W zawieszeniu
Palinka to mocny alkohol produkowany z owoców. Jest jak brandy, pali w przełyku i rozlewa się przyjemnym ciepłem po całym ciele. Spożyta w zbyt dużych ilościach może powodować zawroty głowy, w zależności od humoru smutek lub głupawą radość. W najgorszym wypadku – powrót bolesnych wspomnień.
Kim jest Matěj Hořava? Uciekinierem.
Człowiekiem, który ukrywa przed czytelnikiem swoje prawdziwe imię, lecz nie
potrafi skryć gorzkich wspomnień, które wracają do niego pomimo dystansu
mierzonego w kilometrach i latach, pomimo sielskiej atmosfery malutkiej
rumuńskiej wioski. Pomimo zgliszczy spalonych mostów.
Palinkę
trzeba
smakować powoli, potrzymać chwilę na języku i dopiero wtedy przełknąć.
Wyobraźcie sobie jednak smakowanie wódki, płonącej na podniebieniu, wgryzającej
się w kubki smakowe. To bolesne, odpychające doświadczenie, które z czasem
jednak upaja. A rano powoduje ból głowy i nudności. Proza Hořavy nie należy do
najprzyjemniejszych – to utwory w których zaczytujemy się nie dla rozrywki,
lecz dla bólu i smutku, który panoszy się niemalże w każdym zdaniu, każdym
słowie. Chociaż nie brak w nich sielskości banackiej wioski, spokoju życia z
dala od miejskiego szumu, niejako poza czasem, obrazy te są jedynie kilkoma
beztroskimi nutami w melancholijnej piosence śpiewanej przez autora. Jednak
czasem nawet one zdają się fałszywe, bo przecież w miejscu tak cichym i
spokojnym, nie da się naprawdę uciec.
Bardzo trudno ukryć tu żal; bardzo trudno ukryć tu radość; wszystko trudno tu ukryć: w tym kwadracie otoczonym nieprzeniknioną barierą śniegu; w tym maleńkim kwadracie na pograniczu Rumunii i Serbii, na tych pagórkach;
To sama ucieczka zdaje się być życiowym celem
mężczyzny. Znalezienie idealnej kryjówki jest bowiem równie niemożliwe, jak
zapomnienie o życiu, które dawno już minęło. Minęło, ale jednak cały czas
pojawia się w drobnych sygnałach, śladach, których nie sposób nie zauważyć. W
zapachu rozkwitających robinii, w pojedynczym słowie, które samo, nachalnie
rzuciło mu się w oczy, w dźwiękach melodyki. Ta przeszłość, zrośnięta z nim
niczym syjamski bliźniak, wkrada się w jego teraźniejszość na własnych
warunkach, wchłaniając wszystko to, co dobre, uspokajające, powodujące zapomnienie.
W słowach Hořavy widoczny jest nie smutek, lecz czarna
rozpacz. Rozpacz człowieka uwięzionego w czyśćcu, w przedsionku, w którym
wspomnienia przeszłego życia są bardziej namacalne od dnia dzisiejszego, od
istnienia w zawieszeniu, z którego ktoś musi go wreszcie pociągnąć w jedną lub
drugą stronę. U Hořavy jednak nikt nie przybywa na ratunek.
Ale ja siedzę tu w samotnym, ciemnym pokoju (zamknąłem błękitne okiennice; odseparowałem się nimi jeszcze bardziej od świata); siedzę ze ścianami, na których nigdy nie spoczęły i nie spoczną Twoje oczy; siedzę i patrzę: patrzę na zdjęcia nieznajomych twarzy o znajomych rysach i czuję w ustach smak kwiatów koniczyny i jasnoty…
Palinka
to
skondensowany, odurzający zbiór opowieści wygnańca z własnej woli. I chociaż
przemawia do mnie wydźwięk historii, jej bolesne, melancholijne nuty, nie
zabrakło w nich także zgrzytów, dysonansów, które psuły mi przyjemność
obcowania z literaturą naprawdę wysokich lotów. Fałszywą nutą okazał się styl
autora, pełen powtórzeń, które w wielu sytuacjach destrukcyjnie wpływały na
misternie utkany nastrój gorzkiej zadumy. Podobnie było zresztą z nachalnie
pojawiającymi się nawiasami, wtrącającymi nowe tony do opowieści – czasem
wprawnie, czasem chaotycznie. Trudno przejść obok nich, nie zwracając uwagi na
zakłóconą harmonię zdania. A szkoda, bo Hořava pawie, prawie zdołał mnie upić
swoją Palinką.
Moja ocena: 7/10
Za lekki literacki haj, dziękuję
Autor: Matěj Hořava
Tytuł: Palinka. Prozy z Banatu
Data wydania: 15.05.2017
Tłumaczenie: Anna Radwan-Żbikowska
Wydawnictwo: Książkowe Klimaty
Liczba stron: 188
O, nie słyszałam wcześniej o tej książce. Mimo pewnych wad chętnie się z nią kiedyś zapoznam - rozpacz oraz nawracające bolesne wspomnienia zdecydowanie coś w sobie mają, dlatego czasem (aczkolwiek nie jakoś bardzo często) nachodzi mnie ochota na sięgnięcie po książki o depresyjnej, ciężkiej atmosferze. ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że spokojnie możesz zajrzeć na stronę wydawnictwa, wybrać coś na chybił trafił i cieszyć się z lektury wysokich lotów. Jestem wielką fanką Książkowych Klimatów i zachęcam wszystkich, którzy chcą od książki czegoś więcej, niż zabawy, do sięgania po ich pozycje. "Palinka" jest kolejnym utworem, który przekonuje mnie, że wydawnictwo ma świetnego nosa;)
UsuńCzytałam jedynie "Księgę szeptów" tego wydawnictwa i chwyciła mnie za serce. W tym roku planowałam sięgnąć po "Lorda Morda" albo "Tajemnicze inskrypcje", i po Twojej recenzji chyba skuszę się na tę drugą (choć zawsze może mi się nagle urodzić jakiś nowy pomysł i ochota). ;)
UsuńO widzisz, a ja właśnie "Księgi szeptów" nie czytałam, ale bardzo mnie ciekawi - więc planuję ją, kiedy będę miała trochę czytelniczego luzu :)
UsuńHm "Lord Mord" mi nie podszedł, ale nie znaczy to, że jest złą powieścią. To taki miszmasz. "Tajemnicze inskrypcje" są z kolei dziwne, nawet bardzo, ale przez chwilę byłam w tej książce zakochana;). Nie poznałam się jeszcze zbyt dobrze na Twoim guście, ale myślę, że spodobałyby Ci się opowiadania "Czy jest ktoś, kto Cię kocha". Nawet jeśli nie lubisz krótkiej formy, tej książki nie da się nie docenić. Mój pierwszy zachwyt z Książkowych Klimatów :)
Rzeczywiście nie przepadam za krótką formę, ale dziękuję, rozejrzę się za nią, niemniej za "Tajemniczymi inskrypcjami" również - kupiło mnie Twoje określenie "dziwne, nawet bardzo". :D
UsuńCiekawa jestem, przed czym ten człowiek uciekał. Jak będę miała ochotę poczuć smutek i melancholię przy czytaniu, może przypomnę sobie o tej książce. Problem w tym, że mam słabą głowę - ale może się tą Palinką nie upiję;)
OdpowiedzUsuńTeż jestem ciekawa - autor tego nie wyjaśnia, choć wiemy, że chodzi o kobietę. Może być kiepsko. Jeśli się upijesz, bankowo czeka Cię kac gigant;)
UsuńPiszesz o "Palince" w taki sposób, że mam ochotę dać się tej powieści przytłoczyć. Analizowanie cudzej rozpaczy i powodów ucieczki wydaje mi się niepokojąco ciekawe. Do tego to alkoholowe porównanie. Kusisz ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się;). Jako wierna fanka wydawnictwa mam nadzieję, że się skusisz - to nie jedyna z ich doskonałych książek, ale jedna z tych, które się zapamiętuje :).
UsuńJak dobrze wrócić do blogosfery i znaleźć kolejną recenzję literatury ambitnej i wartej poznania :) Tradycyjnie już nie obiecuję, że od razu rzucę się lekturę, ale w końcu przyjrzę się ofercie wydawnictwa i zapewne wybiorę coś dla siebie. Być może nie będzie to "Palinka", ale liczę na coś równie mocnego :)
OdpowiedzUsuńJak dobrze znowu Cię tu widzieć :D. Cieszę się, że masz zamiar sprawdzić ofertę Książkowych Klimatów, jestem pewna, że znajdziesz tam coś dla siebie. Zawsze służę poradą ;)
UsuńJak dobrze być tu z powrotem :) Sprawdzę na stop procent, odwlekałam zakupy tam tyle razy, że aż wstyd. Będę się radzić jak już przyjdzie czas, czyli pewnie pod koniec miesiąca jak zorientuję się ile mogę wydać na książki :D
UsuńSkończyłam czytać dzisiaj nad ranem. Oddziaływuje na wszystkie zmysły. Sielskość i ogromny smutek. Upaja i pozostawia ogromnego kaca.
OdpowiedzUsuńCzekam na recenzję w takim razie. Masz rację, oddziałuje na wielu poziomach. Dlatego żałuję, że autor trochę przesadził ze stylizacją. Nie zmienia to faktu, że opowiadania są naprawdę niesamowite.
UsuńNie słyszałam o tej książce, ale po Twojej recenzji będę pamiętała o tym tytule ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Warto pamiętać,warto przeczytać ;)
UsuńZastanawiałam się nad powtórzeniami u Horavy i myślę, że to jednak celowy zabieg. Może miało to podkreślić kiepski nastrój narratora? Albo rozpaczliwe szukanie punktów zaczepienia?
OdpowiedzUsuńJestem prawie pewna, że to celowy zabieg (na 100% pewna być nie mogę). Odniosłam wrażenie, jakby powtórzenia były próbą nadania znaczenia rzeczywistości. "Odpowiednie dać rzeczy słowo" w wykonaniu autora jednak bardziej sprowadzało mnie do samej materii słowa niż rzeczy, oddalało od esencji. Choć podoba mi się Twoja interpretacja z szukaniem punktów zaczepienia.
UsuńPowtórki skojarzyły mi się z natręctwem i rozchwianiem emocjonalnym bohatera. Ale o tym to już tylko autor może wyrokować.;)
UsuńI nie sądzę, by chciał się tym podzielić z ciekawskimi czytelnikami - zbyt tajemniczy ten autor ;)
UsuńPiękna sowa w moim ulubionym kolorze, to po pierwsze (być może jest tu od dawna, ale ja mam blogowe zaległości...). Po drugie, napiłabym się palinki - skoro namawiasz;-) A na koniec, polecam gorąco "Pod śniegiem" Soukupovej, skoro rozsmakowujesz się w literaturze czeskiej :-)
OdpowiedzUsuńSówka jest tu od kilku dni - liczę na to, że ześle na mnie odrobinę mądrości;)
UsuńNa Palinkę zapraszam, jednak proponuję uzbroić się w jakąś zagryzkę, bo spotkanie może się skończyć pod stołem;)
Oj, pamiętam o Soukupovej, zresztą o Twojej recenzji "Pod śniegiem" również. Zaczytam się, z pewnością. Choć teraz wolę wykorzystać chwilową chęć do zapoznania się z literaturą polską - ten trend może szybko przeminąć. A powiem Ci, że skłonił mnie do tego Twój ukochany Jacek Dehnel;). Tak więc przymierzam się do "Matki Makryny":)
Okej, zorganizuję zakąski :D
UsuńCieszę się, że skusiłaś się na Dehnela - i obawiam zarazem, bo "Matka Makryna" to dość ryzykowny wybór na pierwsze spotkanie z pisarzem. Krótko mówiąc/pisząc, ma Dehnel w swoim dorobku dużo lepsze, moim zdaniem, tytuły: hipnotyzującego "Saturna", na przykład. Albo "Lalę", którą niedawno czytałam po raz drugi. Ale może to jest myśl - żeby najlepsze zostawić na koniec? ;-)
Zastanawiałam się nad "Saturnem", ale z niewiadomych powodów zrezygnowałam. Wypożyczyłam za to "Krivoklata", od którego chyba zacznę:)
Usuń"Krivoklat" był na moim zeszłorocznym książkowym podium :-) Bardzo jestem ciekawa, jak Ci się spodoba. Myślę - i mam nadzieję - że bardzo!
UsuńPamiętam, że bardzo Ci się podobał, dlatego postanowiłam zaryzykować. I oczywiście wczoraj wypożyczyłam jeszcze "Saturna" ;) Zobaczymy co z tego uda mi się przeczytać!
UsuńDehnela zdecydowanie warto przeczytać i to w takiej kolejności jak moja poprzedniczka proponuje. Mnie się "Matka Makryna" podobała, ale czytałam ją już mocno zdecydowana na pisarstwo Dehnela. Co do "Palinki"- zawierzę Książkowym Klimatom i Tobie i przy okazji przejrzę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOj, ale mi namieszałyście w głowie - jak napisałam Marcie, wypożyczyłam także "Saturna" i "Krivoklata", a "Matkę Makrynę" zostawię na deser :)
UsuńA "Palinkę" polecam mocno! Mam nadzieje, że Twoje wyrobione czytelnicze podniebienie ją doceni :) Szkoda, że dopiero teraz o tym rozmawiamy, bo jeszcze niedawno widziałam na Virtualo spore przeceny na e-booki Książkowych Klimatów.
Ten "niechlujny" (po myślę, że mogę to tak nazwać) styl autora delikatnie odstrasza, ale mimo wszystko myślę, że warto byłoby dać tej pozycji szansę, bo wydaje się na nią jak najbardziej zasługiwać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ;)
Nie,z pewnością nie nazwałabym tego stylu niechlujnym. Autor powtarzał się nie bez powodu,jednak według mnie trochę się w tym zgubił. Jeśli będziesz miała ochotę na dużą dawkę melancholii, "Palinka" jest utworem dla Ciebie:)
UsuńRównież pozdrawiam:)
Nie słyszałam wcześniej o tej książce, jak i wydawnictwie, chętnie tam zajrzę. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Oj koniecznie - w Książkowych Klimatach każdy wymagający czytelnik i czytelniczka znajdzie coś dla siebie:)
Usuń