sobota, 6 sierpnia 2016

"Dzika bestia" Jorge Franco - recenzja



 Czego nie robi się z miłości?


Realizm magiczny – te dwa słowa wystarczą, by skłonić mnie do lektury. Bo nie ma nic bardziej kuszącego od mieszanki tego, co szare i zwyczajne z tym, co potrafi zmienić życie w piękną (bądź straszną) baśń. Za to kocham Garcíe Márqueza, tym urzekł mnie Rushdie i to właśnie skusiło mnie do sięgnięcia po świeżo wydaną powieść Franco.




Don Diego został porwany. Uprowadzono go w biały dzień niedaleko miejsca zamieszkania.  Dlaczego? Oczywiście dla pieniędzy – mężczyzna jest przecież bogaty. Na tyle bogaty, by pozwolić sobie na budowę bajecznego zamku dla kobiety swojego życia. To jednak tylko część historii, którą rozsnuwa przed nami Franco. Cała reszta kryje się w nieprzyjaznej, przeciekającej chacie, lesie otaczającym zamek i umyśle zakochanego szaleńca.



Jest to jeden z tych Kolumbijskich autorów, który może być moim następcą – takie zdanie, wygłoszone przez noblistę Gabriela Garcíe Márqueza, czyha na nas już na okładce Dzikiej bestii. Jak więc miałam nie nastawiać się na czysty geniusz literacki, który zachwyci mnie magią, soczystymi zdaniami i niesamowitą fabułą. Otrzymałam coś zgoła innego, choć nie mogę powiedzieć, bym była zawiedziona. Franco przedstawia mroczną i niepozbawioną niespodzianek historię, w której króluje szaleństwo i miłość.



Szalony zdaje się już sam świat przedstawiony. Mamy w nim bowiem piękny, bajkowy zamek, w który mieszka jedynie don Diego, Dita i Izolda – córka tej dwójki, ich oczko w głowie, dziewczynka niepohamowana i dzika jak małe zwierzątko. Choć zamek mieści się w bogatej dzielnicy, wśród rozbudowanych willi, zdaje się królować nad nimi wszystkimi, wyróżniając się, ale także odgradzając jego mieszkańców od świata zewnętrznego. Dom, który miał być bezpiecznym schronieniem dla ukochanej rodziny, staje się jednym ze źródeł nieszczęść, które spotykają don Diega i jego najbliższych. Szalony okazuje się także Małpa, mężczyzna stojący za porwaniem. Beznadziejnie zakochany w Izoldzie, cytujący swojemu więźniowi ulubione wiersze, próbujący trzymać rękę na pulsie, choć z biegiem czasu wydaje się to coraz mniej możliwe. Małpa zmierza ku zagładzie, prowadzony przez pragnienia niemożliwe do spełnienia i wielkie namiętności, które próbuje kupić nie licząc się z konsekwencjami. To człowiek przegrywający z samym sobą na każdym kroku, choć z łatwością może to dostrzec jedynie czytelnik.



Choć Franco tworzy świat złożony z nieprzystających do siebie elementów, wyróżnia jeden z nich, najbardziej tajemniczy i najsilniej związany z magiczną stroną życia . Jest nim Izolda, dziewczynka o wybujałej wyobraźni, nieposkromiona i całkowicie odbiegająca od oczekiwań rodziców. Ubierana w pastelowe, koronkowe sukienki, Izolda przypomina prawdziwą księżniczkę z bajki. Jednak jej pragnienia są dużo bardziej przyziemne. Na lekcjach pianina chce grać Beatlesów, u krawcowej zaś pragnie sprawić sobie ubrania przystające do współczesnej mody. Tańczy i tapla się w błocie, spóźnia się na ważne obiady i nienawidzi haftowania. Przed nudą próbuje uciec w głąb lasu, gdzie mieszkają jej przyjaciele – almiraje. Te mityczne stworzenia, przypominające króliki z jednym rogiem, bawią się z nią i ozdabiają jej włosy. Mają w sobie jednak coś przerażającego, obcego, czego naiwna dziewczyna nie jest w stanie zauważyć.



Chociaż Dzika bestia jest utworem pięknie opowiadającym o szaleństwie i bezsensownej przemocy, zabrakło mi w niej owej magiczności, na którą tak się nastawiłam. Owszem, niesamowitość osnuwa ją niczym delikatny welon, jednak spodziewałam się po niej czegoś dużo bardziej sugestywnego, niż kilka napomknięć o mitycznych stworzeniach i tajemniczym lesie. Szumny realizm magiczny jest tu tylko cieniem, delikatnie padającym na historię, która momentami jest realistyczna aż do bólu.



Pomimo niewielkich mankamentów, lektura Dzikiej bestii okazała się prawdziwym powiewem  świeżości. Ta mroczna, ukazująca skazy ludzkiej duszy baśń, jest piękną historią o wielkim szaleństwie, miłości i pragnieniach nieprzystających do znanej rzeczywistości. Z ciekawością będę wypatrywać kolejnych utworów Jorge Franco.  

Moja ocena: 6,5/10

Za spacer po mrocznym lesie dziękuję 
 
Autor: Jorge Franco
Tytuł: Dzika bestia
Tłumaczenie: Andrzej Flisek
Data wydania: 2.08.2016
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 376

33 komentarze:

  1. Sama nie wiem, co z tą książką począć. Z jednej strony trochę mnie intryguje, z drugiej obawiam się, że fabuła nie będzie dla mnie na tyle ciekawa, bym z dużym zainteresowaniem pochłaniała lekturę. Jednak mnie częściej pochłaniają bardziej przyziemne historie albo te zupełnie fantastyczne. Natomiast taka mieszanka mnie bardziej odstrasza niż interesuje, ale nie zarzekam się, że będę omijać powieść szerokim łukiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie namawiać Cię nie będę - tu jednak to połączenie magii i zwyczajności jest dość łatwe do wyłapania, więc może psuć Ci odbiór. Jednak, tak jak napisałam, jest tego niewiele. Fabuła skupiona jest przede wszystkim na porwaniu i przeszłości porwanego. Poza tym, gdybym już miała polecać Ci coś z realizmu magicznego na początek, to nie byłaby to "Dzika bestia" :)

      Usuń
    2. A co poleciłabyś mi na początek? :)

      Usuń
    3. Może "Dwanaście opowiadań tułaczych" Garcíi Márqueza? Piękny zbiorek, moja miłość od pierwszego wejrzenia. Albo od razu na głęboką wodę - "Sto lat samotności" ;)

      Usuń
    4. No to teraz nie mam wymówki. "Sto lat samotności" kupiłam lata temu, ale nie odważyłam się jeszcze na lekturę. Chyba będę musiała w końcu to zmienić :)

      Usuń
    5. Ha, no to w takim razie nie masz wyjścia, skoro książka już się kurzy na półce. Będę monitorować Twoje postępy raz na jakiś czas :P

      Usuń
    6. Spoko, pozwalam nawet mnie poganiać :)

      Usuń
  2. Jestem bardzo ciekawa tej książki, ale muszę przyznać, że lekko ostudziłaś mój entuzjazm, bo zwróciłam na nią uwagę właśnie ze względu na ten wspomniany realizm magiczny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobnie było i w moim przypadku - to realizm magiczny miał być wisienką na pięknym torcie. Wyszło trochę inaczej, ale bez zawodu. Myślę więc, że możesz skusić się na powieść Franco :)

      Usuń
    2. Podobno już do mnie "leci", ale czy doleci to zobaczymy :)

      Usuń
    3. Uuu to ja w takim razie będę wypatrywać Twojej recenzji ;)

      Usuń
  3. No nie wiem, 6,5 to trochę mało...a z drugiej strony kusi ten "realizm magiczny" za który też uwielbiam Marqueza. Sprawę rozstrzygnie - dostępność e-booka ;) Oczywiście w tej chwili go brak, ale może w niedalekiej przyszłości.. Prószyński wydaje przecież e-booki. //"Spotkanie"- cudeńko :) //

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli dla samego realizmu magicznego miałabyś próbować, to może jednak lepiej się wstrzymać. To styl zupełnie inny od tego, który poznałyśmy u Garcíi Márqueza. Niemniej jednak ja nie żałuję tej małej przygody z Franco - to było dość oryginalne spotkanie :)
      A mówiąc o "Spotkaniu" - jeszcze nieczytane. Jak na razie męczę się z dużo mniej filozoficznym dziełem :)

      Usuń
  4. Dla mnie fakt, że magii jest tu niewiele i jest łatwa do wyłapania jest plusem ;) nie do końca odnajduje się w przenikających się światach ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U Ciebie wyraźnie króluje upodobanie do mocnego realizmu - trup i zagadka, albo jakaś soczysta miłość ;)To w takim razie mojego ukochanego Garcíi Márqueza polecać Ci nie będę ;)

      Usuń
    2. Nawet podjęłam kiedyś próbę i czytałam Sto lat samotności :D wiem o czym było, ale nie jestem pewna czy doczYtałam. Z pełną świadomością mogę za to mówić, że nie jest to mój gatunek ;)

      Usuń
  5. Też uwielbiam tak zwanny realizm magiczny i tez mnie zawsze kusiw książkach. Szkoda, że tutaj zabrakło tego elementu, tym bardziej że się na niego nastawiłaś. Nad książką po myślę.
    Przy okazji gratuluję współpracy y z Prószyńskim. To chyba pierwsza Twoja recenzja dla tego wydawnictwa? Przyznaję, że poprzednie mogły mi umknąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, rzeczywiście. Ale Franco napisał piękną powieść o szaleństwie, a dodatkowo zawarł to w dość chaotycznej formie, co przypadło mi do gustu - dlatego nie mam zamiaru narzekać :) Chociaż miałam nadzieję, że kolejna powieść z tego nurtu mnie zachwyci:)
      Bardzo dziękuję, ale jeśli mam być szczera, to współpracę z Prószyńskim prowadzę od samego początku tego bloga ;) Jedna z najbardziej udanych, tak przy okazji - świetni ludzie tam pracują i wszystkim blogerom polecam nawiązanie z nimi współpracy :D

      Usuń
  6. Z realizmu magicznego czytałem niewiele. W zasadzie to kojarzę "Dotyk" Zentnera - może Ci się spodoba, wydawnictwo "Wiatr ud Morza" bardzo sobie widać upodobało ten gatunek, bo tam większość ksiązek jest w tym klimacie - chociażby najpopularniejszy Crummey, ale jego jeszcze nie czytałem. Mam jednak w planach przeczytać dwie książki klasyki: Grę w klasy (Cortazara) i te Sto lat samotności (Marqueza). "Szatańskie wersety" też są realizmem magicznym?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam tej powieści, ale po przeczytaniu opisu chcę ją poznać! Zapowiada się niczym mroczna baśń, uwielbiam takie klimaty.
      Szczerze, to bardzo nadużywa się sformułowania "realizm magiczny", dlatego wydawałoby się, że tych powieści jest cała masa. Ale to nieprawda. Pomieszkanie magii z naszą rzeczywistością nie wystarcza. "Sto lat samotności" polecam Ci bardzo - zresztą już chyba po raz kolejny :) To piękna powieść, stanowczo jedna z lepszych, które czytałam. Jasne, nie każdemu będzie ta obszerna saga odpowiadać, ale García Márquez pisał w taki sposób, że trudno jest nie wczuć się w tę historię. Z kolei "Grę w klasy" zaczęłam czytać dawno temu i się poddałam. Myślę, że muszę spróbować znowu.
      "Szatańskie wersety" zaliczyłabym do tego gatunku - chociażby dlatego, że sporo tam symboliki. Dodatkowo główni bohaterowie mają skrzydła i rogi (po jednym przymiocie na jednego bohatera) i nikogo zupełnie to nie dziwi. Magia staje się tam elementem normalności. Rushdie łączy te dziwactwa z bardzo realistycznymi opisami życia społeczności muzułmańskiej w Anglii. Oczywiście tę powieść też polecam - znowu ;)

      Usuń
    2. No to może Ci się spodoba. Ja jeszcze chcę sprawdzić tego Crummey'a, którego sobie chwalą, jest podobno lepszy od Zentnera.
      Pewnie tak. Ja póki co czytałem niewiele, więc mam też niewielkie rozeznanie w tym gatunku. Ale jakby co to znam już specjalistkę. :)
      Jasne, przeczytam wszystko to, o czym tu piszemy. Ale myślę, że "Szatańskie" najprędzej - bo ta książka żyje w mojej świadomości jakieś 4-5 lat, a mimo wszystko jeszcze się nie zdecydowałem. Co święta czy jakieś urodziny mam ciągle nadzieję, że mi to ktoś kupi i się doczekać nie mogę. :P Chyba samemu się będzie trzeba zmotywować.

      Usuń
    3. Crummey również mnie ciekawi i to od jakiegoś czasu, ale pewnie jeszcze sporo wody upłynie, zanim uda mi się go poznać :) Hehe dzięki - w takim razie zapraszam z wszelkimi pytaniami i wątpliwościami ;)
      No ładnie, nie czytasz książki, bo czekasz aż ktoś Ci ją sprawy a urodziny:P A kiedy takowe przypadają? Może ja Ci wyślę, żebyś w końcu zapoznał się z Rushdiem :D

      Usuń
    4. Hehehe, no co zrobisz. Tak jakoś wyszło z tym z Rushdiem. :P
      Dzień po dniu kobiet. Ale jeszcze po drodze masz Boże Narodzenie - if you know what i mean. :D

      Usuń
  7. Myślę, że wskazany przez Ciebie minus byłby dla mnie mocną stroną powieści :) Kiedyś może się ku niej pochylę. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe jesteś już którąś osobą, która wcale nie chce magiczności w tej powieści ;) Cóż, może autor powinien skupić się na realistycznej stronie swojej twórczości.
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  8. Brzmi ciekawie, ale szkoda, że jednak mało tej magii, skoro historia sugeruje, że powinno być jej więcej. Ale kto wie, może jeśli wpadnie mi w ręce, to przeczytam. ;)
    Pozdrawiam,
    Amanda Says

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, ale nie wielka, bo Franco daje radę pomimo małych niedoskonałości. Ja w każdym razie polecam :)

      Usuń
  9. Kojarzę okładkę, ale nigdy nie sprawdzałam o czym jest książka. Brzmi dość ciekawie, jak kiedyś wpadnie mi w ręce to skuszę się, ale pewnie sama szukać jej nie będę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brzmi ciekawie i jest ciekawa, choć dość specyficzna. Z pewnością nie jest to jednak arcydzieło, ani książka, której nie można pominąć, dlatego na siłę zachęcać nie będę ;)

      Usuń
  10. Mi zabrakło Izoldy. Niby to ona wypełniała tę książkę, a jednak było jej tak mało. Szkoda, że Franco nie zagłębił się bardziej w jej postać. Miałam trochę inne oczekiwania co do tej powieści, ale mimo to z ciekawością ją czytałam :) Historia przejmująca i smutna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się - chociaż Izolda łączyła wątki, było jej bardzo mało. Stanowczo za mało. Wielka szkoda, bo właśnie w tej postaci tkwił potencjał magiczności. Z tego co widzę, mamy bardzo podobne odczucia po lekturze :)

      Usuń
  11. Jestem OGROMNIE ciekawy tej pozycji. Uwielbiam styl Marqueza, dlatego jeśli sam mistrz poleca tę powieść, to po prostu muszę po nią sięgnąć. Obawiam się nieco, wspomnianego przez Ciebie "braku magiczności", jednak mimo to, żywię względem tej książki dość duże oczekiwania. Mam nadzieję, że jak najszybciej uda mi się po nią sięgnąć, bo wprost nie mogę się doczekać lektury :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Franco i García Márquez to dwie różne bajki, dlatego lepiej nie nastawiaj się na podobieństwo stylistyczne. Jednak sama powieść jest ciekawa, można z niej sporo wyłuskać, choć rzeczywiście samej magiczności jest w niej niewiele. Bardziej otula świat przedstawiony, niż go wypełnia :)

      Usuń

Zostaw po sobie ślad, za każdy jestem niezmiernie wdzięczna :)
Pamiętaj jednak o netykiecie. Wiadomości niecenzuralne, obelżywe i niezwiązane z tematem będą kasowane bez mrugnięcia okiem. Jeśli chcesz, żebym do Ciebie zajrzała, zostaw swój adres pod komentarzem :)