Ojciec zaklęty w granicie
Dla jednych to ostateczne rozwiązanie, dla innych konieczność – samobójstwo nigdy nie jest łatwym wyborem, nigdy nie jest najprostszą drogą. Zwłaszcza gdy z tyłu głowy pozostaje myśl o rodzinie, która pozostaje ze stratą, dziurą wypaloną strzelbą lub szramą jaką zostawił sznur. Legenda o samobójstwie Davida Vanna przerabia temat samobójstwa ojca, prawdziwego ojca, któremu dedykowana jest ta książka. To fikcja zabarwiona rzeczywistością, swojego rodzaju próba wyegzorcyzmowania przeszłości, w której śmierć staje się cezurą. Czy życie po traumie na zawsze pozostaje naznaczone?
Legenda
o samobójstwie nie jest powieścią. To zbiór pięciu
krótkich opowiadań i jedna dłuższa nowela. Jednak nie można rozpatrywać ich w
izolacji, nie da się ich rozłączyć, gdyż każdy tekst mówi o stracie, miłości,
próbie zrozumienia zależności między ojcem i synem. Bohaterem wszystkich
utworów jest Roy – najpierw dziecko, później dorosły mężczyzna, który szuka
śladów swojego ojca w miejscu, w którym życie jego rodziny się rozpadło.
Vann niespiesznie wprowadza nas w historię
rozbitego małżeństwa, skomplikowanego dzieciństwa i relacji z ojcem –
niestałym, pełnym niesprecyzowanych pragnień i dokonującym niezbyt trafnych
życiowych wyborów. Zdrady, rozwód, relacje z matką, jej nowymi mężczyznami i
macochą, wszystko to składa się na bardzo skąpy, ledwo rysujący się obraz
rodziny, która rozleciała się pod naporem błędnych decyzji, różnic charakterów.
Jednak to tylko pierwsze trzy historie, krótkie i jakby szczątkowe, choć
niepozbawione surowego piękna, umiejętności budowania narracji skupionej na
jednostce, w tym przypadku na dziecku. Już tutaj na uwagę zasługuje konsekwencja
autora, jego sposób prowadzenia opowieści, a także subtelna choć sugestywna
metaforyka, próba ukazania odczuć chłopca, którego życie powoli się rozpada.
Nie ma w tym wszystkim taniej emocjonalności, nie ma ckliwości. Są za to
proste, oszczędne zdania, wśród których nietrudno o znalezienie prawdziwej
perły
Być może na moment się zatrzymał, by pomyśleć, ale wątpię. Jego rozpęd składał się wyłącznie z powietrza, nie rozpraszała go ziemia. Rozbryznął się wśród resztek łososi, a mewy podbierały jego szczątki jeszcze przez kilka godzin, zanim mój wuj wyszedł na górę z maszynowni i go znalazł.
Pierwsze trzy opowiadania są jednak jedynie
przystawką do dłuższej noweli, stanowczo najlepszego tekstu w całym zbiorze. Wyspa Sukkwan, podzielona na dwie
części, to przejmująca opowieść o relacji między ojcem i synem, utrzymana w tej
samej stylistyce, którą mogliśmy poznać w poprzednich utworach. Po raz kolejny
to prostota najsilniej wybija się na pierwszy plan. Historia oscyluje wokół
wyjazdu Roya i jego ojca na wyspę Sukkwan, na której mają mieszkać z dala od
wygód, sklepów, ludzi. Pozostaje im jedynie siła rąk, spryt i umiejętności.
Sytuacja, która mogłaby doskonale sprawdzić się podczas biwaku, staje się nie
do wytrzymania w surowym klimacie Alaski. Zwłaszcza gdy ojciec, który ma być
dla dorastającego syna przewodnikiem, siłą zapewniającą byt swojemu potomkowi,
zaczyna załamywać się na jego oczach. Nocny płacz, a wreszcie gorzkie wyznania,
swojego rodzaju spowiedź, ukazują Jima jako człowieka słabego, egoistycznego,
ale przede wszystkim zbłąkanego. To przedziwna relacja, sportretowana
niesamowicie oszczędnie, ale i błyskotliwie. Vann po raz pierwszy pozwala
czytelnikowi zagłębić się nie tylko w umysł Roya, ale także jego ojca –
skonfliktowanego z samym sobą, rozdartego między rzeczywistością a marzeniami. W
tym prostym języku, dialogach czasami ograniczającymi się jedynie do kilku
sylab, tkwi szorstka miłość, ale i silne pragnienie autodestrukcji, ogromny
ból, który rozwija się wraz z narracją. Jednak Wyspa Sukkwan jest nie tylko doskonałym utworem, ale także sprytną
grą z czytelnikiem, swojego rodzaju literaturą w literaturze – to zupełnie inny
świat, inny chłopiec i inny ojciec niż Ci, których poznaliśmy wcześniej. Cudowne
egzorcyzmy, doskonały sposób na przepracowanie ogromnej straty, ale przede
wszystkim kawał solidnej literatury.
W tej chwili ojciec jest małym kawałkiem granitu stojącym niedaleko domu mojej matki, na polu dzikich traw i przypołudników niedaleko morza. Matka lubi mieć go blisko i twierdzi, że ich rozmowy się rozwijają.
Poziom nie spada do samego końca. Po
emocjonalnej kolejce górskiej, jaką niewątpliwie jest Wyspa Sukkwan – kulminacja niepokojów, żalu i rozgoryczenia – mamy
możliwość poznać dorosłego Roya w stanie przejściowym między próbą zrozumienia
a akceptacją. Dwa ostatnie opowiadania, Ketchikan
i Wyższy błękit, są doskonałym
zamknięciem zbioru, wyraźnie pokazującym, że Legenda o samobójstwie jest konceptem przemyślanym i dopracowanym
do ostatniej kropki. I chociaż Vann dalej snuje niespieszną opowieść o ciągle
umierającym, ciągle tragicznie nieobecnym ojcu, to nie przejmujący smutek czy
nawet chęć zamknięcia za sobą drzwi do przeszłości, lecz spokój, możliwość
życia z myślą o stracie najsilniej dochodzi do głosu. Krótki spazm, chwila, w
której czuć odchodzące łzy i w końcu uśmiech – trudno nie doświadczyć tego przy
lekturze ostatnich słów tej książki.
Nie da się czytać Legendy o samobójstwie w oderwaniu od biografii autora i przeżytej
przez niego tragedii. To fikcja silnie zakorzeniona w rzeczywistości, co ani
trochę nie odbiera jej mocy, a autorowi umiejętności. Można oczywiście
zastanawiać się, na ile tabuizacja samobójstwa utrudni odbiór utworów Vanna,
zepchnie je do kategorii wspomnień, mających na celu zaleczenie ran, których, w
mniemaniu wielu, nie powinno się wystawiać na światło dzienne. To co osobiste
przemienia się tu w to, co zmyślone, a granica ta zaciera się w umysłach
czytelników. I Vann robi to pięknie, z wyczuciem i smakiem, nie zalewając nas
ckliwą opowieścią o ojcu, dzięki czemu Legenda
o samobójstwie staje się, nomen omen, legendą o ojcu – dawno pogrzebanym,
zamienionym w kawałek granitu.
Moja ocena: 7,5/10
Doskonałego wydawniczego debiutu gratuluję
Autor: David Vann
Tytuł: Legenda o samobójstwie
Data wydania: 17.01.2018
Tłumaczenie: Dobromiła Jankowska
Wydawnictwo: Pauza
Może się skuszę, ale dopiero za jakiś czas. ;)
OdpowiedzUsuńZachęcam :)
UsuńTym razem odpuszczam.:)
OdpowiedzUsuńW takim razie nie będę namawiać ;).
UsuńCzyżby jakieś nowe wydawnictwo na horyzoncie? W każdym razie publikacja przyciąga moją uwagę, a raczej Twoja jej recenzja :) O samobójstwie napisano już wiele, ale mam wrażenie, że to temat, który łatwo zbanalizować, o czym świadczy swoista "moda" na powieści dla młodzieży poświęcone samobójstwie koleżanki/kolegi lub nastoletniej sympatii. Książka Vanna to z pewnością inna literatura, chętnie jej posmakuje :)
OdpowiedzUsuńTak, dokładnie! Wydawnictwo Pauza zapowiada się naprawdę ciekawie - zobaczymy, jak zaprezentują się ich kolejne powieści ;).
UsuńW tym przypadku o banale nie może być mowy - Vann jest bardzo oszczędny i raczej naokoło opowiada o samej relacji z ojcem i matką, o swoich odczuciach mówi raczej nie wprost. Przez to powieść staje się ciekawym głosem na temat samobójstwa: wszystkich szram, które ten czyn zostawia.
W takim razie zaraz sprawdzę, co ma w ofercie. Fajnie, że wciąż powstają nowe wydawnictwa, że jeszcze rynek nie jest nasycony i zdominowany przez tych największych graczy w branży książkowej :) Bardzo dobrze, że tutaj banału nie ma, to mnie dodatkowo zachęca do książki, bo już się przestraszyłam, że o samobójstwie będzie teraz mowa głównie w powieściach dla młodzieży.
UsuńMyślę, że lektura nie należy może do najłatwiejszych, ale z pewnością warta jest poświęcenia jej czasu i uwagi, więc ja zapisuję ją sobie do listy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Tak, masz rację - to nie jest prosta powieść. Czasem można utknąć, czasem zbyt mocno wczuć się w sytuację bohatera. Bolesna lektura, ale warta uwagi.
UsuńKiedy rodzic popełnia samobójstwo, dziecko zazwyczaj do końca życia musi zmagać się z wielkim poczuciem winy i żalem do zmarłego. Niesamowicie trudny temat, lecz z Twojej recenzji wynika, że autorowi udało się go nie spłycić. Chciałabym przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że udało mi się to zawrzeć w recenzji - Vann poradził sobie z tematem doskonale. O swoich odczuciach mówi często posługując się symbolem. Nie zapomina o ojcu i matce, o ich charakterach i uczuciach. Dzięki temu w powieści czuć rzeczywiste cierpienie, ale nie ma w tym melodramatyzmu. Mam nadzieję, że trafi w Twoje łapki :).
UsuńBędzie czytane!. Gdyby nie fakt, że byłem przekonany już wcześniej, to właśnie bym został ;). I zupełnie mnie nie przeraża, że są to opowiadania, zarówno za sprawą tego, iż dotyczą tych samych bohaterów, jak i z powodu przemyślanej konstrukcji i niebycia antologią. I chyba też z powodu tematyki dotyczącej relacji ojciec - syn. Mam nadzieję, że rośnie nam na rynku dobre wydawnictwo, które będzie wydawać tylko takie wartościowe i ciekawe pozycje ;).
OdpowiedzUsuńNo i świetnie! Tak właśnie sądziłam, że skusi Cię ta relacja ojciec/syn - bardzo zresztą skomplikowana, z wieloma problemami przemilczanymi i ze słowami, które może nie powinny nigdy paść. Myślę, że Ci się spodoba, choć jest bardzo niespieszna, surowa i początkowo trudno się w nią wgryźć (przynajmniej ja tak miałam). Jestem ciekawa Twoich odczuć po lekturze :).
UsuńMożna by pomyśleć, że to nie wiadomo jaka książka. Dla mnie mocno średnia, nie uwierzyłam w ani jedno słowo napisane w drugiej części tej wyspy (bo tak swoją drogą to czysty wymysł) - pierwsza część była zdecydowanie lepsza, dająca nadzieję, że Autor ma coś w zanadrzu. Cóż, nie dziwię się, że przez ileś tam lat nikt nie chciał wydać tej książki.
OdpowiedzUsuńTak, to był czysty wymysł. Zresztą całość tej książki możemy traktować jako wymysł, bo to nadal jednak fikcja, choć wiemy o autobiograficznym wydźwięku. Szkoda, że do Ciebie nie trafiła.
Usuń