poniedziałek, 20 listopada 2017

"Śpiące królewny" Stephen i Owen King - recenzja


Once upon a dream

Śpiące królewny Stephena i Owena Kingów reklamowane są hasłem „One śpią, ale Wy nie zmrużycie oka”. Cóż, jeśli spodziewacie się horroru, który nie pozwoli Wam zasnąć, raczej czeka Was zawód. Całe szczęście duet wysmażył całkiem przyzwoitą powieść z elementami fantasy, skupiając się raczej na problemie społecznym, niż tworzeniu atmosfery grozy.


Witajcie w Dooling, małym, sielskim (a jakże) miasteczku, w którym każdy zna każdego. Miejscowa szeryf, po nieprzespanej nocy, jedzie na miejsce dziwnego zdarzenia. Ponoć konsultantka Avonu zabiła dwóch facetów, przy okazji rozwalając ścianę przyczepy głową jednego z nich. Lila szybko znajduje kobietę, która pasuje do rysopisu. Jednak wyciągniecie z niej jakichkolwiek informacji okazuje się zadaniem nie do wykonania, gdyż Evie zdaje się żyć w zupełnie innym świecie. Szybko trafia do więzienia dla kobiet, pod opiekę tamtejszego psychiatry. Na razie nikt nie łączy tego wydarzenia z epidemią Aurory - śpiączką dotykającą tylko kobiety. Jednak niebawem wszystko się zmieni.

Kingowi nieraz udało się zamienić banalną fabułę w prawdziwy majstersztyk. Tym razem, łącząc siły ze swoim synem, stworzył solidną, choć niepowalającą powieść, w której na pierwszy plan wysuwa się nie historia, nie postaci, nawet nie język, który stanowi siłę utworów mistrza grozy, lecz problem społeczny, niezwykle aktualny i palący. Czy panowie King zabawili się w feministów? Tak i to w sposób wręcz spektakularny. Zdołali bowiem pokazać jednocześnie świat bez kobiet i świat bez mężczyzn. Możecie zgadywać, który z nich zaczął się rozpadać, trawiony bezsensownymi walkami. Doceniam pomysł, choć nie da się ukryć, że niebagatelne znaczenie ma fakt, iż powieść ukazała się pod nazwiskiem mężczyzny (a właściwie dwóch). Jestem prawie pewna, że gdyby podpisała się pod nią kobieta, szybko zostałaby nazwana histeryczką, która nie ma zielonego pojęcia, jak wyglądałby świat bez płci pięknej, ale z całą pewnością nie tak, jak zostało to przedstawione w Śpiących królewnach. Głównie dlatego, że Kingowie nie bawią się w subtelności, tylko jak kawa na ławę wykładają nam smutne dialogi o kobietach, które wiecznym snem płacą za niepodporządkowanie się swoim mężom, czy wewnętrzne rozterki obrzydliwego strażnika więziennego, prowokowanego przez lubieżne spojrzenia więźniarek. Mało w tym subtelności, choć prawdą jest, że teksty w tym tonie wcale nie są rzadkością. Oczekiwałam jednak trochę mniej łopatologicznych zabiegów, a przede wszystkim mniej moralizatorstwa. Wychodzi więc na to, że autorzy wykorzystali swoją uprzywilejowaną pozycję, by trochę ponarzekać na facetów, trochę pogrozić palcem i trochę poklepać panie po głowach. No i fajnie, tylko czemu tak prostacko? 

Śpiące królewny jednak czyta się dobrze, a przy obcowaniu z kobyłką liczącą ponad 700 stron jest to dość istotne. Akcja nie pędzi, lecz zmierza do końca na tyle szybko, by czytelnik nie czuł się znużony. Poza tym autorzy szafują perspektywami, pokazują sytuację z punktu widzenia różnych bohaterów, a dzięki temu tworzą wrażenie ciągłego ruchu. Nie mogę jednak powiedzieć, by działo się tam wiele. Ponad 300 pierwszych stron to przedstawienie bohaterów i zarysowanie dziwnej sytuacji kobiet, wprowadzenie atmosfery rosnącego niepokoju. A później, no cóż, tego już nie zdradzę, choć nie spodziewajcie się wielkich zaskoczeń i fabularnych twistów. Z dużym prawdopodobieństwem szybko domyślicie się, o co w tym wszystkim chodzi i, nie ukrywam, trochę psuje to zabawę.

Całe szczęście duet nie zawodzi w kwestii kreacji bohaterów, również pod względem zachowania w sytuacjach skrajnych. Owszem, brakuje tu postaci na miarę Big Jima z Pod kopułą, czy Paula Edgecombe’a z Zielonej mili – kogoś, kogo możemy z czystym sumieniem nienawidzić i kogoś, komu z całego serca kibicujemy. King zawsze był dobry w te klocki, jednak Śpiące królewny pod tym względem raczej się nie wyróżniają. Całe szczęście autorzy bawią się odcieniami czerni i bieli, tworzą wielowymiarowych bohaterów, którzy muszą borykać się z wyborami typu „mniejsze zło”. Dobrze udaje im się także odwzorowanie masowej histerii, rozprzestrzeniającej się po całym mieście i zmieniającej wszystkich: tych dobrych i tych mniej dobrych. Wychodzi zgrabnie i, co najważniejsze, przekonująco. A w powieści, która jest swojego rodzaju przestrogą, nie mogło tego zabraknąć.

Śpiące królewny, pomimo feministycznego sznytu, nie porwały mnie. Owszem, świat bez kobiet zaprezentowany przez Kingów jest przerażający, zmierzający prosto ku zagładzie. Czy jednak ich wizja może przynieść coś więcej, niż lekki dreszczyk emocji? 

Moja ocena: 6 (z minusem)/10

Za literackie spotkanie z dwoma Kingami, dziękuję
Autorzy: Stephen i Owen King
Tytuł: Śpiące królewny
Data wydania: 24.10.2017
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 736

27 komentarzy:

  1. Uwielbiam Kinga w różnych wydaniach, nie tylko jako króla literatury grozy, więc chętnie przeczytam tę książkę, nawet jeżeli nie przysporzy mi to dreszczyku strachu :P pozdrawiam!

    http://ksiazkowa-przystan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, jak uwielbiasz Kinga, to nie ma dla Ciebie ratunku - "Śpiące królewny" to must have ;).
      Pozdrowienia!

      Usuń
  2. Podejrzewam, że ja bym się bała podczas lektury. Ostatnio byle co jest w stanie mnie przestraszyć. Ale tak serio - raczej nie sięgnęłabym, należę do grona, które się Kingiem aż tak nie zachwycają, ale ten problem społeczny bardzo mnie zaintrygował i jestem ciekawa, jak autorzy przedstawili świat bez kobiet i bez mężczyzn.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieee, tam naprawdę nie ma się czego bać - nawet jeśli masz wyjątkowo słabe nerwy ;).
      King jest dobrym pisarzem, choć tworzy na tyle dużo, że miałaś spore szanse trafić na jego gorsze książki. Nie skreślaj go jeszcze ;).

      Usuń
  3. Bardzo lubię książki Kinga. Mam ich kilka na swojej półce i chętnie kupię i przeczytam następne. Jestem ciekawa jak wypadła książka, którą napisał z synem. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to dodatkowo nie zachęcam - warto przekonać się samemu :). Jestem tylko ciekawa, ile w tej książce Owena a ile Stephena ;).

      Usuń
  4. Nie czytam tego autora i jakoś mnie do niego nie ciągnie.:)

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie "Śpiące królewny" już czekają na półce..jestem już bardzo ciekawa tej książki i zmobilizowana chęcią porównania Twojej opinii z moją ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to czekam na recenzję ;). Zobaczymy czy będą zachwyty, czy wręcz odwrotnie ;).

      Usuń
  6. Dla mnie lektura obowiązkowa, jako że Kinga łykam w ciemno☺

    OdpowiedzUsuń
  7. I elegancko. :) Mówiłem, że mocno feministyczna - co najlepsze, książka napisana przez dwóch facetów. Co im te żony zrobiły w głowach? W każdym razie momentami jednak trochę z tym feminizmem przesadzał. I jeszcze kilka kwiatków było. W sumie to oceniam podobnie jak Ty, bo po przeczytaniu od razu wystawiłem 7/10, a to moim zdaniem też po prostu dobra książka, i tyle. Do szału daleko. W każdym razie nie wiem, co tutaj wniósł Owen, bo dla mnie to niemal istny Stephen, wszystkie cechy charakterystyczne, więc podejrzewam, że syn to pomysł wklepał i kilka scen. Poza tym nic.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mówiłeś i spodziewałam się właśnie takiej problematyki, choć liczyłam na mniej łopatologii. Poza tym trochę było to nienaturalne, jakby panom nie chciało się wysilać. Więc to nie feminizmu za dużo, tylko w złym stylu ;). Haha czyli zapędziłeś się trochę z oceną? No cóż, psychofani Kinga tak już mają ;).
      O widzisz, a mnie się wydaje, że to jednak biedniejsza wersja Kinga, więc albo syn dał pomysł, albo mistrzu się starzeje. Choć czytałam gdzieś, że panowie pisali po rozdziale, a później razem je przerabiali. Ile w tym prawdy - pewnie się nie dowiemy.

      Usuń
    2. No jest nie równe, zgadza się. Do pewnego momentu ta równowaga między wątkiem męskim a damskim jest zachowana, ale im dalej, tym bardziej skłania się to w jedną stronę. A z tą ocenę dlatego, że to po prostu King, którego niemal zawsze dobrze mi się czyta.
      Ciężko mi w to uwierzyć, żeby niewiele doświadczony Owen mógł napisać tak dobrą książkę jak ojciec. Bo tak w rzeczywistości wyglądają książki SK jak te "Śpiące". Już prędzej uwierzyłbym, gdyby to dotyczyłoJoego.

      Usuń
  8. Jakoś nie mogę zabrać się za Kinga. Planuję to i planuję, nawet wiem, od której książki bym zaczęła, ale gdy przychodzi do wybierania książek do przeczytania, jakoś nigdy o nim nie pamiętam. Przyznam, że w tej konkretnej pomysł jest bardzo ciekawy, no i cenię to, gdy w takich sprawach po stronie kobiet stają mężczyźni. Wiadomo, każdy swoje chwali, ale prawdziwa satysfakcja pojawia się, gdy zaczyna nas rozumieć ktoś z zewnątrz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz ogromny wybór, więc właściwie nie dziwię się, że trudno jest za coś się zabrać - taka mnogość może zniechęcić ;). Ale z drugiej strony jest sporo tematów, w których możesz wybierać, bo King pisze i horrory, i obyczajówki a nawet kryminały - więc nawet ci, którzy nie przepadają za horrorem, znajdą coś dla siebie.
      "Śpiących..." na start raczej nie polecę, choć temat rzeczywiście dobry. Szkoda tylko, że niewykorzystany.

      Usuń
  9. Jeszcze wiele książek Kinga przede mna, ale sądząc po tematyce, to "Śpiące królewny" raczej gdzieś pod koniec listy ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Lubię tego autora sięgam przez jego książki coraz częściej więc i na tą przyjdzie kolej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. King na brak fanów nie może narzekać - każdy znajdzie w jego powieściach coś dla siebie :). Oby Ciebie również nie zawiódł ;).

      Usuń
  11. Może jestem bezkrytyczna wobec Kinga, ale mnie się naprawdę podobało. Fakt, były momenty wodolejstwa, jak to u Kinga, ale nic więcej mnie nie gryzło ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Może tak ;). Ale tak bywa, kiedy się uwielbia jakiegoś pisarza i czeka się na jego książkę jak na święto. Przynajmniej miałaś frajdę, na pewno większą, niż ja ;).

      Usuń
  12. Mimo feministycznego sznytu jakoś mnie ta książka nie przekonuje. W ogóle niespecjalnie mnie do Kinga ciągnie - czytałem w gimnazjum "To", potem miałem przerwę od horrorów na kilka lat i wracam dopiero teraz, ale King chyba zbyt szybko się u mnie nie pojawi - na razie jest mnóstwo innych książek z literatury grozy, które chcę przeczytać. Swoją drogą, czy King w innych książkach niż ta również ma do przekazania "coś więcej"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tak - King to świetny pisarz ze średniej półki.
      Dobrze pisze, jest gawędziarzem, ma świetne poczucie humoru i rzeczywiście przemyca w swoich powieściach problemy społeczne, jakąś myśl przewodnią, mocno też skupia się na psychologii postaci. Jednak nadal nie jest to literatura, która szarpie emocjonalnie i intelektualnie, choć trzeba mu przyznać, że bohaterów potrafi stworzyć takich, że aż się zaciska zęby ze złości, albo kocha się ich bezwarunkowo. Jak zmęczą Cię lovecraftowskie kulty, King będzie jak znalazł ;)

      Usuń
    2. No dobrze, zachęciłaś mnie jednak do sięgnięcia kiedyś po Kinga, bo sporo rzeczy, które wymieniłaś, bardzo lubię :). Aczkolwiek nie wiem, kiedy to będzie, bo na razie jest jeszcze faza na Lovecrafta, a potem zostaje mi Poe, horror Glukhovsky'ego i coś tam jeszcze :P. Ale tak wstępnie - co Kinga poleciłabyś mi na następny raz? :)

      Usuń
  13. Po tę książkę warto sięgnąć choćby z powodu nazwiska, które pojawia się na okładce. I choć faktycznie - autorzy mogą korzystać z tej popularności to jednak przecież każdy tytuł Kinga (Kingów w tym przypadku) warto przeczytać. ;) Poza tym warto też docenić pomysł na fabułę, w której to problem społeczny staje się poniekąd głównym bohaterem. Jeśli ktoś lubi Mistrza Grozy - musi przeczytać! :)

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie ślad, za każdy jestem niezmiernie wdzięczna :)
Pamiętaj jednak o netykiecie. Wiadomości niecenzuralne, obelżywe i niezwiązane z tematem będą kasowane bez mrugnięcia okiem. Jeśli chcesz, żebym do Ciebie zajrzała, zostaw swój adres pod komentarzem :)