologiczny ;) O, a to ciekawe, bo u mnie jest bardzo podobnie. Sport mnie wkurzał, bo zawsze wydawał mi się nudny (zwłaszcza sporty zespołowe, których nadal nie lubię). A teraz nawet trochę oglądam, choć snooker to raczej nie sport tylko wbijanie kulek :P Za to sama sporo ćwiczę - uwielbiam biegać, a dodatkowo kilka razy w tygodniu wchodzę w dres i wyginam się przed youtubem ;)

      Hmm z tymi zamkniętymi drzwiami to chyba nie jest jednostkowy problem. Koty nie lubią, gdy zamyka im się drogę ucieczki, a przy okazji lubią odwiedzać wszystkie pokoje w swoim królestwie ;) Heheh no cóż, i tak jesteś rannym ptaszkiem, więc to chyba nie takie straszne dla Ciebie :) Chyba, że stałaś się nim właśnie przez kota, to wtedy inna sprawa. Nawet nie wiesz, jakie to dla mnie pocieszające! Dużo osób krzywo się na mnie patrzy, kiedy ja patrzę krzywo na dzieci. A raczej ich nie lubię, bo są właśnie hałaśliwe i strasznie ruchliwe. Zrzucam też winę na rodziców, którzy pozwalają dzieciom na wszystko, więc wychodzę na wroga prokreacji. Ty kiedyś spotkałaś się z jakąś nieprzyjazną reakcją na brak rozpływania się nad dzieckiem?

      Usuń
    8. Faktycznie granica jest cienka i lepiej jej nie przekraczać :)

      A widzisz, czyli w kwestii sportu mamy podobnie :) Gry zespołowe lubiłam w szkole, teraz niestety nie mam okazji pograć w siatkówkę czy koszykówkę, więc ograniczam się do oglądania albo prowadzenia wirtualnych rozgrywek. Bieganie natomiast mnie nie pociąga, zdecydowanie lepiej jeździ mi się na rowerze, ale pewnie do wszystkiego można się przyzwyczaić.

      Myślę, że tak może być. Mój leży sobie spokojnie i wydaje się, że głęboko śpi, a jak tylko zostanie zamknięty to od razu maszeruje pod drzwi i natychmiast chce wyjść. Nie, zawsze byłam rannym ptaszkiem, więc kocie pobudki mi nie straszne :) Jeśli chodzi o niechęć do dzieci to obracam się wśród osób, które ich nie mają albo mają już dzieci, które wyrosły z tego najgorszego etapu, więc nie spotkała mnie żadna przykra uwaga. Z obcymi nie wdaję się w dyskusję, chociaż naprawdę czuję się dyskryminowana w przestrzeni publicznej, ponieważ wszędzie, absolutnie wszędzie jest pełno niegrzecznych i wrzeszczących dzieci. O nieprzychylnych reakcjach czytam głównie w sieci i włos mi się na głowie jeży na niektóre historie. W sklepach, w kinie, w parku, w restauracjach, w kościele jest mnóstwo rodzin z dziećmi. Oczywiście dzieci same w sobie mi nie przeszkadzają, ale problem zaczyna się kiedy rodzice mają totalną olewkę na zachowanie swoich pociech. I masz zupełną rację, że winni są rodzice. Najtrudniej mi wytrzymać w... kościele. Kościół jest mały, parafia też, ludzi nie przychodzi zbyt wielu, ale co niedzielę widzę te same rodziny, których dzieci robią, co chcą. Płaczą, biegają po kościele, jedzą, piją, bawią się grzechotkami, no po prostu to jest nie do zniesienia. Chodzę już na msze o różnej godzinie, ale na każdej są te same cyrki. I tak jest niestety w wielu miejscach :(

      Usuń
    9. O nie, ja nigdy nie lubiłam gier zespołowych, zwłaszcza siatkówki. Pewnie dlatego, że byłam w tym beznadziejna :P Ale raczej nie lubię być zależna od innych podczas gry. Wolę polegać sama na sobie. Również lubię jazdę na rowerze, staram się tak dojeżdżać do pracy :) Natomiast bieganie jest bardzo odprężające, zwłaszcza jeśli w uszach gra Ci jakaś żywa muzyka. Często biegnę i śmieję się sama do siebie, jak jakiś psychol :)

      No to zazdroszczę. Ja stałam się rannym ptaszkiem przez kota, ale właściwie zaczynam się do tego przyzwyczajać. Przynajmniej mam cały dzień dla siebie :)
      Moja niechęć do dzieci zaczęła się kilka lat temu, kiedy pracowałam jako kelnerka. Banda rozwrzeszczanych dzieciarów biegających po całej sali, kiedy Ty idziesz z gorącą herbatą albo zupą - koszmar. Dlatego od tamtej pory nie mogę zdzierżyć dzieci, a lubię tylko te, które mnie do siebie przekonają: niektóre dzieci z rodziny i maluch, którym opiekuje się moja mama. Reszta może dla mnie nie istnieć. Mam wrażenie, że rodzicom pada na mózg w momencie, w którym rodzi im się dziecko. Rozumiem, że to zmienia wszystko, ale nie można zapominać, że nie każdy człowiek na świecie ma ochotę na oglądanie i słuchanie ich ukochanej pociechy. Ostatnio mignął mi artykuł o restauracji, do której dzieci mają zakaz wstępu. Ponoć bije rekordy popularności. Sama chciałabym do takiej trafić :)
      Uch, nie zazdroszczę. Problem z kościołem mnie nie dotyczy, jednak w pełni rozumiem, że idziesz tam jak do miejsca zadumy, a nie do sklepu, w którym dzieci się drą, nie pozwalając nawet zebrać myśli. Ale to znowu wina rodzica - jeśli nie możesz zapanować na swoim dzieckiem, wyjdź z nim na zewnątrz, żeby nie przeszkadzać innym. Prosta zasada, ale jakby niezrozumiała dla tych osób.

      Usuń
    10. Dla każdego, co innego, więc grunt to znaleźć aktywność nam odpowiadającą :) Zazdroszczę możliwości dojazdu do pracy rowerem, ja niestety mam prawie 30 km w jedną stronę i po drodze trasa szybkiego ruchu bez ścieżki rowerowej, więc bałabym się ruszyć w drogę rowerem. Za to w niedzielę zaliczyłam pierwszą w tym sezonie wycieczkę rowerową, nie odstraszyła mnie nawet kiepska pogoda :) Faktycznie, muzyka może być pomocna, a śmianie się do siebie jest w porządku, zwłaszcza jeśli ma się na uszach słuchawki :)

      Kolejny plus za posiadaniem kota :)
      Jak tylko przeczytałam Twój opis, od razu przed oczami stanęły mi obrazy z różnych restauracji i kawiarni, gdzie setki razy widziałam takie zachowania. Rozumiem, że Tobie nie wolno było zwrócić rodzicom uwagi, żeby pilnowali dzieciarni? Ciekawe, że oni nie mają na tyle wyobraźni, żeby ogarnąć jak niebezpieczna to jest sytuacja. Oczywiście jakby dziecko na Ciebie wpadło i poparzyło się to już widzę, do kogo rodzice mieliby pretensje. W mojej rodzinie na szczęście dzieci też były spoko, rodzice panowali nad nimi, a teraz już większość w wieku szkolnym.
      Masz rację, coś w tym jest, że kiedy pojawiają się dzieci, wiele osób traci zdrowy rozsądek i uważa, że ich pociecha jest w centrum świata i wszyscy inni muszą się dostosować. W kościele to absolutnie wina rodziców, sami robią hałas i przeszkadzają, bo wiecznie biegają za dziećmi, mówią do nich, idą po wózek, odprowadzają wózek i tak w kółko. A wychodzą na zewnątrz tylko w skrajnych przypadkach :( Czasami zastanawiam się czy jeśli kiedyś będę matką to też mi tak odbije :P

      Usuń
    11. Oj, gdybyś miała dojeżdżać do pracy 30 km musiałabyś być prawdziwym zapaleńcem :) Hmm raczej nie przepadam za wycieczkami rowerowymi. Zawsze znajdzie się tam ktoś, kto chce jechać wolno, dla rekreacji. A ja najlepiej czuję się jadąc szybko. No i, tak jak mówiłam, wolę być sama ;)

      Nie, nie wolno, choć to raczej niepisana umowa. Nie robi się niczego, co może urazić klienta. A zwracanie mu uwagi w kwestii dziecka z pewnością będzie taką czynnością. Pamiętam, jak moja koleżanka przyniosła do jednego ze stolików jedzenie dla rodziców i dziecka. Kładąc posiłek przed dziewczynką spytała z uśmiechem "Co się mówi?", na co ona odpowiedziała "dziękuję". Norma, prawda? Otóż nie. Przy rozliczaniu rachunku dowiedziała się, że za chamskie odzywki i bezczelne zachowanie nie ma co liczyć na napiwek. Niby normalna sytuacja, a jednak niewielka ingerencja w zachowanie dziecka została potraktowana jako atak. Chore, ale prawdziwe.
      Wychodzą tylko w skrajnych przypadkach? Czyli jakich? Kiedy ich dziecko biega jak opętane po całym kościele i nieprzerwanie krzyczy? Czy może coś jeszcze gorszego? Tak się zastanawiam, co trzeba zrobić, żeby wreszcie zmusić rodzica do wyjścia :P O nie, ja nie mogę być taką matką. Chyba bym się załamała, gdyby to wreszcie do mnie dotarło. Poza tym im dalej w las, tym mniej chcę mieć potomstwo. Młodsza się nie robię, a do reprodukcji zupełnie mi się nie spieszy.

      Usuń
    12. Przyznam, że nie wyobrażam sobie tego, to już musiałby być zaawansowany poziom zafiksowania, żeby zgodziła się na takie coś. Wycieczki rowerowe tylko w gronie najbliższych, czasem sprzeczamy się dokąd jechać albo czy już czas wracać, czy nie, ale dla mnie to element przyjemności :) Niemniej rozumiem, że wolisz samotne przejażdżki, bo też mają swój urok.

      Ech to jest przykre, bo nie można urazić klienta-rodzica, ale klient bezdzietny nie ma już takich praw. Przynajmniej ja tak to odbieram, kiedy obok przy stoliku dzieciak drze się jak opętany i nie wolno rodzicom zwrócić uwagi, bo się źle poczują, a to że ja się źle czuję w takich warunkach to nic, muszę to znieść. Oczywiście nie mam pretensji do kelnerów, bo opisana sytuacja z "co się mówi" to właśnie klasyczny przykład chamstwa rodziców i roszczeniowości. Dlatego rozumiem, że obsługa nic nie mówi,bo nie dość, że nie dostanie napiwku to jeszcze będzie wysłuchiwać komentarzy, a może nawet dostanie burę od szefa, bo klient taki niezadowolony.
      W skrajnych przypadkach, czyli kiedy np. dziecko tarza się po podłodze, bije się z rodzeństwem albo płaczę przez kilka minut bez przerwy. Oczywiście najpierw jest cały rytuał zabawiania zamiast wyjścia i zduszenia w zarodku buntu małego wyjca. A zabawianie czyli dawanie grzechotek do zabawy albo karmienie ciastkami i paluszkami. Serio mogłabym książkę napisać o takich zachowaniach :P Rodziców nie da się zmusić do wyjścia, nie ma takiej siły :P Być może robię błąd, że nie odzywam się i cierpię w milczeniu, ale pewnie kiedyś coś powiem, kiedy czara goryczy się przeleje. Rozumiem Twoje podejście i najważniejsze to nie robić nic wbrew sobie, bo wiek, bo rodzina naciska czy coś takiego. Za niecały miesiąc kończę 27 lat, ale nie jestem jeszcze gotowa na bycie matką i nie ukrywam tego.

      Usuń
    13. Zwłaszcza, że taki dojazd do pracy byłby nie tylko męczący, ale też niezbyt higieniczny - prysznic na start byłby konieczny;) To fajnie, że macie takie wspólne wypady. W ogóle sporo czasu chyba spędzasz z najbliższymi - wycieczki i wspólne oglądanie zombiaków, całkiem nieźle jak na czasy, w których ponoć zatraca się rodzinne więzi :)

      O, dokładnie. Prawa przychodzą dopiero w momencie, w którym masz uczepione dziecko u boku. Albo jesteś w ciąży. Bardzo denerwują mnie kobiety, które obnoszą się ze swoją ciążą i głośno komentują, że należy im się więcej przywilejów, bo są "przy nadziei". Spotkałam się już z kilkoma takimi sytuacjami i aż włos się jeży na głowie. Staram się tego nie komentować, bo wtedy wychodzę oczywiście na nieczułą przeciwniczkę matek i dzieci.
      O matko, gdybym była w sytuacji, w której dziecko w kościele tarza się po podłodze, chyba wykrzyknęłabym w głos, że opętał je demon i potrzeba egzorcyzmów :P Wiesz co? Zupełnie Ci się nie dziwię, że cierpisz w milczeniu. Bo jesteś w mniejszości. Nie chodzi tylko o fakt, że nie masz dziecka, ale raczej, że nie wychodzisz z założenia "przecież każdy kiedyś tak płakał". Ludzie w taki sposób usprawiedliwiają zachowanie krzykaczy i ich rodziców. Bo to normalne, dziecko już tak ma. Gdybyś powiedziała matce bądź ojcu takiego rozrabiaki, że ma się ogarnąć i wyjść, zostałabyś zbesztana przez rodziców, a przy okazji potępiona przez resztę. Za brak zrozumienia tego krzykliwego piękna dzieciństwa.
      O, niecały miesiąc powiadasz? To przyznaj się kiedy, żebym pamiętała Ci złożyć życzenia ;) Do moich 27 urodzin jeszcze trochę zostało (dopiero listopad), ale również nie jestem gotowa. A młodsza się nie robię (jak mógłby powiedzieć ktoś niemiły;))

      Usuń
  6. Kot w domu jest niezbędny, zawsze mam ich dwa ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święta prawda, Joanno. U mnie jak na razie jeden, ale mam nadzieję, że to się zmieni ;)

      Usuń
  7. Też nie cierpię tego wąsa a'la PRL u facetów, brrrrr :D
    Fajnie było się o Tobie dowiedzieć czegoś więcej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wąs PRL-owski kojarzy mi się z gwałcicielami, ale innych też nie lubię - tych modnych, wypielęgnowanych też nie.
      Bardzo mi miło, polecam się na przyszłość ;)

      Usuń
  8. Sporo się dowiedziałam. Ciekawe z tymi wąsami. Ciekawe co by Freud powiedizał. Zgadzam się z Twoją opinią o fejsbuku, choć ja założyłam, żeby rozmawiać z rodziną męża, bo oni chyba tylko via fejsbuk się kontaktują. Jakby nie to, to by nie wiedzieli jak ich dzieci wyglądają.
    Co do innych znajomych to też, ale mi jest przyjemniej jeśli koleżanka wyśle mi zdjęcia z wesela osobiście. Fejsbook jest przydatny do proszenia pisarzy o wywiad, ale to ten mój profil blogowy. Na imiennym nie mam tego, bo nie chcę żeby moj blog odwiedzali sąsiedzie z ciekawości ile znów czasu straciłam na niecnierobienie, jak oni traktują czytanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że nigdy się nie zastanawiałam nad ewentualną freudowską interpretacją? Hmm muszę pomyśleć, co wyraża mój lęk przed wąsami.
      To straszne. Ludzie, którzy poznają świat przez ekran monitora mnie przerażają, bo zdają się być całkowicie oderwani od rzeczywistości, choć uważają zupełnie inaczej. Facebook jest przydatny, jednak nie może zastępować kontaktu z drugim, realnym człowiekiem. A często tak się to odbywa.
      O, masz cudownych sąsiadów :/ Lepsze takie nicnierobienie, niż wysyłanie sobie głupich memów na fejsie.

      Usuń
  9. Eddie Izzard jest świetny!
    Głupie horrory? Jakieś przykłady?;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! Fani Eddiego łączcie się :D
      Oj, całkiem sporo. Głupie śmieszne to np. "Zombiebobry", a głupie źle zrealizowane i z okropnymi rozwiązaniami fabularnymi to np. "Zagłodzeni", "Timber falls", "Wiosenne rytuały". Mogłabym wymieniać dalej ;)

      Usuń
  10. Ja też nie należę do osób, które relaksują się przy sprzątaniu :) Wiesz, wydaje mi się fajne, że nie masz obsesji na punkcie wyglądu i makijażu, zwłaszcza w czasach, gdy dla wielu osób wygląd oznacza podstawę wszystkiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uff, to dobrze, że nie jestem aż taka dziwna, jak myślałam :)
      Przez to zdarza mi się trochę dziwnie czuć przy bardzo zadbanych kobietach, ale jeśli są normalne, szybko się dogadujemy :) U mnie ładny wygląd jest bardziej związany z hasłem "w zdrowym ciele zdrowy duch" - lubię ćwiczyć, dbać o swoje zdrowie. Tak o siebie dbam, bez stresu, że nie mogę bez makijażu wyjść wyrzucić śmieci ;)

      Usuń
  11. Moje trampki własnie bardzo się cieszą czytając ten post ;)
    i mój brak makijażu na twarzy też... o i mój bałagan w pokoju (chociaż ostatnio trochę posprzątałam, gdyż stwierdziłam, iż nadeszła pora :p).
    Co do wąsa to tak, tylko z brodą - wtedy jest super ;)
    Piszesz o Salvadorze, a gdzieś z boku wyskoczył mi u Ciebie Freddie Mercury, więc może to też Twój wyjątek? :)

    Ja za to jestem psią mamą, więc nie mogę Twojej kici obiektywnie ocenić :* Najważniejsze, że jest tak przez Ciebie kochana :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje rozwalone trampki też się ucieszyły. Haha cieszę się, że mam w Tobie wspólniczkę w tych wszystkich zbrodniach (przeciwko czystości i oczywiście przeciwko tapetom na twarzy :P). Jak są z brodą, to mogę na nie spojrzeć bez lęku. Ale i tak mi się nie podobają ;)
      Wiesz, z Freddiem jest skomplikowana sprawa. Jemu pasowały, bo był biseksualny i w środowisku LGBTQ nie dało się wtedy nie mieć wąsów ;) Miałabym więc pewność, że mnie nie zgwałci, ale i tak mi się nie podobają. Natomiast wąsy Salvadora były genialne tak jak on sam ;)

      No dobra, wybaczam Ci. Ja psiaki też lubię, ale to jednak nie koty. No wiesz, rozumiesz :P

      Usuń
  12. Horrory uwielbiam czytać, ale nie oglądać. :) Okna myje, kiedy chcę. :) A kot to niezbędny w życiu członek rodziny. :)
    Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja i czytam, i oglądam - choć ta druga czynność jakoś bardziej mi odpowiada. A co do dwóch pozostałych punktów nie mogę się nie zgodzić ;)

      Usuń
  13. O kurczę, ale fajnie poznać Cię z takiej nieksiążkowej strony! Wąsy i na mnie działają odpychająco :/ Ale za to przyznaję się do tego, że lubię sprzątać i mam fioła na punkcie Anthei Turner ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem szczerze, że nie mam pojęcia kim jest kobieta, o której mówisz :P Ale rozumiem, że to jakaś perfekcyjna pani domu ;) Nawet trochę Ci tego zazdroszczę - sama chciałabym lubić sprzątać. Wtedy moje życie byłoby bardziej poukładane ;)

      Usuń
    2. Od Anthei wszystko się zaczęło - to brytyjska dziennikarka, pierwsza perfekcyjna pani domu. Bardzo lubiłam oglądać jej programy i słuchać uroczego akcentu :) Niestety nasza polska ppd do pięt jej nie dorasta...

      Usuń
  14. Też jestem bałaganiarą......

    OdpowiedzUsuń
  15. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak ja bym chciała nie mieć konta na facebooku, ale na etapie studiów jest to ciężkie pragnienie, bo dużo rzeczy dowiaduje się właśnie stamtąd.
    Ps. też jestem bałaganiarą. Straszną :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem Twój ból - ja na studiach uniknęłam tego bólu, ale i tak sporo mnie omijało przez to :) Więc lepiej się przemęczyć, a później olać Facebooka!
      Ha! No to witamy w klubie :D

      Usuń
  16. Siostro ze specyficznym poczuciem humoru! :D Mam podobnie :D I ponad to zauważyłam, że na ogół nie jestem osobą wredną (no dobra może trochę :D ) ale bardzo lubię stosować ironię, oj jak bardzo! :D

    Ale fajnie, że mogliśmy dowiedzieć się o Tobie czegoś więcej ;)

    Pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yey, przybij piąteczkę :D Ja jednak nie mogę o sobie powiedzieć, że nie jestem wredna, bo jestem i to bardzo ;) Chociaż trochę się uspokoiłam. Ale ironia to nadal moje drugie imię :D
      Pozdrawiam również!

      Usuń
  17. Za ten bałagan to bym Cię normalnie ścigał i batożył. :P Ja jestem mega czyścioch i pedant. :) Wąsów nie mam, chociaż miałem 2 razy zajawkę na brodę od ucha do ucha, tylko ostatecznie zgoliłem, bo nie rosła mi bardziej tam, gdzie chciałem. A niemalowanie w dechę, preferuję kobiety, które stawiają na naturalne piękno, jak w zamku się chować nie muszą. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od razu ścigał i batożył - byś przyjechał i posprzątał :P Wolę mieć w głowie poukładane i w książkach, reszta może tworzyć bałagan :)No widzisz, to jest znak, żebyś jednak nie miał brody. Ani tym bardziej wąsów!
      Oj, czasem to tym pannom przesadzającym z makijażem przydałoby się pochować trochę w zamku i się nad sobą zastanowić. Ja jestem raczej przeciętniakiem, więc ani się nie chowam, ani nie eksponuję. Ot, po prostu jestem sobie :)

      Usuń
    2. Hehehe, nie ma tak dobrze, trzeba samemu dbać. Ale mi dużo czasu sprzątanie nie zajmuje, mam ten plus, że w moim mieszkaniu się za bardzo nie kurzy, więc ścieram je w zasadzie raz w tygodniu, odkurzam też 1-2 razy.
      No tak, przydałoby się. A jeszcze ten botoks u niektórych, na szczęście w Polsce to jeszcze zbyt rzadko praktykowane.

      Usuń
    3. Eeeej, to nie fair - ja też tak robię, a i tak mam syf. Widocznie moje mieszkanie jest brudogenne, albo to ja przyciągam kurz :P
      Oj, naszym kobietkom też odpieprza na tym tle. Może nie botoksy, ale nadmierne upiększanie brwi czy ust to już widziałam. W sumie jak im się to podoba, to śmiało. Ja po prostu jestem fanką raczej delikatnego, naturalnego wizerunku.

      Usuń
  18. powiem Ci ze punkt: humor i fb to jak ja, tylko ze mojego humoru nikt nie rozumie a fb mam bo musialam na studia zalozyc a ze zrobilam fanpage to tak zostalo, ale zebym nie wiadomo co z tego fb miala to raczej nie xD latem potrafie wejsc tylko po ty by wstawic promocje ksiazki i wyjsc :D gratuluje ze nie masz konta!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Studia często zmuszają ludzi do zakładania fejsa. Ale pamiętaj, że studia kiedyś się skończą i będzie można z tego zrezygnować ;)

      Usuń

Zostaw po sobie ślad, za każdy jestem niezmiernie wdzięczna :)
Pamiętaj jednak o netykiecie. Wiadomości niecenzuralne, obelżywe i niezwiązane z tematem będą kasowane bez mrugnięcia okiem. Jeśli chcesz, żebym do Ciebie zajrzała, zostaw swój adres pod komentarzem :)