Po akcji #metoo ponoć wielu mężczyzn boryka się z problemem, jakim nagle stało się podrywanie kobiet. Czy można takiej powiedzieć, że ładnie wygląda? Czy można podarować jej kwiaty? Gwizdnąć na ulicy, nazwać ją niezłą dupą i macnąć co nieco? No tak, granica jest przecież cienka – trudno rozeznać się w tym, co można, a co jest surowo zabronione. Ach, wszystko przez te niecne feministki. Dlatego dzisiaj postanowiłam trochę pomóc biednym, skonfundowanym panom, którzy nie mają pojęcia, co uchodzi, a co nie uchodzi urodzonemu romantykowi. A z racji, że najmocniej siedzę w książkach, posłużę się oczywiście literackimi przykładami. Gotowi?
– boże, ale jestem głodny. ciągle myślę o małżach. zastanawiam się dlaczego?Charles Bukowski, Najpiękniejsza dziewczyna w mieście, s. 179.
– bo chyba chcesz mnie przelecieć.
– CO?
– powiedziałam, że chyba chcesz mnie przelecieć.
– aha.
– pozwolę ci. jesteś bardzo miłym facetem, bardzo miłym, naprawdę.
Mało subtelne, prawda? Cóż, nic nie szkodzi, niektórzy wolą działać w sferze konkretów zamiast domysłów. Rezygnują z wielogodzinnego pitu-pitu i kładą kawę na ławę: chcesz? Ok, pozwolę. I wiecie, co jest tu kluczowe? To mało skomplikowane słówko pozwolę, które zakłada zgodę. Wyobraźmy sobie jednak, że on nadal dziwi się jej bezpośredniości i zaczyna się wycofywać, a ona cały czas mówi o jego domniemanych ochotach. Wtedy, moi drodzy, z bezpośredniego podrywu przechodzimy do napastowania. Tak, faceci też tego doświadczają. Nie, u Bukowskiego mężczyzna zawsze ma ochotę na seks. Nie jest to zbyt sprawiedliwe spojrzenie na potrzeby panów, ale cóż, nie tym się tu zajmujemy.
Zachowanie – podryw (i to udany, choć niezbyt subtelny).
– Wypuść mnie!– Tak... Jak będzie po wszystkim. – Wysunął gwałtownie do przodu drugą rękę. Tym razem uszczypnął Jessie w prawą, i to tak mocno, że poczuła małe białe igiełki bólu biegnące wzdłuż boku do prawego biodra. – No, rozłóż te swoje śliczne nóżki, krnąbrna pięknotko!Stephen King, Gra Geralda, s.26
Wiecie, jak skończył Gerald? Nie? No cóż, zapamiętajcie w takim razie, że nie warto drażnić wściekłej i jednocześnie przerażonej kobiety. Przerażonej, bo wszystko wskazuje na to, że seks zabawa z mężem skończy się gwałtem. Dla Geralda lepiej by było, gdyby zostawił swoje zwierzęce odruchy tam, gdzie ich miejsce. I gdyby posłuchał, gdy żona mówi wypuść mnie. "Nie" zawsze znaczy "nie" – nieważne, czy w małżeństwie, czy podczas zwykłego one night stand.
Zachowanie – próba gwałtu (karalna).
(...) Wpadłaś mu w oko. (...)– Ja jemu, a ty mnie, Lilian. Koło się zamyka.Sarah Waters, Za ścianą, s. 230
Wyraz twarzy Lilian zmienił się. Spuściła wzrok, rozchyliła usta. (...) Frances poszukała jej palców i ścisnęła je, a następnie puściła i skierowała się do wyjścia.
Ach, najpierw subtelne choć wyraźne podkreślenie zainteresowania drugą osobą. A później dyskretny gest, ujęcie palców i tyle. Niby nic, a jednak mówi wszystko to, co jest potrzebne. Myślicie, że w naszych czasach takie zachowania już nie przynoszą pożądanych efektów? Że jeśli nie ma wyraźnego ściśnięcia za pośladek, to nie wiadomo, o co chodzi? Nie, nie, delikatność nadal jest w cenie i, co ważniejsze, jest zrozumiała. Przecież kobieta nie musi zostać zaciągnięta za włosy do jaskini, żeby pojąć, że może się komuś podobać. Panowie, czy naprawdę macie nas za tak głupie?
Zachowanie – podryw (gdzieś pomiędzy wierszami – warto się tego nauczyć).
Pewnie się zastanawiasz, po co przyszedłem – powiedział. – Przynajmniej ja bym się zastanawiał, gdybym był na twoim miejscu. I miał na sobie takie kimono. Ładniutkie, tak na marginesie. Bardzo sexy.Stefan Ahnhem, Ofiara bez twarzy, s. 327.
Jesteś u niej w domu. Nieproszony. Ona chce, żebyś wyszedł – daje Ci to wyraźnie do zrozumienia. A, tak na marginesie, jesteś jej szefem. Mimo wszystko nie hamujesz się przed powiedzeniem jej, że wygląda sexy. To nie jest zdrowy podryw. To nawet nie jest normalne zachowanie. Jeśli coś takiego wpadło Ci do głowy, najprawdopodobniej jesteś chory. Ulotnij się stamtąd, zanim pomyślisz, że mógłbyś zapukać i powiedzieć jej kilka słów o tym, jaka z niej laska. Ratuj się, póki możesz.
Zachowanie – obleśny zboczeniec.
“Znam jedną grę. Bawiliśmy się w nią z ojcem podczas wyjątkowo długich podróży autem. Spotkajmy się w świetlicy po kolacji, kiedy zacznie się godzina policyjna.Scott Stambach, Niewidzialne życie Iwana Isajenki, s. 153 - 154.
(...) W porządku, Polino, będę czekał. Ale to nie oznacza, że będę patrzył ci w oczy.”
Nieporadność bywa urocza, nawet jeśli podrywanie rozpoczyna się złodziejskim gestem – zabraniem pamiętnika, rzeczy najbliższej sercu ukochanej. Jeśli jednak ona jest w stanie to wybaczyć, nie masz się czym przejmować. Być może ona też nie wie, co ma Ci powiedzieć? Może oboje darzycie się uczuciem, choć nie macie o tym pojęcia? Taka niepewność może być słodka, a pierwsze słowa, sygnały, okazują się naładowane niesamowitą dawką elektryczności. Uwaga, taki podryw wychodzi tylko tym, którzy nie zaznali cynizmu w związku.
Zachowanie – podryw (na nastolatka).
– Jakie ma śliczne stópki – powiedział Harold Swallow.– Jaką ma ładną cerę – powiedział Chester Pulaski.– Uśmiech też ma ładny – powiedział Lenny Metz.– I najlepszą dupę z całej szkoły – powiedział Chipper Dove.John Irving, Hotel New Hampshire, s. 135.
Powiedzmy to jasno i wyraźnie – nie, kobiety nie lubią być nazywane “dupami” czy “cycami”, ani tym bardziej “cipami”. Choć może Was to zdziwić, żadna z nas nie jest chodzącym kawałkiem ciała czy organem i nie chcemy być jako taki traktowane. Widzicie różnicę między podmiotowością a przedmiotowością, prawda? Tak trzymać, teraz zróbcie z tego użytek. A jeśli myślicie, że cała reszta tekstów o stópkach, cerze i uśmiechu jest w porządku, zastanówcie się nad tym jeszcze raz. Czwórka facetów mówi o tym, co podoba im się w jednej dziewczynie – przy niej, nawet nie uwzględniając jej obecności, nie mówiąc do niej lecz o niej. Ładnie to tak? Nie bardzo. A wszystko spuentowane zostaje soczystą dupą.
Zachowanie – wstrętny seksista (później jest już tylko gorzej – przeczytacie, zrozumiecie).
Najpierw muszę zauważyć, że napisałaś bardzo oryginalny i przy okazji świetny post;)
OdpowiedzUsuńWiesz, generalnie jesli nawet ktoś w literaturze przekracza granicę, za którą druga osoba może opisać te historie z hasztagiem #meetoo, ale autor piętnuje takie zachowanie, to według mnie wszystko gra, pewnie według Ciebie też. Problem zaczyna się wtedy, kiedy stalker, jakiś psychol czy zboczeniec stają się tru lowerami, a ich chore jazdy są przecież "takie słodkie i generalnie są oznaką wielkiej miłości". Potem czytelnik może przekładać to na rzeczywistość. Zresztą nie tylko czytelnik.
Czy to podryw, czy molestowanie swoją drogą to od czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie? ;) (Czy jak to tam leciało xd).
W takim razie ja muszę najpierw podziękować ;).
UsuńTak, masz rację - literatura może wyraźnie pokazywać, które zachowania należy piętnować i ostatecznie eliminować. Zresztą to samo dotyczy każdego innego rodzaju sztuki. I właśnie pisząc ten post pomyślałam sobie o takim Grey'u, chociaż nie czytałam książki wiem o co chodzi. O tam koleś, który podporządkowuje sobie kobiety, a tę, na której niby mu zależy, stalkuje, uważany jest za symbol seksu i romantyzmu. No nie, coś tu nie gra. Dlatego bardzo nie lubię literatury "romantycznej/erotycznej", bo w wielu przypadkach opiera się na modelu uległej kobiety i dominującego mężczyzny. To niezdrowe.
Ha! Dokładnie ;). Dobre skojarzenie ;).
Grey'a czytałam, więc mogę Ci powiedzieć, że Kryszczian to psychol, jakich w literaturze spotyka się raczej po tej stronie bardzo złych charakterów. A Ana też nadaje się do leczenia a nie na to, by ktokolwiek się wzorował na niej ;p
UsuńNo to świetnie - mam już potwierdzenie tego, w co i tak nie wątpiłam. Ta książka jest chora i szkodliwa, i powinno się ją palić :P.
UsuńAleż świetny tekst! Bukowski jak zawsze mocny i cieszę się, że zwróciłaś uwagę, że faceci też bywają molestowani. Tak na marginesie, to zacząłem się zastanawiać, jak duży jest procent molestujących kobiet pośród wszystkich kobiet zainteresowanych mężczyznami oraz jak duży jest procent molestujących innych mężczyzn mężczyzn w populacji mężczyzn zainteresowanych kontaktami seksualnymi z innymi mężczyznami. (Mam nadzieję, że rozumiesz o co mi chodzi, bo miałem mały problem, aby ująć to we właściwe słowa ;)). Zakładam, że do tego nie dojdziemy, ponieważ mężczyźni molestowani przez kobiety prawie tego nie zgłaszają, ci przez mężczyzn już prędzej, choć pewnie i tak ogromnie rzadko. Ale mnie to zastanawia.
OdpowiedzUsuńPoza tym bardzo podoba mi się przykład z małżeństwem, bo to też bardzo ważne, że i tam człowiek ma prawo odmówić stosunku i musi to zostać uszanowane. Fakt, że kobieta może nie chcieć uprawiać seksu w związku wydaje się niby oczywisty, ale przecież to niestety nadal straszliwie częste.
I oczywiście bardzo mnie cieszy, że jest przykład LGBTQIA+ :D.
A to, co najbardziej zapadło mi w pamięci, to scena z "Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet", gdy kurator Lisbeth pyta ją, czy lubi seks analny. Resztę pewnie doskonale pamiętasz. W sumie pamiętam o wiele więcej tych negatywnych przykładów z literatury niż pozytywnych.
Cieszę się, że Ci się spodobał :). Haha tak, zrozumiałam bez problemu - chyba że Twoje słowa miały przekazać jednak coś innego, niż to, co przekazują ;) tak już mieszając do reszty :p. To rzeczywiście ciekawe zagadnienie, choć myślę, że trudno byłoby to sprawdzić - tak samo jak nie wiadomo do końca, ile kobiet jest molestowanych przez mężczyzn. I ja też uważam, że mężczyźni molestowani przez innych mężczyzn przyznaliby się do tego prędzej niż Ci, którzy zostali wykorzystani przez kobiety. Choć nie zgłaszają tego także przez wzgląd na piętnowanie osób nieheteronormatywnych. Tu niestety dochodzi też problem, który tylko lekko zarysowałam - w opinii ogółu mężczyzny nie da się wykorzystać seksualne, bo on zawsze chce. To okropnie krzywdzące.
UsuńStarałam się wybrać przykłady, które zobrazują kilka problemów. Szkoda, że nie miałam przy sobie wiekszej ilości książek. Np. wspomnianego przez Ciebie "Millennium", o którym też pomyślałam. Scena z Lisbeth i tym obleśnym dziadem jest okropna. Dobrze, że później pokazuje mu, że nadużywanie siły nie popłaca
Oczarowałaś mnie tym postem :) Aż kusi, żeby rozpocząć akcję: czytaj, a nie będziesz molestował. W końcu z literatury można nauczyć się niemal wszystkiego. A tak serio to pokazujesz tutaj bardzo jasne i ciekawe przykłady. I co najważniejsze, nie tylko negatywne. Żałuję, że nasze kultura stała się na tyle zseksualizowana, że delikatne gesty i aluzje są już fanaberią, o której większość z nas nawet nie myśli. Nie chciałabym powrotu do purytańskich czasów, ale odrobina romantyzmu chyba nikomu jeszcze nie zaszkodziła :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie! Bardzo mnie to cieszy:). A wiesz, że taka akcja nie byłaby głupia? Skoro jak nie czytasz, to nie idę z tobą do łóżka, to jak czytasz, to powinieneś wiedzieć, co wolno a czego nie ;). Poza tym mogłaby chwycić, więc pomyśl nad tym :).
UsuńNiestety łatwiej było mi znaleźć tę negatywne, bo niewiele książek z romantycznymi gestami czytam. Zresztą Ty również, więc pewnie miałabyś ten sam problem. Hmm nie jestem romantyczką, ale rozumiem, co masz na myśli. Zresztą wydaje mi się, że mamy dość mocno spaczone pojęcie romantyzmu - oczekujemy albo szaleńczych gestów, albo stalkingu jak z taniego harlequina. A gdzie ta urocza prostota? Gdzie niewielkie acz znaczące gesty? Raczej do tego już nie wrócimy, choć pewnie zostało kilka osób, które nadal kultywują stary sposób zdobywania niewieścich serc. ).
Znakomity, błyskotliwy post. Rzeczywiście niektórzy mają problem z rozróżnieniem podrywu i niepodrywu. Mi się Łęcka przypomina i Wokulski. Czy to był podryw, czy stalking?
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję za miłe słowa :). Oj, stalking, stalking - ja tam nigdy nie miałam Wokulskiego za normalnego faceta. Strasznie był nachalny w tym swoim uczuciu.
UsuńBardzo ciekawy post, poproszę więcej takich :) Koniecznie muszę sięgnąć po "Grę Geralda". Coś mi się obiło o uszy i mniej więcej wiem jak Gerlad skończy, ale i tak jestem ciekawa przebiegu zdarzeń. Mnie niestety przychodzi do głowy saga "Zmierzch", w której mnóstwo takich seksistowskich, ohydnych przejawów uprzedmiotowienia kobiety zamaskowanych pseudo romantycznymi wywodami.
OdpowiedzUsuńNie kupuję zupełnie tłumaczenia, że "teraz to nie wiadomo jak do kobiety zagadać". No normalnie, zaprosić na kawę, zapytać o coś i zobaczyć czy będzie zainteresowana kontaktem. Jak nie to trzeba odpuścić. I aż mi skóra cierpnie na myśl o tych wszystkich prostackich podrywach i przekonaniu niektórych facetów, że jak powiedzą kobiecie, że: "niezła z niej dupa", to ona po prostu ze szczęścia będzie unosić się dwa metry nad ziemią :/. Przypomniała mi się scenka rodzajowa z tegorocznych wakacji. Miejsce akcji to rynek polskiego miasta, naprzeciwko mnie idzie kobieta, a obok niej jakiś typek na rowerze i zagaduje: "Ej mała, ale jesteś laska, ej mała, dasz mi swój numer?". Jej odpowiedź wysyczana cicho, ale dobitnie: "Mała to jest twoja pała". Nie jestem fanką takich odzywek, ale w tamtej sytuacji prawie się roześmiałam na głos, bo mina faceta bezcenna :D
Cóż za zachłanność ;) jak wymyślę, to napiszę, choć ostatnio coraz rzadziej wpadam na jakiekolwiek pomysły. Mózg mi się kurczy:p.
UsuńWiesz, "Gra Geralda" nie jest dobrą książką. Jest bardzo średnia i dość nudna. Ale ponoć film jest świetny, więc może skusisz się tym razem na odwróconą kolejność? Ach "Zmierzch", idealny przykład lektury, której nie powinno się dawać młodzieży. Nie czytałam, więc nie będę się wypowiadać, ale skoro tyle tam seksistowskiego bagna, nie kreuje to raczej zdrowego podejścia do kwestii związku, seksu i odrębności.
To niestety typowe gadanie zagrożonych samców, którzy boją się, że kobiety zaczną reagować na to poklepywanie w autobusach, komentowanie biustu czy obleśne uśmieszki. Wyśmiewanie tych kwestii, tak dla nas ważnych, i sprowadzanie ich do absurdu - sytuacji w której mężczyzna nie może powiedzieć koleżance z pracy dzień dobry - to głupi, ale przewidywalny odruch obronny. Szkoda tylko, że panowie się bronią przed zmianami, zamiast je wspierać. Całe szczęście, że nie wszyscy :).
O, a to przypadkiem nie byłam ja? To moja ulubiona odzywka na "ej mała" :p. Choć całe szczęście dawno już tego nie słyszałam, bo moja mina zwykle mówi "nie podchodź, bo za siebie nie ręczę". Swoją drogą brawa dla tej dziewczyny - nie ważne, że cicho, ważne, że się z niej wylało, a koleś choć przez chwilę żałował, że w ogóle zaczął ;).
Wiesz, dasz palec, to ludzie chcą całą rękę. Tak to działa niestety :P Na pewno nie jest tak źle z Twoimi pomysłami, na wiosnę mózg znów nabierze rozpędu. Wiem, ale mimo wszystko po nią sięgnę. W końcu mam w planach wszystkie książki Kinga, więc muszę przecierpieć również lekturę tych słabszych. A potem będzie film, tak na osłodę :) Pierwsze dwie części "Zmierzchu" czytałam jako nastolatka i przyznam, że wówczas nie dostrzegłam nieciekawych postaw bohaterów i szkodliwych komunikatów, jakie autorka przekazuje. Dopiero potem, kiedy byłam już starsza i dokończyłam serię, dostrzegłam jaki to chłam. Mam też wrażenie, że na podobnej zasadzie zbudowana jest większość erotyków, ale tutaj też zatrzymam się, bo żadnego nie czytałam i osąd opieram wyłącznie na recenzjach.
UsuńTak, wpis "zagrożonego samca" zamieścił kiedyś jeden mój znajomy na fb i tam też rozgorzała dyskusja, ale nie wiem czy dotarło do niego, że pomiędzy seksistowskimi zaczepkami a kulturalnym zwróceniem na siebie uwagi, jest przepaść. Mnie jeszcze denerwuje w tym kontekście tak powszechne zrzucanie wszystkiego na hormony i ten mityczny dla facetów okres. Bo przecież jak kobieta jest w jakiejś tam fazie cyklu to olaboga, nie panuje nad sobą, wścieka się bez powodu, płacze i histeryzuje. Takie śmieszkowanie z kobiet, które jako słabsze (a czasami w domyśle głupsze) istotki nie wiedzą, co robią, bo rządzą nimi hormony. Jakby mężczyźni hormonów nie mieli:/. Swoją drogą na kursie przedmałżeńskimi ten pogląd też był lansowany i oj zgrzytałam zębami w trakcie wykładu.
Właśnie! Nie rozumiem jak niby ktokolwiek nie może odróżnić granicy i na pewno jak powie kobiecie "dzień dobry" to zostanie oskarżony o seksizm. No na bank. Też uważam, że postawa mężczyzna ma duże znaczenie i fajnie, że coraz więcej takich, którzy rozumieją temat :)
Jeśli byłaś w Olsztynie pod koniec września to mogłaś być Ty :D Ja postanowiłam tę odzywkę zapamiętać, bo widziałam jak w sekundzie zamknęła usta panu samcowi. Cała akcja rozegrała się dosłownie w kilkanaście sekund, nie wiem czy ktoś inny zwrócił na to uwagę, ale ja tak i również pomyślałam: "brawo dziewczyno, nie daj się" :)
Dzięki za wiarę, choć ja, jako urodzona pesymistka, będę powątpiewać ;). Filmu jeszcze nie widziałam, choć pewnie za czas jakiś się skuszę, więc napisze Ci, czy to będzie osłoda czy raczej kopnięcie leżącego ;). Ha, widzisz, to dobrze pokazuje, że takie postaci książkowe mogą być szkodliwymi wzorcami dla nastolatków. Nie widziałaś w tym niestosowności, ale całe szczęście miałaś inne bodźce z zewnątrz i nie zatrzymałaś swoich literackich poszukiwań na "Zmierzchu", ergo - udało Ci się wyjść cało z potencjalnej opresji. Ale inne osoby mogły już tego nie zaznać i teraz nadal myślą, że jak koleś Cię śledzi, to jest super romantyczny.
UsuńO, podałaś jeden z moich ulubionych argumentów, który ma za zadanie zdyskredytować wiarygodność kobiety (częsty w rozmowach na temat gwałtów). Ona nad sobą nie panuje, to histeryczka i ogólnie nie wie, co się naokoło niej dzieje. Kiedyś z tego powodu mąż zamykał kobiety w psychiatryku, bo mógł. Teraz po prostu próbuje się wmówić wszystkim, często z dobrym skutkiem, że baby są głupie, bo działają emocjonalnie, a nie racjonalnie. Ale zwróć uwagę, że gdy kobieta podchodzi do sprawy na zimno, uważana jest za nastawioną wrogo, a często też niewiarygodną, bo nie zachowuje się jak ofiara, tylko jak wyrachowana intrygantka. Wiesz co? Ja Cię podziwiam, że nie walnęłaś kogo trzeba na tym kursie przedmałżeńskim i nie wyszłaś trzaskając drzwiami. Między innymi dlatego cieszę się, że nie bierzemy ślubu kościelnego (jednostronnego), bo bym nie wyrobiła. Jak podczas ślubu znajomych ksiądz zaczął wymieniać, czym ma zajmować się kobieta i jaką być ozdobą, a facet miał... wspierać ją w tym, to krew we mnie zawrzała. Więc czapki z głów, Dosiaku ;).
Nie, wychodzi na to, że to jednak nie ja :P. Ale naprawdę brawa dla niej - często wydaje nam się, że byśmy zareagowały w takich sytuacjach, a jednak tego nie robimy. Nie chcemy wdawać się w kłótnie, nie chcemy być niemiłe (przecież nie tak nas wychowano), wolimy już sobie iść i nie zwracać na siebie uwagi. Więc chociaż zrobiła to cichutko, to liczy się, że miała odwagę. Szkoda, że mnie przy tym nie było, bo zaśmiałabym się w głos :D.
Pesymistką to i ja jestem, ale na szczęście tylko w odniesieniu do siebie. W innych zawsze jakoś łatwiej mi uwierzyć :) Oby nie kopnięcie leżącego, chociaż nie zdziwiłabym się, bo King nie ma szczęścia do ekranizacji swoich książek. Tak, ja "Zmierzch" potraktowałam rozrywkowo, ale wiem, że niektórzy mocno wkręcili się w tę opowieść. Zresztą to chyba realny problem, że niektóre kobiety dążą do związków jak z powieści czy filmów romantycznych, szukając swojego ideału, który wcale ideałem nie jest. Dawno temu czytałam jakiś artykuł, ale nie pamiętam czy była tam wzmianka też o mężczyznach. Bo znów wyjdzie, że kobiety takie podatne na złe wzorce.
UsuńNiestety tak bywa, a w temacie gwałtów to zawsze ktoś wyrwie się z: "ubrała się wyzywająco to ma za swoje" albo "mogła sama nie łazić po sklepie/parku/dworcu/pubie to nic by się jej nie stało". Właśnie, kiedyś mąż stwierdzał, że kobieta histeryzuje i to wystarczyło, żeby ubezwłasnowolnić człowieka. A dzisiaj jak kobieta jest zdecydowana, zna swoje prawa i nie waha się o nich mówić to od razu karierowiczka, albo w bardziej wulgarnej wersji "baba, co to chłopa dawno nie miała i w głowie jej się przewraca".
Z tym kursem to trochę ułatwiłam sobie życie, ponieważ zapisałam się na zajęcia prowadzone przez Dominikanów, o których wiedziałam, że są w porządku i raczej pozbawione seksistowskich wstawek. Dwa weekendy, 4 prowadzących, bo każdy od innego zagadnienia i koniec kursu, sprawa załatwiona :) I rzeczywiście zakonnik był super, bo wszystko, co mówił odnosiło się do obojga małżonków i do niczego nie mogłam się przyczepić. Potem mieliśmy zajęcia z małżeństwem działającym w fundacji prowadzonej przez Dominikanów i też było spoko. Nawet temat antykoncepcji przeszedł bez zgrzytów, czyli bez umoralniania i straszenia ogniem piekielnym :P Tylko jedna kobieta głosiła poglądy, od których włos jeżył się na głowie. Oprócz bzdur o niestabilności kobiet spowodowanych cyklem były jeszcze wstawki o tym, że mężczyźni to proste organizmy, nie mają podzielnej uwagi i dlatego żona nie powinna przeszkadzać mężowi, kiedy robi coś ważnego, bo on i tak jej gadania nie zarejestruje. Pani zresztą ubarwiała "mądrości" anegdotkami ze swojego życia jak to mąż (prawnik! podkreślała to z kilka razy) nie słyszy jej wołania na obiad, kiedy jest zakopany w papierach. Także trochę smutno, bo to osoba świecka i na dodatek kobieta sama stawia się w podrzędnej roli i jeszcze takie wzorce przekazuje. Mam nadzieję, że w trakcie ślubu ksiądz niczego nie odwali :) I znów przypomniał mi się jaki teks o kobietach w kościele, o tym, że współczesny kościół nie jest w stanie zaoferować wiele kobietom, które nie chcą wpisywać się w rolę pokornej, cichej, realizującej się poprzez pomoc innym. Na swoim przykładzie przyznam, że to jest problem i też czuję, że kościół jako instytucja nie ma pomysłu na przyciągniecie do siebie kobiet myślących inaczej niż kilka dekad temu.
Też uważam, że trzeba brać z niej przykład i nie unikać konfrontacji, chociaż rozumiem kobiety, które w obawie o swoje bezpieczeństwo wolą przemilczeć, udać, że nie słyszały zaczepki, oddalić się od natręta. A co do bycia uprzejmą i miłą w każdej sytuacji to mam na to alergię, bardzo szkodliwe przekonanie wpajane dziewczynkom od najmłodszych lat.
To prawda, King ma srogiego pecha w tej kwestii. Choć bardzo dobrze się mówi o "1922", "Grze Geralda" właśnie no i "To" oczywiście (które widziałam i podpisuję się, że to świetny film, choć jako ekranizacji nie ocenię, bo nie czytałam książki). Czasami się nad tym zastanawiam i nie wychodzi z tych myśli nic pozytywnego. Mężczyźni szukają wzorców z pornografii, kobiety - z bajek (a później literatury). Oczywiście teraz to uśredniam, jednak jest to istotny problem, w przypadku obu płci. Bo oba te "pragnienia" są kłopotliwe i mocno kłócą się z tym, czego doświadczamy w rzeczywistości. Ale to nie prawda, że tylko kobiety są podatne na wzorce - po prostu te wzorce pochodzą z zupełnie innych źródeł.
UsuńO nie, jak słyszę tego typu teksty od razu nóż mi się otwiera w kieszeni. Zrzucanie winy na ofiarę to bardzo popularny proceder, bo przecież "do tanga trzeba dwojga" :/. Hehe no tak, kobieta zdecydowana to suka, ale całe szczęście z takimi można powalczyć zaczarowanymi penisami (mężczyźni tak lubią przypisywać swoim genitaliom magiczne moce), którymi sukę się odczaruje i zamieni ją w uległą, chętną do zabawy partnerkę. Szkoda gadać, takie przekonania chyba za naszego życia nie ulegną zapomnieniu.
Ha, spryciula z Ciebie ;). Ale dobrze, trzeba sobie jakoś ułatwiać życie, bo po co się męczyć podczas nauk, które są jawnie archaiczne. Szkoda tylko, że jedna kobieta dzieliła się aż nadto swoimi mądrościami i życiowym doświadczeniem. Nie mogę zrozumieć, jak dla takiej osoby może być normą, że jej mąż jej nie słucha. Bo on ma ważniejsze rzeczy do roboty, jest stworzony do wielkich czynów. Gdyby na świecie były tylko takie kobiety, nigdy nie wywalczyłybyśmy prawa do głosowania i nauki.
A wiesz, to ciekawe co mówisz. Ja, z racji braku wiary, niezbyt interesuję się kwestiami kościelnymi. Ale jednak są kobiety, które wierzą, praktykują i dodatkowo wymagają od kościoła postępowości. To było widać chociażby na czarnym proteście, gdzie było wiele katoliczek. I nie jestem pewna czy kościół, jako instytucja, chce mieć kobiety po swojej stronie. Czy w "Biblii" były wielkie kobiety, które były kimś więcej, niż matkami (pytam, bo rzeczywiście nie wiem, nic nie przychodzi mi do głowy). Niedawno jakiś genialny ksiądz głosił, że kobieta powinna być albo matką, albo oddać życie Jezusowi, czyli wstąpić do zakonu. Innej opcji nie ma. I jak tu ufać kościołowi, skoro współtworzą go takie indywidua. Wiara to jedno, ale instytucja mocno zraża do siebie ludzi o bardziej otwartych umysłach. Sama widzisz po sobie.
To prawda. Kobiety albo się boją, albo wolą się nie kłócić, nie wdawać w dyskusję tylko zapomnieć o sprawie. To trochę kwestia wychowania, trochę pragmatyzmu. Rozumiem to, chociaż wolałabym, żeby każda kobieta odgryzała się napastującym je gnojkom. Tak, mam nadzieję, że matki zaczną bardziej skupiać się na uczeniu dziewczynek, że nie muszą się zawsze uśmiechać i cieszyć się, gdy ktoś je przytula, całuje, dotyka czy zaczepia.
Niedawno właśnie obejrzałam z Marcinem "1922" i tak w trakcie seansu chyba ze 3 razy wtrącałam, że historia i atmosfera jak u Kinga. Zachwycałam się i zachwycałam aż w końcu M. mi powiedział, że film powstał w oparciu o opowiadanie Mistrza. I nagle wszystko stało się jasne :) Polecam! A jeśli chodzi o "To" to masz na myśli nową ekranizację? Bo jestem jej bardzo ciekawa, ale postanowiłam, że najpierw książka.
UsuńZgadzam się z obserwacją co do podatności na wzorce, na dodatek wciąż jeszcze pokutują echa patriarchalnego wychowania, że kobieta musi to, to i to, a mężczyzna coś zupełnie innego. To też uważam za bardzo szkodliwe.
No jasne i najbardziej obrzydliwe "powiedzenie", które często czytam pod dyskusjami o gwałtach to: "jak suka nie da, pies nie weźmie". Naprawdę, numer jeden na mojej liście oburzających sformułowań. Nie wiem czy słyszałaś o tej akcji https://www.wprost.pl/zycie/10049992/Najbardziej-wyzywajaca-kolekcja-w-historii-Pokazano-ubrania-ktore-mialy-na-sobie-zgwalcone-kobiety.html Moim zdaniem świetny sposób na to, żeby zwrócić uwagę jak idiotyczne jest obwinianie zgwałconej kobiety, jej ubioru i zachowania.
Bardzo dobrze powiedziane, to jest właśnie takie myślenie, że mężczyzna stworzony jest do wielkich czynów, a kobieta ma go w tym wspierać, nie zawracać głowy swoimi "głupotami" i ogólnie uprzyjemniać i ułatwiać codzienną egzystencję. Nie przypominam sobie teraz, żeby w Biblii był jakiś przekaż dotyczący kobiet ponad to, że są matkami i opiekunkami, chociaż w tym kontekście czasami podkreśla się "wysoką pozycję" Matki Bożej w Kościele Katolickim. Niemniej znawczynią Pisma Świętego też nie jestem, więc może coś mi umyka. Sądzę jednak, że raczej nie ma tam żadnych emancypacyjnych treści, gdyby były, kobiety nie musiałyby przez lata zmagać się chociażby z przekonaniem, że muszą jak Ewa rodzić dzieci w bólu. W mojej opinii taki przekaz to jednak odbicie patriarchalnego społeczeństwa, bo w końcu Biblię spisali mężczyźni. Mam nadzieję, że Bóg ma inne poglądy :) Tak, Kościół jako instytucja ma wiele do zrobienia. Staram się oddzielać wiarę od instytucji, dlatego wybieram tych księży i te nauki, które odpowiadają moim przekonaniom, ale wiadomo, że czasami można się naciąć i trafić na jakieś absurdalne wypowiedzi. Inna sprawa też, że media uwielbiają nagłaśniać seksistowskie komentarze księży (i dobrze!) z pominięciem wypowiedzi osób rozsądnych i postępowych (bardzo źle). Przez to obraz polskiego katolika to obraz niekulturalnego homofoba, cechującego się ślepym posłuszeństwem wobec kleru i ciasnotą umysłową.
Dużo do zrobienia jeszcze w kwestii mentalności naszego społeczeństwa i równości płciowej.
Hahah no proszę, czyli wyczułaś tego Kinga ;). A opowiadanie czytałaś? Bo nie pamiętam czy jesteś po lekturze "Czarnej bezgwiezdnej nocy". Czytałam recenzję chyba na horror online i się zachwycali. Dam szansę, choć nie lubię tego aktora - po występie w "Mgle" :P. Tak, chodzi mi o nowe "To", które w końcu obejrzałam. Naprawdę dobry film.
UsuńTak, słyszałam o tej akcji. Piękna i co najważniejsze pokazująca zakłamanie tych wszystkich krzykaczy, którzy uważają, że kobieta przyczyniła się do gwałtu. Ale nadal tak często mówi się, że to przecież delikatna sprawa i ofiary lubią kłamać. Szkoda, że nikt nie próbuje udowadniać kłamstwa ofierze np. kradzieży. Pieprzenie o domniemaniu niewinności mnie mierzi. Jak facet zgwałci, należy się z nim cackać, bo przecież kobiety to takie kłamliwe żmije, na pewno ofiara chce zniszczyć mu życie. Słyszałaś o kampanii "It's on us"? https://www.youtube.com/watch?v=VYkB-E34fJs to pięknie pokazuje brak logiki w tych wszystkich oskarżeniach.
Czasami kusi mnie, by lepiej poznać "Biblię" i mieć kilka ripost w zanadrzu, gdybym rozmawiała z jakimś religijnym zapaleńcem ;). Ale z drugiej strony, to strasznie gruba książka :P. I masz rację, to tekst który doskonale pokazuje zasady panujące w patriarchacie, więc kobiety nie miały tam czego szukać, albo rodzić albo być przykładem świętych bądź grzesznic. Niezbyt podoba mi się ta wizja. To dobrze, że masz możliwość wybieranie nauk, które Ci leżą. I że masz otwarty umysł, który wyłapuje głupoty wygadywane przez księży. Powinnaś robić szkolenia "jak wierzyć i nie zwariować" ;). Masz rację, media działają wybiórczo, choć mieliśmy przecież przykład księdza, który wypowiadał się tak, że zostało mu to zabronione ;).
Wyczułam, mogę się teraz chwalić :) Niestety opowiadania jeszcze nie czytałam, ale mam w planach, zwłaszcza że posiadam już zbiór, więc naprawdę to kwestia czasu :) "Mgły" nie zamierzam oglądać, ale "To" bardzo mnie kusi :)
UsuńRzeczywiście w przypadku gwałtu często pojawia się ten argument, że kobieta może kłamie, bo jest zazdrosna, że sama chciała seksu, ale potem została odrzucona, więc znów zarzut o kłamstwo itd. Jest to ohydne. Dopiero teraz obejrzałam ten materiał i cóż, świetnie obrazuje ten brak logiki i idiotyczną linię obrony stosowaną zarówno przez gwałciciela, jak i otoczenie. Ciekawa jestem czy postrzeganie tego typu przestępstw kiedykolwiek się zmieni.
Obawiam się, że w przypadku trafienia na religijnego zapaleńca trzeba byłoby jeszcze posiłkować się innymi tekstami teologicznymi, nie tylko słowem z Biblii, bo ono bywa różnie interpretowane :) Oj nie, nie porwałabym się na takie szkolenie, ale chętnie wzięłabym w nim udział jako uczestniczka :) Niestety tak, w kościele hierarchia bywa przeszkodą, komuś sensownemu zamkną usta i koniec rozmowy.
O, to świetnie - to naprawdę świetny zbiór, pamiętam właściwie większość tekstów, a zdarza mi się to rzadko ;). Ej, "Mgła" nie jest taka zła - ma momenty ;).
UsuńNiedawno rozmawiałam na temat gwałtu z moim ojcem (sprawa Decapitated i Kevina Spacey'a się gdzieś przewijała w tej dyskusji). I chociaż wiem, że to nie jest zły człowiek i tak słyszałam, jak bez końca zastanawia się, czy można tak ostatecznie powiedzieć, że nie było w tym żadnej winy ofiary. I nie działało moje "zawsze winny jest oprawca, zawsze, zawsze". Bo to gdzieś siedzi w ludziach, nawet tych, którzy w niektórych kwestiach mają postępowe poglądy. Więc, odpowiadając na Twoje pytanie, nie wiem, czy to się zmieni. Ale jeśli, to nieprędko.
No tak, to właściwie tak samo jak z każdą religijną księgą. Koran też jest różnie interpretowany i oczywiście nieliche kłótnie z tego wynikają ;). Oj tam, nie mów nie, bo może jeszcze się zdziwisz ;). W każdym razie jestem pewna, że wielu osobom by się przydało.
Kusisz tym zbiorem, kusisz. A muszę przyznać, że dawno nie czytałam nic Kinga i już zaczynam tęsknić za jego historiami. Haha, rozumiem, ale nadal nie jest to film, który chciałabym zobaczyć w najbliższym czasie :)
UsuńWydaje mi się też, że pewne kwestie to są też sprawy pokoleniowe. Kiedyś jak chłopak zaczepiał dziewczynę w szkole to jego zachowanie było uznawane za oznakę zainteresowania, w końcu kto się czubi, ten się lubi, końskie zaloty itd. Mnie samej rodzice kazali się nie przejmować, że ktoś tam ciągnie za włosy albo "strzela" z ramiączek od stanika. Dzisiaj takie zachowanie wydaje mi się nadużyciem i nie powinno mieć miejsca, ale obawiam się, że wciąż nie wszyscy dostrzegą, że to coś niewłaściwego. I myślę, że podobnie jest z gwałtem niestety. Pewne przekonania pokutują w społeczeństwie, pewne poglądy trudno jest wyplenić, a cóż ludzie sami często przyczyniają się do pogłębiania stereotypów. Myślę, że w ramach edukacji seksualnej takie tematy powinny być poruszane w szkołach. Powinno się uczulać dzieci, że trzeba szanować granice intymności, że one same muszą tego przestrzegać. Ale to pieśń przyszłości, bo edukacji seksualnej pewnie nigdy w szkole nie będzie.
No właśnie, kwestia interpretacji zawsze rodzi konflikty i spięcia, też trzeba do tego umiejętnie podejść. Rozumiem, nigdy nie mów nigdy :)
O widzisz, a ja w sumie czytałam nie tak dawno "Śpiące królewny", ale mam wrażenie, jakbym nie czytała już kupę czasu. I w sumie niezbyt tęsknię ;).
UsuńTak, masz dużo racji - końskie zaloty nadal są popularne w szkołach, bo przecież są usprawiedliwiane przez nauczycieli i rodziców. Wiadomo, chłopcy to takie rozrabiaki, lubią dziewczynę pociągnąć za warkocz. Moi rodzice mówili, że mam sobie na to nie pozwalać i mam ogromną nadzieję, że inni rodzice też tak uczą swoje córki (i synów, bo oni też potrzebują wychowania). Ech, myślę, że mogłybyśmy gadać o tym godzinami, wiesz? To taki temat, który boli wiele kobiet i mężczyzn, i właściwie nietrudno przy nim o dyskusję.
Edukacja seksualna? W naszym kraju to się nie wydarzy. Cały czas wiele osób łączy edukację seksualną z nakłanianiem do uprawiania seksu :/ To oczywiście absurdalne, ale niestety prawdziwe.A dzieciaki same nie zrozumieją zawiłych kwestii związanych z seksualnością i intymnością. Jeśli rodzic tego nie nauczy, to zostaje wydany na łaskę lub niełaskę środowiska.A z tym, jak wiemy, bywa różnie.
I jak oceniasz "Śpiące królewny"? Ja zabrałam się teraz za "Przebudzenie". Wiem, że to nie jest ten "mój" King, czyli w wydaniu grozy, ale mimo wszystko mam nadzieję, że nie będę rozczarowana.
UsuńWiem, też mam wrażenie, że to temat na dłuższą rozmowę. Zresztą on co jakiś czas wypływa przy okazji różnych książek czy filmów, które oglądamy. Mam nadzieję, że to znaczy, że te kwestie ogólnie robią się coraz ważniejsze, że coraz wyraźniej widać potrzebę edukacji i wychowania. Masz rację, że dużo osób w naszym kraju edukacje seksualną łączy z "zachęcaniem". Totalny idiotyzm, bo młodzi ludzie byli, są i będą ciekawi seksu, dlatego nie zakazy, a edukacja. Ale masz rację to jest marzenie.
"Śpiące królewny" to spory średniak - tematyka feministyczna potraktowana bardzo po macoszemu, intryga nie powala, ale oczywiście czyta się dobrze ;). A "Przebudzenie" czytałam i nie pamiętam zbyt wiele z tej książki, choć chyba jakoś bardzo na nią nie marudziłam, więc ciekawa jestem, jak Twoje wrażenia po lekturze :).
UsuńMyślę, że jak kiedyś uda nam się spotkać, to będzie to jeden z tematów, który będziemy mogły przewałkować na wszystkie możliwe strony ;). I masz rację, co chwilę wypływa, bo i wiąże się z tym co czytamy i oglądamy - sporo tego problemu w wybieranej przez nas sztuce czy rozrywce. Może to nas do tego ciągnie, a może po prostu coraz więcej tego jest?
Szkoda, że to średniak, ale tak szczerze to spodziewałam się, że tak napiszesz, bo King we współpracy z kimś innym (nawet bliskim) to już nie to samo, co King piszący samodzielnie. W każdym razie pewnie kiedyś sięgnę z ciekawości, ale już wiem, żeby nie nastawiać się na super powieść. "Przebudzenie" mnie pozytywnie zaskoczyło, bo obawiałam się, że to będzie taka rozwleczona, przegadana opowieść bez wątku grozy, a okazało się, że jest całkiem ciekawie. Wprawdzie King nadal sobie gawędzi na potęgę, ale robi to dobrze :)
UsuńMasz rację, wówczas na pewno się ten temat pojawi :) Nasze zainteresowania na pewno tak, ale mam cichą nadzieję, że wątków feministycznych jest po prostu więcej :)
Dołączę się do pozostałych głosów zachwytu :)
OdpowiedzUsuńSzkoda własnie, że już w książkach młodzieżowych, w dyskretny sposób nie pokazuje się tej subtelnej różnicy w podrywie, molestowaniu, napastowaniu. Przynajmniej kiedyś nie pokazywano. A wiadomo, czym skorupka za młodu nasiąknie... Pamiętam jak byłam jeszcze nastolatką, to założenie krótkich spodenek "na miasto" kończyło się niewybrednymi komentarzami panów budowlańców. A ja sama nie wiedziałam jak reagować, bo z jednej strony czułam się z tym bardzo niekomfortowo i wywoływało u mnie poczucie winy (no przecież sama głupia założyłaś te spodenki), a z drugiej miałam wrażenie, że przecież nie robią nic złego (bo przecież nikt nie mówił o tym w szkole). A książka, film czy dzisiaj serial to doskonałe medium, by edukować, pokazywać, wskazywać właściwą drogę.
Bardzo mi miło :).
UsuńNie mam pojęcia, jak wygląda to teraz - książek młodzieżowych nie czytam i czytać raczej nie będę. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że w powieściach, takich jak wspominany w komentarzach "Zmierzch", pojawiają się mocno niepokojące zachowania (o stereotypach nie mówiąc), można założyć, że mainstreamowa powieść dla młodzieży nie idzie w dobrym kierunku.
Ach, budowlańcy - to jedna z najczęściej wspominanych grup, gdy mowa o nieprzyjaznym zachowaniu (nawet w stosunku do nastolatek). Dobrze, że teraz wiesz, że nie robiłaś niczego niestosownego. Choć oczywiście edukowanie dzieci - zarówno dziewczynek, jak i chłopców - to w tej kwestii mus. Inaczej niestety będziemy stać w punkcie wyjścia.
Szkoda, że do budowlańców przyszyto taką łatkę, ale cóż, nie będę ich bronić, bo i trochę nabroili w moim życiu. No właśnie edukacja, edukacja, edukacja - gdy jednak czytam artykuły o podręcznikach, które mają w tej kwestii edukować, to jednak włos się na głowie jeży. Więc pozostaje tylko mieć nadzieję, że może chociaż w książkach będą kiedyś kształtowane właściwe postawy.
UsuńŚwietny pomysł z przytoczeniem przykładów z literatury :D Obrazowo, kreatywnie, krótko i na temat. :) Mam nadzieję, że chociaż jeden mężczyzna, który to przeczyta, weźmie sobie to wszystko do serca. Niestety, u wielu ludzi, bo trudno mówić tu tylko o panach, inteligencję emocjonalną ma na poziomie pierwotniaka, co znajduje odzwierciedlenie w takim przedmiotowym traktowaniu drugiego człowieka. Zwłaszcza w naszej kochanej Polsce, gdzie osoby trochę wrażliwsze od innych czy chodzące na terapię, uważa się za świrów. No i zaznajomienie z szeroko pojętą kulturą też tutaj odgrywa pewną rolę, bo to właśnie między innymi kultura rozwija w człowieku jakąś wrażliwość czy empatię. Szkoda tylko, że dla wielu Polaków szczytem życia kulturalnego jest obejrzenie "Trudnych spraw" zamiast przeczytanie dobrej książki.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się spodobało :D. Ale wiesz, nie sądzę, żeby ktoś sobie to wziął do serca. Bo jeśli nie zauważałeś/aś niestosowności w gwizdaniu, szczypaniu, macaniu itd., to jej nie zobaczysz, chyba że ktoś porządnie Tobą potrząśnie. Niestety z takiego założenia wychodzę, bo jakoś mi się nie wydaje, by artykuły czy książki wpływały na osoby o wyrobionych poglądach na ten temat.
UsuńMasz rację, że kultura ma spory wpływ na empatię, choć nie zawsze. Znamy przecież wykształcone osoby, które zachowują się okropnie w stosunku do innych ludzi i takich, którzy nie czytają, a jednak są w stanie wejść w skórę ofiary. Więc tutaj bym nie generalizowała, choć, jak powiedziałam, wydaje mi się, że łatwiej tę empatię rozbudzić w osobie, której literatura jest bliska.
Wiesz, to nie jest kwestia tylko Polski, choć nasze podwórko znamy najlepiej, więc łatwo podawać je jako przykład. Myślę, że człowiek po prostu ma to w sobie, swojego rodzaju potwora, którego uczy się ujarzmiać bądź nie. U nas jest z tym ogromny problem, bo nasi rodacy niestety boją się zmian, inności, stąd tak wiele nienawiści i braku zrozumienia. Może któreś pokolenie po nas nauczy się, że nie warto się bać tego, co inne.
Wygląda na to, że tylko kobiety wiedzą, jak chcą być podrywane (vide cytat z "Za ścianą") ;-)
OdpowiedzUsuńA propos Waters, właśnie przeczytałam, że "Ktoś we mnie" pojawi się w wersji kinowej. I ciekawa jestem, i boję się...
Kobiety dobrze wiedzą, czego chcą - niektórzy panowie umieją się w to strzelić, ale jak wiadomo, różnie z tym bywa ;).
UsuńHmm nie słyszałam o tym, dzięki za wiadomość. To dobry materiał na film, ale nietrudno będzie go spartaczyć. Zobaczymy!