Od zera do bohatera
O totalitaryzmie i przerażającym braku nadziei pisał już Orwell, Kafka z kolei ukazał nam konsekwencje biurokratyzacji i jej wpływ na życie szarych, przeciętnych jednostek. Dziś ich utwory stanowią nie tylko przestrogę, ale także wzór do naśladowania dla autorów wciąż zainteresowanych literaturą antyutopijną. Jednak historie o nieprzyjaznym świecie pożerającym nieprzystosowanego człowieka, zaczynają ewoluować i powoli odchodzić od makabrycznych i pozbawionych nadziei wizji nadchodzącej rzeczywistości. W schemat ten wpisują się chociażby młodzieżowe serie, opowiadające o nieświadomym swojej roli bohaterze, prowadzącym zniewolone społeczeństwo ku świetlanej przyszłości. Rojowi Laline Paull z całą pewnością bliżej do współczesnych młodzieżówek, niż klasycznych utworów pokroju Roku 1984.
Flora 717 jest robotnicą najniższego
szczebla – urodziła się po to, by sprzątać po innych, usługiwać i skupiać się
na dobru całego ula. Jednak ktoś szybko zauważa, że Flora stworzona jest do
czegoś więcej. Pomimo swojego obrzydliwego ubarwienia, ma ona wszelkie
przymioty, które charakteryzują mamki: może karmić królewskie dzieci
drogocennym nektarem. To pierwsze wyłamanie się z pszczelej hierarchii okazuje
się symbolem wielkich zmian, na których czele będzie stała Flora 717.
Podporządkowanie,
Posłuszeństwo, Służba – to często powtarzane hasło daje nam
wgląd w umysły pszczół, które nie tylko nie mogą, ale także nie chcą myśleć
samodzielnie. Każda z nich, przynależna do wyznaczonej z góry grupy społecznej,
wykonuje jedynie zadania, do których została przeznaczona, niczym mały trybik w
wielkiej maszynie. Tak działa ul: bezrefleksyjnie, lecz perfekcyjnie. Aż do
czasu, gdy pojawia się w nim realne zagrożenie – choroba czy atak z zewnątrz.
Paull skupia się właśnie na tych najbardziej alarmujących wydarzeniach w życiu
pszczół, by tchnąć w historię odrobinę akcji, ale także refleksji na temat opresyjnego
społeczeństwa, wymagającego bezwzględnego posłuszeństwa.
Siłą mającą egzekwować dyscyplinę wśród
pszczół, okazuje się religia. Mieszkanki ula wykształciły swój własny system
wierzeń, w którym boginią jest królowa, jej miłość zaś staje się największym
dobrem, zdolnym realnie wpływać na nastrój i decyzje wyznawczyń. Każda religia
potrzebuje jednak nie tylko boga, ale także kapłanów. Paull ukazuje
społeczeństwo napędzane przez religię, lecz również wszelkie pułapki z tym
związane. Szałwie, będące kapłankami, a więc kastą uprzywilejowaną,
wykorzystują swoją władzę do własnych celów. Towarzyszy im policja, posłuszna i
zawsze gotowa do użycia siły. Autorka przedstawia więc dwa oblicza religii.
Choć sam zamysł wiary wiąże się ze szczęściem i spokojem ducha, wykonanie
nierzadko zmienia ją w siłę niszczącą, tłamszącą każdy przejaw odmienności.
Rój
porusza
także tematykę miłości – nie bójcie się jednak, nie znajdziecie w tej powieści
pszczelich romansów. Paull skupia się na miłości macierzyńskiej, którą
przedstawia jako źródło największego oddania. Czy tylko królowa jest w stanie
darzyć swoje potomstwo miłością? Czy uczucie to jest wyłącznie boskim przywilejem?
Oczywiście z łatwością możemy domyślić się, jaka odpowiedź padnie na te
pytania.
Choć początkowo przyrównałam Rój do antyutopii, powieść ta przypomina
bardziej baśń lub legendę. W tej historii aż roi się od księżniczek i książąt,
sama Flora zaś podobna jest do Kopciuszka czy brzydkiego kaczątka, które,
wzgardzane przez resztę otoczenia, przemienia się na naszych oczach. Paull
wykorzystuje popularny motyw „od zera do bohatera”, balansując na granicy
powieści o poważnym wydźwięku społecznym i bajki o wewnętrznej sile. Wychodzi z
tego mieszanka przyjemna, choć nie wzbudzająca większych emocji. Znamy to
przecież doskonale, od samego początku wiemy, jak skończy się
historia Flory. I chociaż po cichu liczyłam na mocniejsze nawiązanie do
antyutopii, podskórnie wiedziałam, że się przeliczę. Bo Rój nie mógł skończyć się jak Nowy
wspaniały świat, Paull nie chciała przecież ani straszyć, ani ostrzegać.
Być może chciała skłonić nas do zastanowienia się nad rolą jednostki w
społeczeństwie, może pragnęła wydusić z nas trochę więcej wiary w siebie. Jednak
to otrzymaliśmy już w setkach innych książek. Po co więc kolejna?
Moja ocena: 5/10
Za możliwość poznania sekretnego życia pszczół dziękuję
Autorka: Laline Paull
Tytuł: Rój
Data wydania: 13.09.2016
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 384
Znowu pszczoły?! ;-) Nie tak dawno było głośno o "Historii pszczół" Lunde - pamiętam, że też o niej pisałaś. Odkąd zeszłego lata zostałam ugryziona przez taką jedną w paski - gwoli ścisłości, to chyba była osa, bo nie zostawiła żądła - jakoś nie ciągnie mnie, żeby czytać o pszczółkach :D Choć miodek lubię, i to bardzo. Ale sam pomysł dość intrygujący, przyznaję - żeby na przykładzie życia ula powiedzieć coś nieco o świecie. Szkoda jednak, że sama książka dość nijaka.
OdpowiedzUsuńAno znowu, te pożyteczne owady widocznie stały się m(i)odne (nie mogłam odpuścić sobie tego żarciku^^), skoro kolejna autorka postanowiła o nich opowiedzieć (nie jestem pewna czy "Rój" nie został napisany przed "Historią pszczół"). Och, to z pewnością była wredna osa, one tak już mają, że żądlą dla przyjemności ;) Również żałuję, choć nie ukrywam, że czytało się ją dobrze - to takie miłe czytadełko, z którego coś można wyłuskać. Szału nie robi, ale przeczytać można.
UsuńLiczyłam bardziej na książkę w stylu Roku 1984 niż kolejną młodzieżówkę, ale cóż... Lata temu czytałam trylogię o...mrówkach Bernarda Werbera :)
OdpowiedzUsuńJa również na coś takiego liczyłam i niestety pod tym względem się zawiodłam. Skoro już o takich małych stworzonkach mowa, to ja z kolei czytałam książkę Themersona o termitach ;)
UsuńTaki pszczeli Kosogłos z tego co widzę;) tylko z nieco głębszym przesłaniem. Mimo, że to już było i tak chętnie przeczytam. Nawet jeśli ma to w sobie nieco mniej realizmu niż książki, po które zwykle siegam ;)
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest ;) Realizmu jest sporo, autorka dobrze oddaje życie pszczół, po prostu ubiera je w bajkowe szaty. Można przeczytać, choć nie nastawiając się na szał :)
UsuńJak zobaczyłam tę recenzję to moja pierwsza myśl była taka sama jak Marty - znowu pszczoły? :) Rozumiem, że to nie jest książka, która nauczy mnie czegoś, czego nie wiem, ale może przypomni o pewnych zagadnieniach, o tym jak funkcjonują mechanizmy w społeczeństwie, a także pozwoli miło spędzić czas. Dlatego tytuł już mam na liście :)
OdpowiedzUsuńTak, pszczoły podbijają świat ludzi i wkradają się do literatury :) Jestem pewna, że nie będzie to powieść, która Cię zachwyci, ale ma w sobie coś czarownego, baśniowego, a przy tym może skłonić do namysłu :)
UsuńMyślę, że to wystarczy, żebym po nią sięgnęła :)
UsuńMoże się na nią skuszę.
OdpowiedzUsuńW takim razie dodatkowo zachęcać nie będę :)
UsuńMam mieszane uczucia co do tej powieści. Z jednej strony tematyka pszczółek mnie przyciąga, z drugiej zaś coś mi w niej niestety zgrzyta.
OdpowiedzUsuńPszczółki i ich bajkowy, ale także przerażający świat, wypadają stanowczo na plus. Niestety fabuła jest przewidywalna, a odniesienia do naszego społeczeństwa dość marne. Dlatego zachęcać nie będę - może sama się przekonasz, jak Paull poradziła sobie z tą problematyką.
UsuńPszczele romanse mi raczej nie przeszkadzają, a książka całkiem kusi. Ostatnio pszczoły są w modzie :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNo to w takim razie pozostaje mi tylko czekać na Twoją opinię o tej pszczelej historii ;)
UsuńPozdrawiam również:)
"Kto ma młodzież, ten ma wszystko...", odpowiednio dobrana literatura i polityka uzupełniają się .. Ruda mnie uprzedziła, mnie też tu zgrzyta.
OdpowiedzUsuńOrwell doskonale pokazał, że o kwestiach politycznych i światopoglądowych pisać można inteligentnie i dodatkowo przerażająco. Paull nie podołała temu zadaniu, choć jej powieść okazała się miłym przerywnikiem - nic nadzwyczajnego, wracać do niej nie będę.
UsuńChyba jednak nie spodziewałam się, że bohaterką powieści będzie pszczoła. Zaczyna stawać się to popularne chyba... Niby brzmi w porządku, ale nie wiem czy do końca to kupuję i zdecyduję się na lekturę :)
OdpowiedzUsuń"Historia pszczół" o pszczołach nam przypomniała, "Rój" poszedł z tym dalej :) Zachęcać nie będę, przeczytać można, ale nie spodziewając się wielkich szałów.
UsuńMuszę przyznać, że nie słyszałem wcześniej o tej powieści. Podobieństwo do Roku 1984 czy Nowego wspaniałego świata (obie książki uwielbiam) zazwyczaj zachęca mnie do sięgnięcia po powieść, jednak tutaj jest wręcz odwrotnie. Baśń o pszczołach, w dodatku ubrana w szaty antyutopii, nie przekonuje mnie zbytnio. Pozostaje mi chyba odpuścić sobie "Rój"... :(
OdpowiedzUsuńMy BookTown
Wiele nie stracisz odpuszczając sobie tę powieść, więc przekonywać nie będę. Szkoda, że autorka poszła raczej w miałką historyjkę o pszczołach, zamiast pogłębić opresyjność tego społeczeństwa. No cóż, na drugi "Rok 1984" nie ma co liczyć :)
UsuńJa na razie za ten tytuł podziękuje, chociaż nie przeczę, że być może w przyszłości do tej pozycji sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńNamawiać nie będę, chociaż warto, dla samego poznania tej dziwnej koncepcji, tytuł zapamiętać :)
Usuń