piątek, 24 listopada 2017

O! A co to? czyli TAG książkowy




Rzadko bawię się w prywatę na blogu, a ostatni TAG pojawił się tu chyba z rok temu. Ale z wielką przyjemnością przyjęłam zaproszenie od Kasi, która postanowiła zadać mi kilka pytań dotyczących moich książkowych preferencji, nawyków i złych wspomnień. Jesteście ciekawi odpowiedzi?




1. Jaka jest najstraszniejsza książka, jaką przeczytałaś?
 



Przeraziło mnie kilka książek, ale żadna nie była horrorem – ten gatunek nigdy mnie nie straszył (no, chyba że w dzieciństwie – wtedy Obcy potrafił przerazić). Pierwszą powieścią, która zmroziła mi krew w żyłach, był Rok 1984, jeden z moich ulubieńców. Świat, w którym jesteśmy inwigilowani na każdym kroku, a my nie mamy szans na zachowanie nawet odrobiny człowieczeństwa był dla mnie czymś niepojętym. Strasznym. To uczucie powróciło podczas lektury Opowieści podręcznej, w której autorka skupia się na piekle kobiet, zwierząt rozpłodowych, całkowicie podporządkowanych mężczyznom. Jak tu się nie bać?


2. Jaka książka była dla Ciebie największym zaskoczeniem (niezależnie od powodu owego zaskoczenia)? 



Ogromnym zaskoczeniem był dla mnie Człowiek z wysokiego zamku – moje pierwsze spotkanie z Dickiem, do którego podchodziłam raczej niezobowiązująco. Autor kultowy, to prawda, ale jednak nie sądziłam, że tak mnie zachwyci. Zresztą możecie sobie poczytać, co myślę na temat tej powieści. 



3. Z którym bohaterem najchętniej wybrałabyś się na kawę/piwo/pogaduchy? 



Oj, trochę by się takich znalazło, choć, co zadziwiające, to raczej bohaterowie kryminałów. Patrick Kenzie – bo to facet z ironicznym poczuciem humoru, a z takim z pewnością świetnie byłoby wychylić Guinnessa. Lisbeth Salander – bo lubię inteligentnych rozmówców, nawet jeśli niewiele o sobie mówią. Fabian Risk – bo miałabym wreszcie okazję, by strzelić mu przez ten jego durny łeb. 


4. A z jakim autorem zrobiłabyś to samo? 



Tu już byłoby trochę trudniej. Nie mam wielkich pragnień, by poznawać autorów książek, które kocham, choć kiedyś miałam okazję swobodnie pogadać z Orsonem Scottem Cardem i było super :D. Zawsze chciałam spotkać się z Różewiczem, choć prawdopodobnie byłabym zbyt onieśmielona, by cokolwiek powiedzieć. Niestety już tego nie sprawdzę. Z chęcią umówiłabym się na piwo z Jeffreyem Eugenidesem – może udałoby mi się wyciągnąć z niego informację, kiedy pojawi się następna powieść. Do listy dołożyłabym także Johna Irvinga (mam wrażenie, że byśmy się dogadali) i Milana Kunderę (idealny partner do dyskusji na temat Gombrowicza)



5. Jaka jest Twoja ulubiona ekranizacja? 



Raczej nie lubię ekranizacji (typowe dla książkoholika, prawda?). Mam wrażenie, że nic nie jest w stanie sprostać moim wymaganiom. Choć na niektóre czekam – doskonałym przykładem jest Wiedźmin, bo jeśli Netflix nie sprosta, to już nikt nie da rady. Są jednak ekranizacje, które bardzo sobie cenię. Jedną z nich jest Mechaniczna pomarańcza, choć film trochę odbiega od oryginału książkowego. Zachował jednak psychotyczny klimat, a oglądając dzieło Kubricka aż czuć w powietrzu krew. Na wspomnienie zasługuje też  Wyspa tajemnic na podstawie Wyspy skazańców Lehane’go. Film mnie wkurzył, bo odgadłam zakończenie zanim na dobre się rozkręcił, jednak jest świetną, bardzo dokładną ekranizacją. Ale trzeba przyznać, że powieść była doskonałą bazą. 

 
imdb.com

6. Czy masz ulubione miejsce do czytania? 



Lubię czytać na łóżku, podkładając sobie pod plecy masę poduszek. Mogę się wtedy wygodnie rozłożyć, położyć w pobliżu kubek z herbatką, a i Falka po kilku minutach zwykle do mnie dołącza. Chociaż mogę czytać właściwie wszędzie – robię to nawet w zatłoczonym autobusie, jedną ręką trzymając się uchwytu, drugą podtrzymując książkę. 


7. Czy jest książka, którą "wszyscy chwalą", a Ciebie jednak nie przekonała? 



Pewnie tak, choć nie powiem, bym zwracała wielką uwagę na to, co wszyscy chwalą (mam nadzieję, że nie brzmię przez to jak czytelnicza snobka). Przejrzałam pod tym kątem LC i wychodzi na to, że Rozmowy na trzech grabarzy i jedną śmierć zachwyciły wielu, a mnie raczej pozostawiły z lekko kpiarskim uśmieszkiem. Podobnie było z Panem Mercedesem Kinga, który był po prostu miernym kryminałem. Zbierał jednak dobre recenzje, czego nie jestem w stanie pojąć.


8. O jakiej książce powinno być głośno? Jaka została przemilczana/zapomniana? 


Cała twórczość Sarah Kane jest przemilczana i niesprawiedliwie niedoceniona – przynajmniej w naszym kraju. Wie o niej garstka czytelników, a jej dramaty są właściwie nie do zdobycia. Kane jest niewygodna, krzyczy zamiast mówić, śmiało operuje brutalnością, obscenicznością wręcz. Ale jej przekaz zawsze jest dosadny, prosto w twarz. Nie da się go zbagatelizować. Być może gdyby żyła, mówilibyśmy o niej więcej. 
Zdjęcie ze spektaklu "Oczyszczeni" (culture.pl)


9. Jeśli nie książki, to co? Jak jeszcze spędzasz wolny czas? 


Praca, dom i książki zajmują ogromną część mojego czasu. Ale znajduję go trochę także na sport. Staram się minimum dwa razy w tygodniu zajść na siłownię, by trochę powalczyć ze sztangami i poskakać na trampolinach, wypocić cały stres, jednocześnie dbając o ciało. Wcześniej także biegałam, choć teraz lepszą alternatywą są dla mnie ćwiczenia. Czasem także piszę opowiadania, choć robię to teraz niezmiernie rzadko – z braku czasu, ale i samozaparcia. Poza tym moje skromne recenzyjki na razie mi wystarczą. 


10. Wymień kilka blogów, które warto odwiedzić. 


Zrobiłam to jakiś czas temu, w osobnym poście. Dlatego ciekawych odsyłam właśnie tam => KLIK

I co, chyba nie było tak źle? ;) Mam nadzieję, że miło Wam się czytało - obiecuję nie robić tego zbyt często i nie epatować zbytnio sobą! 


PS W weekend postaram się przyjść do Was z recenzją "Snu zimowego" Goli Taraghi!




12 komentarzy:

  1. Czytało się super, od czasu do czasu prywata jest wskazana :) Z autorów o których wspominasz w pierwszej części posta czytałam tylko Irvinga, ale nie chciałabym się z nim spotkać, i tak bym słowa z siebie nie wydusiła :)
    Też bym chętnie wypocila stres na siłowni czy ogólnie ćwicząc (gdybym tylko nie była aż tak leniwa:p).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eee tam, jak ktoś jest takim nudziarzem jak ja, to niekoniecznie chce się tym nudziarstwem dzielić. Bo i kogo mogłoby to interesować? ;)
      Hehe widzisz, ja też tak mam - autorzy, których lubię i cenię, onieśmielają mnie. Jeśli bym ich nie ceniła, to pewnie wywiązałaby się sroga kłótnia.
      No proszę Cię, Dorotka, nie ma lenienia się i zajadanie ciastek! Jak masz ochotę się wypocić, to marsz na siłownię.Albo chociaż pobiegać ;).

      Usuń
  2. Bardzo ciekawe odpowiedzi. Czytałam z przyjemnością i zainteresowaniem.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy tag, który przyjemnie się czytało. Co do siłowni to chodzi ten pomysł za mną już od dłuższego czasu i ciągle z tym zwlekam. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z siłownią nie warto zwlekać - lepiej działać ;).

      Usuń
  4. Nie wiedziałem, że lubisz sport, zawsze wyobrażałem sobie Ciebie jako mola bardziej kanapowego (takiego jak ja :P).
    Też nie lubię ekranizacji - z założenia ich po prostu nie oglądam, no chyba że nie wiem, że to ekranizacja i dopiero po filmie się dowiaduję, iż miał on jakiś pierwowzór. Albo oglądam jeżeli wiem, że reżyser dał bardzo dużo od siebie w filmie (chociaż obecnie nie przypominam sobie takiego dzieła). Tylko że wtedy nie mogę oczywiście bardzo lubić pierwowzoru - w przeciwnym razie wszystko w filmie będzie mnie denerwować, bo wiadomo, że żaden aktor nie dorówna moim wyobrażeniom o danej postaci ;)
    A na piwo zabrałbym Murakamiego bądź jego bohaterów - zawsze się z nimi mocno utożsamiam. Poza tym chciałem podać Prousta i Gombrowicza, ewentualnie jeszcze paru innych zmarłych pisarzy, ale chyba muszą być żywi? W takim razie z bohaterów jeszcze baron de Charlus. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha nie brzmię na taką, co to lubi się trochę poruszać?;) Też jestem kanapowcem, ale ćwiczenia okazały się na tyle satysfakcjonujące, że nie chciałabym z nich rezygnować. Ale nie tak od razu z grubej rury, że lubię sport. To mi się kojarzy z siatkówką albo czymś takim - sporty drużynowe mnie przerażają!
      No to piąteczka, mamy bardzo podobne podejście do tych kwestii. Zresztą wielu książkomaniaków tak ma - ekranizacja to śliski temat ;).
      Oo Murakamiego też mogłabym poznać, mam nieodparte wrażenie, że to taki ciepły człowiek. Gombrowicza bym się bała - pewnie by mnie wykpił i miałabym kompleksy do końca świata. Z żywymi pewnie łatwiej gadać. Chociaż może jakiś seans spirytystyczny? ;)

      Usuń
    2. Ja sportów drużynowych też nie cierpię, ponieważ w podstawówce i gimnazjum (oraz liceum w sumie też) byłem w tym beznadziejny i posiadanie mnie w drużynie było dla innych dużym kłopotem ;). Aczkolwiek ćwiczyć mam zamiar kiedyś zacząć, tyle tylko, że czasu na razie brak ;).
      Nie wiem jak wyglądałoby moje spotkanie z Gombrowiczem, ale podejrzewam, że na obecnym etapie życia traktowałbym go bardziej jako mentora, a w tym wypadku raczej nie wyobrażam sobie, że miałby ze mnie kpić. No i obawiam się, że mógłbym go psychofańsko ubóstwiać :P.

      Usuń
  5. Cieszę się, że wzięłaś udział w tagu :) Jesteś pierwszą osobą, którą zaprosiłam do zabawy, a która nie wskazała Kinga jako autora, z którym chciałaby pogawędzić przy kawie/piwie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha tak, zauważyłam, że i Gosia, i Ciacho najchętniej spotkaliby się z Kingiem. Reszty odpowiedzi nie śledziłam. Ten King to ma psychofanów ;).

      Usuń

Zostaw po sobie ślad, za każdy jestem niezmiernie wdzięczna :)
Pamiętaj jednak o netykiecie. Wiadomości niecenzuralne, obelżywe i niezwiązane z tematem będą kasowane bez mrugnięcia okiem. Jeśli chcesz, żebym do Ciebie zajrzała, zostaw swój adres pod komentarzem :)