Przeszłość nigdy nie umiera
Piękna, egzotyczna okładka i elektryzujący opis z tyłu książki – dwa czynniki, które w dzisiejszych czasach wystarczą, by zainteresować rzeszę czytelników daną książką. Tak też było i w tym przypadku, bo przed premierą Miejsca na ziemi wielu blogerów deklarowało ogromną chęć zapoznania się z debiutancką powieścią indyjskiej autorki. Jaką treść zawiera ten pięknie wydany utwór?
Lila jest dwunastolatką, której szczęśliwe
chwile spędzone w Indiach mają dobiec końca. Jej ojciec popełnia samobójstwo
tuż po otrzymaniu tajemniczego prezentu, ręcznie ozdobionego
obrusu, od swojej żony. Co znajdowało się na tkaninie, że spowodowało tak nagłą reakcję?
Dlaczego kobieta uśmiechała się widząc krew męża rozpryśniętą na ścianach?
Odpowiedzi na te i inne pytania tkwią w dziennikach ojca Lili oraz w listach
jej babki. Poznanie ich może być jedynym sposobem na to, by wreszcie znaleźć
swoje miejsce na ziemi.
Hindusi wierzą, że kiedy przekraczasz ocean – który nazywają kala pani, czyli czarną wodą – porzucasz swoją kastę, która określa twoje miejsce na ziemi: wskazuje, gdzie przynależysz i, co za tym idzie, kim jesteś. Stajesz się wyrzutkiem. Chociaż nie jestem hinduską, własne doświadczenie podpowiada mi, że to prawda.
Umi Sinha przedstawia nam trzy pokolenia,
trzy historie, które splatają się ze sobą niczym korzenie tego samego drzewa. A
robi to w sposób delikatny, acz sugestywny, nie narzucając się z wielkimi
prawdami o człowieku, lecz wskazując na kameralne, rodzinne tajemnice, które
budują w bohaterach ciągłe poczucie odmienności i braku przynależności. Ta
prostota doskonale kontrastuje z wielkością wydarzeń opisywanych w tle –
powstaniem sipajów i I wojną światową – które odciskają ogromne piętno na Lili,
Henrym i Cecily. Każde z nich choćby pośrednio uczestniczy w tych istotnych
momentach, w których losy Brytyjczyków i Hindusów łączą się nierozerwalnie. Autorka
z prawdziwym wyczuciem angażuje nas w rodzinne dramaty, opowieści o miłości i
nienawiści, o całkowitej bezsilności i próbie odnalezienia spokoju.
Miejsce
na ziemi skrywa nie tylko piękną opowieść o poszukiwaniu
własnej tożsamości i odkrywaniu korzeni. To także historia śmiało mówiąca o
tolerancji i wszelkich konsekwencjach jej braku. Bohaterowie poznają inną
kulturę, wchłaniają ją i zauważają, jak wiele zła może wyniknąć z samego braku
zaufania do tego, co obce. Ciągłe poczucie zagrożenia brytyjskich dam, które
podejrzewają służbę o kradzieże czy lęk przed tubylczymi żołnierzami to tylko
drobne sygnały, które ukazują przeświadczenie białego człowieka o prymarności
jego kultury i religii. Oczywiście nic w tym odkrywczego – nie jest to przecież
pierwsza powieść dotykająca problematyki kolonializmu. Autorka jednak doskonale
poradziła sobie z tym trudnym tematem, uderzając w samo sedno, mówiąc o braku
zrozumienia dla inności, wyraźnym obrzydzeniu skierowanym w Hindusów i ciągłym
podsycaniu niesprawiedliwości, które nie zakończyły się nawet wtedy, gdy doszło
do rozlewu krwi.
Na pochwałę zasługują również kreacje
postaci. Umi Sinha poradziła sobie doskonale, oddając głos swoim bohaterom i
pozwalając im całkowicie uzewnętrznić się przed czytelnikiem. Choć nie ukrywam,
że momentami denerwowało mnie nastawienie Lili i ciągły lęk przed porzuceniem,
byłam w stanie z łatwością zrozumieć jej motywację. A stało się tak dzięki umiejętnościom
pisarskim autorki, która stworzyła nie tylko prawdopodobną przestrzeń, ale
przede wszystkim wiarygodne postaci. Nie istotne czy śledzi się losy Cecily –
kobiety-dziecka, która nie ma pojęcia na czym polega rola żony – Henry’ego,
żyjącego w ciągłym, nieuzasadnionym poczuciu winy, czy Lili, osamotnionej i próbującej
pozbierać się po utracie ojca i domu. Każda z tych postaci warta jest
wysłuchania, każda pragnie opowiedzieć swoją historię.
Miejsce
na ziemi to zapach Indii, wieczna angielska mżawka, ból
rozstania, lęk przed samotnością i smród śmierci. To powieść, w której chłód i
nieprzystępność spotykają się z gorącą, młodą krwią. Piękna historia pełna
tajemnic i niedopowiedzeń, które tylko dopomagają wrogiemu przeznaczeniu.
Moja ocena: 7/10
Za czas spędzony w gorących Indiach i nieprzyjaznej Anglii dziękuję
Autorka: Umi Sinha
Tytuł: Miejsce na ziemi
Data wydania: 15.06.2016
Tłumaczenie: Robert Waliś
Tłumaczenie: Robert Waliś
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 384
Saga rodzinna z egzotycznego zakątka planety? Coś dla mnie!
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, skąd bierze się popularność opowieści o losach rodzin, ich codziennym życiu i dlaczego (najczęściej) tak dobrze je się czyta. Lubimy to, co znamy - tylko taką znajduję odpowiedź. Każdy ma/miał jakąś rodzinę, każdy się na tym zna :-)
Tak, myślę, że to coś dla Ciebie :) Choć saga zawsze kojarzyła mi się z obszernymi tomiskami, a "Miejsce na ziemi" ma tylko skromne trzysta osiemdziesiąt stron.
UsuńCoś w tym jest. Jednak nadal tamte rodziny przeżywają mocniej, pragną więcej i więcej też tracą. Saga jest więc połączeniem tego co znamy z tym, czego oczekujemy od literatury - przygód, romansów, emocji. Jeśli saga będzie mówić o przeciętnej rodzinie, to choćbyśmy bardzo lubili to, co znamy, nic nie zaiskrzy ;)
Od czasu do czasu lubię sięgnąć po sagę rodziną, a z tego, co sobie przypominam już dawno nie zetknęłam się z tego typu historią. Dodatkowo czas i miejsce akcji zachęcają. Egzotyczne Indie, burzliwy i niespokojny okres, mieszanka kultur - czuję, że mnie również książka przypadnie do gustu :)
OdpowiedzUsuńZ ciekawości muszę zapytać, dlaczego zmieniłaś skalę oceny książek? :)
Mnie skusiły przede wszystkim Indie i wychodzi na to, że dobrze trafiłam, bo bohaterowie mają ją we krwi lub się nimi zachwycają. Są też Ci poboczni, którzy się ich boją. Ale Indie grają tam pierwsze skrzypce. Mogę polecić z czystym sumieniem - wodolejstwa tu nie zastaniesz, więc byłaby to miła odmiana po Kingu ;)
UsuńChociaż to ciut mniejsze spektrum, bardziej przystaje do tego, jak oceniam książki na co dzień - na lubimy czytać. Teraz nie ma rozbieżności pomiędzy ocenami :)
Świetnie, w takim razie bez większych obaw sięgnę po tę powieść :) Ostatnią książką z wątkiem Indii jaką przeczytałam była powieść "Poszukiwacze szczęścia", ale niestety nie jest to najlepsza książka, więc nie polecam.
UsuńRozumiem, sama mam problem z ocenami. Inna skala jest na lubimy czytać, inna na biblionetce, a i mnie samej często trudno odczucia opisać cyferką :)
Zaczynam się zastanawiać, czy nie powinnam w końcu sięgnąć po książki z Indii o Indiach, zamiast sięgać po autorów opisujących ten kraj. Sinha jest hinduską, jednak sporo czasu spędziła w Anglii, więc to też nie to samo. A coś czuję, że warto poszerzyć literacką mapę akurat o ten kraj :)
UsuńTo prawda - czasem zupełnie nie wiem, jak mam ocenić daną książkę. Numerki w skali nie oddają tego, co tak naprawdę się czuje. Ale, w przeciwieństwie do LC, mam zamiar w pełni wykorzystywać połówki punktów :) Może wtedy ta ocena będzie bardziej współgrać z tym, co mam w głowie :)
Myślę, że to dobry trop, bo w końcu można zobaczyć Indie oczami osoby żyjącej tam, wywodzącej się z tej kultury, a nie kogoś, kto ma jednak inną, najczęściej zachodnią perspektywę. Nie wiem tylko jak jest u nas z dostępnością do takich książek...
UsuńTeż korzystam z połówek punktów i trochę to ułatwia ocenę. Trochę, ale zawsze to coś :)
Przyznam Ci się do grzechu - ja zwróciłam uwagę na książkę ze względu na jej piękną okładkę. Teraz leży w koszyku w księgarni internetowej i czeka aż portfel się nieco wypełni ;) Cieszę się, że oceniłaś ją pozytywnie, bo przynajmniej wiem, że nie spotka mnie rozczarowanie :)
OdpowiedzUsuńJesteś rozgrzeszona - przy takiej okładce nie ma co się dziwić, że książka rzuciła Ci się w oczy ;) Mam nadzieję, że nie uświadczysz rozczarowania. Dla mnie ta historia była gorącym powiewem Indii w zbyt sztywnym europejskim świecie:) A przy okazji miłym powrotem do dobrej literatury, po lekturze "Pyłu, co opada ze snów".
UsuńPrawie każda okładka od wydawnictwo Marginesów to małe dzieło sztuki, z "Miejscem na ziemi" na czele :) A książki i mi się podobała :)
OdpowiedzUsuńAkurat tutaj Marginesy nie musiały kombinować, bo ta okładka była też w oryginalnym wydaniu:) Ale masz rację - to wydawnictwo wyróżnia się raczej na plus oprawą graficzną.
UsuńLubię przeczytać dobrą sagę rodzinną. Widać, że książka porusza wiele ważnych tematów i jestem decydowana aby poznać tę historię :)
OdpowiedzUsuńFani sag rodzinnych łączcie się :D A historię Lili, jej ojca i babki polecam - to mądra i budująca opowieść, pomimo jej tragiczności.
UsuńCzuję się zaintrygowana, a gdy słyszę 'Indie', to już koniecznie muszę przeczytać :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
Ha! U mnie jest dość podobnie - Indie nawet w tle opowieści dodają kolorytu :)
UsuńPozdrawiam również!
Dla mnie ta książka była istną, literacką ucztą. Chwilę z nią spędzone uważam za jedne z najlepszych :)
OdpowiedzUsuńBo to naprawdę dobra powieść była :) I dodatkowo świetnie napisana. Czekam na kolejne utwory tej autorki :)
UsuńMam tę książkę (e-booka). Widzę, że to coś w sam raz na plażę. Okładka, rzeczywiście - zachęcająca, Twoja recenzja również - 7/10 - można przeczytać ;) Pozdrawiam Cię Olgo :)
OdpowiedzUsuńMam w takim razie nadzieję, że historia rodziny Langdonów Cię nie zawiedzie. Czekam na informację zwrotną, jak już ją przeczytasz ;)
UsuńPozdrawiam również, Joanno, i życzę miłego plażowania z książką (czytnikiem) :)
Od jakieś czasu ta książka mnie przyciąga. Sagi rodzinne to trochę nie moja bajka, ale tak piszesz o tej powieści.... No i te Indie.
OdpowiedzUsuńSama też trochę się na nią czaiłam, ale w końcu zdecydowałam się i to był strzał w dziesiątkę :) Indie królują, choć deszczowa Anglia też dodaje kolorytu. Pięknie wyszło autorce połączenie tych dwóch światów.
UsuńFaktycznie już sama okładka budzi zainteresowanie. I przyznam szczerze, że po tym co piszesz, dałbym się skusić na tę podróż wgłąb Indii i samego siebie ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy, bo "Miejsce na ziemi" to nie tylko ładna okładka :) Warto - czasem zwykłe rodzinne tajemnice mogą fascynować dużo bardziej, niż kryminalna zagadka;)
UsuńNie dałam rady tego przeczytać, jak dla mnie - wiało nudą. Przyznaję szczerze - tak się dzieje ostatnio często, odkładam książkę jeśli mnie nie zadowoli w ciągu pierwszych 100 stron i lecę dalej. Myślę jednak, że faktycznie jest to niezła książka, ale nie "z mojej bajki".. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie dałam rady tego przeczytać, jak dla mnie - wiało nudą. Przyznaję szczerze - tak się dzieje ostatnio często, odkładam książkę jeśli mnie nie zadowoli w ciągu pierwszych 100 stron i lecę dalej. Myślę jednak, że faktycznie jest to niezła książka, ale nie "z mojej bajki".. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZaczynam mieć wyrzuty sumienia. To już któraś książka polecana przeze mnie, która Ci się nie spodobała. Wiem, że to kwestia gustu etc., ale i tak jest mi z tym niekomfortowo. Mam nadzieję, że niebawem uda mi się zaciekawić Cię czymś bardziej w Twoim stylu :)
UsuńPozdrawiam:)
Ojej, dopiero jak przeczytałam Twoją odpowiedź zdałam sobie sprawę, że ciągle narzekam ... Przepraszam, to nie tak : zwróciłaś moją uwagę na Sarah Waters i wydawnictwo Książkowe Klimaty - to tylko drobny przykład, który mi od razu przyszedł do głowy, ale jest ich pewnie więcej. Wstyd mi, wybacz ;)
OdpowiedzUsuńNo bez przesady, narzekanie jest Twoim świętym prawem :) Ja po prostu bardzo utopijnie chciałabym, żeby wszystkie dobre według mnie książki przypadały także do gustu ludziom, którzy z mojego polecenia się za nie zabierają. Nie lubię polecać gniotów ;)
UsuńA co do Waters - właśnie szykuję recenzję kolejnej powieści. Może wysmażę ją jeszcze dzisiaj :)