Nawet śmierć może umrzeć wraz z dziwnymi eonami.
Przebudzenie Stephena King już od dłuższego czasu kurzyło się na półce, czekając na swoją kolej. Nie zachęcał mnie do niej ani opis, ani tym bardziej okładka. Czasem jednak potrzeba nam trochę odpoczynku od angażującej literatury, dlatego dwa dni temu bez wahania sięgnęłam właśnie po tę zaległą powieść Kinga. I bawiłam się naprawdę świetnie.
Wszystko zaczyna się, gdy na Jamiego
Mortona bawiącego się swoim zestawem żołnierzyków, pada cień. Stojący nad nim
pastor, Charles Jacob, nazywany przez dorosłego Jamiego piątą osobą
dramatu, okaże się niezwykle dobrym, kochającym i pomysłowym człowiekiem,
którego ogromną pasją jest elektryczność. Jednak to tylko jedna twarz wielebnego
Charlesa. Drugą poznamy, gdy w tragicznym wypadku zginie jego żona i mały
synek. To właśnie wtedy wygłosi Straszne Kazanie, słowa, które zapadną w
pamięć wielu mieszkańcom tego niewielkiego miasteczka, w tym także Jamiemu.
Wiele lat później losy tej dwójki znów się połączą, choć właściwie można by
powiedzieć, że były ze sobą nierozerwalnie powiązane od kiedy Jamie zobaczył
stojącego nad nim Charlesa.
Mam kilka książek Kinga na swoim koncie,
nie jest tego wiele (jeśli wziąć pod uwagę liczbę wydanych powieści i zbiorów
opowiadań), jednak mogę spokojnie nazwać się entuzjastką jego twórczości.
Szanuję styl autora, który od samego początku potrafi wciągnąć mnie w opisywana
historię, jego niesamowitą i czasami strasznie frustrującą skłonność do
wplatania dygresji wszędzie tam, gdzie się da oraz wyobraźnię, która nierzadko
wprost powala. Dlatego zabierając się za Przebudzenie w pewnym sensie
wiedziałam, czego się spodziewać. King mnie nie zawiódł, choć powieść ma swoje
lepsze i gorsze momenty. Nie zmienia to faktu, że jest ona przede wszystkim
doskonałą rozrywką, która wciąga (wchłonęłam ją w niecałe dwa dni) i wywołuje
emocje. Nawet jeśli miałoby to być tylko rozrzewnienie, ciche westchnięcie nad
minionymi dniami lub powoli rozrastający się strach. Strach przed śmiercią.
Nie mówię o tym bez przyczyny. Powieść
Kinga dzieli się na dwie części – pierwszą z nich jest dość sielska atmosfera
małego miasteczka, opis cudownej, kochającej się rodziny, która oczywiście przeżywa
swoje wzloty i upadki; druga związana jest ze Strasznym Kazaniem,
elektrycznością i próbą poznania tego, co dzieje się po śmierci. Pierwsza część
jest stanowczo moim faworytem. Uwielbiam Kinga w tych sentymentalnych opisach,
pełnych wspomnień z dzieciństwa, zabaw i przygód, które, na całe szczęście, nie
każdemu dzieciakowi się przydarzają. Autor przepięknie pokazał te lata
świetności w Joyland, jednak Przebudzenie niewiele od tego
odbiega. King jak mało kto potrafi opowiedzieć historię, która korzeniami sięga
do czasów dzieciństwa i dorastania, czasu zabaw i ważnych wyborów, by później
przejść do szarej i nierzadko przerażającej dorosłości. Jest tak właśnie w tym
przypadku. Piękne dzieciństwo przemija bezpowrotnie, a życie staje się coraz
większym ciężarem, pełnym rozterek i ogromnych pomyłek. Dokładnie tak
przedstawiają się nam losy Jamiego. Aż do czasu, gdy na jego drodze ponownie
staje Charles Jacob.
Druga część jest dużo bardziej
enigmatyczna, niepokojąca, ale – koniec końców – także trochę rozczarowująca. Pełno
w niej zagadnień związanych z wiarą, cudów oraz mrocznych mocy, którymi
człowiek nie powinien się interesować. King nawiązuje tu do Lovecrafta, ale
także do Mary Shelley. Zresztą nim zaczniemy czytać Przebudzenie, możemy
zgłębić listę nazwisk pisarzy, którym dedykowana jest ta książka. Chciałabym
powiedzieć, że ta powieść mnie przestraszyła, chciałabym czuć ten sam lęk,
który w dużej mierze kieruje głównym bohaterem. Jednak sama tajemnica jest
raczej miałka, a jej rozwiązanie, cóż, trochę inaczej to sobie wyobrażałam. Nie
zmienia to jednak faktu, że Przebudzenie ma w sobie coś mrocznego, co
niejednego z Was może przyprawić o dreszcz. Ujawnia się to przede wszystkim w
opisach koszmarów, które nawiedzają Jamiego. Koszmarów związanych z tym
odwiecznym i niezmiennym lękiem, który króluje w umyśle człowieka od zarania
dziejów – lękiem przed śmiercią, nicością lub tym, co może kryć się za drzwiami
do drugiego świata. Wizja Kinga raczej nie wzbudzi Waszej sympatii do zaświatów.
Z całą pewnością mogę powiedzieć, że
było to kolejne udane spotkanie z prozą mistrza horrorów. Chociaż Przebudzenie
mnie nie przestraszyło, była to powieść solidna, miejscami magiczna i
pasjonująca. Mogę ją polecić nie tylko tym, którzy z Kingiem znają się już
doskonale, ale także tym, którzy nie wiedzą, od czego zacząć swoją przygodę z
tym autorem.
Moja ocena: 6,5/10
Stephen King
Wstyd mi... po prostu... nie przeczytałam jeszcze żadnej książki Kinga... w końcu to zmienię! Nie bez powodu cztery pozycje czekają na półce :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ksiazki-inna-rzeczywistosc.blogspot.com
Jaki wstyd? Książki czekają, a to już jakaś chęć poznania mistrza horrorów ;) Mam nadzieję, że w tym roku uda Ci się którąś z nich chapnąć :) A jakież to pozycje Kinga znajdują się u Ciebie na półce?
UsuńPozdrawiam również :)
Ja byłam rozczarowana tą lekturą. Czytałam ją zaraz po wydaniu, kiedy była bardzo reklamowana jako mocny horror, powrót mistrza itd. Nastawiłam się na dreszcze, ciarki i inne przyjemne odczucia atu dostałam powieść prawie,że obyczajową z lekką domieszką grozy. Nie mówię, że książka jest zła, bo faktycznie świetnie się ją czyta, tyle, że nie spełniła moich oczekiwań.
OdpowiedzUsuńHm właściwie Ci się nie dziwię. Nie cierpię reklamowania książek, których treści się nie zna. Jako horror przedstawiano również "Joyland", a z tym gatunkiem nie miał on nic wspólnego. Dlatego Twój zawód jest dla mnie jak najbardziej zrozumiały. Ja, na całe szczęście, nie byłam ofiarą tych reklam :)
UsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki Kinga, może dlatego, że stronię od kryminałów, jednak mam ostatnio ochotę na książkę trzymającą w napięciu z nutą grozy, więc może akurat po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńksiazkowy-termit.blogspot.com
Kryminału raczej niewiele u Kinga, to rasowy mistrz horrorów :) więc jeśli szukasz powieści z nutką grozy, to ten autor będzie jak znalazł :)
UsuńOj, ja też raczej niewiele czytałam od Kinga, choć ogółem lubię jego styl. Ostatnio myślałam, aby po coś znowu sięgnąć, ale nie byłam zdecydowana co do tytułu, więc sięgnę po ten. :)
OdpowiedzUsuńMAJUSKUŁA
"Przebudzenie" czytało się naprawdę bardzo dobrze, więc mogę z czystym sercem polecić. Jeśli zastanawiasz się nad jakąś książką Kinga to wspomniany przeze mnie "Joyland", "Wielki Marsz" albo "Pod kopułą" (ale ta jest grubaskiem) też by się nadały :)
UsuńStrach mi to mówić, ale ostatnio King mi się przejadł :)
OdpowiedzUsuńZupełnie się nie dziwię! Ja przeczytam dwie książki Kinga (albo jedną kobyłkę) i mam dość na pół roku ;)
UsuńUwielbiam Kinga i mam zamiar przeczytać wszystko, co napisał,więc i na tę powieść przyjdzie czas. Co ciekawe, dostałam ją w prezencie w zeszłym roku, ale na razie leży na półce, bo tematyka wydaje mi się trochę taka "niekingowska". Nie czytałam jego powieści napisanych w ciągu ostatnich kilku lat, ale z licznych recenzji wysnułam wniosek, że dość znacząco zmienił się charakter jego pisarstwa. Teraz więcej w nim refleksji, właśnie przemyśleń na temat śmierci, wspomnień, opowieści o starzeniu się. To jest oczywiście zrozumiałe, bo sam King się zmienia i zapewne nie jest tym samym człowiekiem, co kilkadziesiąt lat temu. Na razie nie czuję się na tym "etapie" i nie chodzi mi o wiek, a o znajomość jego książek :) Czytałam dopiero kilka i wszystkie są dużo starsze niż "Przebudzenie" i na razie jestem oczarowana wyobraźnią mistrza i gawędziarskim stylem. Wolę go w zdecydowanie horrorowym wydaniu :)
OdpowiedzUsuńAmbitne masz zamiary, zważywszy na to, że ten facet tyle już napisał i nadal pisze. Mój egzemplarz "Przebudzenia" też kurzył się od zeszłego roku, ale właśnie przez wzgląd na tę fabułę jakoś nie było mi śpieszno. Jednak nie mogę powiedzieć, by było to nieudane spotkanie, choć istotnie widać zmianę w jego twórczości. W "Przebudzeniu" dużo jest nie tylko o śmierci, ale także o uzależnieniu od narkotyków - King wyraźnie rozlicza się z przeszłością i stara się poukładać sobie w głowie to, co będzie w przyszłości. Ma już swoje lata, dużo przeszedł, więc nie oszukujmy się, na pewno sprawy związane z przejściem na tamten świat są mu bliskie.
UsuńRozumiem doskonale, dlaczego jeszcze nie zabierasz się za te najnowsze powieści. Ja właściwie biorę to, co akurat mam pod ręką, co przyniesie do domu M. (psycho-fan Kinga), nie zastanawiając się nad kolejnością wydawania. Ale dlatego też mam braki w takich powieściach jak "To" czy "Bastion", za które nie mogę się zabrać. Jak na razie 12 książek mam za sobą. Zostało... od cholery :P
Plan mam zamiar realizować przez wiele lat, więc może się udać :) Prawda, Kinga ma już swoje lata i to naturalne, że kieruje się w kierunku rozliczeń z przeszłością i niestety tego, co nieuniknione.
UsuńMnie na razie udało się przeczytać 6 książek Kinga, z czego najbardziej podobały mi się "Lśnienie", "Cmętaż zwieżąt" i "Misery", polecam wszystkie :) Jak dotąd najmniej przypadła mi do gustu powieść "Blaze", chociaż za słabą jej nie uważam. Jak widać "To" i "Bastion" wciąż przede mną. A Ty jakie powieści mistrza mogłabyś mi polecić?
"Misery" czeka na półce - niestety widziałam już film (który był genialny) i trochę mnie to powstrzymuje przed sięgnięciem po tę książkę. Ale zrobię to na pewno. Mogłabym z czystym sumieniem polecić Ci "Rękę mistrza", tym bardziej jeśli lubisz Kinga w horrorowym wydaniu. Ta powieść była cholernie niepokojąca, a przy tym oczywiście świetnie napisana. Do tego dorzuciłabym zbiór opowiadań (albo nowel, jak kto woli) "Czarna bezgwiezdna noc". Chyba nie ma w niej najsłabszego ogniwa, wszystkie teksty są mistrzowskie. A z dziwno-psychologiczno-fantastycznego Kinga polecam "Pod kopułą". Miałam ochotę rzucić tą książką tak wiele razy, że nawet nie umiem do tylu liczyć. King wykreował tak wredne, paskudne postaci, które tak okropnie wszystko psują, że nawet jak teraz o tym myślę, to zaciskam zęby. Świetna powieść! :D
UsuńMisery w wersji filmowej też widziałam i zgadzam się, że jest bardzo dobry, jednak oglądałam go tuż po przeczytaniu powieści i cóż, moim zdaniem książka jest jeszcze lepsza :) Pod pewnymi względami obie te historie są inaczej poprowadzone, więc nie obawiaj się, że w książce znajdziesz to samo, co w filmie :)
UsuńKing w horrorowym wydaniu interesuje mnie najbardziej, więc "Ręka mistrza" wędruje na początek listy powieści pisarza, które chciałabym poznać jak najszybciej. Tytuł zbioru opowiadań również zapamiętam, ponieważ nie miałam jeszcze okazji poznać Kinga w krótkich formach. "Pod kopułą" ma szalenie intrygujący opis fabuły, aż się boję co też ci bohaterowie nawyprawiali :)
Tak, słyszałam, że książka jest brutalniejsza od filmu. Z pewnością ją przeczytam, zwłaszcza że czeka na półce, jednak wolałabym najpierw poznać historie, których nie znam.
UsuńKing w krótkich formach to właściwie eufemizm - ten facet nie potrafi pisać krótko i zwięźle :P Jego opowiadania/nowele mają tyle stron ile niejedna powieść. Ale to w nim lubię, choć dość szybko potrafię nabawić się kingowego przesytu przez tę jego rozwlekłość ;)
Jest brutalniejsza, zdecydowanie. Rozumiem, tyle nowych historii kusi, że trudno im się oprzeć :)
UsuńDla mnie to dobrze, że King nie potrafi pisać zwięźle, bo uwielbiam te jego pogawędki i szczegółowe opisy. Jeszcze nigdy nie czułam się znużona jego stylem i mam nadzieję, że tak już będzie :) Chociaż nie wyobrażam sobie czytać książek Kinga jedna po drugiej, więc może też to oznaka przesytu.
Dokładnie o to mi chodziło - czytanie Kinga a później zagryzanie go Kingiem i jeszcze King na dokładkę to jakiś chory koszmar. Jedna książka i oddech. Potem druga. Jeśli to cegła, to muszę odreagować dłużej. Bardzo lubię jego dygresyjność, uwielbiam tę nostalgię, atmosferę utraconego dzieciństwa lub młodości. Pięknie pokazał to w Dallas'63 - tę też Ci polecam :)
UsuńMam taki sam system czytania książek Kinga :) Tych bardziej obyczajowych powieści jeszcze nie znam, wciąż jestem zachłyśnięta horrorem, ale na nie też przyjdzie czas :)
UsuńJeszcze nie przeczytałam. Mam spore zaległości w czytaniu Kinga;)
OdpowiedzUsuńTrudno nie mieć zaległości w czytaniu Kinga - facet ma takie tempo, że nadążenie za nim jest prawie niemożliwe ;)
UsuńTej powieści Kinga nie znam, ale z pewnością nadrobię. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńW takim razie z czystym sumieniem polecam :) Pozdrawiam również :)
UsuńNo przyznam, że jak narzekam na Kinga, narzekam, tak "Przebudzenie" mimo że nie do końca udane, to nosiło znamiona dobrej powieści. Finał był niepokojący i to wystarczyło mi za wszystkie zgrzyty w trakcie lektury :)
OdpowiedzUsuńMnie finał trochę zawiódł - owszem, był niepokojący, ale dość skrótowy, zwłaszcza ostateczna walka. Jednak samo zakończenie pozostawia bardzo mroczne wrażenie na temat tego, co dzieje się na tamtym świecie. Mocny, udany akcent :)
Usuń